Tym trochę pompatycznym tytułem (skąd mi to przyszło? już wiem: ofiarami pogardy i cenzury jest już nie tylko prawda, ale również ironią), zamierzam nazwać opowiastkę o naszym zagubieniu.
Nie chcemy przyznać się do dwóch największych porażek ostatnich trzech lat, których byliśmy sprawcami oraz wciąż jesteśmy ofiarami. Pierwsza to zbiorowe szaleństwo w postaci „zwalczania pandemii”, druga – wprowadzenie „miażdżących sankcji” w stosunku do Rosji. Ich wynikiem jest systematyczne wyniszczenie europejskiej gospodarki, konsekwentne zubożenie i już i postępująca pauperyzacja naszych obywateli oraz zniesienie lub trwałe ograniczenie wielu podstawowych wolności obywatelskich a w szczególności wolności słowa.
Nie chcemy się przyznać, iż działania podjęte w tym czasie o wręcz niewyobrażalnej szkodliwości (a ilu ludzi zmarło w wyniku zaniechania ich leczenia w czasach, gdy „cały świat” zgodnie zwalcza „nadrzędną chorobę”?), przyniosły nieoszacowane do dziś wyniszczenie i straty. Czy w wyniku restrykcji nakładanych na eksport i import do i z Rosji doprowadzono do „zwycięstwa Ukrainy” w tej wojnie? Wyludnienie tego kraju w wyniku masowego exodusu ludności (12 mln w ciągu roku) jest przecież stanem nieodwracalnym. Resztki jego materialnych zasobów są dziś faktycznie rozgrabiane przez miejscowe i zagraniczne oligarchie i szajki.
„Wolne media” nie pokazują nędzy i upodlenia obywateli niepodległej Ukrainy, całkowitego rozkładu służby zdrowia, chorób i śmierci ludzi żyjących w nieogrzewanych domach oraz bogactwa tych, którzy zarabiają na tej wojnie. Jedynym przekazem jest obraz dziarskich obrońców, którzy na co dzień niszczą „tysiące czołgów”, a kapitulację „pułku Azow” nazwano jego „ewakuacją” (do niewoli). Ale czy dla „zjednoczonego Zachodu” jakiekolwiek znaczenie ma bezpowrotna i ostateczna katastrofa tego kraju? On ma tylko „wykrwawić Rosję” aż do jej całkowitego zużycia jej zasobów militarnych.
Od początku dobrze wiadomo, iż ten cel jest całkowicie nierealny, bo nie wystarczy chętnych do walki Ukrainy ani zasobów wojskowych państw zachodnich na długą, wieloletnią wojnę. Państwa te już w istotnej części się rozbroiły a zdolności produkcyjne ich przemysłu zbrojeniowego są raczej skromne – nie przejdą na gospodarkę wojenną, bo wiązałoby się to z drastycznym ograniczeniem konsumpcji. Kto będzie pracował na trzy zmiany w ichnich fabrykach amunicji? Pakistańczycy? Skąd sprowadzi się miliony ton stali i innych metali, skoro Zachód zniszczył już dawno swoje hutnictwo? prawdopodobnie Hindusi i Chińczycy z chęcią zarobiliby na tym eksporcie stali do niemieckich czy francuskich fabryk, ale czy chcą oni „zwycięstwa Zachodu” w tej wojnie? Szczerze wątpię.
Aby zagłuszać debatę na temat następującego samowyniszczenia przywołuje się nie tylko demony przeszłości i tworzy się nowe utopijne wizje przyszłości. Znamy je na co dzień więc tylko złośliwie przypomnę najgłupsze z nich.
Demon nieodległej i wymagającej ocenzurowania przeszłości zagospodarował naszą świadomość: choćby nie wolno dziś przyznać, iż wojenna poprawność unieważniła pandemię: już jesteśmy zdrowi, bo lobby wojenne jest dużo silniejsze niż biznes farmaceutyczny, co od niedawna wydawało się wręcz niemożliwe.
Wspomnę o zielonej energii, która ma zastąpić energię wytwarzaną z paliw kopalnych: żyjemy również „zieloną” utopią przyszłości. Energia ma pochodzić „ze źródeł niekopalnych”, na każdym dachu będzie stał wiatrak, a gdy nie będzie wiało, będzie siedzieć przy świecach (ekologicznych). W imię ekologii wyrżniemy (w Europie) wszystkie krowy, świnie oraz kury, z państw Trzeciego Świata sprowadzimy miliony ton zasuszonego robactwa, które przetworzymy – zwiększając zużycie energii (wiatrowej) – produkując wyroby mięsopodobne. Wszystkich obywateli obejmiemy cyfrowym nadzorem, czyli obowiązkiem życia wyłącznie w strefie wirtualnej, a największą karą będzie „wykluczenie cyfrowe”. Powszechna inwigilacja (kamery w sypialniach i sraczach) mają nam zapewnić bezpieczeństwo, bo z każdego kąta może wyskoczyć jakiś Putin, który nam będzie wciąż zagrażać, mimo iż już niedługo zostanie pokonany a Rosja będzie podzielona i częściowo zlikwidowana.
Czy pozostało jakaś droga ucieczki od tych nonsensów?
Witold Modzelewski