Wyobraźmy sobie przez chwilę, iż polska polityka to wielka scena teatralna. Na niej – znane twarze, zaprawione w bojach postacie, czasem nieco przykurzone, czasem zaskakująco energiczne. Są też nowi aktorzy – młodzi, z entuzjazmem, z siłą, z buntowniczym zapałem. I jest publiczność. Różna, coraz bardziej wymagająca. A młoda część tej publiczności właśnie zaczęła domagać się zupełnie innego scenariusza.
Rafał Trzaskowski zna tę scenę od lat. Wie, iż dobra rola wymaga nie tylko tekstu, ale i kontaktu z widzami. Wie też, iż nie wystarczy mówić – trzeba też słuchać. A dziś młodzi nie chcą już tylko słuchać. Chcą decydować, współtworzyć, burzyć i budować. Chcą szybkiej akcji, a nie długich, parlamentarnych dialogów.
Czy to źle, iż młodzi zagłosowali inaczej, niż byśmy chcieli? Absolutnie nie. To znaczy tylko tyle, iż są nareszcie obecni. Zamiast marudzić, iż „młodzi nie chodzą na wybory”, mamy sytuację odwrotną: młodzi poszli. I to tłumnie. Zrobili to, co powinien robić każdy obywatel – wyrazili swoją wolę. A iż niekoniecznie tak, jak sobie to wyobrażał sztab Platformy Obywatelskiej? Cóż, to znaczy, iż czas na nową rozmowę. Prawdziwą, uczciwą, pozbawioną mentorstwa.
Bo młodzi wyborcy nie są naiwni – są po prostu głodni wiarygodności. Nie interesują ich dłużej puste frazesy ani urzędowy bełkot. Chcą konkretu, języka zrozumiałego i szczerego. A dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy polityków, którzy nie tylko obiecują, ale też potrafią powiedzieć: „Nie udało się. Spróbujemy jeszcze raz. Oto jak.”
Tu właśnie widzę szansę dla Rafała Trzaskowskiego. Bo on – w przeciwieństwie do wielu polityków starszego pokolenia – nie musi nikomu udowadniać, iż zna język przyszłości. On już nim mówi. I nie mówię tylko o mediach społecznościowych, choć to też ważne. Trzaskowski nie jest „dziadersem”, choć jego metryka może sugerować co innego. To polityk, który potrafi patrzeć młodym w oczy bez kaznodziejskiego tonu. A to dziś ogromna wartość.
Tak, mamy dziś problem z komunikacją. Tak, obecny rząd często milczy wtedy, gdy powinien mówić. Tak, obietnice niektóre okazały się zbyt śmiałe, inne zbyt gwałtownie zapomniane. Ale jeżeli ktoś potrafi ten trend odwrócić, jeżeli ktoś ma jeszcze resztki zaufania młodego pokolenia, to jest to właśnie Trzaskowski. Wciąż niezużyty, wciąż „z twarzą”, wciąż niebojący się wychodzić na ulice, choćby jeżeli nie prowadzą one do błyskawicznego sukcesu.
To nie jest moment, by się na młodych obrażać. To moment, by się im przyjrzeć, wsłuchać się w ich język, ich potrzeby, ich lęki i marzenia. Może właśnie oni – z całą swoją złością i niecierpliwością – przypomną nam, iż demokracja to nie tylko gra doświadczonych strategów, ale też pole dla świeżych idei.
Młodzi wybrali Mentzena, bo był dla nich nowy, świeży, pełen energii. Nie analizowali wszystkich punktów jego programu. Wybierali emocjami – tak, jak my kiedyś. To nie grzech. To część dojrzewania. Ale zanim ich doświadczy gorzka polityczna rzeczywistość, warto im pokazać, iż są też politycy, którzy traktują ich poważnie – choćby jeżeli się z nimi nie zgadzają.
Rafał Trzaskowski może być właśnie takim politykiem. Takim, który nie zbywa młodych, ale też nie udaje, iż sam jest jednym z nich. Takim, który mówi: „Jesteście ważni. Nie musicie się ze mną zgadzać, ale zasługujecie na prawdę, na szacunek i na miejsce przy stole.”
To może być początek nowej rozmowy. Nie z pozycji siły, ale z pozycji wspólnego obywatelstwa. I może właśnie ten spokojny, ale szczery głos Rafała stanie się przeciwwagą dla politycznego chaosu, który dziś karmi się młodym gniewem.
Bo hulajnoga to fajny gadżet, ale powaga państwa zaczyna się od słów, które mają sens.
Fot. CMZJMZ