Toczące się w mediach społecznościowych starcie posłanek Joanny Frydrych i Marii Kurowskiej wykracza już poza ramy lokalnej polityki. Po oskarżeniach o niewłaściwe wydatkowanie publicznych pieniędzy, kierowanych pod jej adresem, Maria Kurowska zabrała głos z mównicy sejmowej, publicznie odnosząc się do stawianych jej zarzutów.
– Oświadczam, iż żadnych, absolutnie żadnych pieniędzy nigdy nie otrzymałam z Funduszu Sprawiedliwości. Nie miałam też i nie mam żadnych fikcyjnych asystentów – zadeklarowała posłanka.
Maria Kurowska podkreśliła, iż nie istnieje żaden realny mechanizm, który umożliwiłby przekazanie jej takich środków.
– No jak to sobie pani poseł wyobraża? Że minister mi przelał na konto? A może podrzucił walizkę z milionami?
Choć posłanka zapowiedziała podjęcie kroków prawnych, zdaje sobie sprawę, iż proces może potrwać latami. W jej ocenie konsekwencje oskarżeń odczuwa już teraz – zarówno zawodowo, jak i prywatnie.
– Pani poseł uruchomiła swoim wpisem falę wulgarnego prymitywnego hejtu na moją osobę. Wywołała nienawiść. Zniesławiła mnie i odebrała dobre imię. (…) Uczciwość była i jest moją najmocniejszą stroną.
Maria Kurowska podkreśla, iż zależy jej na szybkim przywróceniu jej dobrego imienia na które pracowała latami.
– Domagam się od pani poseł Joanny Frydrych pełnego publicznego wyjaśnienia i zadośćuczynienia.
Od momentu publikacji posta z zarzutami na Facebooku, posłanka Joanna Frydrych nie zabrała ponownie głosu w tej sprawie.

2 godzin temu












