- Lepsza Grenlandia w rękach Trumpa niż w rękach Putina? - zapytał prowadzący "Newsroom" WP Paweł Pawłowski byłego ambasadora RP w Łotwie i w Armenii Jerzego Marka Nowakowskiego. - A to na pewno. To w ogóle nie podlega dyskusji - odparł gość programu. Podkreślił, iż "Grenlandia ma z kilku powodów znaczenie strategiczne dla Ameryki". - Po pierwsze i dlatego tam jest amerykańska baza (...). Mieli instalacje radarowe, bo rosyjskie rakiety lecące na Stany Zjednoczone będą przelatywały nad Grenlandią. Po drugie Grenlandia to jest klucz do tak zwanego przejścia północno-zachodniego, czyli drogi morskiej okrążającej kontynent amerykański od północy łączącej Pacyfik z Atlantykiem. Trzecia rzecz to jest to, iż mniej więcej połowa udokumentowanych czy znalezionych pierwiastków ziem rzadkich na całym globie znajduje się na Grenlandii - tłumaczył Nowakowski. Kolejny elementem jest grupa osób, która chce niepodległości Grenlandii. - Dania zadeklarowała, iż o ile Grenlandia zażąda niepodległości, to ją otrzyma - mówił gość programu. Wyjaśnił, iż tak ogromna wyspa musi się z czegoś utrzymać, a w tej chwili "Grenlandia jest biedna". Od dawna głównym źródłem dochodów były opłaty za bazę amerykańską. Wobec tego niepodległa Grenlandia w naturalny sposób musi się zwrócić do Stanów Zjednoczonych - powiedział były ambasador RP. - Bogiem a prawdą dla samej Danii takie rozwiązanie byłoby dość wygodne, bo Duńczyków z kolei nie bardzo stać na zapewnienie bezpieczeństwa Grenlandii - dodał.