Szczerze przyznaję, iż o tym typie słyszę po raz pierwszy, nigdy mi się jeszcze (chyba) nie rzucił w oczy ani w uszy, mimo, iż z zawodowego nijako obowiązku, śledzę losy wielu popierdoleńców. W zasadzie osobnik ów niczym nie zaskakuje, poza może jednym. Otóż niezależnie od tego, iż jest oszustem, kryminalistą i typem patologicznym pod każdym względem, to na dodatek Jan Zbigniew Potocki, bo o nim mowa, uważa się i publicznie to głosi, za – uwaga – „jedynego legalnego polskiego prezydenta”! Swego rodzaju wisienką na torcie jest fakt, iż padalec ten, pochodzi z dobrze znanego polskiego rodu magnackiego Potockich, co poniekąd usprawiedliwia jego odpały, istotne kłopoty z głową, ale także kryminalne ciągoty. Bo jest kryminalistą o czym za chwilę. Bez wątpienia, to sprawka dziedziczenia zdegenerowanych genów.

Potoccy to skurwysyny pełną gębą, szukać takich ze świecą, historia ich zapamiętała, przysłużyli się Polsce i ludziom w najgorszy możliwy sposób. Acz – tu wtręt drobny – cała ta polska magnateria, wszyscy ci Czartoryscy, Potoccy, Zamojscy, Braniccy, Radziwiłłowie, Lubomirscy, długo by tę szarlatanerię wymieniać, to jeden psi chuj za przeproszeniem (nie urażając psa). Zjebolandia pełną gębą, to ich znak rozpoznawczy, acz może to być zbyt daleko idące uogólnienie.
Na wszelki więc wypadek, od razu przyznaję, iż przemawia przeze mnie, jako prawdopodobnie potomka pańszczyźnianych chłopów, lub w najlepszym przypadku, kupiecko-rzemieślniczej drobnicy, głęboko zakorzeniona niechęć, i to delikatnie mówiąc, do wszelkiego rodzaju magnaterii, szlachty, i w inny sposób „dobrze urodzonych”, mózgowo uszkodzonych, srających wyżej niż mają dupy, wliczając w to oczywiście potomków (często marne popłuczyny, po puszczeniu się „pani” z przypadkowym koniuszym), którym to potomkom, zwykle z racji genetycznych po drodze katastrof, dojebało na dobre, czego przykładem nasz dzisiejszy miś.
A miś ów, Jan Zbigniew Potocki, jak już ustalili, to pierwszej wody kryminalista, który siedzi w pierdlu i to nie byle jakim, bo w Barczewie, za przekręty finansowe, oraz za przyjęcie tzw. korzyści majątkowej, powołując się przy okazji na rzekome wpływy w instytucjach państwowych, często też na znajomości (sic!) z prezydentem USA oraz Rosji. W tle też mamy jakąś nielegalną broń, ale tym już nieistotny szczegół.
Jeśli zaś chodzi o to tytułowanie się prezydentem, tu wkraczamy niestety na grunt psychiatrii, no bo jak wyczytałem z różnych enuncjacji jego przyjaciół (większość też do pilnego przebadania pod kątem urojeń i poważnego zaawansowania choroby psychiatrycznej, zagrażającej życiu), pan Janek uważa się za owego prezydenta, „jedynego legalnego”, na podstawie konstytucji z 1935 roku. Podaje się za następcę, niejakiego Juliusza Nowiny-Skolnieckiego, swego czasu również uważającego się za „prezydenta wolnej Polski na wychodźstwie”, oczywiście jako osobnik ewidentnie psychiczny, przez nikogo nie był uznawany. Wyzionął ducha w roku 2009, no i od tego czasu, berło i koronę po nim przejął pan Janek „dzbanek” Potocki.
Zadzwońcie na Nowowiejską, do znanego warszawskiego szpitala dla czubków, może mają tam wolne miejsce, bo jak Janka z Barczewa wypuszczą, będzie miał się gdzie podziać. Tam się nim czule zaopiekują. Czyli w uproszczeniu mówiąc, głupich nie sieją, oni sami nie rodzą, zwłaszcza wśród post magnaterii, to popularne zjawisko, choć rzecz jasna bywają wyjątki, iż i lud podległy, ma rozregulowane styki. Przyjaciele, oraz pracownicy jego kancelarii, właśnie apelują do narodu, by modlił się – tu zacytuję – „…w dowolnej formie, np. Ojcze Nasz, Zdrowaś Maryja i inne w intencji uwolnienia z Zakładu Karnego w Barczewie Prezydenta II RP hrabiego Jana Zbigniewa Potockiego codziennie o godzinie 21.00 aż do odwołania”. Bo pan hrabia co przechodniów obrabia, jest i prezydentem Polski i co mocno się też podkreśla (taka moda teraz), więźniem politycznym reżimu.
Kumacie to? Polski suweren, w tym wypadku raczej sutener, od pokoleń antysemicki, ma się modlić za pana Potockiego do Żydówki Miriam, by ta uwolniła geszefciarza i chorego umysłowo padalca. Jakież to polskie, nieprawdaż? I nie tylko o Potockiego tu chodzi, bo w ostatnim czasie mieliśmy przecież kilka innych tego typu, wielce pouczających przypadków.
Może poniekąd przeczy to nieco mojej wyżej postawionej tezie, iż tylko magnateria, i jej potomkowie, są z definicji pierdolnięci, bowiem jak się okazuje, nieszczęścia te dotykają także szaraczków, choć być może w którymś pokoleniu potomków zdziadziałej, zdziczałej i zidiociałej szlachty zagrodowej, o czym świadczyłyby pośrednio, wyniki poparcia dla niektórych wyjątkowo patologicznych środowisk politycznych.
A opisuje to wszystko z niejaką przyjemnością, tylko dlatego, żeby niezmiennie próbować Wam udowodnić, iż Polska to nie tylko spłachetek ziemi między Odrą a Bugiem (teorie od morza do morza na razie zostawmy), gdzieś na krańcu Europy, tylko przede wszystkim to pewien specyficzny stan umysły, o czym łatwo się przekonać wyjeżdżając także gdzieś poza (zachodzie zwłaszcza) granice wyznaczające owe umowne terytorium.