Byłaby zupełna katastrofa, gdyby strona przegrana nie uznała wyników wyborów. A nic nie wskazuje na to, żeby druga tura przebiegała w sposób nieprawidłowy, więc trudno się spodziewać, iż zaistnieją fakty, które dawałyby podstawę do kwestionowania wyników. Ale gdyby się tak stało, przekroczylibyśmy pewną granicę; płynnie przeszlibyśmy z ustroju demokratycznego do wielkiej niewiadomej. Bo skoro uczestnicy rywalizacji nie aprobują wyników demokratycznych wyborów, to jesteśmy w zupełnie innej rzeczywistości ustrojowej - tłumaczył w Radiu Kraków prof. Marek Bankowicz, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.