Huragany zabijają jak wojny. To dopiero początek

12 godzin temu

Stało się. Potwierdziły się prognozy wielu naukowców, iż tegoroczny sezon huraganów będzie wyjątkowo silny. Przez USA przetoczyły się ostatnio dwa bardzo silne cyklony tropikalne, które przyniosły za sobą gigantyczne straty i śmierć wielu ludzi. Liczba zgonów, jak podają badania naukowe, jest niedoszacowana.

Nawet Europa odczuła uderzenie huraganu, a to jeszcze nie koniec. Nie tylko dlatego, iż sezon huraganów jeszcze się nie skończył. Również przez to, iż wpływ na te zjawiska ma globalne ocieplenie.

Huragany zabijają ludzi

Już wiele miesięcy temu naukowcy z różnych instytucji (z NOAA na czele) przewidywali, iż ten sezon huraganów będzie gorący. Tak też się stało. Dodatkowo jest też śmiercionośny. Huragan Helene pod koniec września dosłownie zniszczył część Stanów Zjednoczonych, co widać choćby z kosmosu w postaci ciemnej plamy blackoutu.

Zdjęcia satelitarne pokazujące wschodnią część USA nocą przed i po przejściu huraganu Helene. Źródło: NOAA

Zniszczoną sieć energetyczną można jednak naprawić. W takim kraju jak USA nie ma z tym problemów. Nie naprawi się jednak straconego życia. Huragan Helene zabił 247 osób, co i tak nie pozostało zamkniętym bilansem. Zaginęło wiele osób. Naukowcy przyznają, iż liczba ofiar śmiertelnych huraganów jest w USA niedoszacowana. Może być choćby 300 razy większa niż aktualne statystyki.

Badania opublikowane w czasopiśmie Nature są pierwszymi, w których zastosowano modelowanie statystyczne do oszacowania wpływu cyklonów na ogólną liczbę ofiar śmiertelnych w regionie w dłuższym przedziale czasowym. Naukowcy przyjrzeli się 501 cyklonom tropikalnym, które uderzyły w kontynentalną część Stanów Zjednoczonych w latach 1930–2015, analizując liczbę zgonów z różnych przyczyn odnotowanych w ciągu kolejnych 15 lat. Średnia liczba oficjalnie zgłoszonych ofiar śmiertelnych poszczególnych burz wyniosła 24. Gdyby jednak uwzględnić pośrednie zgony po przejściu huraganu, średnia liczba ofiar wyniosłaby od 7 do 11 tys., czyli około 300 razy więcej niż podają rządowe szacunki.

Gorzej niż na wojnie

Kiedy naukowcy po raz pierwszy zobaczyli, jak długo niszczycielski wpływ cyklonów utrzymuje się na społecznościach, co doprowadziło do tak dużej liczby ofiar, byli „bardzo zaskoczeni i bardzo sceptyczni. Nikt nie wiedział, iż to się dzieje” – kontynuowała Young, badaczka z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley.

Huragan Helene nad Zatoką Meksykańską 25 września 2024. Źródło: NOAA

Oznaczałoby to, iż cyklony przyczyniły się do 3-5 proc. wszystkich zgonów odnotowanych na dotkniętych nimi obszarach atlantyckiego wybrzeża USA w ciągu tych 85 lat – czytamy w badaniu. Łączna liczba ofiar śmiertelnych w tym okresie mogła wynieść choćby 5 milionów, co oznacza, iż ​​cyklony mogły przyczynić się do większej liczby zgonów niż wypadki samochodowe, choroby zakaźne lub ofiary wojenne.

W przyszłości lepiej nie będzie

Nie będzie lepiej, gdyż huragany staną się silniejsze, więc liczba ofiar i strat będzie rosnąć. Huragan Helene pokazał, iż w dużym stopniu jest dziełem globalnego ocieplenia. Same huragany nie są niczym niezwykłym. choćby Krzysztof Kolumb doświadczył uderzenia huraganu. Jednak te sprzed wieków to nie to samo, co dziś. Współczesny świat jest średnio o 1,3 st. C cieplejszy od średniej preindustrialnej. W takiej sytuacji siła huraganów musi być większa, o czym już pisaliśmy nie raz.

Grupa badawcza World Weather Attribution (WWA) podała, iż huragan Helene był o 10 proc. silniejszy z racji postępujących zmian klimatu. To wydaje się być niewielką różnicą, a jednak.

– Wszystkie aspekty tego wydarzenia zostały w różnym stopniu wzmocnione przez zmianę klimatu. I zobaczymy więcej tego samego, jeżeli świat będzie się dalej ocieplać – powiedział na konferencji prasowej Ben Clarke, współautor badania.

Przypomnijmy, iż tzw. atrybucja, to stosunkowo nowa gałąź nauki o klimacie. Klimatolodzy określili ilościowo związek z ocieplającym się klimatem, uruchamiając tysiące symulacji w modelach klimatycznych. Niektóre z nich uwzględniały, a niektóre nie uwzględniały skutków zmiany klimatu spowodowanego przez człowieka. Przeanalizowali również przeszłe i obecne dane pogodowe, aby zobaczyć, jak prawdopodobieństwo tego rodzaju zdarzeń zmieniło się w cieplejszym świecie.

Naukowcy badając huragan Helene obliczyli, iż prawdopodobieństwo wystąpienia takiego huraganu jak Helene jest 2,5 razy większe z racji ocieplającego się klimatu. Innymi słowy – takie zdarzenie w przeszłości występowało raz na 130 lat. Teraz występuje raz na 53 lata. I to dotyczy oczywiście obecnego stanu klimatu. Nie znaczy więc, iż następny taki huragan uderzy w Amerykę dopiero za 53 lata. Dlaczego? Bo świat z pewnością się ociepli z racji dużej ilości gazów cieplarnianych.

Ekstremalnie intensywny Huragan Milton

Skoro świat się ociepla, ocieplają się oceany. Uwalniają więcej energii, więc cyklony tropikalne są silniejsze. – jeżeli ludzie przez cały czas będą spalać paliwa kopalne, Stany Zjednoczone staną w obliczu jeszcze bardziej niszczycielskich huraganów – ostrzegł Clarke.

Z kolei dr Daniel Gilford, klimatolog w Climate Central, odniósł się do kwestii huraganu Milton.

– Zmiany klimatyczne wyraźnie ociepliły wody Zatoki [Meksykańskiej – przyp. red.], które napędzały rozwój Miltona, prawdopodobnie przyspieszając jego szybką intensyfikację, i czyniąc ten huragan znacznie bardziej niebezpiecznym. Zanieczyszczenie paliwami kopalnymi wzmacnia to zagrożenie – stwierdził Gilford.

W przypadku Miltona potwierdzają się też badania, o których niedawno pisaliśmy. Z powodu rekordowo ciepłych wód Zatoki Meksykańskiej żywioł ulegać może bardzo szybkiej intensyfikacji.

„Ekstremalnie szybka intensyfikacja” jest definiowana jako wzrost maksymalnych stałych wiatrów cyklonu o co najmniej 90 km/h w ciągu 24 godzin. Pomiary wykazały, iż Milton w błyskawicznym czasie z huraganu pierwszej kategorii stał się huraganem piątej. Prędkość wiatru zwiększyła się niemal o 150 km/h!

My też powinniśmy się bać

A my? Cóż, też nie jesteśmy bezpieczni. Mowa o innym huraganie, a dokładnie o Kirku.

Choć Kirk nie dotarł do Europy jako huragan, to kiedyś tak może być. Należy spojrzeć na jakiej szerokości geograficznej jeszcze był huraganem. To 40 równoleżnik, czyli szerokość geograficzna np. Neapolu czy środkowej Albanii. Owszem, huragan był wtedy daleko na środku Atlantyku, ale tam woda jest o około 2 st. C cieplejsza od średniej. Temperatura wzrosła tam do 23 st. C, więc huragan gwałtownie słabł, ale wciąż nim był. jeżeli nic się nie zmieni, w przyszłości granice temperatur się przesuną.

Kirk, nie będąc już huraganem, dalej był bardzo silny. Uderzył w wybrzeża Półwyspu Iberyjskiego. Kilkaset tysięcy osób zostało pozbawionych dostępu do energii elektrycznej. Burzy towarzyszyły silne opady deszczu, kilka osób zostało rannych. Potem żywioł dotarł do Francji. Tam zbił jedną osobę i wywołał podtopienia.

– Takie zdarzenia będą miały tendencję do powtarzania się. Żyjemy w czasach, gdy zmiany klimatyczne dają o sobie znać w konkretny sposób w naszym codziennym życiu – powiedziała francuska minister ds. energii i klimatu, Agnes Pannier-Runacher.

Zdjęcie tytułowe: Saint Thomas Productions/Shutterstock

Idź do oryginalnego materiału