Decyzja prezydenta elekta Karola Nawrockiego o mianowaniu dr. hab. Sławomira Cenckiewicza szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego (BBN) wywołała falę kontrowersji.
W cieniu tej nominacji prezydent Andrzej Duda, zamiast dystansować się od ryzykownego wyboru, stanął w obronie Nawrockiego i Cenckiewicza, podkreślając ich znajomość z czasów pracy w Instytucie Pamięci Narodowej (IPN) oraz kompetencje historyka w kwestiach bezpieczeństwa. To trio – Duda, Nawrocki i Cenckiewicz – budzi poważne obawy o przyszłość polityki bezpieczeństwa Polski, ujawniając brak strategicznego myślenia i skłonność do kolesiostwa zamiast pragmatyzmu.
Podczas czwartkowego briefingu w Warszawie Karol Nawrocki ogłosił, iż Sławomir Cenckiewicz pokieruje BBN, a jego zastępcami będą generałowie Andrzej Kowalski i Mirosław Bryś. Nawrocki przedstawił Cenckiewicza jako „wybitnego intelektualistę” i człowieka oddanego sile Rzeczypospolitej. Tymczasem prezydent Andrzej Duda, pytany o tę nominację podczas wizyty w Watykanie, nie tylko poparł decyzję Nawrockiego, ale wręcz odmówił jakiejkolwiek dyskusji na ten temat. „Cenckiewicz jest fachowcem od spraw związanych z bezpieczeństwem. Panowie dobrze się znają z IPN, więc nie dyskutuję w ogóle nad tą kandydaturą” – stwierdził Duda, dodając, iż wybór współpracowników to suwerenna decyzja prezydenta elekta.
Ta postawa Dudy, Nawrockiego i wybór Cenckiewicza zasługują na ostrą krytykę. Po pierwsze, obrona Cenckiewicza przez Dudę opiera się na wątpliwym argumencie jego „fachowości” w dziedzinie bezpieczeństwa. Cenckiewicz, choć ceniony historyk specjalizujący się w dziejach służb specjalnych, nie ma praktycznego doświadczenia w zarządzaniu instytucjami odpowiedzialnymi za bieżące bezpieczeństwo państwa. Jego dorobek akademicki, choć imponujący, nie przekłada się automatycznie na zdolność skutecznego kierowania BBN w obliczu złożonych wyzwań, takich jak zagrożenia hybrydowe czy kooperacja międzynarodowa. Wiedza historyczna to za mało, by sprostać dynamicznej rzeczywistości geopolitycznej.
Po drugie, słowa Dudy o „znajomości z IPN” rzucają cień na proces nominacji. Zamiast merytorycznej oceny, prezydent sugeruje, iż kluczowym kryterium jest osobista relacja między Nawrockim a Cenckiewiczem. To podejście pachnie kolesiostwem i podważa zaufanie do instytucji państwa. BBN, jako organ doradczy prezydenta, powinno być wolne od układów i osobistych sympatii, a decyzje personalne powinny opierać się na kompetencjach, a nie na koleżeństwie z czasów pracy w IPN.
Sam Nawrocki również zasługuje na krytykę za ten wybór. Mianując Cenckiewicza, prezydenta elekta wydaje się stawiać na ideologiczną lojalność zamiast na pragmatyzm. Cenckiewicz, znany z polaryzujących wypowiedzi i zaangażowania w spory lustracyjne, jest postacią budzącą konflikty. Jego nominacja może skomplikować współpracę BBN z rządem, służbami i sojusznikami zagranicznymi, którzy oczekują od szefa tej instytucji dyplomacji i umiejętności budowania konsensusu. Nawrocki, zamiast wybrać lidera zdolnego do jednoczenia różnych środowisk, postawił na osobę, która może zamienić BBN w arenę ideologicznych batalii.
Duda, broniąc tej decyzji, pokazuje, iż nie wyciągnął wniosków z własnych kontrowersyjnych nominacji. Jego prezydentura była wielokrotnie krytykowana za faworyzowanie lojalnych współpracowników kosztem kompetencji. Popierając Cenckiewicza, Duda nie tylko legitymizuje ryzykowny wybór Nawrockiego, ale także utrwala model zarządzania oparty na osobistych powiązaniach, a nie na interesie państwa.
W rezultacie trio Duda-Nawrocki-Cenckiewicz wystawia na szwank wiarygodność polskiej polityki bezpieczeństwa. W dobie globalnych niepewności Polska potrzebuje liderów zdolnych do skutecznej współpracy, a nie do generowania konfliktów. Nominacja Cenckiewicza, poparta przez Dudę i Nawrockiego, to krok w stronę politycznego chaosu, który może osłabić pozycję Polski na arenie międzynarodowej. jeżeli to początek prezydentury Nawrockiego, przyszłość nie wygląda optymistycznie.