Przed nami czas wspominania tych, którzy odeszli. Wzorem roku ubiegłego, poniżej znajdziecie Państwo krótkie zestawienie tego, co się skończyło. I także wzorem roku ubiegłego jest ono utrzymane bardziej w duchu Halloween, niż Zaduszek.
Prezydentura Andrzeja Dudy
Prezydentura na pewno nie bezobjawowa, choć mało jest takich co za jej objawami tęsknią (może poza twórcami memów). Były prezydent wrócił do Krakowa, gdzie oczekuje na propozycje różnej maści. Politycznych nie ma i nie widać ich na horyzoncie, biznesowe przychodzą czasem z rodzimego podwórka i choćby środowisko polityczne Dudy zarzuca mu, iż to trochę za wcześnie i w umiarkowanym stylu, iż zatrudnia go podmiot, którego szefa zabierał na misje gospodarcze jeszcze jako prezydent RP. Zostały propozycje od show biznesu, a więc prowadzenie cyklu programów w kanale jednego z niedawnych kandydatów na prezydenta. To pionierskie, bo prezydentów, którzy do polityki przychodzili z show biznesu historia trochę zna. W drugą stronę to większy wyczyn, ale człowiek który przez ostatnie 10 lat dawał materiał na tysiące memów da radę.
Prezydentura Rafała Trzaskowskiego
Prezydentura wieszczona przez niektóre media i prawie wszystkie pracownie badania opinii publicznej od połowy zeszłego roku. Miała zacząć się 6 sierpnia, ale zaczęła się wcześniej, bo 1 czerwca o godz. 21.00, a skończyła tego samego dnia ok. godz. 23.00. Rafał Trzaskowski za pierwszymi wynikami z lokali wyborczych ogłosił swoje zwycięstwo, choć należało poczekać przynajmniej na wyniki late pool, a najlepiej na oficjalne wyniki, które musiały być odwrotne, bo niby jakie miały być, skoro 4 miliony ludzi uznały, iż dobrą propozycją jest skrajny program niektórych kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze i którym do Trzaskowskiego jest politycznie daleko. No i trudno wygrywać, gdy prowadzi się wyrób kampaniopodobny. Ale 1 czerwca przez parę godzin Rafał Trzaskowski był prezydentem. W końcu każdemu należy się czasem Dzień Dziecka.
Platforma Obywatelska
Nie ma już takiej partii. Teraz mamy Koalicję Obywatelska, która połączyła się z Inicjatywą Polską Barbary Nowackiej i Nowoczesną Adama Szłapki. Rebranding ma odwrócić uwagę od wiosennej porażki w wyborach prezydenckich i pomoc wygrać wybory parlamentarne za dwa lata. Cel jest ważny, a determinacja duża. Prawo i Sprawiedliwość zjadając swoje przystawki nie zmieniło szyldu. Słusznie, bo nie powinno się mylić jedzącego z jedzeniem. No chyba, iż bardzo chce się wygrać wybory.
Zwycięstwo Kościoła Łagiewnickiego nad Toruńskim
Wśród wielu znanych i komentowanych porzekadeł i opinii Jana Rokity jakieś 20 lat temu zafunkcjonowało i to o podziale polskiego kościoła na postępowy (Łagiewnicki) i zachowawczy (Toruński). Dla niektórych starciem tych dwóch kościołów był spór arcybiskupa Marka Jędraszewskiego (podobno Kościół Toruński) z proboszczem Bazyliki Mariackiej Dariuszem Rasiem (podobno Kościół Łagiewnicki). Biskup proboszcza odwołał, ten zaś odwołał się do Watykanu, który w czasach papieża Franciszka cofnął dekret Jędraszewskiego i rozpoczął ponowne rozpatrywanie sprawy. Tyle, iż czasy papieża Franciszka skończyły się w kwietniu, a wybrany na początku maja papież Leon XIV już w czwartym dniu pontyfikatu przyznał rację metropolicie krakowskiemu. Czyli punkt dla Kościoła Toruńskiego. Drugi punkt dla niego to fakt, iż mimo iż od złożenia przez Marka Jędraszewskiego rezygnacji z urzędu ze względu na wiek minęło już pół roku ,biskup dalej działa w swoim stylu, co tych łagiewnickich boli, a toruńskich zachwyca. Trzeci będzie wtedy, gdy nowym metropolitą zostanie ktoś wymodlony przez obecnego, który swego następcy w Krakowie nie szuka. To już lepszy Rzym, albo chociaż jakieś Gliwice. Kościół Łagiewnicki nie ma się więc dobrze, jeżeli założymy, iż w ogóle istnieje. Bo przecież Kościół jest jeden, czyli taki, który broni lub ewentualnie rozszerza to co już ma dostępnymi metodami (i łagiewnickimi i toruńskimi).
Brak tramwajów na Moście Grunwaldzkim
Most Grunwaldzki doczekał się w tym roku remontu. To dobrze, choć specjaliści mówią, iż nie zaszkodziłoby wybudować go od nowa. Ale ponieważ nie ma za co, więc remontujemy. Po niespełna pół roku most jest już na tyle przejezdny, iż jeżdżą po nim tramwaje, a dojazd np. na Ruczaj zamiast bardzo, bardzo długo potrwa już wyłącznie długo. To dobrze, iż remonty w Krakowie zaczynają się, a jeszcze lepiej, iż się kończą. Gdyby jeszcze skoordynowano ich współwystępowanie, to byłaby pełnia szczęścia.
Hiperabstrakcyjne opowieści o metrze
O metrze w Stołecznym Królewskim Mieście mówi się już od około 60 lat. Raczej bez konkretu, bo wiadomo, powie się, a potem nie daj Boże trzeba będzie zrobić. Przez dekady rysowano więc kreski mające oznacza
linie metra stąd tam i nazad. We wrześniu to się skończyło. Miasto pokazało plan, nie tak bliski doskonałości, ale konkretniejszy. Wiemy skąd, wiemy dokąd, wiemy ile przystanków. Nie wiemy tylko za ile, ale może za kolejne 60 lat także i w tym względzie pojawi się konkret.
Jakub Olech, politolog, wykładowca akademicki, krakowianin z importu, obserwator (bliższy) i uczestnik (dalszy) życia miasta i regionu.

14 godzin temu










