Było pole, jest daczowisko

1 rok temu

Gmina Chojnice walczy z dziką zabudową

Wraz z nadejściem cieplejszych dni, gdy ruszamy w plener, wraca temat samowoli budowlanych na terenach unikatowych przyrodniczo. To problem wszechobecny jak Polska długa i szeroka. Ostatnio zrobiło się głośno o samowolach budowlanych na półwyspie Miechurz, w gminie Chojnice, w otulinie Parku Narodowego Bory Tucholskie. 8 marca br., na wniosek właścicieli działek z półwyspu, wojewódzki sąd administracyjny unieważnił obowiązujący tu od 10 lat plan miejscowy, który zabraniał zabudowy kubaturowej na tym terenie. Mieszkanka napotkana w Małych Sworach, jak potocznie nazywa się Małe Swornegacie, gdy pytam ją o porządki na półwyspie, macha tylko ręką: – Bałagan i tyle. Obrabiamy tam pole, ale w ostatnich latach teren zmienia się powoli z rolniczego w daczowisko. Nowi właściciele zawlekają różne budy, przyczepy kempingowe, wychodki, stawiają płoty, choćby drzewa owocowe sadzą. Mnie to się nie podoba, dla natury trzeba zostawić miejsce. Odkąd pamiętam, na półwyspie zawsze była ostoja ptaków, co gniazdują w rozległych trzcinowiskach, i tak powinno zostać. Nie można wszystkiego zabudować. Zresztą rolnicy w takich wsiach jak nasza też są upchnięci. A to piła hałasuje za głośno, a to traktor przeszkadza, a to obornik śmierdzi. Kiedyś ludzie życzliwsi byli.

W połowie maja w gminie Chojnice została powołana specjalna komisja, która ma skupiać przedstawicieli samorządów, Parku Narodowego Bory Tucholskie, Zaborskiego Parku Krajobrazowego, Wód Polskich oraz inspekcji nadzoru budowlanego. Jej zadaniem będzie walka z samowolami budowlanymi na terenach chronionych. Pierwszym obszarem, który weźmie pod lupę, ma być półwysep Miechurz położony pomiędzy jeziorami Karsińskim i Długim.

– Wspólnymi siłami chcemy podjąć działania. jeżeli nie ukrócimy tego procederu, który rozwija się w imponującym tempie, nie jesteśmy godni piastowania naszych funkcji – mówił mediom wójt gminy Chojnice Zbigniew Szczepański. – Półwysep Miechurz to jeden z najpiękniejszych zakątków regionu. Tutaj krzyżują się korytarze ekologiczne. Żartobliwie mogę powiedzieć, iż jeżeli dopuścimy do zabudowy tego terenu, to nasze zwierzęta z lasów będą się ustawiać w kolejce na moście zwodzonym w Małych Swornegaciach, żeby przejść na drugą stronę.

Strefa działek

Przy drewnianym krzyżu we wsi skręcam w prawo, w piaszczystą drogę. Przy niej po lewej stronie duża działka ogrodzona siatką, za nią łąka, wśród zieleni żółcą się mlecze i tabliczki z napisami: „Teren prywatny. Wstęp wzbroniony”. Między drzewami nad wodą pomost, trzciny przetrzebione, brzeg zryty, powyżej kupa kamieni, altana i przyczepa holenderska, wszystko właśnie grodzone plastikową siatką. Na skraju lasu, między drzewami najrozmaitsze ogrodzenia. Ciemnozielone, szare zasłony wiszą smętnie, szpecąc krajobraz. Płoty z siatki leśnej giną w zieleni, ale są nie do przejścia dla większych zwierząt. Na jednej z działek przy brzegu jeziora ślady po wycince ok. 10 drzew, nad wysprzątanym terenem okrągła, żółta tablica z rysunkiem łódki i napisem: „Strefa działek Natura 110 procent. Rzuć kotwicę tutaj”, obok numer telefonu. Kilkadziesiąt metrów dalej podobna tablica z sierpnia ub.r., z napisem: „Berlin aus 1939 Meine Erholung”. Podpisano: „Josefs Gruppe”. Drewniany drogowskaz między drzewami prowadzi z kolei na „Łączną 43, teren prywatny” z drewnianą altaną, przyczepą i pomostem nad jeziorem. Widać po dorodnym bluszczu, iż ktoś tu jest mocno zadomowiony, na drzewach wszędzie kartki, iż teren monitorowany.

– Domki letniskowe, przyczepy holenderskie, przyczepy kempingowe. Prekursorem tego całego zamieszania jest niestety nasz wicestarosta Mariusz Paluch, który tam jako pierwszy adekwatnie postawił domek i pomost. I to on brał udział w tym całym pozwie. Według mnie członek zarządu powiatu, który występuje przeciwko gminie, która jest składnikiem tego powiatu… to tutaj ciężko w ogóle coś o tym powiedzieć – mówiła lokalnemu radiu mieszkanka gminy, która pierwsza zasygnalizowała problem.

Pan wicestarosta ryby nęci

Las sosnowy zajmuje środkową część półwyspu Miechurz, po wyjściu z niego roztacza się widok na dwa jeziora, po lewej na Jezioro Długie, po prawej na Karsińskie. Jednak to nie przepiękny krajobraz najpierw rzuca się w oczy, ale skupisko białych, plastikowych przyczep otoczone siatką, na której wisi kartka z informacją, iż obiektu strzeże agencja ochrony z Chojnic. Gdy pytam kobiety wypoczywające na działce po drugiej stronie drogi, gdzie znajdę posesję wicestarosty, starsza reaguje nerwowo. Nie daje mi dojść do słowa. Podkreśla, iż dom urzędnika, o którym tak głośno, to zwykła przyczepa kempingowa obita drewnem, a nie żaden pałac. Ona też prawa nie łamie, bo przyczepę ma zarejestrowaną, a na działce najwyżej kosi trawę. No, trochę jej brzegi od strony drogi obsadziła małymi iglakami i obłożyła kamykami, ale jaka to ingerencja w krajobraz. Na zakup tej ziemi ciułała latami, żeby sprawić euforia niepełnosprawnej córce. Dziewczynie udziela się zdenerwowanie matki, powtarza tylko, iż kocha to miejsce najbardziej na świecie i uwielbia grabić trawę. Zaraz po rozmowie kobiety pakują się i wyjeżdżają.

Na posesję wicestarosty, sąsiadującą z ich działką, prowadzi przez las kilkunastometrowy drewniany podest, obok niego urządzono wysypany białym kamieniem mały parking, na którym stoi samochód. Mariusz Paluch tłumaczy, iż podest zbudował dla teścia, który nie chodzi. Gawędzimy przy kawie w jego pachnącej drewnem altanie, obok stoi drewniany domek z przerobionej przyczepy kempingowej. Przecież lepiej, iż zdjął z niej plastik i położył drewno, płotów wielkich nie postawił, tylko takie niskie ogrodzenie ze sznurka. Zresztą on nie wierzy w tę teorię o korytarzu ekologicznym, już pięć lat minęło, jak tu jest, i nigdy nie widział, żeby przez jezioro płynęły sarny czy jelenie na drugą stronę. Kupił tę działkę z dwoma pomostami, jeden odbudował, kładąc nowy na starym, resztki starego jeszcze widać pod spodem. Zgodnie z sugestią Wód Polskich rozpoczął proces jego inwentaryzacji połączony z legalizacją.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 23/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Fot. Helena Leman

Idź do oryginalnego materiału