Obserwacja ptaków może działać jak terapia. "Kluczowe jest odpuszczenie"

1 rok temu

Nauczyciel w-f, były Marszałek Sejmu, pracownik rzeźni, ambasador RP, psychiatra, emerytka, specjalista od podatków, kapitan tankowca – ludzie z różnych grup społecznych i zawodowych dzięki ptakom odnaleźli życiową pasję, misję lub ratunek. O ich relacje z ptakami pyta Maciej Zdziarski, autor nowej książki „Na skrzydłach. O ludziach, ptakach i euforii życia”.

Zawsze chciałeś napisać książkę o ptakach?

Ależ skąd, choćby dla mnie to było zaskoczenie. Zaczęło się od lockdownu – kiedy zamknąłem się w domu na kilka tygodni, obiecałem sobie, iż po wyjściu zmienię coś w swoim życiu. Zawsze interesowała mnie przyroda, ale nie miałem na nią ani czasu, ani odpowiedniej energii, więc tym razem zająłem się sprawą metodycznie. Najpierw zacząłem uczyć się ptaków; kupiłem odpowiedni strój, aparat fotograficzny, obiektyw. Przygotowany niemal jak na wyprawę do puszczy, poszedłem do…. parku Jordana w Krakowie. Niemniej, po paru tygodniach spędzonych w domu, taka wycieczka naprawdę była ekscytująca. Zacząłem od obserwacji sikorek i zięb, były już wtedy w pełni rozśpiewane. Zdziwiło mnie, iż można podejść do nich tak blisko, dzięki różnym patentom.

Kolorowe ptaki w polskich parkach

Jakim?

W pobliżu karmników ptaki stają się mniej płochliwe, bo są skoncentrowane, żeby coś złapać i odlecieć. W tym czasie, mają parę sekund zatrzymania i choćby widząc ludzi wokół, interpretują ich ruch jako normalny; zwłaszcza iż część osób dosypuje coś do karmnika, czyli same dobre okoliczności. Dzięki temu pierwszy raz stanąłem tak blisko ptaków.

Co zobaczyłeś?

Zawsze wydawały mi się takie małe i ciemne, bo widziałem je pod światło, gdy gwałtownie przelatywały, a tymczasem są tak subtelnie upierzone, mają piękne, kolorowe elementy. A to przecież nie żaden egzotyczny krajobraz, tylko nasze miejskie parki! Tę perspektywę kompletnego laika i amatora wykorzystałem w książce, zapraszając do rozmowy ludzi o znacznie większym doświadczeniu, ale rozumiejących zachwyt osób, które widzą ptaki z bliska po raz pierwszy.

300 gatunków pozwala wejść do elity

Jak dobierałeś rozmówców?

Przeglądałem fora i grupy ptasiarskie, wyłapując tych, moim zdaniem, najciekawszych. To było wyzwanie: jak znaleźć kilkunastu bohaterów, którzy złożą się na ciekawą opowieść, choć zajmują się tym samym? W książce znajduje się więc różny przekrój wiekowy i zawodowy bohaterów; wśród nich m.in. Daniel Urbanik, który pracuje na co dzień w rzeźni, a zajmuje się obserwacją sów i tworzeniem dla nich budek lęgowych. W trakcie pracy zorientowałem się, iż choć każdy z nich ma różne doświadczenia w życiu, zmieniło się ono pod wpływem ptaków. Czasem w mniejszym stopniu, a czasem przełomowym, jak u Piotra Czułowskiego. Mężczyzna oddał zarządzanie swoim biznesem synowi, by jeździć po całym świecie i fotografować różne egzotyczne gatunki. Niegdyś był zawodowym siatkarzem, otarł się choćby o reprezentację Polski, więc z tą swoją sportową żyłką, dołączył do specyficznego grona ptasiarzy, który koncentrują się na robieniu rekordów.

Rekordów?

To pewna sztuka, by nie wyjeżdżając z Polski, zobaczyć trzysta różnych gatunków ptaków i je odnotować. Wyjście poza liczbę trzystu plasuje w czołówce rankingu, prowadzonego przez jeden z portali. Podejście do obserwacji ptaków może być więc bardzo różne. Niektórych ona relaksuje, a innych popycha do wyzwania i męskiej przygody. Są miejsca w Polsce, gdzie znajdują się tak zwane gatunki rzadkie. Mój bohater opowiada o sikorze lazurowej, która występuje na Białorusi, a pewnego dnia pojawiła się przy posesji pod Warszawą. Gdy jej zdjęcie pojawiło się w sieci, pod dom zjechało kilkadziesiąt samochodów ludzi, którzy przyjechali z lornetkami i aparatami z całej Polski, jak paparazzi!

Regulowanie rzek zabiera miejsca do życia

Tacy rekordziści nie przeszkadzają ptakom?

Ważne, żeby ptaki obserwować etycznie – nie płoszyć, nie stresować, nie zbliżać się do miejsc lęgowych. Nie tworzyć presji, przez którą mogłyby opuścić miejsce opieki nad pisklętami. Niestety, zdarzają się takie sytuacje, iż ludzie płoszą ptaki specjalnie, żeby na przykład zrobić im zdjęcie w trakcie startu.

Całe szczęście, gdy pasja ludzka ptakom nie przeszkadza, ale czy cokolwiek im daje?

Czasem tak! Jeden z moich bohaterów stworzył nad Odrą wyspy lęgowe, gdzie rybitwy rzeczne mogą zakładać swoje gniazda. To ptaki zagrożone, bo jest coraz mniej rozlewisk i miejsc, w których mogą się skryć przed swoimi wrogami, niszczącymi lęgi. Dlatego Piotr Chara zbudował dla nich takie wyspy życia. Od pierwszego dnia pojawiło się na nich setki ptaków, jakby się nagle dowiedziały, iż istnieje dla nich takie fajne, bezpieczne miejsce. Fotografowie mogą tam dopłynąć niewielką czatownią, ukryć się w gęstym zamaskowaniu liści, więc nie przeszkadzają rybitwom, a są w stanie relacjonować cały ich cykl – od godów, po wyklucie i karmienie piskląt. To piękne sceny.

Gdyby nie ciekawość ludzi i potrzeba jej zaspokojenia, nie powstałoby takie idealne miejsce, które daje tym ptakom bezpieczeństwo. Piotr mówi, iż fotografowanie ptaków jest dla niego ważne, ale jeszcze ważniejsze jest stworzenie im dobrych warunków i ocalanie gatunków, które znikają, także w wyniku działalności człowieka. Osuszanie terenów podmokłych, czy regulowanie rzek odbiera ptakom atrakcyjne tereny do życia.

Ptaki nauczycielami życia

Traktujemy ptaki zbyt przedmiotowo?

Ptaki w miastach często są przez ludzi postrzegane jako pewna przeszkoda w funkcjonowaniu a tymczasem, one się przenoszą do miast, bo idą za człowiekiem. Wyrzucając dużo jedzenia, tworzymy im bazę pokarmową. Działalność człowieka zmienia obyczaje ptaków. Kosy inaczej zachowują się w mieście, inaczej w lesie. W tym drugim od razu ucieknie, a na krakowskich Plantach kosy spacerują razem z kawkami i gołębiami, między nogami turystów i mieszkańców. Przyzwyczaiły się do ludzi.

My uczymy się ptaków, a ptaki nas.

Dokładnie. Przy parku Jordana jest bardzo wiele ptaków krukowatych – gawrony, kawki… Można tam zaobserwować, jak podlatują na linie toru tramwajowego, zostawiają orzech na torze i czekają, aż przyjedzie tramwaj i go rozłupie. Ptaki, do których przywykliśmy, a wręcz traktujemy jako szkodniki, wykazują absolutną inteligencję!

Dzięki zimowemu dokarmianiu ptaki czują większy komfort, bo ich życie, wbrew temu, co się wydaje romantykom, jest bardzo trudne. Ptak codziennie musi zdobyć pożywienie, a w tym czasie zawsze może zginąć, zjedzony przez drapieżnika lub większego ptaka, zwłaszcza iż mamy coraz więcej kotów. Ptaki nie latają na drugi koniec świata, bo im się podoba latanie, a świat jest piękny, tylko dlatego, iż w pewnym momencie mają tam lepszą bazę pokarmową i muszą pokonać tą bardzo długą podróż. Każda z tych wypraw jest śmiertelnym zagrożeniem. Dolatują wyczerpane, tracą niekiedy 1/3 wagi, a dla niektórych to ostatni lot w życiu. Kiedy już zdasz sobie sprawę, iż ptaki naprawdę nie mają lekko, tym bardziej wzbudzają twój podziw, iż są takie radosne. Latają jakby tańczyły, śpiewają… Wielu moich bohaterów polepszyło jakość swojego życia, obserwując ptaki i ucząc się od nich właśnie tego.

Czego?

Nawet w najtrudniejszych życiowych okolicznościach można cieszyć się każdą chwilą.

Ptaki żyjące w miastach trafiły tam za człowiekiem. Chętnie korzystają z pożywienia, które dostarcza człowiek, dlatego najważniejsze jest, żeby nie karmić ich chlebem. Fot. Shchus/Shutterstock

Rzucając chleb robimy ptakom krzywdę

Można mieć relację z ptakiem?

No pewnie! Jeden z rozmówców wspomina, jak za dziecka oswoił kawkę, a później bardzo przeżył jej śmierć. Inni bohaterowie opowiadają, jak ptaki pukają do okna i dają do zrozumienia, iż czekają na jedzenie. Są przyzwyczajone, iż w karmniku się ono pojawia. Wspólny ogród to co prawda nie jest mieszkanie pod wspólnym dachem, ale wciąż stanowi jakieś przywiązanie, które ptaki doceniają, gdy dostają to, czego potrzebują. Wystarczy spojrzeć na fenomen bocianów w Polsce, które wracają z wielkiej, afrykańskiej podróży, do tych samych miejsc, do swojego gospodarza. Wiemy to od dawna, widzimy ten niezwykły motyw w polskim malarstwie, czy literaturze. W Łazienkach warszawskich sikory są tak przyzwyczajone do ludzi, iż dają się karmić z ręki. Rzucając ptactwu chleb, robimy im krzywdę, więc ważne, żeby mieć świadomość, czym się z nimi dzielimy. Na szczęście, w wielu miejscach można kupić karmę dla ptaków.

Kluczowe jest odpuszczenie

Pada w tej książce termin ornitologii terapeutycznej. Możliwe, iż obserwacja ptaków, będzie przepisywana na receptę?

Jeden z otwierających tę książkę, dr Sławomir Murawiec, wydał publikację o takim tytule. W swojej praktyce terapuetycznej, oczywiście nie zastępując farmakoterapii, czy psychoterapii, poleca swoim pacjentom obserwowanie ptaków. Można uzyskać dzięki temu lepszy wgląd w siebie, nabrać dystansu, zainspirować ich radością, jednocześnie godząc się z trudnymi uwarunkowaniami. Obserwacja pozwala oddalać myśli od siebie, koncentrować się na czymś innym i widzieć w esencjonalny sposób, trochę buddyjski, urodę świata. Przy czym ważne jest, żeby w trakcie obserwacji nie odtwarzać szkodliwych wzorców postępowania z innych sfer życia.

Bohater opowiada historię pracownika korporacji, który na co dzień był bardzo skoncentrowany na rozwoju kariery, silnie rywalizował, zawsze starał się być najlepszy w zespole. Zaczął mieć kłopoty związane ze snem, samopoczuciem i poszedł szukać porady specjalisty. Kiedy ten mu powiedział, żeby obserwował ptaki, natychmiast w to wszedł, ale ze wszystkimi cechami, które doprowadziły go do kryzysu – zaczął liczyć, ile ptaków zobaczył, jakie gatunki; sprawdzał, czy inni zobaczyli ich więcej. jeżeli ptaki mają pomagać w trudnościach psychicznych, to ich podstawową lekcją, jest odpuszczenie. Ta książka, generalnie, nie jest dla ludzi, którzy interesują się stricte ptakami, ale tych, którzy chcą polepszyć jakość swojego życia. Nie bez powodu jest zatytułowana: “O ludziach, ptakach i euforii życia”. Bo bez względu na to, co moi rozmówcy robią ze swoją pasją, są wdzięczni, iż ich życie stało się pełniejsze i ciekawsze – właśnie dzięki ptakom.

Idź do oryginalnego materiału