Bezdzietni zapłacą choćby 1200 złotych więcej. Sejm już pracuje nad kontrowersyjną propozycją

5 godzin temu

Obywatelska petycja trafiła do sejmowej komisji i może zmienić życie milionów Polaków. Osoby bez dzieci płaciłyby podwójną składkę emerytalną, a rodziny z jednym dzieckiem – o połowę wyższą. Przy średnim wynagrodzeniu dodatkowe obciążenie sięgnęłoby prawie 800 złotych miesięcznie.

Fot. Warszawa w Pigułce

Propozycja wprowadzenia „bykowego” – podatku od bezdzietności znanego z czasów PRL – powraca po ponad 50 latach. Do Sejmu wpłynęła w lutym 2025 roku obywatelska petycja, która została skierowana do pracy komisyjnej. Autor dokumentu argumentuje koniecznością wzmocnienia systemu emerytalnego i zachęcenia Polaków do posiadania potomstwa.

Ile zapłacą bezdzietni

„Fakt” wyliczył, ile będzie kosztowała dodatkowa opłata. Wysokość obciążenia zależałaby od poziomu zarobków. Osoba bezdzietna zarabiająca minimalną krajową (4666 złotych brutto) musiałaby płacić dodatkowe 455 złotych miesięcznie do ZUS.

Przy wynagrodzeniu 6000 złotych brutto „bykowe” wyniosłoby 585 złotych, przy 8000 złotych – 780 złotych, a przy 10000 złotych już 976 złotych miesięcznie. Najwyższe dodatkowe obciążenie dotyczyłoby osób zarabiających 12000 złotych brutto – musiałyby one płacić dodatkowe 1171 złotych miesięcznie.

Małżeństwa posiadające jedno dziecko byłyby obciążone składką wyższą o 50 procent od standardowej. Oznacza to, iż przy wynagrodzeniu 6000 złotych płaciłyby około 292 złote dodatkowo, a przy 10000 złotych – 488 złotych miesięcznie.

Podwyższona składka miałaby obowiązywać osoby powyżej 30. roku życia. Zwolnione byłyby osoby posiadające dokumenty potwierdzające bezpłodność oraz te, którym dziecko zmarło.

Historyczne precedensy

„Bykowe” nie jest nowym pomysłem w Polsce. Podatek dla bezdzietnych funkcjonował w czasach PRL od 1946 do 1973 roku. Wprowadzono go dekretem, który podwyższał podatek dochodowy osobom samotnym oraz bezdzietnym małżeństwom powyżej 25. roku życia.

Początkowo opłata obejmowała bezdzietnych od 21. roku życia, później próg podniesiono do 25 lat. Zwyżka podatku sięgała jednej piątej kwoty wyliczonej. Małżeństwa bezdzietne przez pierwsze dwa lata od ślubu były zwolnione, ale jeżeli potomstwo nie pojawiło się w tym czasie, musiały płacić podatek wyższy o jedną dziesiątą.

System został zlikwidowany w 1973 roku podczas rządów Edwarda Gierka. Powrót do tej koncepcji budzi dziś równie duże emocje jak pół wieku temu.

Podobne rozwiązania stosowane są współcześnie w innych krajach europejskich. W Niemczech bezdzietni powyżej 23. roku życia płacą wyższe o 0,25 punktu procentowego składki na ubezpieczenia społeczne. Francja stosuje system ilorazu rodzinnego przy wyliczaniu podatku dochodowego.

Polityczne poparcie

Jednym z najbardziej znanych zwolenników wprowadzenia „bykowego” jest poseł Marek Jakubiak, przewodniczący Koła Poselskiego Wolni Republikanie i kandydat na prezydenta. W styczniu 2025 roku na antenie Polsat News mówił: „Bykowe trzeba wprowadzić. Dlaczego moje dzieci mają finansować kogoś?”

Jakubiak początkowo proponował podatek w wysokości 800 złotych miesięcznie dla każdej osoby bezdzietnej, włącznie z kobietami. Później modyfikował swoje stanowisko, ale pozostał zwolennikiem dodatkowego opodatkowania osób bez dzieci.

Obywatelska petycja złożona w Sejmie idzie jeszcze dalej niż propozycje polityka. Jej autor postuluje podwójną składkę emerytalną dla bezdzietnych oraz wyższą o 50 procent dla rodzin z jednym dzieckiem. Argumentuje to koniecznością wzmocnienia systemu emerytalnego opartego na solidarności międzypokoleniowej.

70 procent Polaków przeciw. „Za” przemawia coraz poważniejszy kryzys demograficzny

Propozycja „bykowego” wywołuje silne reakcje społeczne. Według badania przeprowadzonego dla Wirtualnej Polski, ponad 70 procent Polaków nie zgadza się na wprowadzenie podatku od osób bezdzietnych. Sprzeciw jest niezależny od wieku, płci czy poglądów politycznych respondentów.

Przeciwnicy argumentują, iż osoby bezdzietne już ponoszą wyższe koszty życia, nie otrzymując świadczeń rodzinnych jak 800 plus. Wskazują również na różne przyczyny bezdzietności, w tym problemy zdrowotne czy trudną sytuację mieszkaniową młodych ludzi.

Zwolennicy podkreślają konieczność przeciwdziałania kryzysowi demograficznemu. Argumentują, iż osoby bezdzietne będą w przyszłości korzystały z systemu emerytalnego, ale nie przyczynią się do wzrostu liczby przyszłych składkowiczów.

Bezdzietni i tak płacą więcej

Ekonomiści zwracają uwagę, iż Polska już posiada jeden z najwyższych w Europie różnic w obciążeniach podatkowych między rodzinami a bezdzietnymi. Według danych OECD, klin podatkowo-składkowy dla bezdzietnych w Polsce wynosi 34,3 procent, podczas gdy dla rodzin z dziećmi – 15,8 procent.

Różnica 18,5 punktu procentowego plasuje Polskę na drugim miejscu w Europie pod względem dysproporcji obciążeń. Większa różnica występuje tylko na Słowacji i w Luksemburgu. Średnia dla państw OECD wynosi 9 punktów procentowych.

Eksperci wskazują, iż wprowadzenie dodatkowego „bykowego” mogłoby pogłębić już istniejące dysproporcje. Alternatywnie proponują wzmocnienie istniejących instrumentów wspierania rodzin, takich jak ulgi podatkowe czy zwiększenie dostępności mieszkań dla młodych.

Projekt może nie przejść przez konstytucję

Wprowadzenie „bykowego” wiąże się z poważnymi wyzwaniami prawnymi. Eksperci konstytucyjni zwracają uwagę na możliwe naruszenie zasady równości wobec prawa oraz zakazu dyskryminacji ze względu na stan cywilny.

Konstytucja RP w artykule 32 gwarantuje równe traktowanie przez władze publiczne. Dodatkowe opodatkowanie osób bezdzietnych mogłoby zostać uznane za formę dyskryminacji, szczególnie wobec osób niezdolnych do posiadania dzieci z przyczyn zdrowotnych.

Projektodawcy musieliby także rozwiązać liczne problemy praktyczne. Jak traktować osoby adopcyjne, rodziców zastępczych, czy te, które straciły dzieci? Jakie dokumenty wymagać jako dowód bezpłodności? Te kwestie wymagałyby szczegółowych regulacji.

Krytycy „bykowego” proponują alternatywne sposoby wspierania dzietności. Wskazują na potrzebę poprawy dostępności mieszkań dla młodych, rozwoju opieki żłobkowej i przedszkolnej oraz ułatwienia godzenia pracy z obowiązkami rodzinnymi.

Ekonomiści sugerują również wzmocnienie istniejących instrumentów podatkowych wspierających rodziny. Podwyższenie kwoty odliczenia na dziecko czy wprowadzenie splittingu rodzinnego mogłoby przynieść podobne efekty bez tworzenia nowego, kontrowersyjnego podatku.

Niektórzy eksperci zwracają uwagę, iż główną barierą dla młodych par nie są kwestie finansowe, ale problemy strukturalne: brak dostępnych mieszkań, niepewność zatrudnienia, czy trudności w godzeniu pracy z opieką nad dziećmi.

Petycja obywatelska została skierowana do dalszych prac komisyjnych, ale nie wiadomo, kiedy może zostać poddana pod głosowanie. Wprowadzenie „bykowego” wymagałoby szerokiej koalicji politycznej i przełamania silnego oporu społecznego, co w obecnej sytuacji wydaje się mało prawdopodobne.

Idź do oryginalnego materiału