Artur Szczepek: Czy Polska może być nowym tygrysem gospodarczym w Europie? Koncepcja państwa minimum jako droga do sukcesu

dzienniknarodowy.pl 4 godzin temu

Polska stoi przed trudnym wyborem: albo kontynuacja obecnego modelu, zdominowanego przez rozbudowane struktury państwowe, albo radykalna zmiana w kierunku państwa minimum. Celem mojego wywodu jest udowodnienie, iż to właśnie ograniczenie roli państwa, deregulacja i decentralizacja mogą umożliwić Polsce wejście na ścieżkę dynamicznego rozwoju gospodarczego.

Koncepcja państwa minimum stanowi fundament klasycznej myśli liberalnej, postulującej ograniczenie interwencji rządu do niezbędnych funkcji: bezpieczeństwa, egzekwowania prawa i ochrony własności. Zwolennicy tego modelu podkreślają, iż nadmierna ingerencja państwa prowadzi do nieefektywności, ograniczenia wolności jednostki i zahamowania rozwoju.

Friedrich August von Hayek przestrzegał przed niebezpieczeństwami centralnego planowania, pisząc:

„Im bardziej państwo ‘planuje’, tym trudniejsze staje się planowanie dla jednostki.”
Droga do zniewolenia

W innym fundamentalnym eseju argumentował:

„System cenowy jest mechanizmem przekazywania informacji, za pomocą którego ludzie mogą koordynować swoje działania.”
Wykorzystanie wiedzy w społeczeństwie

Ludwig von Mises, kontynuując tę linię myślenia, zauważył:

„Każda ingerencja rządu w mechanizm cenowy prowadzi do zakłóceń i wymusza kolejne interwencje.”
Ludzkie działanie: traktat o ekonomii

Thomas Sowell podkreślał natomiast, że:

„Rynek to mechanizm, który umożliwia ludziom podejmowanie własnych decyzji.”
Ekonomia dla wszystkich

Polska tradycja wolnorynkowa dostarcza istotnych argumentów na rzecz ograniczenia roli państwa. Wśród jej czołowych przedstawicieli znajdują się Roman Rybarski, Adam Heydel i Julian Dunajewski.

Roman Rybarski, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i jeden z głównych myślicieli obozu narodowej demokracji, opowiadał się za koncepcją liberalizmu gospodarczego. W swoich pracach podkreślał znaczenie własności prywatnej i niskich podatków. W jednym z tekstów pisał:

„Polska musi budować swoją niezależność gospodarczą poprzez rozwój własnego przemysłu i przedsiębiorczości.” —Polityka i gospodarstwo

Rybarski był zdecydowanym przeciwnikiem zaciągania długów przez państwo oraz nadmiernej ingerencji rządu w gospodarkę. Jego poglądy wyprzedzały ówczesną myśl ekonomiczną i pozostają aktualne do dziś.

Adam Heydel, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i przedstawiciel krakowskiej szkoły ekonomii, był zdecydowanym zwolennikiem liberalizmu ekonomicznego. Krytykował etatyzm i interwencjonizm gospodarczy Polski międzywojennej. W jednym z artykułów stwierdził:

„Etatyzm kwitnie wszędzie, a zasada interwencji panuje wszechwładnie. Państwo rozwija ‘radosną’ twórczość, a społeczeństwa i przedsiębiorstwa uginają się pod ciężarem podatków.” — Etatyzm po polsku

Heydel podkreślał, iż nadmierna ingerencja państwa w gospodarkę prowadzi do nieefektywności i ograniczenia wolności jednostki.

Julian Dunajewski, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i minister skarbu Austro-Węgier, był praktykiem konserwatyzmu fiskalnego. W swoich wykładach z ekonomii politycznej podkreślał znaczenie interesu prywatnego jako motoru gospodarki:

„Interes prywatny, pobudzający każdego do pracy, lepszym jest przewodnikiem od ustawy, która niby kosztowna machina działa kosztownie, a niepewnie.” —Wykład ekonomii politycznej

Dunajewski opowiadał się za zrównoważonym budżetem i ograniczeniem deficytu, co czyniło go prekursorem nowoczesnej polityki fiskalnej.

Model państwa minimum, tak jednoznacznie popierany zarówno przez klasyków zachodnich, jak i przez polskich ekonomistów, opiera się na pięciu filarach: wolnym rynku, zasadzie subsydiarności, deregulacji, prywatyzacji i decentralizacji. Ogranicza funkcje państwa do podstawowych zadań – zapewnienia bezpieczeństwa, egzekwowania prawa i ochrony własności – pozostawiając alokację zasobów mechanizmowi rynkowemu.

Zasada subsydiarności, głęboko zakorzeniona w myśli europejskiej, głosi, iż decyzje powinny być podejmowane jak najbliżej obywatela – na poziomie lokalnym lub indywidualnym – co sprzyja większej efektywności i odpowiedzialności. Deregulacja to usunięcie zbędnych barier prawnych i biurokratycznych, które hamują rozwój przedsiębiorczości. Prywatyzacja przenosi majątek i inicjatywę w ręce sektora prywatnego, co zwykle skutkuje poprawą jakości zarządzania i konkurencyjności. Decentralizacja zmniejsza koncentrację władzy, umożliwiając bardziej elastyczne i dopasowane działania na poziomie samorządów i wspólnot lokalnych.

Praktycznym zastosowaniem tych idei w Polsce był tzw. Plan Balcerowicza, wdrożony na początku lat 90. Leszek Balcerowicz, jako wicepremier i minister finansów, przeprowadził pakiet reform obejmujących liberalizację cen, otwarcie gospodarki na konkurencję, rozpoczęcie masowej prywatyzacji oraz twardą dyscyplinę fiskalną. Te działania, choć początkowo bolesne społecznie, położyły fundament pod szybki rozwój gospodarczy Polski i jej akcesję do struktur Zachodu.

W jednym z wystąpień publicznych Balcerowicz podkreślił:

„Nie ma wolności bez odpowiedzialności, i nie ma odpowiedzialności bez ograniczenia władzy państwowej.”

Reformy lat 90. stanowią dowód, iż trudne, ale konsekwentne działania zgodne z duchem państwa minimum przynoszą trwałe efekty. Polska przekształciła się z kraju pogrążonego w kryzysie gospodarczym w jedno z najdynamiczniej rozwijających się państw Europy Środkowo-Wschodniej.

Zarówno tradycja zachodnia, jak i dorobek polskich myślicieli jednoznacznie wskazują, iż rozwój, innowacyjność i dobrobyt są możliwe tylko w warunkach swobody gospodarczej i ograniczonego interwencjonizmu. Państwo minimum nie oznacza anarchii ani rezygnacji z odpowiedzialności – przeciwnie, to model, który pozwala każdemu obywatelowi w pełni wykorzystać swój potencjał przy jednoczesnym poszanowaniu porządku instytucjonalnego.

Diagnoza gospodarki polskiej

Polska gospodarka po 2020 roku napotyka liczne bariery strukturalne, które ograniczają jej konkurencyjność. Wysoki udział sektora publicznego w PKB, niski poziom efektywności spółek Skarbu Państwa, nieprzejrzysty system fiskalny oraz nadmiar regulacji hamują rozwój przedsiębiorczości i zniechęcają inwestorów. W 2024 roku nominalny PKB Polski wyniósł 3,641 biliona złotych, rosnąc o 2,9% względem poprzedniego roku, ale realna siła nabywcza obywateli nie wzrosła znacząco. Publiczne wydatki przekroczyły 800 mld zł rocznie, a deficyt budżetowy w tym samym roku sięgnął 210,9 mld zł. Dług publiczny przekroczył 55% PKB, zbliżając się do konstytucyjnego limitu. Jak pisał Julian Dunajewski:

„Interes prywatny, pobudzający każdego do pracy – lepszym jest przewodnikiem od ustawy, która niby kosztowna machina działa kosztownie, a nieraz może więcej popsuć niż naprawić.” — Wykład ekonomii politycznej

Znaczną część gospodarki kontrolują spółki państwowe. TVP, Poczta Polska, PKP funkcjonują w sposób nieefektywny, a często są podporządkowane logice politycznej. Ludwig von Mises ostrzegał:

„Każde przedsiębiorstwo publiczne z natury rzeczy kieruje się motywami politycznymi, a nie rachunkiem ekonomicznym.” — Ludzkie działanie: traktat o ekonomii

Niepokojące są przypadki państwowych podmiotów działających w sektorach niemających strategicznego znaczenia, takich jak hotelarstwo czy produkcja słodyczy. Przykładowo, istnieją SSP zarządzające sieciami hoteli w górach i nad morzem, które funkcjonują mimo braku przewag konkurencyjnych i wysokich strat operacyjnych.

Również spółki zajmujące się produkcją wyrobów cukierniczych, które dawniej miały charakter zakładów przemysłu spożywczego pod kontrolą państwa, w tej chwili nie wykazują ani innowacyjności, ani efektywności ekonomicznej. Utrzymywanie ich przez państwo stanowi przejaw anachronicznego myślenia o gospodarce, nieprzystającego do współczesnych standardów efektywnego zarządzania majątkiem publicznym.

Analiza danych z publicznego rejestru spółek z udziałem Skarbu Państwa ujawnia niepokojące zjawisko – państwo polskie jest udziałowcem w wielu firmach działających w sektorach całkowicie niestrategicznych, które nie wymagają obecności publicznego właściciela z punktu widzenia interesu narodowego ani bezpieczeństwa państwa.

Do takich branż należą m.in. hotelarstwo, gastronomia, sprzedaż detaliczna, organizacja wystaw i targów, produkcja kosmetyków, a choćby wynajem powierzchni reklamowych czy zarządzanie nieruchomościami handlowymi. W rejestrze można znaleźć firmy zajmujące się prowadzeniem restauracji, domów wypoczynkowych, uzdrowisk, a także hurtowniami sprzętu budowlanego czy dystrybucją produktów FMCG (dóbr gwałtownie zbywalnych).

Z ekonomicznego punktu widzenia taka aktywność państwa jest trudna do uzasadnienia. Nie służy ona ani zapewnieniu bezpieczeństwa narodowego (jak w przypadku energetyki czy obronności), ani nie pełni funkcji infrastrukturalnej. Wręcz przeciwnie – obecność państwa w sektorze usług konsumpcyjnych wypacza konkurencję, ogranicza rozwój sektora prywatnego i rodzi ryzyko upolitycznienia decyzji biznesowych. Przykładami takich podmiotów są m.in. spółki zarządzające ośrodkami wypoczynkowymi na Mazurach i w Beskidach, firmy wydające lokalne czasopisma, czy organizatorzy regionalnych targów rolniczych. Choć wiele z tych działalności ma znaczenie lokalne lub tradycyjne, nie istnieje przesłanka ekonomiczna, która usprawiedliwiałaby ich finansowanie z majątku narodowego.

Ekonomiści z nurtu liberalnego, jak Hayek czy Sowell, wielokrotnie podkreślali, iż państwo, które rozciąga swoją obecność na dziedziny niepubliczne, generuje nieefektywność i moralny hazard. Thomas Sowell pisał:

„Kiedy decyzje są podejmowane bez konsekwencji finansowych dla decydenta, nie można oczekiwać racjonalności ani odpowiedzialności.” — Ekonomia dla wszystkich

Wobec powyższego, logicznym kierunkiem reformy powinno być pełne wycofanie państwa z działalności komercyjnej w sektorach nie-strategicznych, przez likwidację lub sprzedaż spółek z portfela niepowiązanego z bezpieczeństwem i infrastrukturą, stworzenie białej księgi – katalogu aktywów przeznaczonych do prywatyzacji, przejrzysty plan dezinwestycji na przestrzeni 3–5 lat, reinwestowanie uzyskanych środków w redukcję długu publicznego lub projekty infrastrukturalne.

Takie działania byłyby spójne z modelem państwa minimum, które skupia się na swoich podstawowych funkcjach, oddając przestrzeń przedsiębiorczości obywateli i firm prywatnych.

System podatkowy jest niestabilny, złożony i nieprzyjazny dla przedsiębiorców. Kolejne nowelizacje przepisów VAT, obowiązkowa e-faktura, nowy CIT minimalny – wszystko to podnosi koszty administracyjne i zwiększa niepewność regulacyjną. Polska plasuje się w dolnej części rankingu konkurencyjności podatkowej OECD. Jak podkreśla Leszek Balcerowicz:

„Niepewność i zawiłość prawa zniechęcają do inwestowania i rozwoju.” — Socjalizm, kapitalizm, transformacja

Szczególnie dotkliwe jest to dla sektora MŚP, który stanowi ponad 98% wszystkich firm, ale najdotkliwiej odczuwa ciężar fiskalno-regulacyjny.

Problemy widoczne są także na rynku pracy i w systemie edukacji. Brakuje praktycznego kształcenia, szkolnictwa zawodowego i współpracy z biznesem. Przestarzałe programy nauczania powodują, iż wielu absolwentów nie znajduje zatrudnienia w wyuczonym zawodzie, co obniża produktywność. Thomas Sowell zauważał:

„Różnica między bogatymi a biednymi krajami to nie zasoby naturalne, ale wiedza i instytucje, które pozwalają ją wykorzystać.” — Ekonomia dla wszystkich

Obciążenia fiskalne, przerost regulacji, niska efektywność instytucji publicznych i nadmierne uzależnienie gospodarki od państwowego kapitału to powody, dla których Polska – mimo dużego potencjału – nie wykorzystuje swoich szans. Uporanie się z tymi problemami wymaga odwagi w działaniu. Konieczne są reformy upraszczające system podatkowy, ograniczające wydatki, decentralizujące zarządzanie i wspierające rozwój MŚP. To droga ku modelowi państwa minimum – opartego na odpowiedzialności, wolności i zaufaniu do obywateli.

Warto przy okazji wspomnieć o pewnym, nie tak dawnym rozwiązaniu. Ustawa z dnia 23 grudnia 1988 r. o działalności gospodarczej, zwana potocznie „ustawą Wilczka”, była przełomowym aktem prawnym w historii polskiej transformacji ustrojowej. Wprowadzona z inicjatywy ówczesnego ministra przemysłu Mieczysława Wilczka, stanowiła realną rewolucję legislacyjną: zniosła większość ograniczeń administracyjnych i otworzyła gospodarkę na przedsiębiorczość obywateli.

Najważniejsza zasada, która przyświecała ustawie, została zawarta w pierwszym artykule:

„Podejmowanie i wykonywanie działalności gospodarczej jest wolne i dozwolone każdemu na równych prawach, z zastrzeżeniem wyjątków określonych w ustawie”.

Tym samym ustawa odwracała logikę dotychczasowego systemu, w którym obywatele mogli robić tylko to, co było dozwolone przez państwo. Od tej pory – wszystko, co nie było zakazane, było dozwolone.

Z punktu widzenia filozofii państwa minimum, ustawa Wilczka realizowała w praktyce główne założenia liberalizmu gospodarczego: wolność działalności, równość wobec prawa, minimalizm regulacyjny. Liczba zawodów i działalności koncesjonowanych została ograniczona do zaledwie 11. Nie przewidywano żadnych pozwoleń, licencji ani zezwoleń – wystarczała rejestracja działalności i wpis do ewidencji.

Ustawa umożliwiła narodziny tysięcy małych i średnich przedsiębiorstw – w krótkim czasie Polska stała się jednym z najbardziej dynamicznych rynków Europy Środkowej. Powstał tzw. „drugi obieg gospodarczy”, który umożliwił redystrybucję pracy, wzrost dochodów i stopniowe uniezależnianie się społeczeństwa od struktur centralnych. To był moment, gdy Polacy masowo uwierzyli, iż „można robić biznes”.

Ekonomiści tacy jak Leszek Balcerowicz oceniali ustawę Wilczka jako jeden z najbardziej skutecznych aktów prawnych wolnorynkowej transformacji. Choć Thomas Sowell nie odnosił się bezpośrednio do polskiego kontekstu, pisał:

„Rynek to mechanizm, który umożliwia ludziom podejmowanie własnych decyzji.” — Ekonomia dla wszystkich

– słowa te dobrze oddają ducha tamtej reformy.

Warto dodać, iż ustawa obowiązywała choćby w pierwszych latach III RP, aż do momentu jej uchylenia w 2000 roku. Nowelizacje wprowadzały stopniowy powrót do licencji, zezwoleń i rozrostu administracji. Wielu analityków uważa ten proces za krok wstecz. Dzisiejsza biurokracja, mnogość przepisów i barier wejścia są zaprzeczeniem ducha ustawy Wilczka.

Ustawa ta pozostaje symbolem tego, jak niewielki, prosty akt prawny – jeżeli oparty na zasadach wolności – może wyzwolić ogromny potencjał społeczny i gospodarczy. Jej filozofia powinna stanowić wzór dla przyszłych reform, jeżeli Polska ma aspirować do roli tygrysa gospodarczego Europy.

Deregulacja i rola państwa

Polska gospodarka nie osiągnie pełnego potencjału bez radykalnego uproszczenia przepisów i ograniczenia wpływu polityków na decyzje gospodarcze. Przekroczyliśmy punkt, w którym państwo, zamiast wspierać rozwój, staje się jego barierą. Nadmiar regulacji, koncesji, zezwoleń, zawiłe procedury prawne i brak przejrzystości skutecznie tłumią aktywność przedsiębiorców. Friedrich August von Hayek pisał:

„Im bardziej państwo ‘planuje’, tym trudniejsze staje się planowanie dla jednostki.” — Droga do zniewolenia*

Przykłady reform deregulacyjnych z państw takich jak Nowa Zelandia, Estonia i Gruzja pokazują, iż radykalna liberalizacja przepisów przynosi szybki wzrost konkurencyjności i efektywności gospodarki. W Nowej Zelandii w latach 80. rząd zredukował cła, zlikwidował subsydia i ograniczył licencjonowanie działalności. W efekcie kraj odnotował wzrost zatrudnienia i wydajności. Estonia po 1991 roku uprościła system podatkowy i zdigitalizowała usługi publiczne, przyciągając kapitał i rozwijając sektor IT. Gruzja po rewolucji róż zlikwidowała 80% licencji i zezwoleń, awansując w rankingu Doing Business z pozycji 112. na 11. w ciągu kilku lat.

W Polsce konieczne jest przede wszystkim usunięcie politycznego wpływu z gospodarki. Spółki Skarbu Państwa nie mogą być przedłużeniem władzy partii. Proponowane działania obejmują likwidację Ministerstwa Aktywów Państwowych, obowiązkowe konkursy na stanowiska menedżerskie w SSP oraz pełną przejrzystość finansową.

Szczególnie istotna jest deregulacja prawa budowlanego, energetycznego i zawodowego. w tej chwili uzyskanie pozwolenia na budowę czy uruchomienie działalności gospodarczej może trwać miesiącami i wymaga kontaktu z kilkoma instytucjami. Proponuje się uproszczenie procedur planistycznych, likwidację obowiązku decyzji środowiskowych dla drobnych inwestycji, zniesienie koncesji na przewozy regionalne czy otwarcie rynku ładowarek samochodowych dla małych operatorów. Deregulacja zawodów – takich jak doradcy podatkowi, tłumacze przysięgli czy pośrednicy nieruchomości – zwiększy konkurencję i obniży koszty usług.

Deregulacja oznacza także zmianę w mentalności administracji – przejście z modelu kontroli do modelu współpracy. Należy ułatwić rejestrację działalności, wprowadzić jednolity kontakt administracyjny (np. przez e-platformy) oraz uprościć sprawozdawczość. Dla wielu przedsiębiorców biurokracja jest większą przeszkodą niż same podatki.

Prywatyzacja powinna objąć te branże, w których państwo nie pełni roli strategicznej: hotelarstwo, handel, produkcja żywności, transport publiczny (z wyjątkiem infrastruktury). Proces ten musi być przejrzysty, prowadzony poprzez przetargi i oferty publiczne, z udziałem inwestorów prywatnych i instytucjonalnych. Ludwig von Mises pisał:

„Gdy rząd podejmuje się prowadzenia przedsiębiorstw, trzeba pamiętać, iż ich działania będą determinowane przez względy polityczne.” — Biurokracja

Deregulacja i redefinicja roli państwa są fundamentami modelu państwa minimum. Radykalne uproszczenie prawa, usunięcie polityki z gospodarki i oddanie inicjatywy w ręce obywateli to warunki niezbędne do budowy nowoczesnego i konkurencyjnego państwa. Thomas Sowell podkreślał:

„Rynek to mechanizm, który umożliwia ludziom podejmowanie własnych decyzji.” — Ekonomia dla wszystkich

Finanse publiczne i reformy fiskalne

Stabilność finansów publicznych to fundament trwałego wzrostu gospodarczego i niezależności politycznej państwa. Nadmierne zadłużenie i chroniczne deficyty nie tylko ograniczają możliwości inwestycyjne, ale także osłabiają pozycję kraju na arenie międzynarodowej. Polska od lat walczy z rosnącym deficytem – w 2024 roku sięgnął on 210 miliardów złotych – oraz z długiem publicznym zbliżającym się do konstytucyjnego progu 60% PKB.

Niestabilność budżetowa ma również wpływ na politykę monetarną. Wysoka emisja długu publicznego zmusza bank centralny do interwencji, co może prowadzić do inflacji i spadku wartości oszczędności. W 2022 i 2023 roku Polska doświadczyła inflacji sięgającej 14–16%, co pogłębiło kryzys społeczny i podkopało zaufanie do instytucji państwowych. Ludwig von Mises ostrzegał:

„Inflacja to najgroźniejsza forma opodatkowania, bo działa ukradkiem, niszcząc zaufanie do pieniądza i moralność publiczną.” — Ludzkie działanie: traktat o ekonomii

Wzorem państw takich jak Szwajcaria czy Niemcy Polska powinna wprowadzić konstytucyjny zakaz deficytu strukturalnego oraz ustawowe limity wzrostu wydatków publicznych. Szwajcarski „hamulec zadłużeniowy” z 2003 roku wymusił równoważenie budżetu w cyklu koniunkturalnym, co uczyniło finanse tego kraju jednymi z najstabilniejszych na świecie.

Polski system podatkowy wymaga radykalnej reformy. Obecna konstrukcja CIT, PIT i VAT jest nadmiernie skomplikowana, pełna wyjątków, ulg i preferencji. Efektem jest system niesprawiedliwy i kosztowny w administracji. Propozycją zgodną z duchem państwa minimum jest likwidacja CIT i zastąpienie go prostym podatkiem obrotowym – np. w wysokości 1% od przychodu. Model ten z powodzeniem testowano w Gruzji, gdzie doprowadził do uproszczenia fiskalnego, wzrostu wpływów i zmniejszenia szarej strefy.

VAT również powinien zostać uproszczony – zamiast wielu stawek i wyjątków, jedna stawka liniowa (np. 10–12%), bez branżowych przywilejów. Taki system zwiększa przejrzystość i ogranicza pole do nadużyć. Thomas Sowell podkreślał:

„Komplikowanie systemu podatkowego jest sposobem na ukrycie redystrybucji i ograniczenie wolności gospodarczej.” — Ekonomia dla wszystkich

Reformy muszą objąć także system ubezpieczeń społecznych. Obecna składka ZUS stanowi jedną z największych barier dla legalnego zatrudnienia, szczególnie w MŚP. Dobrowolność ZUS dla przedsiębiorców, zwłaszcza mikrofirm i samozatrudnionych, przywróciłaby elastyczność i umożliwiła większą aktywizację zawodową. Wzorem może być Chile, gdzie system kapitałowy oparty na indywidualnych kontach emerytalnych zwiększył przejrzystość i odpowiedzialność.

Dla osiągnięcia trwałych rezultatów niezbędny jest też powszechny audyt instytucji publicznych. Polska posiada setki agencji, funduszy celowych, fundacji państwowych, które dublują zadania, nie mają przejrzystych kryteriów oceny i konsumują środki bez odpowiedzialności. Konieczne jest wdrożenie budżetowania od zera (zero-based budgeting), które wymusza uzasadnianie każdej pozycji wydatkowej w budżecie.

Istotnym elementem reformy finansów publicznych jest decentralizacja finansowa. w tej chwili znaczna część dochodów podatkowych trafia do budżetu centralnego, a następnie redystrybuowana jest przez system subwencji i dotacji. Taki model osłabia odpowiedzialność samorządów i uzależnia je od decyzji politycznych. Model szwajcarski czy amerykański zakłada większy udział podatków lokalnych – np. podatek dochodowy dzielony między gminę, kanton i federację.

Przejrzystość to warunek skutecznej kontroli społecznej nad finansami. Wszystkie budżety instytucji publicznych powinny być publikowane online w czasie rzeczywistym, w formie przystępnej i porównywalnej. Klasyfikacja budżetowa powinna być uproszczona i powiązana z konkretnymi celami i rezultatami.

Nie sposób mówić o finansach publicznych bez wskazania na koszt programów transferowych. Programy takie jak 800+, trzynasta i czternasta emerytura, dopłaty do kredytów mieszkaniowych czy dopłaty energetyczne, mimo iż politycznie popularne, są ekonomicznie nieefektywne i niecelowe. Zamiast nich należy promować rozwiązania prozatrudnieniowe, obniżające klin podatkowy i wspierające mobilność zawodową.

Państwo minimum nie oznacza likwidacji funkcji socjalnych, ale ich racjonalizację. Oznacza to skierowanie pomocy tam, gdzie jest rzeczywiście potrzebna, w sposób przejrzysty i czasowo ograniczony. Programy powinny być oparte na kryterium dochodowym, mieć jasno zdefiniowane cele i mechanizmy wyjścia.

Podsumowując, Polska potrzebuje kompleksowej reformy finansów publicznych, która obejmie: konstytucyjny zakaz deficytu, uproszczenie systemu podatkowego, decentralizację dochodów, reformę ZUS, likwidację zbędnych instytucji oraz pełną przejrzystość budżetu. Państwo powinno być gospodarzem, nie konsumentem środków publicznych.

Energetyka jako filar suwerenności

Bez niezależności energetycznej nie ma mowy o prawdziwej suwerenności gospodarczej. Polska wciąż pozostaje w dużym stopniu uzależniona od importu surowców energetycznych i uwarunkowań geopolitycznych. Transformacja energetyczna nie może być narzucona odgórnie ani podporządkowana interesom zewnętrznych struktur decyzyjnych.

W historii Polski sektor energetyczny zawsze odgrywał rolę strategiczną. Od powojennej industrializacji opartej na węglu kamiennym i brunatnym, przez centralnie planowaną energetykę PRL, aż po niedokończoną transformację po 1989 roku, dominowały rozwiązania scentralizowane i kontrolowane przez państwo. Próby prywatyzacji energetyki w latach 90. i 2000. przyniosły ograniczone rezultaty – wiele firm zostało częściowo sprywatyzowanych, ale najważniejsze decyzje pozostawały w gestii państwowego właściciela. Efektem jest dziś struktura sektora, w którym dominują cztery grupy energetyczne z udziałem Skarbu Państwa, operujące zarówno w wytwarzaniu, jak i dystrybucji.

Polska potrzebuje narodowej strategii energetycznej, realistycznej i opartej na interesie krajowym. Trzy filary tej strategii powinny obejmować: rozwój energetyki jądrowej, racjonalną ekspansję odnawialnych źródeł energii (OZE) oraz głęboką modernizację sieci przesyłowych i dystrybucyjnych. Energetyka jądrowa zapewnia przewidywalność kosztów, bezpieczeństwo dostaw oraz brak emisji CO₂, co czyni ją idealnym fundamentem długofalowej polityki.

Polska powinna przyspieszyć inwestycje w duże reaktory jądrowe, realizowane we współpracy z USA i Koreą Południową, ale także wesprzeć rozwój małych reaktorów modułowych (SMR), które mogą być rozwiązaniem dla przemysłu energochłonnego. Potrzebna jest też reforma legislacyjna, skracająca czas uzyskiwania pozwoleń i upraszczająca procedury środowiskowe dla projektów jądrowych. Należy stworzyć fundusz stabilności inwestycyjnej, gwarantujący wsparcie dla długoterminowych projektów.

W przypadku OZE należy odejść od modelu opartego na wysokich subsydiach i nieprzejrzystych aukcjach. Fotowoltaika i energetyka wiatrowa mogą wspierać dywersyfikację miksu, ale wymagają systemowego wsparcia integracyjnego. Chodzi o reformę taryf przesyłowych, system elastyczności sieciowej, rozwój magazynów energii i wdrożenie technologii smart grid. Joseph Schumpeter pisał:

„Innowacja to wprowadzenie na rynek technicznej lub organizacyjnej nowości, a nie tylko jej wynalezienie.” — Teoria rozwoju gospodarczego

W Polsce wiele regionów ma potencjał do produkcji energii z OZE, ale brakuje lokalnych inwestorów i koordynacji. Gminy powinny otrzymać większe uprawnienia do współzarządzania projektami energetycznymi, a także prawo do tworzenia lokalnych spółek energetycznych. System wsparcia powinien faworyzować konsorcja samorządowe i spółdzielnie energetyczne.

Niezwykle ważna jest modernizacja sieci przesyłowych i dystrybucyjnych. Dziś znaczna część infrastruktury pamięta jeszcze czasy PRL i nie jest przystosowana do pracy z niestabilnymi źródłami OZE. Potrzebne są inwestycje w cyfryzację – inteligentne liczniki, dynamiczne zarządzanie obciążeniami, automatyzację punktów transformacyjnych. Nowoczesna sieć musi być zarządzana technokratycznie, nie politycznie.

Należy także renegocjować warunki Zielonego Ładu oraz systemu handlu emisjami (ETS). W ciągu kilku lat cena uprawnień do emisji CO₂ wzrosła z 5 do ponad 90 euro za tonę, co dramatycznie zwiększyło koszty energii i spowodowało upadek wielu firm przemysłowych. ETS, pierwotnie pomyślany jako mechanizm zachęty, dziś stał się de facto podatkiem klimatycznym. Polska powinna zabiegać o wprowadzenie pułapu cenowego (cap) oraz większą elastyczność w alokacji środków z funduszu modernizacyjnego.

W obliczu wojny na Ukrainie i zagrożenia bezpieczeństwa dostaw, Polska musi zadbać o maksymalne wykorzystanie krajowych zasobów – węgla (w okresie przejściowym), biogazu, geotermii oraz potencjału efektywności energetycznej. Należy wspierać termomodernizację budynków, modernizację przemysłu i zmiany technologiczne zmniejszające energochłonność.

Polska powinna też zadbać o odbudowę kompetencji krajowych w zakresie energetyki. w tej chwili wiele projektów opiera się na know-how zagranicznym. Należy stworzyć narodową strategię rozwoju kadry inżynierskiej – od programów studiów technicznych, przez finansowanie badań stosowanych, po wsparcie dla krajowych firm technologicznych. Fundusze powinny być przyznawane w sposób konkurencyjny i transparentny.

Podsumowując, energetyka to dziś nie tylko kwestia technologii, ale też bezpieczeństwa, konkurencyjności i suwerenności. Polska musi prowadzić własną politykę energetyczną – ambitną, racjonalną i niezależną. Opartą na atomie, wspartą rozsądnie przez OZE, zarządzaną przez ekspertów, a nie partyjne gabinety. Suwerenność energetyczna nie jest luksusem – to warunek przetrwania i rozwoju w XXI wieku.

Decentralizacja i samorządy

Decentralizacja to nie tylko techniczne przesunięcie kompetencji administracyjnych z poziomu centralnego na lokalny. To zmiana filozofii zarządzania państwem, oparta na zasadzie pomocniczości, odpowiedzialności i bezpośredniego kontaktu obywatela z władzą.

W Polsce decentralizacja jest zapisana w Konstytucji, ale w praktyce pozostaje powierzchowna. Gminy są odpowiedzialne za większość zadań publicznych, ale posiadają ograniczone źródła dochodów własnych. Dominują subwencje ogólne i dotacje celowe, przyznawane uznaniowo przez administrację centralną. Taki model prowadzi do klientelizmu, rozmycia odpowiedzialności i osłabienia samodzielności samorządów.

Fundamentem rzeczywistej decentralizacji jest autonomia finansowa. W krajach takich jak Szwajcaria, Niemcy czy Stany Zjednoczone znaczna część podatków jest dzielona pomiędzy poziomy administracji. Na przykład w USA lokalne władze mają prawo do poboru podatków od nieruchomości, dochodów osobistych czy podatków od sprzedaży. W Szwajcarii kantony mają własne stawki PIT i CIT, a gminy rywalizują o mieszkańców, oferując niższe obciążenia fiskalne.

W Polsce należy dokonać nowelizacji ustawy o finansach publicznych i wprowadzić system proporcjonalnego udziału samorządów w podatkach państwowych, z możliwością modyfikowania ich wysokości w granicach ustalonych widełek. Powinno się też rozszerzyć zakres podatków lokalnych – np. wprowadzenie lokalnych akcyz na usługi, opłat ekologicznych czy podatków turystycznych, zależnych od decyzji rad gmin. Takie rozwiązania zwiększyłyby odpowiedzialność lokalnych władz i zmniejszyły uzależnienie od Warszawy.

Kluczowym zagadnieniem decentralizacji jest również deregulacja zadań. w tej chwili wiele obowiązków samorządów wynika z przepisów szczególnych, które precyzują sposób ich realizacji. Utrudnia to elastyczne zarządzanie, eksperymentowanie z nowymi metodami i adaptację do lokalnych potrzeb. Gmina wiejska ma często te same obowiązki co duże miasto – co prowadzi do nieefektywności. Potrzebne jest przejście z modelu zadaniowego do modelu kompetencyjnego, w którym samorząd sam decyduje, jak najlepiej osiągnąć cele publiczne.

Podział administracyjny Polski wymaga przemyślenia. Obecna struktura trójstopniowa – gminy, powiaty, województwa – jest kosztowna i często nieefektywna. Powiaty, jako szczebel pośredni, mają ograniczone kompetencje i duże problemy finansowe. W praktyce wiele ich funkcji mogłoby zostać przejętych przez gminy i województwa. Zamiast utrzymywać powiaty, lepiej byłoby wzmocnić gminy i ograniczyć liczbę województw, tworząc silniejsze regiony zdolne do prowadzenia polityki rozwoju.

Równie ważne jak decentralizacja strukturalna jest decentralizacja cyfrowa. W dobie cyfryzacji administracja lokalna może być bardziej dostępna, przejrzysta i efektywna. Potrzebne są jednolite platformy cyfrowe do załatwiania spraw urzędowych, rejestrów i kontaktu z obywatelami. Estonia pokazuje, iż choćby niewielkie państwo może być liderem w e-administracji, jeżeli zaufa technologii i obywatelom.

Lokalna demokracja wymaga też mechanizmów kontroli obywatelskiej. Budżety obywatelskie, referenda lokalne, panele obywatelskie – to narzędzia, które angażują mieszkańców w proces podejmowania decyzji. Gminy powinny być zobowiązane do prowadzenia regularnych konsultacji społecznych oraz publikowania informacji o wynikach swoich działań w prosty i przystępny sposób.

Reformie musi towarzyszyć rozwój kompetencji kadry urzędniczej. Samorządy nie będą w stanie skutecznie zarządzać nowymi kompetencjami bez dostępu do dobrze wykształconych specjalistów. Potrzebny jest program krajowy wspierający kształcenie administracji lokalnej, promujący wymianę doświadczeń, certyfikację kompetencji i mobilność urzędników między gminami.

Decentralizacja powinna objąć również politykę rozwoju regionalnego. W tej chwili większość środków unijnych i krajowych jest rozdzielana centralnie, według logiki projektów i konkursów. To prowadzi do nadmiernej biurokracji, nierówności między regionami i osłabienia inicjatywy lokalnej. Regiony powinny samodzielnie określać priorytety inwestycyjne, zarządzać środkami i rozliczać się z efektów. Model oparty na zaufaniu do lokalnych wspólnot – nie centralnym planowaniu – lepiej oddaje różnorodność Polski.

Kolejnym krokiem jest reforma systemu oświaty i ochrony zdrowia w kierunku lokalnej odpowiedzialności. Szkoły i szpitale powinny być zarządzane przez samorządy z pełnym zakresem decyzyjności – zarówno w zakresie budżetu, jak i polityki kadrowej. W obecnym modelu samorządy są właścicielami placówek, ale nie mają wpływu na wynagrodzenia, programy nauczania czy standardy opieki medycznej.

Na koniec trzeba wspomnieć o decentralizacji kultury i tożsamości. Polska nie jest krajem jednolitym – różnice historyczne, kulturowe i gospodarcze między regionami są ogromne. Polityka centralna często ignoruje te różnice, forsując jeden model rozwoju i tożsamości. Tymczasem sukces współczesnych społeczeństw polega na uznaniu i wspieraniu różnorodności lokalnej. Samorządy powinny mieć większy wpływ na politykę kulturalną, ochronę dziedzictwa i promocję regionalnych tradycji.

Podsumowując, decentralizacja to nie tylko technika zarządzania – to warunek nowoczesnego, sprawnego i obywatelskiego państwa. Władza bliższa obywatelowi działa skuteczniej, szybciej i bardziej odpowiedzialnie. Dlatego Polska powinna uczynić decentralizację jednym z filarów swojej strategii rozwoju.

Demografia i rodzina

Demografia to nie tylko kwestia liczby ludności – to warunek istnienia narodu, fundament siły gospodarczej i ciągłości kulturowej. Polska stoi dziś wobec głębokiego kryzysu demograficznego. Współczynnik dzietności spadł do 1,2 – znacznie poniżej poziomu zastępowalności pokoleń. Coraz więcej kobiet nie decyduje się na dzieci, coraz więcej młodych odkłada decyzję o założeniu rodziny lub całkowicie z niej rezygnuje.

Przyczyny kryzysu są wieloaspektowe: ekonomiczne, społeczne i kulturowe. Wysokie koszty utrzymania, niepewność zatrudnienia, brak mieszkań i słabe wsparcie instytucjonalne dla rodziców sprawiają, iż decyzja o dziecku staje się ryzykowna. Jednocześnie przekaz kulturowy, dominujący w mediach i systemie edukacji, deprecjonuje wartość rodziny i promuje indywidualizm.

Dotychczasowe działania państwa były niewystarczające i często błędnie ukierunkowane. Program 500+, choć popularny politycznie, nie doprowadził do wzrostu dzietności – był raczej formą redystrybucji dochodu niż polityką prorodzinną. Zamiast transferów pieniężnych potrzebne są systemowe zmiany instytucjonalne, które uczynią rodzicielstwo realnie łatwiejszym i mniej ryzykownym.

Nowoczesna polityka demograficzna powinna opierać się na trzech filarach: stabilności ekonomicznej rodzin, dostępności usług wspierających rodzicielstwo oraz umocnieniu kulturowej roli rodziny. Po pierwsze, konieczne jest radykalne uproszczenie systemu podatkowego na korzyść rodzin. Progresywny PIT z licznymi ulgami jest nieczytelny i nieskuteczny. Lepszym rozwiązaniem jest wprowadzenie kwoty wolnej mnożonej przez liczbę członków gospodarstwa domowego – rozwiązanie stosowane we Francji, znane jako „splitting rodzinny”. Dodatkowo, państwo powinno umożliwić tworzenie tzw. kont rodzinnych – mechanizmów oszczędzania preferencyjnego na cele związane z dziećmi (edukacja, mieszkanie, zdrowie). Takie konta mogłyby być wspierane przez ulgi podatkowe, zwolnienia z ZUS lub dofinansowania proporcjonalne do wkładu własnego.

Po drugie, niezbędna jest reforma systemu mieszkaniowego. W Polsce brakuje ponad 1,5 miliona mieszkań. Wynajem jest drogi i niestabilny, a kredyty hipoteczne zbyt ryzykowne dla młodych rodzin. Konieczne jest uwolnienie gruntów Skarbu Państwa, uproszczenie procedur budowlanych i stworzenie instrumentów gwarancji kredytowej dla rodzin wielodzietnych. Przykładem może być estoński program „Kodulaen”, który łączy niskie oprocentowanie z gwarancją państwa.

Trzecim filarem jest rozwój instytucji wspierających rodziców – żłobków, przedszkoli, szkół przyjaznych rodzinie, elastycznych miejsc pracy. Samorządy powinny mieć narzędzia finansowe do rozbudowy lokalnej infrastruktury prorodzinnej, a pracodawcy być premiowani za politykę przyjazną rodzinie. W wielu krajach Skandynawii takie działania były kluczem do zatrzymania spadku dzietności. Jednak – jak pokazuje przykład Włoch – bez zmiany klimatu kulturowego nie przyniosą trwałego efektu. Kultura prorodzinna to nie slogan – to suma instytucji, norm społecznych i wzorców, które pokazują, iż rodzicielstwo jest wartością, a nie przeszkodą. Potrzebna jest rewizja polityki edukacyjnej, mediów publicznych i instytucji kulturalnych. Szkoła powinna uczyć o ekonomicznej i społecznej wartości rodziny, a nie tylko o jednostkowych aspiracjach.

Szczególnego znaczenia nabiera tu także system głosów prorodzinnych – propozycja, wedle której rodzice mogliby oddawać głos polityczny w imieniu niepełnoletnich dzieci. Taki mechanizm istniał w Niemczech w debacie parlamentarnej i zyskał uznanie jako sposób przeciwdziałania dominacji interesów krótkoterminowych nad długofalowymi.

Nie bez znaczenia jest także polityka migracyjna. Choć nie może ona zastąpić dzietności, rozsądna i kontrolowana imigracja rodzinna może wspierać strukturalną stabilność demograficzną. Należy przyjąć jasne kryteria integracyjne, językowe i ekonomiczne, premiujące tych, którzy chcą uczestniczyć w budowie wspólnoty.

Równie ważne są działania na rzecz wsparcia rodzin znajdujących się w kryzysie: programy terapii rodzinnej, mediacji, pomoc psychologiczna i dostępność poradnictwa. Instytucje publiczne nie mogą zastępować rodziny, ale powinny wspierać jej trwałość.

Dla zapewnienia skuteczności polityki demograficznej niezbędne są instytucje analityczne monitorujące jej efekty. Rząd powinien stworzyć niezależny Instytut Demograficzny, który analizowałby trendy, oceniał skuteczność instrumentów i rekomendował zmiany. Przejrzystość danych i otwarty dostęp do analiz umożliwią społeczną kontrolę nad tym kluczowym obszarem.

Podsumowując, odpowiedź na kryzys demograficzny musi być wielowymiarowa: ekonomiczna, instytucjonalna i kulturowa. Wymaga odejścia od prostych transferów i przejścia do systemowych rozwiązań, które przywrócą rodzinie godność, stabilność oraz wsparcie. Polska ma jeszcze szansę zatrzymać negatywne trendy, ale czas działa na jej niekorzyść.

Reforma edukacji i zdrowia

Systemy edukacji i ochrony zdrowia w Polsce wymagają gruntownej reformy nie tylko z powodów ekonomicznych, ale przede wszystkim z uwagi na ich strategiczne znaczenie dla rozwoju społecznego i kapitału ludzkiego. Oba te sektory są dziś kosztowne, scentralizowane, przeregulowane i oderwane od rzeczywistych potrzeb obywateli. Jak pisał Ludwig von Mises:

„System, który opiera się na państwowym monopolu usług, prowadzi do stagnacji i braku innowacji.”

System edukacji jest zbyt jednolity i nieelastyczny. Uczniowie, niezależnie od potencjału i zainteresowań, przechodzą przez te same programy nauczania, które nie przystają do wymagań współczesnego rynku pracy. W efekcie młodzi ludzie kończą szkoły i studia bez realnych umiejętności praktycznych.

Konieczne jest wprowadzenie profilowania szkół średnich już na wcześniejszym etapie edukacji oraz szersze otwarcie systemu edukacyjnego na szkolnictwo zawodowe i techniczne. Kraje takie jak Niemcy czy Szwajcaria oparły swoje systemy o model dualny – kształcenie teoretyczne połączone z praktyką u pracodawców – co skutkuje niskim bezrobociem młodzieży i wysoką jakością kadr technicznych. Polska powinna iść tą drogą. Obok szkolnictwa zawodowego, niezbędna jest reforma szkolnictwa wyższego. w tej chwili publiczne uczelnie oferują masowe studia niskiej jakości, utrzymywane ze środków podatników. Należy wprowadzić częściową odpłatność za studia wyższe, połączoną z systemem stypendiów opartym na kryteriach dochodowych i wynikach w nauce.

Reforma powinna objąć również programy nauczania. Zbyt często są one przestarzałe, zideologizowane i oderwane od rzeczywistości. Potrzeba wprowadzenia większej autonomii dla szkół w zakresie doboru materiałów i sposobu prowadzenia zajęć, zwiększenia roli logiki, ekonomii i przedsiębiorczości, a zmniejszenia nacisku na pamięciowe opanowywanie materiału.

Nie mniej ważna jest reforma zarządzania oświatą. Dziś dyrektorzy szkół mają ograniczone możliwości w zakresie zatrudniania i nagradzania nauczycieli. Konieczna jest deregulacja systemu oświaty, zwiększenie konkurencji między szkołami oraz wprowadzenie bonu edukacyjnego, który umożliwi rodzicom wybór placówki, a szkołom – rywalizację o ucznia.

Uzupełnieniem reform edukacji musi być wprowadzenie obowiązkowej edukacji ekonomicznej – zarówno w szkołach podstawowych, jak i średnich. W warunkach państwa minimum obywatel musi rozumieć podstawowe pojęcia gospodarcze, znać mechanizmy rynku, budżet domowy, podatki i prawa konsumenckie. Powinna ona obejmować również elementy praktyczne: naukę budżetowania, zrozumienie systemu podatkowego, analizę realnych wydatków państwa oraz rolę przedsiębiorczości w gospodarce. Szkoły powinny współpracować z lokalnym biznesem, bankami, organizacjami pozarządowymi i uczelniami w celu tworzenia warsztatów, symulacji ekonomicznych i praktycznych projektów.

Niezwykle istotnym elementem obywatelskiego wychowania ekonomicznego jest promocja patriotyzmu gospodarczego i konsumenckiego. Polacy powinni być świadomi, iż ich wybory zakupowe mają wpływ na miejsca pracy, budżet państwa i rozwój lokalnych firm. W zamówieniach publicznych należy wprowadzać klauzule premiujące polskich producentów, a w edukacji – promować postawę świadomego konsumenta.

Patriotyzm konsumencki nie oznacza zamykania się na świat – to postawa odpowiedzialnego wspierania krajowej gospodarki przy zachowaniu reguł rynku. Oznacza to również uczciwe opodatkowanie globalnych koncernów, wspieranie lokalnego rolnictwa, rzemiosła i sektora MŚP.

Jeśli chodzi o ochronę zdrowia, to Polska od lat boryka się z problemami systemowymi: kolejki, niedobór lekarzy i pielęgniarek, niskie płace, przeciążone szpitale i niedofinansowanie. Pomimo coraz większych nakładów publicznych (ponad 160 mld zł w 2024 roku), efekty są niezadowalające. System Narodowego Funduszu Zdrowia jest nieprzejrzysty, nieelastyczny i nie daje pacjentowi realnego wpływu na wybór usług. Należy go zlikwidować i zastąpić modelem kas chorych – konkurujących ze sobą instytucji finansujących leczenie, zgodnie z wyborem pacjenta. Ten model sprawdza się w Niemczech, Holandii czy Szwajcarii. Każdy obywatel wybiera kasę, która opłaca świadczenia, a rywalizacja zmusza je do efektywności.

Obok zmiany modelu finansowania potrzebna jest reforma struktury szpitali. w tej chwili funkcjonują setki jednostek powiatowych, które są niedoinwestowane, zadłużone i nieposiadające pełnej obsady. Należy przeprowadzić proces konsolidacji szpitali, inwestując w większe ośrodki o lepszym wyposażeniu i kadrze. Jednocześnie podstawowa opieka zdrowotna powinna być rozbudowana – zwłaszcza w zakresie profilaktyki, opieki senioralnej i zdrowia psychicznego.

Kolejnym krokiem powinna być deregulacja zawodów medycznych. w tej chwili uznawanie kwalifikacji trwa latami, a dostęp do zawodu lekarza czy pielęgniarki jest ograniczony biurokracją. Konieczne jest uznawanie dyplomów z państw OECD, wprowadzenie szerszych kompetencji dla pielęgniarek, ratowników medycznych i fizjoterapeutów.

Potrzebna jest również digitalizacja systemu. Polska powinna wdrożyć pełną elektroniczną dokumentację medyczną, zintegrowane systemy informatyczne dla lekarzy i pacjentów, a także platformy do umawiania wizyt, recept i historii leczenia. Estonia, Dania i Finlandia pokazują, iż to możliwe – choćby przy ograniczonym budżecie. Nie można zapominać o roli prywatnych świadczeniodawców. Należy stworzyć rzeczywisty rynek usług medycznych, gdzie szpitale publiczne i prywatne konkurują o pacjenta. Bon zdrowotny, podobnie jak bon edukacyjny, może zapewnić obywatelowi realny wybór.

Wreszcie, reforma edukacji i ochrony zdrowia wymaga zmiany kulturowej. Społeczeństwo musi odejść od oczekiwania, iż państwo wszystko zapewni i rozwiąże każdy problem. Konieczne jest wzmocnienie postaw odpowiedzialności indywidualnej, troski o własne zdrowie, chęci uczenia się przez całe życie i wspierania własnych dzieci.

Podsumowując, reforma edukacji i zdrowia powinna opierać się na zasadzie wolnego wyboru, konkurencji, deregulacji i decentralizacji. Polska ma potencjał, by stworzyć nowoczesne, sprawne i odpowiedzialne systemy usług publicznych – ale wymaga to odwagi, uczciwości i zaufania do obywatela.

Polska w Europie i świecie

Pozycja Polski na arenie międzynarodowej jest pochodną wewnętrznej siły gospodarczej, instytucjonalnej i kulturowej. Państwo słabe wewnętrznie nie będzie w stanie prowadzić samodzielnej polityki zagranicznej ani skutecznie bronić własnych interesów.

W Unii Europejskiej Polska często odgrywa rolę państwa wykonawczego, biernie implementującego decyzje podejmowane w Berlinie, Brukseli czy Paryżu. Taki model – przyjmowanie regulacji bez ich realnego współtworzenia – osłabia suwerenność i sprowadza państwo do pozycji peryferyjnego odbiorcy polityk. Niezbędna jest zmiana tej roli: z uczestnika do współtwórcy.

Polska powinna prowadzić twardą i aktywną politykę reformy instytucji unijnych, opowiadając się za większą elastycznością regulacyjną, subsydiarnością i ograniczeniem wspólnotowej biurokracji. Dążenie do „ever closer union” nie musi być celem Polski. Możliwa jest alternatywa – Europa suwerennych narodów, współpracujących w kwestiach wspólnych, ale zachowujących swobodę decyzji wewnętrznych.

W szczególności Polska powinna zabiegać o reformę wspólnej polityki rolnej i klimatycznej, które w tej chwili faworyzują państwa bogatsze, z silniejszymi strukturami biurokratycznymi. System dopłat i regulacji w rolnictwie oraz system ETS w przemyśle uderzają w konkurencyjność państw takich jak Polska. Konieczna jest koalicja państw regionu (V4, Bałkany, kraje bałtyckie), która będzie przeciwstawiała się nadmiernej centralizacji i harmonizacji. Polska powinna też zmienić podejście do integracji europejskiej: nie jako celu samego w sobie, ale jako narzędzia wzmacniania potencjału narodowego. W tej optyce euro nie jest wyrazem jedności, ale rezygnacją z suwerenności monetarnej. Zachowanie własnej waluty pozwala dostosowywać politykę pieniężną do krajowych warunków.

Na arenie globalnej Polska musi zbudować swoją pozycję w oparciu o silne atuty: położenie geostrategiczne, członkostwo w NATO, potencjał ludzki oraz stabilność instytucjonalną. Wbrew pozorom, nie jesteśmy skazani na marginalność – ale musimy zbudować własną markę polityczną i gospodarczą. Potrzebna jest ofensywna polityka dyplomatyczna w Azji, Afryce i Ameryce Łacińskiej, wzmacniająca pozycję Polski jako mostu między Europą a rynkami rozwijającymi się.

Konieczna jest też zmiana logiki promocji gospodarczej. Polska dyplomacja ekonomiczna musi przestać być dodatkiem do polityki i stać się jej rdzeniem. Ambasady powinny pełnić funkcje agencji rozwoju, wspierając eksport, pozyskiwanie inwestorów i promocję marki „Made in Poland”. kooperacja rządu z sektorem MŚP w zakresie ekspansji zagranicznej powinna być jednym z priorytetów.

W zakresie bezpieczeństwa energetycznego Polska musi kontynuować politykę dywersyfikacji i niezależności. Budowa Baltic Pipe, rozbudowa terminala LNG i inwestycje w atom to krok w dobrym kierunku – ale potrzebna jest regionalna strategia suwerenności energetycznej, z udziałem Litwy, Ukrainy, Słowacji i Rumunii. Polska może być liderem w tworzeniu bloku państw niezależnych od Rosji i opartych na wspólnym rynku energii.

Stosunki z USA i Chinami wymagają równowagi. Polska powinna być zdecydowanie bliskim sojusznikiem USA w ramach NATO, ale unikać bezkrytycznej, jednostronnej zależności. Partnerstwo strategiczne nie oznacza bezrefleksyjnego podporządkowania, ale realizację wspólnych interesów opartych o wcześniejsze negocjacje. Równocześnie, relacje handlowe z Chinami powinny być pragmatyczne, bez ulegania presji politycznej.

Współczesna polityka międzynarodowa to także soft power: kultura, język, edukacja, nauka, technologia. Polska powinna inwestować w Instytuty Polskie, promocję języka polskiego, stypendia dla studentów z zagranicy i rozwój polskich uczelni. Powinna też wspierać eksport kultury – literatury, filmu, muzyki – jako narzędzia budowy wizerunku i tożsamości.

Zamiast pozycji klienta, Polska powinna być kreatorem. Trzeba wzmocnić think-tanki, szkoły dyplomatyczne, analizy strategiczne. Potrzeba elit, które nie tylko reagują, ale formułują wizje. Państwo musi inwestować w kompetencje analityczne – zwłaszcza w dziedzinie geopolityki, handlu międzynarodowego, cyberbezpieczeństwa i transformacji technologicznej.

Należy zbudować nową doktrynę polityki zagranicznej: opartą na realizmie, interesie narodowym i umiejętności współpracy. Polska nie musi wybierać między izolacją a podporządkowaniem – może być państwem samodzielnym, skutecznym i wpływowym, jeżeli potrafi połączyć ambicję z rozsądkiem.

Polska powinna zająć należne jej miejsce w Europie i świecie jako państwo świadome, pewne siebie i zorganizowane. Państwo, które nie oczekuje od innych decyzji, ale samodzielnie kształtuje swój kurs. Państwo, które wie, iż polityka zagraniczna zaczyna się w kraju – od silnej gospodarki, sprawnych instytucji i zjednoczonego społeczeństwa.

Nowoczesna armia i bezpieczeństwo

Bezpieczeństwo państwa jest wartością nadrzędną, a tak naprawdę najważniejszą. Wszystkie inne cele – gospodarka, dobrobyt, edukacja czy rozwój społeczny – stają się wtórne, jeżeli nie są chronione. Polska, z racji swego położenia geopolitycznego, musi budować nie tylko efektywne siły zbrojne, ale i całościowy system bezpieczeństwa oparty na sprawnych instytucjach, silnym społeczeństwie i strategicznej wizji.

W XXI wieku armia nie może być reliktem zimnowojennej doktryny. Musi być nowoczesna, mobilna, cyfrowa i zintegrowana z systemami cywilnymi. Polska nie potrzebuje masowych formacji, ale sił szybkiego reagowania, zdolnych do operowania w zróżnicowanym środowisku – od klasycznego pola walki, przez cyberprzestrzeń, po działania asymetryczne i hybrydowe.

Kluczowym krokiem jest reforma systemu dowodzenia. Polska armia potrzebuje jasnej struktury odpowiedzialności, interoperacyjności z NATO i elastycznego systemu reagowania. Obecny model rozdzielenia kompetencji między prezydenta, premiera i ministra obrony jest nieefektywny i prowadzi do chaosu. Konieczna jest cywilna kontrola nad armią, ale też szybkie procedury decyzyjne w sytuacjach kryzysowych.

Nowoczesna armia musi być technologicznie zaawansowana. Oznacza to inwestycje w systemy bezzałogowe (UAV), obronę przeciwlotniczą i przeciwrakietową, rozpoznanie satelitarne, cyberbezpieczeństwo oraz broń precyzyjnego rażenia. Zakupy powinny być zorientowane nie na polityczne potrzeby sojuszników, ale na rzeczywiste potrzeby operacyjne. Polska potrzebuje własnego programu zbrojeniowego, opartego na krajowym przemyśle i transferze technologii.

Niezwykle ważna jest odbudowa przemysłu obronnego. Polska Grupa Zbrojeniowa powinna przejść restrukturyzację, otworzyć się na partnerstwo z sektorem prywatnym i funkcjonować według zasad rynkowych. Inwestycje w infrastrukturę obronną powinny być traktowane jako strategiczne – nie tylko dla bezpieczeństwa, ale i dla innowacyjności całej gospodarki.

Równolegle należy wzmocnić system rezerw osobowych. Potrzebne są regularne szkolenia rezerwistów, nowoczesna wersja powszechnego przeszkolenia obronnego oraz odbudowa struktur obrony terytorialnej z prawdziwego zdarzenia. Nie chodzi o powrót do przymusowego poboru, ale o stworzenie systemu, w którym obywatel ma świadomość, umiejętności i motywację do działania w sytuacji zagrożenia.

Nowoczesna armia musi być częścią szerszego systemu bezpieczeństwa narodowego. Oznacza to integrację z systemami cywilnymi: energetyką, transportem, telekomunikacją, zdrowiem publicznym. W dobie zagrożeń hybrydowych i cyberataków, obrona musi obejmować całe państwo – nie tylko jego wojsko. Polska potrzebuje Narodowego Centrum Reagowania Kryzysowego, które łączy zasoby wojska, policji, straży pożarnej, służb specjalnych i administracji publicznej.

Kolejnym krokiem jest edukacja obronna i kształtowanie kultury strategicznej. W szkołach należy wprowadzić programy obywatelskiego przeszkolenia obronnego, uczące nie tylko pierwszej pomocy i obsługi systemów informatycznych, ale także podstaw dowodzenia, logistyki i komunikacji kryzysowej. Studenci powinni mieć możliwość udziału w dobrowolnych programach wojskowych.

W wymiarze międzynarodowym Polska powinna być aktywnym członkiem NATO, ale też inicjatorem regionalnych sojuszy obronnych. kooperacja z krajami bałtyckimi, Rumunią, Finlandią, Ukrainą powinna obejmować wspólne manewry, wymianę danych wywiadowczych, logistykę i rozwój interoperacyjnych systemów uzbrojenia.

Równolegle powinniśmy zadbać o bezpieczeństwo wewnętrzne. Policja, straż graniczna, służby specjalne muszą być nowoczesne, zreformowane i zintegrowane z systemem analizy zagrożeń. Obywatel musi mieć pewność, iż państwo go ochroni – nie tylko przed agresją z zewnątrz, ale i przed przemocą, dezinformacją czy kryzysem infrastrukturalnym.

Nasz kraj powinien też rozwijać własne zaplecze intelektualne w zakresie bezpieczeństwa: uczelnie wojskowe, instytuty strategiczne, ośrodki analiz. Potrzebna jest kadra liderów obronności – nie tylko wojskowych, ale cywilnych ekspertów zdolnych do zarządzania w kryzysie. Wreszcie, państwo powinno inwestować w odporność społeczną: spójność narodową, kulturę zaufania i gotowość do solidarnego działania. W sytuacji zagrożenia tylko wspólnota zbudowana na wzajemnym szacunku i odpowiedzialności jest zdolna do przetrwania.

Bezpieczeństwo narodowe nie jest jedynie kwestią budżetu na obronność – to kwestia organizacji, kompetencji, świadomości i kultury. Nowoczesna armia musi być częścią nowoczesnego państwa – państwa, które ufa swoim obywatelom i inwestuje w ich zdolność do działania. Polska może być silna, jeżeli zbuduje system, w którym bezpieczeństwo jest wspólnym obowiązkiem, a nie tylko instytucją.

Wnioski końcowe – państwo minimum jako projekt dla Polski

Państwo minimum to nie utopia – to realistyczny projekt dla Polski, oparty na zasadzie wolności, odpowiedzialności i efektywności. Nie chodzi o likwidację państwa, ale o jego redefinicję: z biurokratycznego molocha w organizatora przestrzeni, w której obywatele mogą działać, tworzyć, inwestować i budować swoje życie bez zbędnych przeszkód.

Współczesna Polska walczy z wieloma kryzysami – demograficznym, fiskalnym, instytucjonalnym, edukacyjnym, energetycznym i geopolitycznym. Odpowiedź na te wyzwania nie leży w rozbudowie regulacji i aparatu państwowego, ale w jego koncentracji na funkcjach strategicznych i uwolnieniu potencjału obywateli. Państwo minimum nie oznacza anarchii ani egoizmu – przeciwnie, opiera się na zaufaniu do człowieka jako istoty racjonalnej i zdolnej do współpracy.

Z analiz przedstawionych w poprzednich rozdziałach wynika jasno, iż Polska potrzebuje głębokiej transformacji systemowej. Transformacji, która obejmie nie tylko zmiany ustawowe, ale również mentalność urzędników, obywateli, liderów opinii i elit. Musimy zrezygnować z modelu klientelistycznego, w którym państwo jest źródłem przywilejów, a przejść do modelu odpowiedzialności, w którym sukces zależy od pracy, innowacyjności i współpracy.

Reforma instytucji państwowych powinna zacząć się od jasnego określenia kompetencji – co państwo musi robić, a czego nie powinno. Musimy wrócić do zasad subsydiarności, decentralizacji i deregulacji. Obywatel musi mieć możliwość działania bez konieczności proszenia o zgodę – to fundament zaufania społecznego.

Edukacja, zdrowie, bezpieczeństwo, infrastruktura, sprawne sądy, silna armia – to obszary, które wymagają obecności państwa. Ale już sektor energetyczny, gospodarka mieszkaniowa, kultura, media czy rolnictwo nie muszą być zarządzane centralnie.

Ważnym wnioskiem jest także konieczność inwestycji w kapitał społeczny: edukację ekonomiczną, patriotyzm gospodarczy, etos pracy i zaufanie społeczne. Żadne reformy nie przetrwają, jeżeli nie będą zakorzenione w świadomości obywateli.

Państwo minimum wymaga też innej filozofii polityki – opartej na odwadze, długofalowości i gotowości do ponoszenia kosztów. Reformy będą trudne, kosztowne i niepopularne w krótkim okresie. Ale ich brak będzie jeszcze droższy.

Ostatecznym kryterium skuteczności państwa minimum nie jest jego rozmiar, ale jakość. Czy ułatwia życie? Czy daje szanse? Czy chroni słabych, ale nie ogranicza silnych? Czy wzmacnia wspólnotę, zamiast ją zastępować? jeżeli odpowiedź na te pytania brzmi „tak”, to znaczy, iż idziemy we adekwatnym kierunku.

Polska może być nowym tygrysem Europy – nie przez naśladowanie modeli biurokratycznych, ale przez odwagę do bycia sobą. Do budowania wolnego, silnego, zamożnego społeczeństwa na fundamencie odpowiedzialności i ograniczonego państwa. Ta wizja nie jest łatwa – ale jest realna i potrzebna.

Artur Szczepek

Literatura

  • Hayek, F. A. (1998). Droga do zniewolenia. Tłum. Miłowit Kuniński. Kraków: Arcana.
  • Mises, L. von (2007). Ludzkie działanie: Traktat o ekonomii. Tłum. Witold Falkowski. Warszawa: Instytut Ludwiga von Misesa.
  • Sowell, T. (2017). Ekonomia dla wszystkich. Tłum. Krzysztof Zuber, Jan M. Fijor, Michał Kresak. Warszawa: Fijorr Publishing.
  • Rybarski, R. (1932). System ekonomii politycznej. Warszawa: Gebethner i Wolff.
  • Heydel, A. (1931). Zasady ekonomii politycznej. Kraków: Akademia Handlowa.
  • Dunajewski, J. (1883). Sprawozdania budżetowe Królestwa Galicji i Lodomerii. Wiedeń.
  • Balcerowicz, L. (1995). Socjalizm, kapitalizm, transformacja. Warszawa: PWN.
  • Balcerowicz, L. (1997). 800 dni: szok kontrolowany. Warszawa: PWN.
  • Wilczek, M. (1988). Ustawa z dnia 23 grudnia 1988 r. o działalności gospodarczej. Dz.U. 1988 nr 41 poz. 324.
  • Gwiazdowski, R. (2010). Sprawiedliwość czy efektywność. Poznań: Zysk i S-ka.
  • Zapałowski, M. (2022). Zielony Ład a bezpieczeństwo energetyczne Polski. Warszawa: Instytut Sobieskiego.
  • Główny Urząd Statystyczny (2023–2024). Roczniki statystyczne Rzeczypospolitej Polskiej.
  • Ministerstwo Finansów (2024). Budżet państwa – projekt i wykonanie.
  • Ministerstwo Aktywów Państwowych (2024). Wykaz spółek z udziałem Skarbu Państwa. dane.gov.pl
  • Tiebout, C. M. (1956). A Pure Theory of Local Expenditures. Journal of Political Economy, 64(5), 416–424.
  • Ostrom, E. (1990). Governing the Commons: The Evolution of Institutions for Collective Action. Cambridge: Cambridge University Press.
Idź do oryginalnego materiału