Antoni Ciszewski: W imieniu i na rzecz Narodu Polskiego

2 miesięcy temu

Antoni Ciszewski: W imieniu i na rzecz Narodu Polskiego

Prezydent RP, posłowie i senatorowie, marszałkowie województw i starości, a także prezydenci i burmistrzowie miast i wójtowie oraz radni – oni wszyscy otrzymują indywidualne prawo do wykonywania swoich obowiązków służbowych z wyboru suwerena, na podstawie zarządzonych, przeprowadzonych (bez podejrzeń o manipulację), ważnych wyborów powszechnych.

Natomiast premier rządu polskiego, prezes Najwyższej Izby Kontroli, ministrowie, ambasadorowie, ale także niezawiśli sędziowie, niezależni prokuratorzy, kandydaci na stopnie generalskie w wojski polskim – oni z kolei dostępują zaszczytu służbowego na podstawie oficjalnego dokumentu stwierdzającego to powołanie, w trybie nominacji indywidualnej, z rąk prezydenta RP.

Z tym wyjaśnieniem, iż premiera rządu polskiego wcześniej desygnuje Sejm na wskazany urząd prezesa rady ministrów, a prezesa NIK zgodnie Sejm i Senat na wniosek marszałka Sejmu lub liczby 35 posłów.

Pozostali urzędnicy i funkcjonariusze publiczni niższego szczebla – tj. oficerowi i podoficerowie oraz żołnierze Polskich Sił Zbrojnych, funkcjonariusze Policji Państwowej, funkcjonariusze Państwowej Straży Pożarnej, funkcjonariusze Służby Celno-Skarbowej, funkcjonariusze Straży Granicznej – swoje indywidulane powołania otrzymują z rąk organu nadrzędnego, w zależności od poziomu, danego pionu oraz stopnia służbowego w administracji państwowej.

Wszyscy natomiast, wskazani urzędnicy i funkcjonariusze publiczni, składają ślubowanie, którego zobowiązaniem jest wierna i oddana służba, w imieniu i na rzecz Narodu Polskiego, będącego niekwestionowanym suwerenem – jako pierwotnym (prawdziwym) właścicielem praw publicznych, jak i praw prywatnych – czyli będących pierwszym i głównym strażnikiem i obrońcą praw konstytucyjnych.

Mając na względzie powyższy porządek prawny w Rzeczypospolitej Polskiej, a także obowiązek konstytucyjny w godnym i odpowiedzialnym pełnieniu służby publicznej, ostatnie wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy z Orędziem do Sejmu, stanowiło przejaw głębokiej troski o sprawy Polski i Polaków. Przynajmniej w tym werbalnym brzmieniu.

Niestety, ale, swego rodzaju riposta premiera Donalda Tuska, kontestująca niektóre zdania wypowiedziane przez prezydenta A. Dudy, nie dość iż była niedopuszczalna z punktu konstytucyjnego (bowiem orędzia prezydenta RP nie mogą być w żaden sposób dyskutowane na forum parlamentu), w dodatku okazała się „mową trawą” centralnego organu publicznego.

Zauważyć należy, iż w służbie publicznej nie obowiązują żadne inne odniesienia, jak tylko mające bezpośredni związek z realizacją projektów i celów gospodarczych państwa oraz z rozwojem społeczno-gospodarczym wszystkich obywateli.

Elementy procesu wyborczego, zawężonego przez D. Tuska do gry (stricte) politycznej, nie mieszczą się bowiem w obszarze obowiązków publicznych; przede wszystkim jakiekolwiek polityczne względy nie podlegają normalizacji normatywnej, i mają charakter wyłącznie propagandowy, a nie prawno-ustrojowy.

Tendencja polityczna, poza ustrojowa, to domena jednostek i środowisk najczęściej skonfliktowanych z prawem naturalnym, tj. odwiecznym Prawem Dekalogi X Przykazań Bożych i Prawem Miłości pochodzącej od Boga w Trójcy Świętej Jedynego – Prawo Boże, które jest oparte wyłącznie na służbie i pomocy bliźniemu – dobrym obyczajem pochodzącym od ludzi dobrej woli, oraz z pragmatyką prawa stanowionego – z jego adekwatnym rozumieniem tego co dobre i słuszne, z punktu normatywnego właśnie.

Premier D. Tusk, zdaje się, iż w pełni nie rozumnie schematy prawno-ustrojowych państwa funkcjonującego, z uwzględnieniem przede wszystkim nadrzędności prerogatyw głowy państwa – tj. prezydenta RP – w niektórych obszarach obowiązków służbowych, a w szczególności w zakresie głównych zadań państwa, takich jak: reprezentacja kraju na arenie międzynarodowej, bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne, porządek konstytucyjny, obrona terytorium państwa polskiego.

Ta konstytucyjna prerogatywa (art. 126 Konstytucji RP) prezydenta RP, jako najwyższego (i wykonawczego) organu państwa, wiąże i podporządkowuje wszystkie uprawnienia premiera i rządu polskiego, w tym zakresie obowiązków służbowych. Innymi słowy, to premier, ministrowie, wojewodowie, marszałkowie województw, starości, prezydenci i burmistrzowie miast i wójtowie, w sytuacji zagrożenia wewnętrznego i zewnętrznego państwa, mają obowiązek w pierwszej stosować się bezpośrednio do w/w zapisu Konstytucji RP – na zasadzie dorozumienia normatywnego.

Inną kwestią jest to, iż w/w prerogatywa nie zezwala prezydentowi RP na bierną jego postawę, w jego głównej roli – propaństwowej i proustrojowej – jako głowy państwa. Wszak jest najwyższym organem władzy publicznej i wykonawczej zarazem (na zasadzie logicznego rozumowania) – w tej roli wcale nie jest ani premier rządu polskiego, ani ministrowie, ani wojewodowie.

Rząd polski, z premierem na czele, oraz wojewodowie w terenie realizują zadania zlecone, w trybie ustaw i rozporządzeń będących aktami wykonawczymi.

Rozporządzenia wydawane przez prezydenta RP mają podstawę prawną opartą o wspomnianą prerogatywę konstytucyjną. Pozbawianie prezydenta RP aktu wykonawczego, o mocy równej ustawie, jest z punktu prawnego nielogiczne i obraźliwe. Tym bardziej, iż tego rodzaju akt prawny wykonawczy głowy państwa, na tej samej zasadzie co inne ustawy, poddawany jest zgodności konstytucyjnej, zastrzeżonej wyłącznie dla Trybunału Konstytucyjnego.

W sytuacji wystąpienia kolizji prawnej, polegającej na wydaniu przez Sejm (III RP) określonej ustawy oraz wydaniu rozporządzenia przez prezydenta RP z mocą ustawy, o ważności i pierwszeństwie obowiązywania danego aktu prawnego decydowałby wyrok TK, którego zadaniem byłoby obiektywne i rzetelne ustalenie wszelkiej miary normatywnej, zawartej w obu aktach prawnych, poddanych równoczesnej kontroli konstytucyjnej – zakończonej wyrokiem TK wskazującym na korzystniejszą regulację prawną, ze względu na dobro Ojczyzny i pomyślność obywateli.

W ten sposób główne obowiązki ustrojowe państwa polskiego, jak i obowiązki wykonawcze, rozdzielone między prezydenta RP a rząd polski, wynikałyby z realnego przedstawicielstwa, przewidzianego i gwarantowanego w ustawie zasadniczej (Konstytucji RP) dla obu naczelnych w/w organów państwa.

Tak pojmowana powaga ustrojowa państwa polskiego, z którą ściśle wiąże się rzetelność i odpowiedzialność służbowa, na wszystkich szczeblach służby publicznej, nie dawałaby żadnemu innemu organowi publicznemu (np. premierowi) najmniejszego pretekstu o podważania czyichkolwiek uprawnień służbowych, z pominięciem wyższości organu konstytucyjnego, a w szczególności lekceważenia prerogatyw konstytucyjnych, zastrzeżonych wyłącznie dla głównego zwierzchnika sił zbrojnych.

Bo taka nieopaczna samowola organu niższej rangi, groziłaby oczywistym zniesławieniem głowy państwa. Ze wszystkimi konsekwencjami odpowiedzialności porządkowej, a choćby karnej, dla zniesławiającego urząd prezydencki.

Polecamy również: Murzyńskie standardy w Lublinie

Idź do oryginalnego materiału