W lutym Parlament Europejski przegłosował ustawę wprowadzającą zakaz sprzedaży samochodów spalinowych od 2035 roku. Podobne działania szykują także USA, które chcą, by do 2032 roku dwie trzecie sprzedawanych samochodów stanowiły elektryki. Jest to konieczne, jeżeli chcemy uniknąć katastrofy klimatycznej.
Ambitne plany USA
Agencja Ochrony Środowiska (EPA) ogłosiła chęć wprowadzenia nowych, ambitnych przepisów dotyczących redukcji emisji gazów cieplarnianych w amerykańskim transporcie. EPA chce, by 67 proc. produkowanych i sprzedawanych stopochodów osobowych w USA stanowiły elektryki. Ponadto 25 proc. nowych pojazdów ciężarowych takich jak tiry także ma być wyposażonych w silnik elektryczny. Przy czym 46 proc. będzie dotyczyło ciężarówek o średniej ładowności, np. furgonetek. W praktyce oznacza to, iż firmy produkujące swoje pojazdy do 2032 roku będą musiały dostosować swoje linie produkcyjne.
Administrator EPA Michael S. Regan nazwał te propozycje „najbardziej ambitnymi” normami redukcji zanieczyszczeń, jakie kiedykolwiek obowiązywały dla samochodów osobowych i ciężarowych. „Zapewni to najważniejsze zmniejszenie niebezpiecznych zanieczyszczeń powietrza i klimatu oraz zapewni znaczące korzyści ekonomiczne, takie jak niższe koszty paliw i utrzymania dla rodzin”, powiedział Regan.
Wprowadzenie nowych przepisów nie oznacza oczywiście definitywnego końca samochodów spalających paliwa emitujące CO2. Te wciąż będą jeździć po amerykańskich drogach, wciąż będą mogły być produkowane samochody spalinowe, ale w znacznie mniejszej ilości. Według EPA już do 2030 roku w USA 60 proc. schodzących z fabrycznych taśm samochodów ma być elektrycznych. „Dzisiejsze działania razem przyspieszą nasze trwające przejście do przyszłości czystych pojazdów, zmierzą się z kryzysem klimatycznym i poprawią jakość powietrza w biednych społecznościach w całym kraju”, powiedział administrator EPA, dodając, iż „To historyczna wiadomość”.
Przeszkody ze strony Republikanów
Plany te, jak zakłada EPA, mają zostać sfinalizowane w przyszłym roku. Nim to się stanie, cały projekt będzie musiał przejść przez ręce polityków. A już teraz podobnie jak w przypadku działań Europy decyzja EPA wywołuje negatywne emocje. EPA jest federalną, a więc rządową agencją działającą w imieniu władz na rzecz środowiska naturalnego i zdrowia publicznego. Ma więc prawne możliwości, by móc realizować politykę władz. Jednak tak jak w każdym innym demokratycznym kraju, wszystko odbywa się na drodze parlamentarnej legislacji oraz działań sądów i prokuratury.
W Stanach Zjednoczonych działają dwa obozy partyjne: Republikanie i Demokraci. Ci pierwsi są konserwatystami, niechętnie działającymi na rzecz walki ze zmianami klimatu. Z kolei Demokraci są środowiskiem postępowym, które chce realizacji polityki na rzecz ochrony środowiska i klimatu. Te nowe zasady, które chce wprowadzić EPA, są rewolucją, ale takie rewolucje były w przeszłości. To z pewnością coś, jak czerwcowy poranek w 1896 roku, kiedy Henry Ford wziął swój „bezkonny powóz” na jazdę próbną, i zmienił amerykańskie życie i przemysł.
Grupa kilkunastu republikańskich prokuratorów generalnych złożyła pozwy przeciwko polityce klimatycznej, jaką prowadzi Biden i podległe jego administracji osoby. Jeden z prokuratorów, Patrick Morrisey z Wirginii Zachodniej, zapowiedział, iż jego grupa będzie walczyć z propozycjami Agencji. „Ta administracja jest zdeterminowana, by zniszczyć bezpieczeństwo energetyczne i niezależność Ameryki, uzależniając nas od zasobów i komponentów, które mogą pochodzić tylko z zagranicy”, powiedział Morrisey. „W nadchodzących tygodniach przyjrzymy się bliżej proponowanej regule i będziemy gotowi ponownie poprowadzić oskarżenie przeciwko błędnym propozycjom energetycznym, takim jak te”.
USA nie od dzisiaj stawiają na elektryki
Działania środowisk republikańskich są oczywiście sprzeczne z interesem przyszłych pokoleń. Wielu ludziom może wydawać się, iż się nie da, ale warto sobie popatrzeć, jak wyglądała rewolucja w amerykańskim transporcie na początku XX wieku. Dało się. Od kilku lat w USA obserwuje się ogromną dynamikę wzrostu rynku samochodów elektrycznych.
W ciągu ostatnich 12 lat producenci sprzedali łącznie ponad 2,5 mln pojazdów akumulatorowych i typu plug-in. Wykres pokazuje dynamikę wzrostu sprzedaży pojazdów elektrycznych. Na początku 2020 roku jedynie 2,2 proc. sprzedawanych pojazdów było elektrycznych. W ostatnim zaś kwartale już 6,1 proc. Głównym graczem na amerykańskim rynku jest Tesla – 79 proc. udział w sprzedaży. W tym roku może być jeszcze lepiej. Według szacunków Kelley Blue Book w pierwszym kwartale 7,2 proc. sprzedanych na amerykańskim rynku samochodów było elektrycznych.
Tak więc USA są na dobrej drodze, by zrealizować cele klimatyczne i sprawić, by Amerykanie żyli w czystszym środowisku. „Standardy EPA to ogromny krok naprzód w walce z największym źródłem zanieczyszczenia klimatu: transportem”, powiedział Luke Tonachel z Rady Ochrony Zasobów Naturalnych (NRDC).
Jak to wygląda w Europie?
Europa, będąca liderem w działaniach na rzecz ochrony klimatu idzie podobnym krokiem, co USA. Przypomnijmy, iż w lutym Parlament Europejski przegłosował przyjęcie ustawy zakazującej na terenie Wspólnoty sprzedaży pojazdów spalinowych po 2035 roku. 28 marca przedstawiciele państw Unii Europejskiej uzgodnili zakaz rejestracji nowych samochodów spalinowych po 2035 roku. Przeciwna była Polska.
Decyzja UE wywołała w rządzonej przez prawicowy rząd niemałe emocje, które można była zobaczyć przede wszystkim w rządowych mediach. Nie są to jednak emocje zasadne. Do 2035 roku jest sporo czasu. Poza tym zakaz nie oznacza, iż z dnia na dzień znikną samochody spalinowe, a takie coś, jak na Kubie nam nie grozi. W ubiegłym roku sprzedaż samochodów elektrycznych w UE wyglądała choćby lepiej niż w USA – udział wyniósł bowiem aż 12,1 proc. A przecież jeszcze 2021 roku było to 9,1 proc. i tylko 1,9 proc. w 2019 roku. Mamy więc dynamiczny wzrost. „Branża motoryzacyjna rozwija się szybko”, powiedział Luca de Meo, dyr. generalny Renault.
Kilka państw europejskich jest już na dobrej drodze do osiągnięcia celu, jaki zakłada UE. Przykładem jest Norwegia, której nikt nie pogania, gdyż nie jest członkiem UE. Tam już ponad 70 proc. sprzedawanych pojazdów stanowią samochody elektryczne. Owszem, Norwegia to bogaty kraj, ale to nie znaczy, iż zasobność portfeli będzie stanowić problem. „Gwałtowny wzrost liczby pojazdów elektrycznych w Stanach Zjednoczonych może oznaczać większą ich dostępność i sprzedaż poza granicami, powiedział Tonachel z NRDC. „Może to być wiodący na świecie standard, który stawia świat na bardzo potrzebnej ścieżce ograniczenia globalnego zanieczyszczenia pochodzącego z transportu”, dodał.
- Czytaj również: Samochody elektryczne z Chin podbiją świat. Mają ponad 100 modeli
Cały świat musi
Raport Międzynarodowej Agencji Energii (IEA) z 2021 roku wykazał, iż wszystkie państwa na świecie będą musiały zaprzestać sprzedaży pojazdów spalinowych do 2035 roku. W przeciwnym razie znajdziemy się na kursie kolizyjnym z katastrofą klimatyczną, której wciąż mamy szansę uniknąć. To element światowej strategii dojścia do neutralności klimatycznej w 2050 roku, po to, by uniknąć niebezpiecznego ocieplenia klimatu. Dlatego też Amerykanie będący drugim co do wielkości emitentem CO2 na świecie pod rządami Bidena zobowiązały się do tego celu. Biden zobowiązał się, by jego kraj zredukował emisje CO2 o połowę do 2030 roku i dojścia do zakładanej przez IEA i IPCC neutralności klimatycznej w 2050 roku.
EPA przewiduje, iż do 2055 roku proponowane przepisy pozwolą na uniknięcie blisko 10 mld ton CO2, to dwukrotność rocznych emisji tego kraju w ostatnich latach. USA najprawdopodobniej wdrożą te działania, szczególnie ze względu na rosnącą presję ze strony środowisk ekologicznej. „Ogłoszone dzisiaj propozycje EPA dotyczące czystego powietrza uszczuplą miliardy ton klimatycznych zanieczyszczeń, a także szkodliwego dla zdrowia zanieczyszczenia, które powoduje tysiące przedwczesnych zgonów rocznie”, powiedział Fred Krupp, prezes Funduszu Ochrony Środowiska.
Warto dodać, iż działania USA obalają powszechny wśród polskich prawicowych polityków i publicystów pogląd. Chodzi o to, iż skoro UE będzie redukować emisje CO2, to nic to nie da, bo inni będą emitować. Takie stwierdzenia padają w ostatnich dniach i tygodniach praktycznie każdego dnia, szczególnie w rządowych mediach. A w nich nie dowiemy się praktycznie nic o kwestii zmian klimatycznych. Ponadto kolejnym argumentem jest konkurencyjność. UE na swojej stronie zwraca na to uwagę. „Wzmocnienie konkurencyjności unijnego sektora czystej energii przyczyni się do zwiększenia suwerenności technologicznej UE oraz do ukształtowania bardziej odpornego systemu energetycznego”, czytamy na stronie Komisji Europejskiej.
- Czytaj również: Polskie lasy do wycinki, aby produkować narodowe samochody elektryczne