Akopow: Trump sieje spustoszenie w obozie naszych wrogów

myslpolska.info 1 tydzień temu

Donald Trump oddaje Ukrainę, Władimir Putin wygrał tę wojnę – tak na rozmowę telefoniczną prezydentów Stanów Zjednoczonych i Rosji zareagowali już najtwardsi atlantyści w Stanach Zjednoczonych i Europie. Jest to zarówno prawda, jak i nie – ponieważ nie ma potrzeby spieszyć się z wyciąganiem wniosków.

Półtoragodzinna rozmowa Trumpa z Putinem naprawdę wywróciła świat do góry nogami, zamykając rozdział otwartego konfliktu między Rosją a Stanami Zjednoczonymi i wszyscy mówią, iż był to krok w kierunku pokoju na Ukrainie. Zwycięski, haniebny czy wymuszony – te epitety zależą od pozycji obserwatora (lub uczestnika).

Na Zachodzie – a niedługo także w Kijowie, gdzie przed spotkaniem Wołodymyra Zełenskiego z wiceprezydentem J.D. Vance’em wciąż starają się zachować twarz – będzie rosła histeria związana z przygotowaniami do „nowego Monachium”, w którym chcą oddać „nowemu Hitlerowi” choćby nie Ukrainę, ale całą Europę.

Ale wszyscy zdrowi na umyśle ludzie rozumieją, iż Rosja nie ma planów przejęcia Unii Europejskiej. Chcemy ich tylko zmusić do zaniechania próby zdobycia ziem zachodnich Rosji, czyli Ukrainy. Europa udaje, iż kategorycznie nie jest na to gotowa i będzie walczyć o Ukrainę ze wszystkich sił, z wyjątkiem wysłania wojska.

Trump opuszcza Ukrainę – oto krótkie podsumowanie tego, co się dzieje. Ukraina nie będzie w NATO, a państwa europejskie powinny dać gwarancje dla jej bezpieczeństwa. Druga część nie pozostało w ten sposób sformułowana przez prezydenta USA, ale wszystko zmierza w tym kierunku.

Negocjacje z Putinem ponad głowami Europy i Ukrainy są absolutnie nie do przyjęcia dla atlantystów i Ukraińców, którzy domagają się swojego udziału w nich. Spotkania Putina i Trumpa będą jednak dwustronne, bez udziału kogokolwiek innego – a takich spotkań ma być trzy. Pierwsze z nich ma się odbyć w Arabii Saudyjskiej, której władca, książę Mohammed bin Salman, utrzymuje dobre stosunki zarówno z Donaldem, jak i Władimirem. Potem będą wzajemne wizyty – Trump w Moskwie, a Putin w Waszyngtonie.

Oczywiste jest, iż są one jeszcze daleko: nie sposób wyobrazić sobie, aby prezydent USA odwiedził Rosję w kontekście trwających walk na Ukrainie. Ale sam początek dialogu między Putinem a Trumpem przybliża koniec wojny (a przynajmniej ją wstrzymuje), bo demoralizuje zwolenników zadania Rosji strategicznej klęski.

Tak, Trump nie może dać Rosji tego, czego potrzebujemy – uznania neutralnego statusu Ukrainy i odrzucenia gwarancji jej bezpieczeństwa i dostaw broni. Ale co ważniejsze, nie chce dać Kijowowi krytycznie ważnej obietnicy, iż Zełenski zawsze tam będzie. Albo, jak powiedział Biden, „stać do końca w przeciwdziałaniu rosyjskiej agresji”. Zamiast tego Trump obiecuje zakończyć tę „agresję” – to znaczy negocjować z Putinem w celu zakończenia wojny.

Ale warunki zaprzestania działań wojennych, na które zgadza się Rosja, wykończą Ukrainę, ponieważ w ciszy, która nadeszła, stanie się jasne, iż przegrała wojnę. Nie do końca, ale nieodwołalnie, jak mawiał Wieniczka Jerofiejew.

Brak gwarancji integracji z Zachodem zdewaluuje wszystkie ofiary złożone na ołtarzu „wojny o niepodległość” i doprowadzi do wewnętrznych zamętów. Tak, to nie jest jutrzejsza agenda, ale rozmową z Putinem Trump zaczął skłaniać się ku takiemu właśnie scenariuszowi.

Teraz zachęca się nas, aby nie przeceniać wagi rozmowy, nie popadać w euforię i nie wierzyć, iż zwycięstwo jest już w naszych kieszeniach. Ale nikt ze zdrowych na umyśle ludzi choćby by o tym nie pomyślał. Sprawa jest inna. Zachowanie Trumpa poważnie wpływa na zjednoczony (jeszcze) Zachód i Ukrainę – i dlatego jest dla nas cenne.

Trump może nie dać nam tego, czego potrzebujemy, czyli powrotu całej Ukrainy w orbitę wpływów Rosji, ale sieje spustoszenie w obozach naszych przeciwników. Zwycięstwo osiąga się dzięki połączeniu siły militarnej i geopolitycznej gry z wrogiem oraz połączeniu umiejętności i myśli. To jest dokładnie to, co robi Władimir Putin.

Piotr Akopow

Za: regnum.ru

Idź do oryginalnego materiału