Adam Bodnar w Płocku o procesie odzyskiwania praworządności, komisjach śledczych i rozliczeniach rządów PiS

2 tygodni temu

Słyszę, iż rozliczenia idą za wolno. Jako obywatel, jako osoba, która przyglądała się temu wszystkiemu przez osiem lat, też się z tym zgadzam. Intensywnie pracuję z prokuraturą. Wiem, że w sprawie rozliczeń robimy optymalnie wszystko, co w tym momencie da radę zrobić – zapewniał Adam Bodnar podczas spotkania w Płocku.

Piątkowe spotkanie w Towarzystwie Naukowym Płockim rozpoczęło się w nietypowy sposób. W murach TNP zabrzmiały takie utwory, jak „Wolność” Chłopców z Placu Broni czy „Mury” Jacka Kaczmarskiego, które towarzyszyły ulicznym protestom z okresu rządów Prawa i Sprawiedliwości.

– Na tamtych protestach było nas wielu, ale na tych w Warszawie nigdy nie zabrakło gościa honorowego naszego spotkania, któremu dziś oddaję ogromny szacunek, uznanie i podziękowanie – tak o Adamie Bodnarze, ministrze sprawiedliwości, mówił wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski. To na jego zaproszenie minister przyjechał do Płocka, aby poruszyć temat przywracania standardów europejskich w polskim wymiarze sprawiedliwości.

Energia obywatelska

– Nam się czasem wydaje, iż zmiana nastąpiła tylko poprzez wybory 15 października 2023 r. Zapominamy, iż to upominanie się o standardy trwało osiem lat, wymagało wielu wydeptanych ulic, demonstracji i protestów, postępowań sądowych i petycji. Ale także wielu łez i cierpienia – mówił Adam Bodnar.

Zapewniał, iż odbudowanie Polski „po ośmiu latach niszczenia” wymaga czasu. – Koalicja bardzo konsekwentnie podąża drogą odzyskiwania praworządności, naprawiania Polski – twierdził były rzecznik praw obywatelskich. Ważne, podkreślał, aby ludzie mieli zaufanie do instytucji orzeczniczych, które powinny działać zgodnie ze standardami konstytucyjnymi i europejskimi. – Dlaczego do tej pory nie uleczyliśmy sytuacji z neosędziami? Bez prezydenta trudno tego dokonać. Mamy nadzieję, iż po wyborach prezydenckich uda się uporządkować kwestie związane z sądownictwem.

Minister mówił o konieczności przyspieszenia pracy w sądach (zwłaszcza tych cywilnych, w największych miastach), wymianie prezesów sądów, „oddając przy tym głos samym sędziom, aby wskazali dwóch-trzech kandydatów”. – Ten statek ma porwane żagle, ale zdołamy go naprawić – dopowiadał odnośnie sądownictwa. Wspomniał też, iż dojdzie do rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego (teraz obie pełni Adam Bodnar).

Cały czas słyszę, iż rozliczenia idą za wolno…

… kontynuował minister. – Jako obywatel, jako osoba, która przyglądała się temu wszystkiemu przez osiem lat, też się z tym zgadzam. I też chciałbym szybciej, być może mocniej, aby to inaczej wyglądało. Ale też wiem, ponieważ intensywnie pracuję z prokuraturą, iż w sprawie rozliczeń robimy optymalnie wszystko to, co w tym momencie da radę zrobić.

Zarazem tłumaczył, iż rozliczenia to nie tylko kwestia ewentualnej odpowiedzialności karnej osób, które popełniły nadużycia. Chodzi również o oczyszczenie życia publicznego z punktu widzenia moralnego i prawnego. Nie zgodził się z komentarzami, iż powołane komisje śledcze ds. afery wizowej, wyborów kopertowych i Pegasusa zrobiły niewiele. – Może nie wyprodukowały fajerwerków, którymi byśmy się teraz ekscytowali, ale ich członkowie wykonali konkretną pracę. A ta będzie miała efekty procesowe – wskazywał. Minister w podobny sposób wypowiadał się o sprawach dotyczących marnotrawienia środków publicznych – „część przerodzi się w konkretne sprawy prawno-karne”. Nasz gość wyraził również nadzieję, iż będzie to miało „znaczenie oczyszczające, kolejne osoby rządzące nie będą stosowały tej samej metody wykorzystywania środków publicznych”.

Wracając jednak do rozliczeń i komisji śledczych… – Mam poczucie, iż prokuratura zaczęła stawać na nogi mniej więcej w lutym 2024 r. W ciągu tego minionego roku doprowadziliśmy do skierowania do marszałka Szymona Hołowni pierwszego, precedensowego w polskiej historii, wniosku o uchylenie immunitetu byłemu premierowi. A to bardzo konkretny efekt działania komisji śledczej ds. wyborów kopertowych – zaznaczył Bodnar. Wymieniał inne, podobne działania – uchylenie immunitetu Marcinowi Romanowskiemu i Michałowi Wosiowi. Na rozpoznanie czekają wnioski dotyczące Krzysztofa Szczuckiego i Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Również w przypadku europarlamentarzystów Bodnar wskazał na kilka wniosków czekających na rozpoznanie. Te dotyczą: Macieja Wąsika, Mariusza Kamińskiego, Daniela Obajtka czy Michała Dworczyka.

– Nie znam innego sposobu, aby przekonać ludzi do koalicji rządzącej, niż pokazywanie, iż my rzeczywiście w sposób odpowiedzialny, uczciwie, z pełnym zaangażowaniem we wszystkich resortach, każdego dnia, staramy się służyć obywatelom – mówił w Płocku.

Pewien styl funkcjonowania instytucji państwowych

Oberwało się także mediom za „miszmasz informacyjny”, zamiłowanie do tego, co skandaliczne i nośne w internecie, co niekiedy, uważał Bodnar, utrudnia rządowi przebicie się z różnymi sukcesami. – Odnoszę wrażenie, iż nazwisko pana Romanowskiego dlatego jest tak często eksponowane, bo się klika. Tak samo jest z Lewandowskim, który albo miał fatalny mecz, albo dobry, strzelił albo nie strzelił, ale wiadomo, iż internauta kliknie. Dlatego cały czas musimy szukać przestrzeni do dobrej komunikacji medialnej – stwierdził Adam Bodnar. To samo dotyczy prokuratury, która przy ewentualnym umarzaniu spraw powinna wyjaśniać obywatelom powody takich decyzji (nawet podczas konferencji prasowych), wskazując, iż nie było innego wyjścia – prokuratura zrobiła wszystko, co dało się zrobić.

Były pytania od uczestników spotkania…

Pierwsze dotyczyło Marcina Romanowskiego, czy rządzący mają jakiś pomysł na sprowadzenie polityka z Węgier do Polski. – Pytam w kontekście przyszłości, bo jest dla mnie oczywiste, iż niektórzy ludzie poprzedniej władzy te zarzuty też powinni mieć postawione. A pan Romanowski wskazał kierunek. Jak jest gorąco, to na Węgry – skwitowała płocczanka.

Według Bodnara jest to sytuacja bez precedensu, aby państwo członkowskie Unii Europejskiej przyznało azyl polityczny obywatelowi innego państwa członkowskiego. – Należy wykorzystać wszystkie dostępne procedury prawne, a także mechanizmy polityczne i dyplomatyczne do przekonania Węgier, aby jednak tego pana nie chroniły – odpowiadał minister.

W kontekście Funduszu Sprawiedliwości ocenił, iż jak dotąd udało się odkryć jedną trzecią sprawy. Poruszał wątek umów medialnych. – Na te umowy na promocję rocznie przeznaczano z funduszu pięć procent, czyli jakieś 20 mln zł. I te 20 mln zł trafiało do różnych podmiotów. Zajmuje się tym prokuratura. Sądzę, iż ta sprawa cały czas będzie pewnym obciążeniem dla Prawa i Sprawiedliwości.

A na finał spotkania padło pytanie o Zbigniewa Ziobrę, byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. – Sprawa Funduszu Sprawiedliwości nie kończy się na sprawie pana Romanowskiego czy być może pana Wosia, bo przecież to ze środków Funduszu Sprawiedliwości został kupiony Pegasus. Myślę, iż prokuratura musi postawić pytanie, jaką rolę w tym wszystkim odgrywał Zbigniew Ziobro – uzupełnił Adam Bodnar.

Wspomniał o mającym blisko 300 stron raporcie dotyczącym działań prokuratury z okresu rządów PiS „ilustrującym mechanizmy politycznego zaangażowania w jej działalność”. Wskazywał: – W 160 sprawach stwierdzono nieprawidłowości będące wynikiem działań politycznych bądź indywidualnych obsesji prokuratorów. W przypadku 38 prokuratura deklaruje powrót do śledztw. Tak się stało w przypadku 18 spraw, np. tej dotyczącej złamania ręki dziewczynie, którą podczas demonstracji policja odciągała od barierek, albo sprawy wjazdu przez funkcjonariusza służb specjalnych w tłum demonstrantów. Efektem tego raportu będzie prowadzenie kilku postępowań służbowych – karnych, dyscyplinarnych w stosunku do prokuratorów, którzy byli w te sprawy zaangażowani. Niektórzy już zostali przeze mnie zawieszeni. A to wszystko prowadzi do pytania „kto ich nadzorował, kto wydawał polecenia, kto akceptował taki stan rzeczy”. A to jest siłą rzeczy pytanie o Bogdana Święczkowskiego, byłego prokuratora krajowego, i pytanie o pana Zbigniewa Ziobrę – podsumował.

Bodnar ostatnio został nazwany przez Zbigniewa Ziobrę „wielokrotnym przestępcą”. – Zastanawiam się, jakie środki prawne podjąć w tej sytuacji. Natomiast o ile mamy odnowić Polskę, to na pewno nie będę stosował tego typu języka. Dlatego cały czas zamierzam mówić o osobach podejrzanych albo o osobach odnośnie których prowadzimy postępowania wyjaśniające, bez używania kategorycznych sformułowań byleby to się dobrze klikało, było atrakcyjne dla tej czy innej frakcji politycznej – zaznaczył.

Hulaj dusza, piekła nie ma

W spotkaniu uczestniczył również senator Waldemar Pawlak, który rządy PiS porównał z epidemią „demolującą psychikę i relacje społeczne”. – Doprowadziła do tego, iż porządni ludzie się wstydzili, a łobuzy podnosiły głowę, uważając, iż hulaj dusza, piekła nie ma, bo nam się wszystko należy. Przywracanie praworządności wymaga szerokiego działania. Teraz słyszymy, iż bidulki są prześladowane, ktoś się czepia. A to, co było wcześniej, jakby się nie wydarzyło. To bardzo sprytny chwyt, bo ludzie żyją w czasie teraźniejszym.

Jednocześnie zachęcał do przeczytania raportu, o którym mówił Adam Bodnar. – Widać w nim technologię patologii, bo np. w garażu u pewnego prokuratura w Lublinie gromadziły się sprawy. Jak na odpowiedziano? Bo to był garaż służbowy. Garaż prokuratura może być dobrą metaforą pokazującą patologię tamtego systemu.

Były premier nawiązał do wniosku o uchylenie immunitetu Mateuszowi Morawieckiemu w związku ze sprawą wyborów kopertowych. – Pan Morawiecki wpadł w kłopoty, ponieważ działał bez podstawy prawnej i podpisał. Ale Jarosław Kaczyński niczego nie podpisywał. Często tak bywa, iż po łapach mogą dostać wykonawcy, a nie ci, którzy decydowali, bo ich podpisów na dokumentach nie ma – dodał.

Foto: Profil facebookowy wicemarszałka Sejmu Piotra Zgorzelskiego, Dziennik Płocki

Idź do oryginalnego materiału