— Ludzie trochę wyskakują poza linię. Trochę się wystraszyli, ludzie się bali — stwierdził Trump podczas spotkania z kierowcami rajdowymi przed Białym Domem, pytany o powody nagłego zawieszenia wysokich ceł nałożonych na prawie 60 państw świata, w tym UE.
Trump odpowiedział, iż obserwował rynki finansowe, które w ostatnich dniach były „ponure”, a ludzie obserwujący gwałtownie rosnącą rentowność amerykańskich obligacji we wtorek „zaczęli odczuwać mdłości”.
— Żaden prezydent nie zrobiłby tego, co ja, baliby się. Chiny były najtrudniejsze, ale trzeba było to zrobić — mówił.
Donald Trump wyjaśnia swoją decyzję
Komentarz Trumpa zdawał się przeczyć słowom wypowiedzianym godzinę wcześniej przez ministra finansów Scotta Bessenta i rzeczniczkę Białego Domu Karoline Leavitt, którzy twierdzili, iż „taki był plan od początku” i iż decyzja Trumpa pokazuje jego „sztukę dobijania targu” („Art of the Deal”, tytuł jego książki).
Trump odrzucił sugestie, iż nagłe zmiany zdań podważają jego wiarygodność, twierdząc, iż konieczna jest „elastyczność”.
— Tu nie o to chodzi. Tu chodzi o elastyczność. Mógłbym powiedzieć: oto ściana i przejdę przez nią. Przejdę przez nią bez względu na wszystko. (…) Czasami musisz być w stanie przejść pod ścianą, wokół ściany. Ci goście to wiedzą lepiej, niż ktokolwiek inny — powiedział Trump, wskazując na towarzyszących mu rajdowców.
Prezydent USA wyraził pewność, iż uda mu się dojść do „sprawiedliwych” porozumień handlowych z wszystkimi krajami — w tym z Chinami, na które nałożył w środę 125 proc. cła.
Jak ocenił, Chiny są „dumnym narodem”, a ich przywódca Xi Jinping jest „dumnym człowiekiem” i chce zawrzeć układ z USA, ale nie wie, jak do tego się zabrać”. Nie wykluczył też zwolnienia z ceł dla niektórych amerykańskich firm, dodając, iż decyzję w tej sprawie będzie podejmował „instynktownie”.
Wciąż jednak twierdził, iż nałożenie ceł było konieczne, bo w przeciwnym wypadku „nie mielibyśmy kraju”.
