Znany polityk i kandydat na prezydenta chce wprowadzić nowy podatek. Uważa, iż to załatwi problem

2 dni temu

Adrian Zandberg, kandydat partii Razem w wyborach prezydenckich, przedstawił w Kielcach swój plan na rozwiązanie problemu braku dostępnych mieszkań w Polsce. Wśród kluczowych propozycji znalazło się wprowadzenie podatku od trzeciego i kolejnych mieszkań oraz rezygnacja z rządowych dopłat, które – jego zdaniem – sztucznie napędzają wzrost cen nieruchomości. Tymczasem nikt nie zwraca uwagę na inny problem, który może być przyczyną braku mieszkań na wynajem.

Fot. Shutterstock

Dlaczego ceny mieszkań są tak wysokie?

Według Zandberga młodzi Polacy, mimo ciężkiej pracy, nie mają szans na własne lokum, ponieważ rynek nieruchomości został przejęty przez spekulantów i fundusze inwestycyjne. „Ludzie pracują od świtu do nocy, a potem okazuje się, iż ich pensje nie wystarczają choćby na wkład własny. A wszystko przez to, iż mieszkania stały się towarem inwestycyjnym, a nie miejscem do życia” – mówił lider Razem.

Zdaniem polityka obecna polityka mieszkaniowa sprzyja deweloperom i inwestorom, którzy wykupują całe bloki, by potem wynajmować je po zawyżonych cenach lub po prostu trzymać puste, czekając na dalszy wzrost wartości.

Podatek od trzeciego mieszkania – sposób na spekulantów?

Jednym z głównych postulatów Zandberga jest nałożenie dodatkowego opodatkowania na osoby posiadające więcej niż dwa mieszkania. Nowa danina miałaby uderzyć w spekulantów, ale nie dotknąć zwykłych obywateli, którzy odziedziczyli nieruchomość lub posiadają jedno mieszkanie na wynajem.

„Nie chcemy karać ludzi, którzy kupili mieszkanie dla dziecka czy odziedziczyli nieruchomość po babci. Ale ci, którzy skupują całe kamienice, by później trzymać je puste, muszą w końcu ponosić koszty swoich decyzji” – tłumaczył Zandberg.

Polityk podkreślił, iż jego propozycja nie jest podatkiem katastralnym, ale mechanizmem ograniczającym spekulacje na rynku nieruchomości.

Koniec z dopłatami dla deweloperów

Zdaniem Zandberga, problemem jest również polityka państwa, które poprzez programy dopłat, takie jak „Bezpieczny Kredyt 2%”, sztucznie podbija ceny mieszkań, zamiast inwestować w budownictwo społeczne.

„Każda kolejna dopłata do kredytów nie pomaga ludziom, tylko sprawia, iż ceny szybują jeszcze wyżej. Deweloperzy to wiedzą i natychmiast dostosowują ceny. W efekcie mieszkania są jeszcze droższe, a banki zarabiają krocie” – mówił kandydat Razem.

Ostra wymiana zdań z innymi kandydatami

Propozycja Zandberga wywołała ostrą reakcję konkurencyjnych kandydatów. Karol Nawrocki, reprezentujący środowiska konserwatywne, stwierdził, iż nie podpisze żadnego nowego podatku na mieszkania, określając pomysły Razem jako „atak na własność prywatną”.

Zandberg nie pozostawił tej wypowiedzi bez odpowiedzi. „Pan Nawrocki broni interesów rentierów, a nie zwykłych ludzi. W jego świecie mieszkania mają stać puste, by bogaci mogli na nich zarabiać, podczas gdy młodzi ludzie gnieżdżą się w ciasnych wynajmowanych pokojach” – ripostował polityk.

Co z ochroną właścicieli mieszkań?

Choć propozycje Zandberga dotyczą głównie spekulantów i dużych inwestorów, wielu właścicieli mieszkań podnosi inny istotny problem – brak skutecznych przepisów chroniących ich przed nieuczciwymi lokatorami.

Obecnie eksmisja problematycznych najemców to proces trwający miesiące, a czasem choćby lata. Właściciele nieruchomości skarżą się, iż mimo podpisanych umów nie są w stanie gwałtownie odzyskać lokalu, gdy najemcy przestają płacić. W efekcie część z nich woli nie wynajmować wcale, pozostawiając mieszkania puste.

Tymczasem w debacie publicznej wciąż mówi się głównie o podatkach, a nie o realnych mechanizmach ochrony właścicieli mieszkań.

Czy zmiany są konieczne?

Zandberg nie jest jedynym politykiem, który zwraca uwagę na rosnące ceny mieszkań i brak dostępnych lokali. choćby eksperci niezwiązani z jego środowiskiem politycznym przyznają, iż problem spekulacji na rynku nieruchomości istnieje i wymaga interwencji państwa.

Pytanie brzmi, czy zaproponowane przez niego rozwiązania – podatek od pustych mieszkań i likwidacja dopłat – rzeczywiście wpłyną na obniżenie cen, czy jedynie wprowadzą kolejne komplikacje. Pewne jest jednak jedno: kryzys mieszkaniowy to problem, który w najbliższych latach będzie kluczowym tematem debaty publicznej w Polsce.

Idź do oryginalnego materiału