Daniel Drob, Gazeta.pl: Będzie mijanka między prawicowymi kandydatami?
Prof. Uniwersytetu Warszawskiego Rafał Chwedoruk: Dzisiaj to nie jest najbardziej prawdopodobny scenariusz, ale już sam fakt, iż serio się o tym dyskutuje, jest przełomem. jeżeli spojrzymy na kampanie wyborcze od momentu, gdy dychotomia PO-PiS zaczęła wygrywać w polskim społeczeństwie - czyli od 2005 roku - to takiej sytuacji jeszcze nie mieliśmy. Kandydat PiS był albo faworytem wyborów, albo absolutnym pewniakiem do roli kandydata numer 2. Natomiast sama różnica w wynikach Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena będzie, jak sądzę, czymś, co otworzy lub zamknie drzwi do reform na prawicy.
REKLAMA
Mentzen jest jednak na fali wznoszącej. To się skończy?
Ale Prawo i Sprawiedliwość wciąż jest potężną partią ze strukturami ogólnokrajowymi, zakorzenioną w samorządach, która dorobiła się przez lata działalności żelaznego elektoratu. On solidnie stopniał, ale przez cały czas funkcjonuje. Mentzen z drugiej strony w istotnym stopniu bazuje na poparciu najmłodszych wyborców, słabiej zsocjalizowanych politycznie, chwiejnych i na ogół niezbyt licznie stawiających się przy urnach wyborczych. Poparcie Mentzena jest ponadto w dużym stopniu zależne od zewnętrznych koniunktur, co świetnie pokazały wybory parlamentarne i dystans pomiędzy rezultatami Konfederacji latem a ostatecznym wynikiem jesienią. Uwidoczniło się to też w obu ubiegłorocznych kampaniach wyborczych. Konfederacja słabo wypadła w wyborach samorządowych i bardzo dobrze w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Zobacz wideo Ostre starcie Mentzena z dziennikarką TVP
Z drugiej strony mamy fatalną kampanię Karola Nawrockiego.
To najbardziej zaskakująca kandydatura od czasu Magdaleny Ogórek. Trudno zrozumieć, co przyświecało pomysłowi, aby wystawić akurat tego kandydata. To zresztą nie jest kandydatura bezdyskusyjna w samym PiS, co pokazują wypowiedzi niektórych polityków i deficyt aktywności najważniejszych przedstawicieli tej partii. Kandydatura ta jest w sposób oczywisty na rękę Mentzenowi. Kandydatowi Konfederacji sprzyja też sytuacja międzynarodowa. Mentzen bazuje na gigantycznej alienacji większości polskich elit politycznych względem społeczeństwa, którego większość absolutnie nie chce uczestnictwa Polski w wojnie w Ukrainie. Polacy opowiadają się za jak najszybszym zakończeniem konfliktu. Natomiast wypowiedzi istotnej części polskich polityków, publicystów, niektórych oficerów wskazują na zupełnie inne zamiary. To wzmaga niepokoje różnych grup społecznych, szczególnie młodych wyborców, wśród nich mężczyzn, którzy byliby pierwszymi "ofiarami" szkoleń wojskowych, a także ewentualnego udziału w wojnie. Do tego dochodzi ultraasertywna polityka Kijowa wobec Warszawy zarówno na niwie polityki gospodarczej, jak i polityki historycznej.
Kolejna korzyść dla kandydata Konfederacji.
Jest identycznie jak w wyborach parlamentarnych. Wówczas, dopóki różnice i konflikty polsko-ukraińskie były dla opinii jednym z najważniejszych tematów, Konfederacja rosła. Kiedy z różnych powodów to zostało przez inne tematy przykryte, rozpoczął się stopniowy spadek poparcia. Tak jest i dzisiaj. Warto jednak pamiętać, iż PiS ma jeden atut, z którego na razie nie korzysta: nie atakuje Mentzena. Partia ma zasoby i zdolności, by zrobić to skutecznie, szczególnie iż libertariańskie poglądy na gospodarkę kandydata Konfederacji i jego stałych wyborców, a poglądy tradycyjnego wyborcy PiS, to dwa różne światy.
A co jest największym zagrożeniem dla kampanii Mentzena?
Paradoksalnie najgorsze, co mogłoby mu się przytrafić, to sukces Donalda Trumpa i doprowadzenie do rozejmu przed pierwszą turą wyborów w Polsce. To będzie musiało oznaczać, w krótszym czy dłuższym czasie, ale jednak spadek obaw. Wówczas hasło Rafała Trzaskowskiego - "Prezydent na każdy czas" - mogłoby się okazać prawdziwym złotem. W każdym razie obecne sondaże wskazują, iż może dojść do przesilenia na prawicy.
Jak to może wyglądać?
Ponownie wielu działaczy PiS może zadać sobie pytanie: "Co nasza partia jest w stanie nam jeszcze zagwarantować, jeżeli chodzi o polityczną przyszłość?". Można było pogodzić się z wynikiem wyborów lokalnych, gdzie PiS wiele stracił, ale ostatecznie zachował dużą część swojego wiana samorządowego. Wybory do Parlamentu Europejskiego już były sygnałem ostrzegawczym, ale od nich szczególnie dużo nie zależy. Kolejny taki sygnał, w wyborach prezydenckich, może ośmielać rozłamowców. Podobna sytuacja była po wyborach parlamentarnych, gdy na przykład Mateusz Morawiecki i Beata Szydło publicznie zabierali głos w sposób niekoniecznie apologetyczny dla kierownictwa. Później mieliśmy trudności ze zbudowaniem większości w sejmikach. Dzisiaj należy też wziąć pod uwagę istnienie na prawicy sił, które wskazują na możliwość koalicji Konfederacji z PiS i być może PSL. Na to wszystko nakłada się różnica pokoleniowa między elektoratami Konfederacji i PiS, gdzie ta pierwsza formacja jawi się jako partia zmiany, a druga jako partia trwania. Trwania, dodajmy, z niejasnym politycznym celem.
Sztab Mentzena stara się pozyskać starszych wyborców. Ostatnio działacze Konfederacji rozdają gazetki promujące ich kandydata. To może przełożyć się na znaczący wzrost poparcia?
Przede wszystkim Konfederacja nie ma nic do stracenia, bo to, co mogła pozyskać w młodym elektoracie, już pozyskała. Teraz ma na tyle komfortową sytuację, iż może sobie pozwolić na pewien eksperyment. Aby to przyniosło skutki w skali makro, sądzę jednak, iż te zachęty kierowane do starszego pokolenia musiałyby być prowadzone w dłuższym okresie. Balansowanie pomiędzy tradycyjnym młodym elektoratem a wyborcami starszych generacji, zawsze stwarza jakieś ryzyko. Pytanie też, czy Konfederacja ma zasoby na taką długofalową kampanię. By to się udało, Konfederacja musiałaby skutecznie utrwalić w opinii publicznej przeświadczenie, iż nie wiadomo, kto wejdzie do II tury przeciwko Trzaskowskiemu. To z kolei w mojej ocenie byłoby możliwe jedynie przy bierności struktur PiS. Gdyby jednak udało się Konfederacji stworzyć taki przekaz, wówczas część wyborców mogłaby kalkulować, iż Mentzen byłby bardziej skuteczny w starciu z kandydatem KO.
A byłby?
Obaj mieliby małe szanse. Natomiast z perspektywy kampanii Trzaskowskiego rywalizacja z Nawrockim byłaby prezentem. To wygodniejszy przeciwnik, cała strategia kampanii jest na taki wariant przygotowana, sztabowi wystarczyłyby tradycyjne środki mobilizujące. W przypadku Mentzena kampania Trzaskowskiego musiałaby zostać przeformatowana. Pojawia się tutaj też zagrożenie w dłuższym horyzoncie czasowym, które wynika z poparcia Mentzena wśród młodych ludzi. Taki kontrkandydat zawsze stwarza ryzyko, ponieważ w przypadku mocniejszego ataku wielu tych młodych ludzi mogłoby zostać przeciwnikami Trzaskowskiego na trwałe. To jak dawny konflikt Donalda Tuska z kibicami piłkarskimi. Co z tego, iż Tusk wygrał w 2011 roku, skoro następne roczniki, które wchodziły w pełnoletność, były przeciwne Platformie w skali masowej. W latach 2011-2015 spadek poparcia PO wśród najmłodszych był bardzo wyraźny.