Prawdziwym bohaterem konferencji Suwerennej Polski był… Donald Tusk. To nazwisko lidera opozycji odmieniano na wszelkie sposoby, oskarżając przy okazji o wszelkie możliwe przewiny.
Ton nadał sam Ziobro, niedwuznacznie uznając Tuska za… kolaboranta. – jeżeli się poddamy, nie będziemy mieli demokracji, ale posłuszną Berlinowi tuskową sitwę – grzmiał Ziobro.
– Przewodnicząca Komisji Europejskiej, Niemka Ursula von der Leyen z adekwatnym sobie niemieckim tupetem i arogancją namaściła już Tuska na namiestnika w Polsce. Publicznie wyraziła życzenie, aby to on był premierem w naszym kraju – przekonywał zgromadzonych aparatczyków.
Po czym wypalił z grubej rury: – Powołujemy Suwerenną Polskę, by w ten sposób jasno powiedzieć twarde „Nie” tym, którzy zmierzają do odebrania nam suwerenności, a co za tym idzie – naszej niepodległości.
Nie ma co, niezłe ambicje jak na lidera partii, która czasami osiąga w sondażach cały 1 proc. Po prostu Ziobro broniący polskiej suwerenności jest równie wiarygodny, jak pan Zagłoba ofiarowujący Szwedom Niderlandy.