Ziemia za grosze, miliony w tle. Kulisy sprzedaży strategicznej działki pod CPK

12 godzin temu
Zdjęcie: CPK


To miała być inwestycja narodowa, symbol nowoczesnej Polski i gospodarczej niezależności. Tymczasem na finiszu rządów Prawa i Sprawiedliwości doszło do transakcji, która – jak twierdzą rozmówcy Wirtualnej Polski – „śmierdzi na kilometr”.

Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wydało zgodę na sprzedaż kluczowej dla budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego działki. I to wbrew stanowisku samego CPK, którego zarząd do ostatniej chwili próbował transakcję zablokować.„To jest afera, której skala dopiero wychodzi na jaw” – mówi jeden z urzędników zaangażowanych w projekt CPK, prosząc o anonimowość.

Chodzi o 160 hektarów ziemi w strategicznym miejscu – w samym sercu planowanego węzła komunikacyjnego. Jak ustaliła Wirtualna Polska, decyzję o zgodzie na sprzedaż wydało Ministerstwo Rolnictwa tuż przed oddaniem władzy przez PiS. Kupującym miał być Piotr Wielgomas, wiceprezes znanej firmy przetwórczej Dawtona. Działkę, należącą wcześniej do Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR), Dawtona dzierżawiła od 2008 roku.

Cena? 22,8 mln zł. Dla zwykłego obywatela kwota astronomiczna. Ale w kontekście planów inwestycyjnych CPK – to niemal prezent. Według ekspertów, po zmianie przeznaczenia gruntu wartość może wzrosnąć choćby do 400 mln zł. „To czterystuprocentowy zysk, gwarantowany decyzją administracyjną. jeżeli ktoś twierdzi, iż to przypadek, to albo jest naiwny, albo nie zna realiów polskiej polityki” – komentuje ekonomista specjalizujący się w gospodarce nieruchomościami.

Zarząd Centralnego Portu Komunikacyjnego, jak wynika z publikacji WP, próbował do ostatniej chwili zatrzymać transakcję. Bez skutku. Ministerstwo rolnictwa, kierowane przez Roberta Telusa, decyzję podjęło błyskawicznie, mimo licznych zastrzeżeń prawnych i ekonomicznych.

To właśnie Telus jest dziś w centrum zainteresowania opinii publicznej. Portal przypomina, iż w trakcie kampanii wyborczej ówczesny minister odwiedzał firmę Dawtona – tę samą, która niedługo miała stać się właścicielem działki. „To nie były typowe przedwyborcze odwiedziny w stylu: uścisk dłoni, okolicznościowa fotka i jazda na kolejne spotkanie z elektoratem” – pisze WP.

Z relacji wynika, iż wizyta trwała kilka godzin. „Na zdjęciach widać ministra w otoczeniu kierownictwa firmy, podczas rozmów, degustacji produktów, prezentacji technologii. To była wizyta robocza, nie kurtuazyjna” – zauważa jeden z dziennikarzy śledzących sprawę.

Co ciekawe, w tym samym czasie w resorcie rolnictwa i w KOWR zapadały decyzje dotyczące przyszłości tej właśnie nieruchomości. „Zbieżność czasowa jest uderzająca. W praktyce oznacza, iż minister odwiedzał przedsiębiorcę, który za chwilę miał zyskać gigantycznie na decyzji jego urzędników” – komentuje jeden z byłych pracowników resortu.

Transakcja została sfinalizowana w momencie, gdy PiS szykowało się do przekazania władzy po przegranych wyborach. „To wygląda jak klasyczne czyszczenie biurek przed zmianą rządu. Jeszcze ostatnie decyzje, jeszcze ostatnie podpisy, zanim ktoś zacznie się przyglądać” – ocenia politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Na razie nie wiadomo, czy nowy rząd zdecyduje się zbadać kulisy tej decyzji. Ale presja opinii publicznej rośnie. W mediach społecznościowych pojawiają się głosy oburzenia. „To nie jest kolejna drobna nieprawidłowość. To sprzedaż majątku narodowego za ułamek wartości” – pisze jedna z internautek.

Trudno nie nazwać tej sprawy po imieniu. Sprzedaż ziemi kluczowej dla strategicznej inwestycji państwa, wbrew woli spółki odpowiedzialnej za projekt, na rzecz prywatnego przedsiębiorcy, który utrzymywał kontakty z ministrem nadzorującym decyzję – to nie jest zwykła administracyjna procedura. To afera z pełnym politycznym kontekstem, której skutki mogą sięgać daleko poza samą działkę pod Baranowem.

„Kiedy państwowe decyzje stają się narzędziem prywatnych interesów, tracimy coś więcej niż pieniądze. Tracimy zaufanie do państwa” – mówi były urzędnik KOWR.

Nowy rząd, jeżeli rzeczywiście chce odciąć się od stylu polityki poprzedników, będzie musiał nie tylko ujawnić kulisy tej transakcji, ale też przywrócić społeczne poczucie, iż majątek narodowy nie jest łupem politycznym. Bo jak podsumowuje jeden z komentatorów: „Sprawa Dawtony i CPK to test na to, czy Polska naprawdę chce być państwem prawa, czy tylko jego parodią”.

Idź do oryginalnego materiału