Zdumiewająca pobłażliwość dla mordercy. Wystarczyło napisać, iż strzelał do „ekologów”

10 miesięcy temu

Parę dni temu w Panamie kierowca zastrzelił dwie osoby blokujące mu drogę. W Polsce wielu ludzi przyjęło to morderstwo z aprobatą, bo usłyszeli, iż zabici byli „aktywistami klimatycznymi” lub „ekologami”. Świadczy to nie tylko o poziomie etycznym autorów takich komentarzy, ale też pokazuje, jak łatwo jest dziś ludźmi manipulować. Protesty w Panamie są bowiem wymierzone przede wszystkim w skorumpowany rząd, wyprzedający zagranicznym koncernom bogactwa naturalne kraju.

Tragiczne zdarzenie miało miejsce na blokadzie Autostrady Panamerykańskiej, około 80 kilometrów od stolicy Panamy. Co do tego, co dokładnie się stało, nie ma wątpliwości, bo zdarzenie zostało nagrane.

Widać, jak starszy człowiek – niekoniecznie wyglądający na psychopatę i zwyrodnialca – podchodzi do blokujących drogę i zaczyna z nimi dyskutować. Próbuje też usuwać tarasujące drogę przedmioty. Po chwili wyciąga z kieszeni pistolet i w dalszym ciągu rozmawia, trzymając już broń w ręku. Padają strzały. Ofiarami są dwaj nauczyciele – Abdiel Díaz i Iván Rodríguez. Sprawcą zaś okazał się posiadający podwójne (amerykańskie i panamskie) obywatelstwo 77-letni Kenneth Franklin Darlington Salas, były prawnik i wykładowca.

Darlington, który podobno już w 2006 roku był skazany za nielegalne posiadanie broni, został zatrzymany przez policję.

Normalny człowiek, któremu puściły nerwy?

W polskim (i nie tylko polskim) internecie pojawiła się zatrważająca liczba przychylnych dla Kennetha Darlingtona komentarzy. Ot, porządny człowiek, ale puściły mu nerwy, bo lewaccy klimatyści zablokowali mu drogę. Komu normalnemu by nie puściły w takiej sytuacji? Nie brakuje też wypowiedzi w duchu „nie popieram, ale rozumiem”. Po prostu nie wytrzymał, no ale swój chłop, miał odwagę zrobić porządek ze ekoterrorystami, no i miał czym.

To przygnębiające zjawisko dobrze skomentował Jakub Wiech z portalu Energetyka24:

W Panamie człowiek zabił dwóch aktywistów, bo ośmielili się zablokować drogę.

Od rana przeczytałem kilkadziesiąt tweetów, iż to „bohater” i walczy „z klimatyzmem”.

Ludzi, którzy to piszą należałoby poddać obserwacji. Policyjnej i psychologicznej.https://t.co/VwArLuSXR2

— Jakub Wiech (@jakubwiech) November 9, 2023

„W Panamie człowiek zabił dwóch aktywistów, bo ośmielili się zablokować drogę. Od rana przeczytałem kilkadziesiąt tweetów, iż to „bohater” i walczy „z klimatyzmem”. Ludzi, którzy to piszą należałoby poddać obserwacji. Policyjnej i psychologicznej.”

Porównania do Michaela Douglasa

Co zabawne, w części życzliwych dla mordercy wypowiedzi pojawiają się porównania do niejakiego Williama Fostera, czyli granego przez Michaela Douglasa głównego bohatera filmu „Upadek” (ang. Falling Down) z roku 1993. Zabawne, bo takie porównania pochodzą często od osób o poglądach niebezpiecznie bliskich rasizmu, antysemityzmu lub faszyzmu. A przecież jedną z niewielu osób, którą w „Upadku” zabija Foster, jest mało sympatyczny rasista i neonazista. Co więcej, Foster zabija go nie przez przypadek, a właśnie z powodu jego poglądów.

Od osób sympatyzujących z mordercą dwóch panamskich aktywistów chyba nie ma co wymagać jednak rozsądku, spójności i poszanowania dla rzeczywistości i faktów. Gdyby się nimi kierowali, wiedzieliby, iż protestujący wcale nie są „aktywistami klimatycznymi”, choć tego właśnie można było dowiedzieć się choćby z TVP Info:

„77-letni amerykański prawnik Kenneth Darlington zastrzelił dwóch aktywistów, którzy protestując przeciwko zmianom klimatycznym, zablokowali autostradę w Panamie. Mężczyzna został już zatrzymany i decyzją sądu trafił do aresztu. Do sieci trafiło wstrząsające nagranie tej zbrodni.”

Dobrze, iż doskonale znana z krystalicznej uczciwości i rzetelności przekazu stacja telewizyjna przynajmniej nie pochwaliła tego, co zrobił Darlington.

Susza sprawiła, iż ruch na Kanale Panamskim spadł. Fot. Shutterstock/Jose Mario Espinosa

Szansa na rozwój czy grabież dóbr narodowych?

A o co naprawdę chodzi w protestach, jakie od kilku tygodni przetaczają się przez Panamę?

20 października rząd tego kraju ogłosił informację o przedłużenie kontraktu spółce Minera Panama, w której 90 procent udziałów ma kanadyjska firma wydobywcza First Quantum Minerals.

Kontrakt dotyczy pozwolenia na dalsze użytkowanie (przez najbliższe dwie dekady, z możliwością przedłużenia o kolejnych 20 lat) odkrywkowej kopalni miedzi Cobre Panamá. Kopalnia ta dostarcza ok. 1.5 proc. światowej produkcji miedzi – metalu, bez którego nasza cywilizacja nie może się obyć i który jest potrzebny choćby do „zielonej transformacji” naszej energetyki czy transportu.

  • Czytaj także: Tego nie wiesz o swoim telefonie. „Nasze dzieci umierają jak psy”

Z wydobyciem miedzi wiążą się oczywiście korzyści dla Panamy: kilka tysięcy miejsc pracy i 375 milionów dolarów, jakie każdego roku Minera Panama ma płacić państwu panamskiemu za możliwość eksploatacji złóż. To tym bardziej istotne, iż Panama jest w trudnej sytuacji gospodarczej: turystyka wciąż powoli podnosi się z zapaści po pandemii, a susza zmniejszyła ruch statków przez Kanał Panamski, co ma spowodować spadek przychodów o 200 milionów dolarów w 2024 roku.

Wydobycie miedzi ma też jednak i ciemne strony. Kopalnia znajduje się w dżungli, a jej dalsza eksploatacja grozi dewastacją środowiska i zanieczyszczeniem wody pitnej. Co gorsza, pojawia się pytanie, czy 375 milionów odprowadzanych do budżetu Panamy to aby na pewno uczciwa suma.

Protestujący twierdzą, iż nie jest uczciwa, a warunki umowy są zbyt korzystne dla kanadyjskiego koncernu górniczego. Tym bardziej iż miedź to niejedyne źródło dochodu – spółka z wydobytych rud produkuje jeszcze złoto i srebro. Padają też zarzuty o korupcję. Nie potrafię Państwu powiedzieć, w jakim stopniu te wszystkie zarzuty są uzasadnione. Załóżmy jednak, iż protestujący wiedzą co mówią i iż mają rację.

W takiej sytuacji Panamczycy mają chyba prawo – a choćby patriotyczny obowiązek – protestować przeciwko oddawaniu w obce ręce narodowego dobra, prawda? jeżeli uważacie inaczej, to spróbujmy przełożyć sytuację na polskie realia.

A gdyby to było w Polsce?

Od lat sześćdziesiątych wiadomo, iż na Suwalszczyźnie znajdują się złoża rud żelaza, tytanu i wanadu. Wyobraźmy sobie, iż koncesję na ich wydobycie dostaje jakaś, dajmy na to, austriacka firma, światowy potentat w wydobyciu metali. I iż nasz kraj będzie miał z tego biznesu parę tysięcy miejsc pracy i kilkaset milionów dolarów rocznie. Tyle iż zysk tej hipotetycznej austriackiej firmy najprawdopodobniej jest wielokrotnie większy, niż to, co odprowadza ona do polskiego budżetu.

  • Czytaj także: Rakotwórczy arsen. Zmowa milczenia w znanym mieście

W dodatku eksperci ostrzegają, iż malowniczy krajobraz Pojezierza Suwalskiego zostanie w dużej mierze zdewastowany, niektóre jeziora prawdopodobnie znikną, a w innych woda będzie zanieczyszczona. Rzecz jasna, rozpoczynają się protesty. W trakcie jednej z blokad drogi ekspresowej obywatel Niemiec zabija dwóch Polaków.

Jak Państwo myślicie, co by się wtedy działo? Co pisałyby media? I co pisałyby osoby, które dziś cieszą się z tego, iż Kenneth Franklin Darlington Salas w dalekiej Panamie z zimną krwią zastrzelił dwóch ludzi?

Zdjęcie: Kristin Greenwood/shutterstock

Idź do oryginalnego materiału