“Zaufanie narodu warunkiem naprawy”. Przemówienie Prezesa Narodowego Klubu Parlamentarnego, posła Romana Rybarskiego na posiedzeniu Sejmu dnia 3 lutego 1933 r.

dzienniknarodowy.pl 2 godzin temu

WINA KRYZYSU

P. referent rozpoczął swoje przemówienie od stwierdzenia generalnego charakteru kryzysu i starał się wykazać, iż ten kryzys ma jednak swoje źródła i iż wszystko, co robiono dla zwalczenia tego kryzysu, robiono adekwatnie, ostrożnie, przezornie, iż umiejętnie przewidywano. Niewątpliwie kryzys jest zjawiskiem powszechnym — natężenie kryzysu nie jest zjawiskiem powszechnym. o ile zwrócimy uwagę na cyfry oparte na urzędowych danych, na indeksy produkcji kilkunastu państw i stwierdzimy, iż między trzynastoma państwami Polska jest na przedostatnim miejscu, to wówczas musimy się zapytać, czy wszystko robiono tak, by Polskę podnieść wyżej, czy istotnie takie są warunki w Polsce, iż Polska w przebiegu kryzysu przemysłowego musiała się znaleźć na przedostatnim miejscu przed Węgrami.

Otóż gdybyśmy byli przekonani, iż wszystko co należało jest zrobione, trzeba by popaść w ogromny pesymizm, w niewiarę w warunki naturalne, w jakich się Polska znajduje, w jej siły i zasoby, bo okazałoby się, iż Polska nie jest gospodarczo tworem żywotnym, iż znajduje się w tak ciężkich warunkach skutkiem wojny, jak np. Węgry, które zajmują dalsze miejsce po Polsce. Ale my jesteśmy przekonani, iż ze względu na swoją strukturę Polska nie powinna być na przedostatnim miejscu, a o ile tak jest, to jest to wina tych, którzy za politykę gospodarczą i finansową państwa ponoszą odpowiedzialność.

TRAFNOŚĆ PRZEWIDYWAŃ

Następnie p. referent starał się wykazać, iż przewidywania rządu były trafne, iż rząd się w porę orientował, iż wcześnie wszystko robił. Mógłbym tu długą listę przytoczyć tych zapowiedzi rządowych, kiedy kryzys się skończy. Myśmy to nieraz przytaczali. Przytoczę tylko jedno, to, co powiedział dnia 1 października 1931 r. p. premier Prystor, który mówił tak: „Dzisiaj rolnictwo polskie jest w dużej mierze zabezpieczone od niszczycielskich wstrząsów kryzysu światowego i stopniowo zaczyna dźwigać się z kryzysu. Okoliczność ta stwarza warunki ożywienia w innych dziedzinach życia gospodarczego.”

To było mówione półtora prawie roku temu i niewątpliwie p. premier swoją politykę, swoje zabiegi układał na podstawie tego przekonania. Czy ta polityka była dość przewidująca, w to można wątpić, bo, gdy wychodziła z tej przesłanki, nie mogła być solidna.

NIE 390 A 650 MILIONÓW DEFICYTU

To samo dotyczy także i oceny dzisiejszej sytuacji, oceny możliwości pokrycia deficytu.

Jak wskazałem na komisji budżetowej, deficyt istotnie jest większy aniżeli podaje sprawozdanie komisji budżetowej. Mam prawo chyba do tego, by do cyfry deficytu zaliczyć dopłaty skarbu z tytułu ustawy konwersyjnej, która już została uchwalona, a która budżetem nie została objęta — co dojdzie do 10 milionów. Mam prawo zaliczyć do deficytu spodziewany dochód z podatku majątkowego, jeszcze nie uchwalonego, w wysokości 27 milionów, powiedzmy, 20 milionów. Następnie nie możemy uważać za dochód — na co już zwracałem uwagę przy pierwszym czytaniu budżetu — i to dochód zwyczajny — dochodu 55 milionów z kapitału obrotowego monopolu spirytusowego, gdyż nam wykazywano, iż gospodarka monopolu spirytusowego jest skrępowana brakiem kapitału obrotowego. Wreszcie na komisji budżetowej referent budżetu ministerstwa komunikacji wykazał, iż na podstawie danych dzisiejszych dochody za przewozy są liczone o 168 milionów za dużo.

Czyli to trzeba wziąć pod uwagę, iż ten deficyt dojdzie do 650 milionów złotych, a nie ogranicza się tamtą cyfrą. Choćby pewnych wydatków można było nie robić, to jednak ten deficyt zostanie w znacznie większych rozmiarach.

RUGI PARTYJNE A DEFICYT

Następnie nasuwa się pytanie, co można zrobić dla usunięcia deficytu, czy wszystko zrobiono? Nie będę tego omawiał. Można by tu bardzo wdzięczne zestawienie graficzne zrobić, wykazujące, iż zmalały w budżecie wydatki na rolnictwo, na drogi, iż nie zmalały zupełnie wydatki na fundusze dyspozycyjne, iż nie zmalały w tym stopniu wydatki na fundusze reprezentacyjne. To są rzeczy, które też wchodzą w rachubę.

Ale jest jedna rzecz, której nie można nadawać, moim zdaniem, charakteru żywiołowego, niezależnego od rządu. Dziś wydatek na emerytury bez rent inwalidzkich w ogólnej administracji, w lasach państwowych, pocztach i kolejach doszedł do 290 milionów. Niewątpliwie w pewnym zakresie wzrost tych wydatków jest konieczny, ale w dużym zakresie wzrost tych wydatków jest wywołany przez rugi partyjne, przez metodę usuwania kwalifikowanych urzędników, żeby ich zastępować gorszymi urzędnikami — i to oczywiście kosztuje. (Przerywania na ławach BB – sanacyjnego Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem – przyp. red.). Oczywiście dla panów „lepszymi”.

Zachodzi także pytanie, czy można iść dalej w obcięciu wydatków personalnych, pensji urzędniczych, czy da się to przeprowadzić. Nie wchodzę w to zagadnienie, tylko stwierdzam jedną rzecz, iż osoby kierujące skarbem nie zawsze przewidywały to, co może nastąpić. Poprzedni minister skarbu powiedział dnia 29 lutego 1932 r. w Senacie te słowa: „Wydatki osobowe w dziale administracji są ściśnięte do tego stopnia, iż pewne obniżenie pensji urzędniczych staje się niemożliwe. Są one prawie na granicy minimum egzystencji; dalsze ich obniżenie mogłoby zagrozić utrzymaniu się rodziny urzędniczej, a co zatem idzie, do niemożności spełniania obowiązków.” To powiedział z końcem lutego p. minister skarbu. A w cztery miesiące obniżono pensje na prowincji o 10 proc. (Głos na ławach BB: „Wszystko spadło”). Dla pana wszystko spadło o 10 proc. po przemówieniu pana ministra?

[…] ale napierw zapłacić zaległości podatkowe i wszelkie inne ciężary publiczne. To ten kredyt zastawowy w Banku Rolnym nie jest ulgą dla rolnictwa, ale jest ulgą dla państwa, jest zadłużeniem się rolnika dla potrzeb skarbu. To nie jest dla niego pomoc.
Jak się te rzeczy przedstawiają, jak się mamy patrzeć na siłę płatniczą społeczeństwa, pozwolę sobie przytoczyć pogląd na te rzeczy, pochodzący ze sfer gospodarczych:

„Przyciśnięcie śruby podatkowej zmniejsza normalnie wydajność gospodarki, a więc źródła, z którego płyną podatki, i nie trudno jest osiągnąć granicę, przy której zmniejszenie się dochodu społecznego będzie tak znaczne, iż choćby wysokie stawki i bezwzględne metody ściągania podatków nie potrafią podnieść wpływów z tych tytułów. I znowu ten skutek daje się odczuć płatnikom w okresie złej koniunktury, jest jednak przygotowany przez to, iż w okresie dobrej koniunktury ciężar podatkowy nie pozwolił gospodarce nagromadzić niezbędnych rezerw. Mamy poważną rację i obawę, iż granica, która w dzisiejszym stanie naszej wiedzy ekonomicznej i danych statystycznych nie da się teoretycznie ustalić, została u nas osiągnięta. W każdym razie osiągnięta, a choćby przekroczona została ta granica, od której zaczynając obciążenie podatkowe hamuje dalszy rozwój dochodu społecznego.”

A CO ROBI P. MINISTER ZAWADZKI?

Dalej idą porównania, moim zdaniem, słuszne. Kiedy było to wypowiedziane?
We wrześniu 1930 r. przez ówczesnego dyrektora izby przemysłowo-handlowej w Wilnie, p. Władysława Zawadzkiego. w tej chwili p. minister Zawadzki wszedł do rządu, wprowadził dobrych kilka podatków, dodatków do podatków, a w tej chwili co mówi p. minister Zawadzki? Mówi, iż wprowadzenie podatku majątkowego, to nie jest nic ciężkiego, iż to jest lekkie, społeczeństwo to zniesie. Podatek majątkowy na 5 od 100, stwarza dodatkowe obciążenie tego dochodu o 4 proc., przy dzisiejszym obciążeniu podatkowym. (Głos na ławach BB: „Powinni to już spłacić”). Mów pan to u siebie.
Muszę panom wyjaśnić, iż ten podatek majątkowy nie jest skierowany przeciw wielkiemu ziemiaństwu, ten podatek wszyscy będą płacić… Wszystko to sprawdziło się, co mówił w r. 1930 p. dyrektor Zawadzki, ale trzeba powiedzieć, iż coś jest w sprzeczności, albo ma rację p. dyrektor, albo p. minister skarbu. Niemieckie przysłowie mówi: „Mit Amt kommt Verstand.” Moje wrażenie, iż mądrzejszym był p. dyrektor Zawadzki. (P. minister Zawadzki przerywa: „Nie ma sprzeczności.”)

NIERÓWNA MIARA
Ta granica obciążenia podatków została osiągnięta. Można to stwierdzić, w tym nie potrzeba się powoływać na autorytety, wystarczy stwierdzić, iż o ile np. przyjmiemy wpływy z danin publicznych i monopoli w Polsce w roku 1929 za 100 i uwzględnimy projektowane obciążenia, to znaczy w budżecie administracji i wszystkie daniny publiczne w funduszach, których jest 92 miliony, okaże się, iż spadek danin przewidzianych w porównaniu z rokiem 1929 wynosi 32 proc.
A tymczasem takie wskaźniki, jak przewóz kolejowy i ładunki za trzy pierwsze kwartały tych samych lat spadły o 46 proc., wskaźnik produkcji przemysłowej spadł o 50 proc. mniej więcej, bo są dwa obliczenia, które się wahają około 50 proc. — a przecież w przemyśle podobno jest stosunkowo lepiej.
Przecież pisze się w nocie rządu polskiego do Stanów Zjednoczonych: w Polsce jest kryzys dlatego szczególnie dotkliwy, iż Polska jest krajem rolniczym i iż rolnictwo, żywiące 70 proc. ludności, przestało być rentowne. Dalej w handlu zagranicznym spadek o 67 proc.
Te wszystkie obroty wskazują na to, iż udział skarbu w dochodzie społecznym jest bez porównania większy aniżeli był w roku 1929, kiedy już trzeba mówić o ciężarze podatku.

KRYZYS GOSPODARKI PAŃSTWOWEJ

Jakie są tego przyczyny? Jedna ogólna, co do której poniekąd przyznałbym rację panu referentowi, co do trudności dostosowywania wydatków państwowych do malejących dochodów, co do sztywności tych wydatków. Ale jest inna rzecz:
Co wtedy nastąpiło? Nie tylko ogólne kurczenie się obrotów, ale takie zmiany gospodarcze, które płacenie tych podatków czynią trudniejszym, mianowicie rozrost gospodarki państwowej.

Tutaj stale się mówi o tym, iż etatyzm jest niepopularny, iż jest niesłuszny. Nie mówmy o tym, zgódźmy się na samą zasadę. Ale jak to wygląda? Mamy pożyczkę stabilizacyjną i z tej pożyczki przeznaczono 162 miliony na pożyczki dla przedsiębiorstw państwowych. Pożyczka stabilizacyjna kosztuje nas około 9 i pół procent, a w budżecie przewiduje się procent płacony przez przedsiębiorstwa państwowe od tych 162 milionów na 4.900.000, czyli 3 od 100.
Jaki jest rezultat? 6 i pół procenta od tych przedsiębiorstw dopłaca społeczeństwo w podatkach, a potem się mówi: Przedsiębiorstwa są naszą dumą, te przedsiębiorstwa dają dochody. Na tej drodze oczywiście o podniesieniu się rentowności gospodarstwa nie może być mowy.

Drugi przykład. Mówi się: Wszyscy są przeciwni etatyzmowi, a równocześnie, jak stwierdza sprawozdanie Najwyższej Izby Kontroli, etatyzacja w ciągu ubiegłego roku w lasach państwowych poczyniła dalsze postępy.
Jeden z mówców z klubu Bezpartyjnego Bloku p. Hutten-Czapski stwierdził, na komisji budżetowej, iż w roku 1930/31 w porównaniu z rokiem 1927/28 w lasach państwowych tak się te rzeczy przedstawiały, iż cena drzewa, która uzasadnia spadek dochodów z lasów, spadła ze 100 na 62, koszty administracji ze 100 na 96, a dochody z lasów państwowych ze 100 na 14.

I mamy taki objaw, iż gospodarstwo, olbrzymie gospodarstwo… (Głos na ławach BB: A jak w lasach prywatnych?)
Zaraz panom powiem… Gospodarstwo to jest szacowane na 2 i pół miliarda złotych, a w tej chwili daje około 10 milionów zł dochodu. Wierzę, iż i lasy prywatne mało dają, ale lasy prywatne płacą podatek.
Mam wrażenie, iż gdyby państwo zrezygnowało z dochodów z lasów państwowych, a wymierzyło mały podatek i kazało tym lasom płacić, to by otrzymało więcej niż dziś otrzymuje przy tej gospodarce, która tam jest prowadzona, przy tym rozroście strony przemysłowej i handlowej w lasach państwowych.

Następnie — czy etatyzm nie czyni postępu? Tu już nie chodzi o jedno i drugie przedsiębiorstwo, ale o taki krok ustawodawczy, który parę tygodni temu został zrobiony, polegający na tem, iż przy konwersji zobowiązań długoterminowych wprowadzono różnicę między papierami instytucji społecznych i prywatnych, a papierami banków państwowych, stwarzając przywilej znowu z depozytu Skarbu na rzecz dopłat banków państwowych i podcinając oczywiście papiery kredytowe instytucji nie opartych o rząd.

Nie znam kroku dalej sięgającego w dziedzinie etatyzmu w swoich głębokich konsekwencjach, jak właśnie to postanowienie.

BANK POLSKI A DEFICYT
Dalej co widzimy? Widzimy objawy inflacji, iż z powodu ciężkiego położenia Skarbu instytucja emisyjna w coraz wyższym stopniu staje się narzędziem pokrycia deficytu Skarbu, a nie to jest zasadą instytucji emisyjnej Banku Polskiego. To nie jest zgodne z duchem, nie jest zgodne z podstawą obiegu pieniędzy.

W zeszłym roku podwyższono kredyt Banku Polskiego o 50 milionów. Potem przyszły dalsze zmiany obiegu pieniędzy. Przyszło obwieszczenie ministra skarbu powiększające obieg bilonu o 76 milionów. Również trzeba się liczyć z tem, iż ekonomicznie biorąc, pokrycie obiegu musi uwzględniać pokrycie bilonu znajdującego się w obiegu, bo to jest w obrocie wewnętrznym to samo.

Wreszcie w tej chwili zapowiada się zmiana statutu Banku Polskiego, która ma rozluźnić przepisy obowiązujące. Zamiast pokrycia 40 proc., z którego 30 proc. ma być w złocie, ma być tylko pokrycie w 30 proc. w złocie. A równocześnie o 100 milionów ma być zmniejszona suma, która ma być pokryta. Otóż uważamy, iż w dzisiejszej sytuacji tego rodzaju zmiany, tego rodzaju reformowanie raz jeszcze statutu Banku Polskiego, nie jest wskazane.

ZŁOTO BANKU POLSKIEGO
Chciałbym też zwrócić uwagę na to, iż o ile chodzi o złoto Banku Polskiego, to nie są zachowywane postanowienia planu stabilizacyjnego. Mianowicie plan stabilizacyjny mówi, iż ¾ tego minimalnego pokrycia w złocie Bank będzie utrzymywał w złotych monetach i sztabach i co najmniej ½ tych złotych monet i sztab ma przechowywać w swoim skarbcu, pozostałą zaś część może lokować za granicą. Tymczasem za granicą na 505 milionów jest 212 milionów złota, czyli ta granica nie jest utrzymana. To jest również rzecz, której mojem zdaniem nie można uważać za adekwatną.

POPRAWA I POŻYCZKA
Teraz mówi się o tem, iż deficyt jest i pokrycie trzeba znaleźć w pożyczce. Nie wchodzę w to zagadnienie, bo o tem później będzie mowa. Ale poruszę tylko to, iż p. minister skarbu dnia 3 listopada r. z. powiedział, kiedy była mowa o pożyczkach:
„Zaznaczam, iż o takiej operacji będzie można mówić w razie istotnej poprawy sytuacji, bo tylko w takim uważałbym ją za uprawnioną”.
Otóż to było powiedziane 3 listopada zeszłego roku. Czy od tego czasu zaszła istotna poprawa sytuacji, uprawniająca robienie operacji pożyczkowych na rynku wewnętrznym? Kto będzie twierdził, iż zaszła ta poprawa? Teraz mówi się inaczej, iż znaleziono ludzi, którzy mogą tę pożyczkę pokryć, ale już o poprawie położenia mowy nie ma. Więc gdzie w tem wszystkiem jest konsekwencja, jednolita ocena i przewidywanie — to również pozwolę sobie wątpić.

„NOŻYCE”
Oczywiście same zarządzenia skarbowe wszystkiego nie załatwią. Zarządzenia skarbowe są w znacznej mierze mało skuteczne bez poprawy położenia gospodarczego. Tu jest walka z kryzysem. Jest głośno o kartelach. O tem w tej chwili nie będę mówił, mówiłem o tem dawniej parokrotnie, a gdybym miał mówić obecnie, musiałbym powtórzyć częściowo to, co mówił pan referent, chociaż tak radykalnym nie jestem. Powołujecie się nieraz panowie na wyniki tej akcji. Celem tej akcji jest niewątpliwie wyrównanie cen — cen przemysłowych i rolniczych. Akcja nabrała natężenia, sądząc z pracy w jesieni r. ub. Otóż wedle oficjalnego wskaźnika cen hurtowych, rozpiętość cen przemysłowych i handlowych (nadwyżka cen przemysłowych nad rolniczymi) wynosiła:

  • w grudniu 1931 r. — 29,3 proc.,
  • w listopadzie 1932 r. — 39,5 proc.,
  • w grudniu 1932 r. — po tej wielkiej akcji — 43,3 proc.

(Wesołość). To są cyfrowe wyniki akcji. Czy tu potrzeba długo polemizować? Niewątpliwie musi przyjść poprawa i powinna przyjść poprawa, ale pozwolę sobie na tę rzecz zwrócić uwagę, iż rozpiętość tych cen jest tak wielka, iż bezwzględnie nie uda się doprowadzić do zrównania cen płodów rolnych i przemysłowych bez pewnego podwyższenia cen rolnych. Te rzeczy muszą się zbiec, ale nie osiągniemy tego, obniżając tylko płody przemysłowe. Nigdzie taka rzecz się nie udała i udać się nie może.
Jeśli chodzi o interwencję zbożową, to można stanąć na stanowisku takiem, iż nie należy robić żadnej interwencji, ale o ile się robiło interwencję, a hamuje się ją w okresie najgorszym, to ta cała interwencja ma gorsze skutki, aniżeli brak interwencji od początku. I to również nie jest dowodem przewidywania sytuacji.

GOSPODARSTWO A POLITYKA
Otóż trzeba jeszcze stwierdzić jedno — iż te zagadnienia, te wszystkie trudności nie dadzą się rozstrzygnąć, nie dadzą się rozplątać wyłącznie tylko na drodze czysto gospodarczego działania. To wszystko łączy się z całym życiem społecznem, to wszystko łączy się z zagadnieniami politycznemi i prawnemi w państwie. I tylko człowiek bardzo naiwny może przypuszczać, iż wydzieleniem spraw gospodarczo-finansowych można dopuścić do tego, iż tam będzie prowadzona polityka inna, a co innego będzie się działo w reszcie dziedzin życia państwowego. Ja przyznam panom, iż po pewnych doświadczeniach…

CO SIĘ KONFISKUJE?
Jeżeli chodzi o prasę, będzie nowa ustawa prasowa, ale jakie są dzisiaj praktyki konfiskacyjne? Ja nie chcę jakiegoś immunitetu nadawać, ale panowie sami przyznają, iż to nie jest bardzo groźne. Skonfiskowano przed paru dniami w „Gazecie Warszawskiej” takie zdanie: „O ile inaczej przedstawiałaby się dziś sytuacja budżetowa, gdyby w latach 1927/28 nie wydano ponad budżet 563 milionów, a w następnych dwóch latach dalszych 200 milionów”.
Tego nie wolno pisać, to jest niebezpieczne dla państwa — i za to się konfiskuje. A potem p. minister spraw wewnętrznych przyjdzie i powie: jest prawo dla wszystkich jednakowe, jest w państwie porządek… (Głos na lewicy: I sądy zatwierdzają).

„KORONA”
Dalej mówi się, iż dalszym etapem ma być ustawa o szkołach akademickich. Sprawa ta jest bardzo głośna, nie potrzeba o tem dużo mówić. Ci, którzy tę ustawę przeprowadzą, którzy ją będą uchwalali, przejdą do historii kultury polskiej. (Przerywania na ławach BB).
Niewątpliwie w ocenie tego projektu wytworzyła się z jednej strony wielka solidarność niezależnej opinii polskiej, a z drugiej strony — rzecz interesująca — również wielka solidarność obozu rządowego z różnemi odłamami Żydów. I tutaj mamy bardzo interesujące uzasadnienie: p. minister nazwał ten projekt „koroną w systemie wychowania państwowego”, a panowie przedstawiciele Żydów znowu oświadczyli, iż ustawa dlatego dochodzi do skutku, iż w wyższych uczelniach jest antysemityzm.
To znaczy, iż gdyby antysemityzmu nie było, to w takim razie ta korona nie byłaby potrzebna i tej ustawy nie byłoby potrzeba.
Powstaje pytanie: kto jest ojcem tej ustawy? Dla czyich interesów jest ona przeprowadzana?

MONOPOL GRUPY RZĄDZĄCEJ
Następnie panowie z obozu rządowego nieraz uspokajają, iż te wszystkie rygory i ustawy, które obywatela zdają na łaskę i niełaskę administracji, nie są tak groźne, bo one nie będą w całości wykonywane. Otóż chodzi o to, aby groźbą tych ustaw osiągnąć cel zamierzony. Chodzi o to, żeby obywatel się bał, iż te ustawy będą do niego zastosowane.
To oczywiście jest skutek, ale bardzo wątpliwy z punktu widzenia wychowawczego.
Na tym tle powstaje monopol grupy rządzącej. Kto nie wyznaje jej ideologii, ten nie ma co robić w państwowej służbie, choćby na najniższych stanowiskach, choćby gdyby miał najlepsze kwalifikacje.
Oczywiście prowadzi się walkę z tym wszystkiem, co jest niezależne.

„IDEOLOGIA” MŁODZIEŻY SANACYJNEJ
Ale w imię czego — chcemy się zapytać — prowadzi się tę walkę? Czy prowadzą ją fanatycy o jakimś określonym poglądzie na ustrój społeczny, którzy chcą ten ustrój ugruntować na długie pokolenia? Przecież pod skrzydłami obozu rządowego może się zmieścić wszystko: i skrajny liberalizm, i odłamy komunizujące.
Jeżeli chodzi o wpływ tej ideologii „silnego rządu” — przynajmniej na sfery młodsze, o ile te ciążą ku sanacji — to te pierwiastki o charakterze komunizującym łatwiej przemawiają im do przekonania.

Jest to rzecz zupełnie zrozumiała, bo jest bieda, nędza, bezrobocie, a równocześnie głosi się wszechwiarę w rząd, w silną władzę, a pogardę dla prawa. Nic dziwnego, iż znajdują się i tacy, co chcą wywrócić ustrój społeczny, aby przynieść społeczeństwu dobrobyt.

Tu się znowu powołam na prasę sanacyjną, która stwierdza, iż to komunizowanie odbywa się właśnie w obozie sanacyjnym.
Oto, co pisze „Słowo Wileńskie” we wstępnym artykule:


„Komunizm ma dziś jedną zasadniczą cechę. Rząd marszałka Piłsudskiego przestaje być celem ich ataków, chociaż idą one (i to bardzo ostro) przeciw takiej partii jak PPS. Owszem, owo komunizowanie odbywa się niejako pod szyldem obecnego rządu.”

To pisze „Słowo Wileńskie” i przytacza odpowiednie przykłady.

KAPITAŁY NIEMIECKIE
A więc jest ten silny rząd, tylko zapytujemy się, czy w wielu dziedzinach życia osiągnął on wyniki? Czy ten silny rząd doprowadził do porządku stosunki na wschodzie? Czy uporządkował te stosunki, które tam panują? Następnie — w chwili, gdy główne niebezpieczeństwo idzie od strony Niemiec — w tej chwili uważa się za rzecz najodpowiedniejszą robić oszczędności na urzędach i przedsiębiorstwach państwowych, umieszczonych na Pomorzu, i przeprowadzać ich ewakuację.

A już największe niebezpieczeństwo — mojem zdaniem — zagraża nam od Śląska. Niemcy w swoich rewizjonistycznych zamiarach nie mogą powołać się na argument etnograficzny, bo przecież te ziemie zachodnie z każdym rokiem stają się coraz bardziej polskie, o ile chodzi o ich ludność. Ale Niemcy chcą osaczyć nas ekonomicznie. W przemyśle i górnictwie Śląska kapitały niemieckie przez cały czas dominują. Zmieniły one swoją postać w sposób dla nas bardzo niebezpieczny — mianowicie kontrola rządu niemieckiego nad temi kapitałami stała się dzisiaj zupełnie wyraźna.
I trzeba się liczyć z tem, iż w pewnym momencie Niemcy ten atut przeciwko nam mogą wygrać.

(P. Sanojca: Kto był Kiedroń? Nie endek? A kto był Korfanty?)
Jeżeli pan śmie nazwisko zmarłego działacza śląskiego, więzionego za pracę narodową na Śląsku, tutaj mieszać do swoich wulgarnych okrzyków, to ja nie mam na to odpowiedzi. (Wrzawa. Marszałek dzwoni.) Głos: Do cyrku tego błazna! Głos: To obniża powagę Izby! (Wicemarszałek Car przywołuje do porządku posła Babskiego.) (Wrzawa na lewicy. Głos: Skandal! Sanojca do porządku przywołać! Bezstronność!)
P. Car: Jakich słów użył poseł Sanojca, proszę mi powiedzieć. o ile w stenogramie znajdę wyrazy obraźliwe, wypowiedziane przez p. Sanojcę, to zostanie przywołany do porządku.

WYBÓR PREZYDENTA A SEJM OBECNY
Tych niebezpieczeństw jest wiele — tak wewnątrz, jak i zewnątrz.
Źródłem siły narodu jest między innemi powaga i autorytet jego naczelnych instytucji, w które naród wierzy, którym naród ufa, które są odbiciem jego woli. Taką instytucją nie jest Sejm dzisiejszy.
Nie tylko dlatego, iż istniejąca w nim większość powstała drogą nadużyć i iż aparat sądowy, powołany do wyrokowania o tych nadużyciach, swoich zadań nie spełnił. Ale choćby ta większość — w ten sposób zdobyta — mogła swoją pracą, swoją działalnością, chociażby pracą nad zmniejszeniem deficytu, to zaufanie w społeczeństwie zdobyć.
Przecież zapowiadano, iż wszystko będzie dobrze, o ile znajdzie się większość — a tymczasem rozczarowanie jest ogromne.
Cztery miesiące dzieli nas w tej chwili od czasu, gdy posłowie i senatorowie w Zgromadzeniu Narodowem mają dokonać wyboru Prezydenta.
Źródłem władzy Prezydenta, który ma być czynnikiem stojącym ponad partiami, powinny stać się izby ustawodawcze, pochodzące z wyborów wolnych od oszustw i terroru.

Tak przeprowadzone wybory są niezbędnym warunkiem tego, by przyszły Prezydent miał — w dzisiejszem, niezwykle ciężkiem położeniu narodu i państwa — należytą powagę i znaczenie. Od spełnienia tego warunku uzależniamy stanowisko nasze w akcie wyboru Prezydenta.

(Oklaski na ławach Stronnictwa Narodowego)

Tekst na podstawie jednodniówki Stronnictwa Narodowego

Idź do oryginalnego materiału