Zara sprzedaje zwykły kamień za 129 zł. Internauci z tego szydzą, ale sprawa ma drugie dno

1 miesiąc temu
Ten kamień z Zary ma szansę stać się produktowym hitem (czy też raczej kitem) 2025 roku. A dopiero mamy marzec. Od kilku dni internauci śmieją się z tego, iż znana hiszpańska sieć sklepów sprzedaje dosłownie kamień na sznurku jako blokadę do drzwi i chce za to 129 zł. Absurd, prawda? Mało jednak osób zwraca uwagę na zupełnie nieśmieszny aspekt sprawy.


Widzieliśmy już dziwniejsze rzeczy sprzedawane za grube pieniądze, np. banan przyklejony do ściany. Sztuka współczesna rządzi się jednak swoimi prawami. Co innego sztuka użytkowa, która współcześnie powinna być również ekologiczna, ale niestety nie zawsze tak jest. Zacznijmy jednak od początku.

Blokady do drzwi z kamienia z Indonezji. Zara chce za to 129 zł i to nie jest żart


W sklepie internetowym Zary możemy sobie zamówić wyjątkową blokadę do drzwi. Składa się w 95 proc. z kamienia i w 5 proc. z liści palmowych (sznurek). Tak, naprawdę jest podany taki skład tego produktu, który z pewnością pasuje do wnętrz w wystroju rustykalnym, boho czy kolonialnym.

Absurdalna jest nie tylko jego cena, ale też miejsce pochodzenia kamienia. Nie jest z Polski, bo przecież u nas "na pewno" nie ma takich kamieni, poza tym to by było zbyt nudne. Kamień pochodzi z Indonezji.

To wszystko sprawiło, iż kamień z Zary stał się viralem, a adekwatnie memem.



Najpierw śmiali się z niego zwykli użytkownicy mediów społecznościowych, a potem podłapały to firmy i instytucje.



Pośmialiśmy się z kamienia z Zary. To teraz pomyślmy o śladzie węglowym


Cała historia ma jednak drugie, smutne, czy raczej irytujące drugie dno. Tiktokerka z kanału ekopaulinagorska zwraca uwagę na to, iż kamień przypłynął do Polski, pokonując przy tym 10 tys. km (w linii prostej, bo realny dystans jest większy). W domyśle chodzi oczywiście o ślad węglowy, czyli sumę gazów cieplarnianych, które zostały wygenerowane m.in. przez statek w czasie transportu tego produktu.

Wyliczeniami śladu węglowego zajmują się profesjonalne firmy, więc trudno mi choćby oszacować, jak szkodliwy dla środowiska jest transport takiego kamienia. Zwłaszcza iż nie płynie on sam, nie znamy typu statku i wielu innych elementów wpływających na ostateczny wynik. Do tego na lądzie jest już przewożony tirami.

Skupmy się jednak na samej żegludze. Europejska Agencja Środowiska (European Environment Agency) przygotowała w 2021 roku ogólny raport dotyczący transportu morskiego w UE. Poniżej kilka "ciekawostek" (całość przeczytacie tutaj):

Emisja gazów cieplarnianych: w sumie statki zawijające do portów w UE i Europejskim Obszarze Gospodarczym w 2018 r. wyemitowały około 140 mln ton CO2 (co stanowi ok. 18 proc. całkowitej emisji CO2 na świecie za ten rok pochodzącej z transportu morskiego).

Zanieczyszczenie powietrza: w 2019 r. emisja dwutlenku siarki ze statków przypływających do europejskich portów wyniosła w przybliżeniu 1,63 mln ton, ok. 16 proc. globalnej emisji SO2 z żeglugi międzynarodowej.

Hałas podwodny: statki emitują hałas, który może mieć różne skutki dla gatunków zwierząt morskich. Szacuje się, iż w latach 2014–2019 całkowita zakumulowana energia hałasu wypromieniowanego pod powierzchnię wód zwiększyła się co najmniej dwukrotnie w wodach UE. Kontenerowce, statki pasażerskie i tankowce generują najwyższą emisję hałasu, ponieważ wykorzystują śruby napędowe.


To dane sprzed paru lat, teraz pewnie statki transportowe są bardziej ekologiczne (chciałbym w to wierzyć), ale przez cały czas mają ogromny i negatywny wpływ na klimat (np. 26 proc. transportowych emisji metanu pochodzi ze statków).

Przypomnijcie sobie o tym, szukając kosza na wyrzucenie starych ubrań, zanosząc swój własny kubek do knajpy, bo za jednorazowy trzeba dopłacać, lub targając siatki z butelkami do marketów, by odzyskać pieniądze z kaucji. My, maleńcy, musimy się bardzo starać, wielkie firmy w ogóle się tym nie przejmują.

Idź do oryginalnego materiału