Zapytałam posłów o alkomat w Sejmie. Od niektórych usłyszałam, iż to... "moralny terror"

5 godzin temu
Słuchałam posła w radio jak urzeczona. Nie dlatego, iż zgadzałam się ze wszystkim, co mówił – mieliśmy solidny protokół rozbieżności – ale dlatego, iż nie mogłam powstrzymać podziwu dla jego techniki. Siedziałam w redakcji tuż obok studia i zastanawiałam się, jak to jest mieć taki dar. Lekkie zdania przeplatane barwnymi figurami retorycznymi i celnymi ripostami – musiałam docenić kunszt znanego parlamentarzysty. Traf chciał, iż gdy wyszedł ze studia, spotkaliśmy się na korytarzu. I wtedy wyczułam od niego dojmujący zapach alkoholu. Miałam wrażenie, iż mogę się odurzyć tylko oddychając tym samym powietrzem. Jak dziś pamiętam dwie myśli, które pojawiły się potem. Pierwsza: to nie przystoi posłowi. Druga: ten gość mówi po pijaku lepiej, niż większość z nas na trzeźwo.


To wspomnienie sprzed kilku lat pojawiło się w mojej głowie od razu, gdy usłyszałam o pomyśle marszałka Sejmu Szymona Hołowni. Przewodniczący Polski 2050 chce badać alkomatem nietypowo zachowujących się polityków. To pokłosie skandalu z udziałem posła Konfederacji Ryszarda Wilka. Kilka dni temu został wyprowadzony kompletnie pijany z sali obrad. Wcześniej uporczywie zakłócał posiedzenie. Żeby nie było żadnych wątpliwości, dodam: nie, to nie on jest tym politykiem, którego występ podziwiałam w radio.

Nagranie incydentu z udziałem posła Wilka błyskawicznie obiegło internet. Posypały się gniewne komentarze wyborczyń i wyborców. Opinia publiczna była niemal jednogłośna: dosyć tego. Współczucie współczuciem, ale choroba alkoholowa posła nie usprawiedliwia decydowania o losie milionów ludzi, gdy jest się pod wpływem. Szymon Hołownia wpasował się w nastroje społeczne.

– Ktoś musi temu powiedzieć "basta" i to się stanie za mojej kadencji, na mojej wachcie – obiecał marszałek Sejmu. Na jego polecenie prawnicy pracują nad rozwiązaniami, które umożliwią sprawdzanie trzeźwości posłów alkomatem. Jak zastrzega marszałek, chodzi tylko o te przypadki, gdy zachowanie polityka daje powody do podejrzeń. Co na to posłowie i posłanki? Zapytałam. Okazuje się, iż podziały wcale nie przebiegają według linii partyjnych.

– Prawdziwy problem z alkoholem występuje w hotelu poselskim – mówi mi anonimowo polityk Prawa i Sprawiedliwości. Sam już tam nie mieszka, choć bardzo brakuje mu miejsca, do którego można wrócić na kilka godzin między obradami Sejmu a pracami w komisji. Powód wyprowadzki? Fikcja ciszy nocnej za sprawą pobliskiego baru.

– Co mam pani powiedzieć, moje życie zmieniło się w serial "Alternatywy 4". Praktycznie co noc, między trzecią a czwartą, do mojego pokoju włamywał się pijany sąsiad z innej partii. No więc ja co noc brałem go za frak i odprowadzałem do jego drzwi – śmieje się poseł.

Zakazu sprzedaży alkoholu na terenie całego kompleksu sejmowego – to już pomysł ministry Agnieszki Dziemianowicz-Bąk z Lewicy – jednak nie popiera. – Widziałem różnych posłów w różnym stanie, jednak to nie powód, by naruszać prywatność wszystkich parlamentarzystów. Alkoholizm nie ma kolorów partyjnych. Ci, którzy chcą rzucić kamieniem, niech najpierw spojrzą na swój klub. Na sali obrad problem występuje sporadycznie. W poprzedniej kadencji miał go pewien poseł PO – mówi polityk PiS.

Alkomat w Sejmie. Komentarze posłów


Posłanka PiS i wiceminister sportu z Koalicji Obywatelskiej zapytani o alkomat w Sejmie do pewnego momentu mówią jednym głosem.

Anna Gembicka: – To bardzo dobry pomysł. My jesteśmy w miejscu pracy i powinniśmy być traktowani jak każdy inny Polak. Gdyby ktoś przyszedł do pracy pod wpływem, to byłby od razu dyscyplinarnie wyrzucony.

Piotr Borys: – Każdy Polak może być poddany kontroli w miejscu pracy i my nie jesteśmy wyjątkiem. Naszym obowiązkiem jest trzeźwość.

Posłanka Gembicka i wiceminister Borys równie zgodnie zapewniają, iż nie poczuliby się dotknięci koniecznością dmuchnięcia w alkomat. Ale tu ich opinie zaczynają się rozjeżdżać.

Wiceminister Borys: – Nie chodzi o to, by każdy poseł dmuchał w alkomat na wejściu, jak w przypadku niektórych zakładów górniczych czy w przypadku kierowców autobusów. Chodzi o możliwość sprawdzenia tych osób, których zachowanie wskazuje na to, że mogą być nietrzeźwe.

Posłanka Gembicka widzi to inaczej: trzeba sprawdzać posłów alkomatem jak leci właśnie na wejściu. – Badać należy wszystkich, bez żadnej arbitralności. Inaczej alkomat może być wykorzystywany jako broń polityczna. Już sama prośba marszałka, by wskazany poseł się przebadał, może kreować atmosferę skandalu – mówi posłanka PiS.

Kolejny punkt styczności między Gembicką a Borysem: oboje przekonują, iż sytuacje, gdy posłowie pracują pod wpływem alkoholu, zdarzają się incydentalnie – tak wynika z ich obserwacji na sali plenarnej czy podczas prac komisji. To samo zresztą mówią inni politycy, z którymi rozmawiamy: pijani posłowie to wyjątki, anegdoty, jest ich po jednym lub dwóch na kadencję, ale psują opinię wszystkim.

"Moralny terror"


Z posłanką PiS fundamentalnie nie zgadza się jej klubowy kolega, który w parlamencie zasiada od wielu lat. Alkomat w Sejmie uważa za pomysł, delikatnie rzecz ujmując, nietrafiony. Obawia się, iż wbrew zapewnieniom Hołowni skończy się na tym, iż sprawdzanie trzeźwości obejmie wszystkich posłów, a to jego zdaniem niedopuszczalne.

– Nie można z incydentami walczyć poprzez restrykcje dla wszystkich – mówi polityk, który zastrzega anonimowość. Zapewnia, iż nie musi się martwić o siebie, bo w pracy nie pije. Mimo to wizja badania posłów alkomatem burzy mu krew w żyłach.

– Jestem temu absolutnie przeciwny. Dobre intencje łatwo mogą się zmienić w idiotyzm. Sprawdzanie wszystkich to naruszanie dóbr osobistych posłów. Tak się zaczyna moralny terror – ocenia nasz rozmówca z partii Jarosława Kaczyńskiego.

Co w takim razie z posłami, którzy podczas obrad zataczają się i bełkoczą? – Można ich policzyć na palcach jednej ręki. Ich zachowanie jest wstydliwe, naganne i rzutuje na nas wszystkich. Jednak jak dotąd otoczenie tych pojedynczych posłów reagowało prawidłowo, wyprowadzano ich z sali. Gdyby nie Szymon Hołownia, nie byłoby tematu. Tę sprawę należy oddać klubom, niech one się tym zajmą. Kary? Najdotkliwszą karą jest polityczna pamięć – mówi poseł PiS. Przystałby na alkomat, ale tylko wtedy, gdyby miał gwarancję, iż będzie używany wyjątkowo. – W pojedynczych przypadkach byłoby w porządku – przyznaje sejmowy weteran.

W Trzeciej Drodze także nie ma jednomyślności w sprawie alkomatu w parlamencie. Polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego sprawdzanie trzeźwości posłów uznaje za temat zastępczy. "O Boże, nie mają większych problemów?" – odpowiada na SMS z pytaniem o pomysł Hołowni.

Z kolei poseł Paweł Śliz, przewodniczący klubu Polska 2050-Trzecia Droga, popiera tę koncepcję. Zgadza się, iż pijani posłowie na sali obrad to problem incydentalny, ale zaznacza, iż nie w tym rzecz.

– To pojedyncze przypadki, ale się zdarzają. Chodzi tylko o sprawdzanie tych posłów, których zachowanie wskazuje na to, iż mogą być pod wpływem alkoholu. Posłowie mają obowiązek być trzeźwi jak wszyscy inni pracownicy. Sami przecież walczyliśmy z alkotubkami. Dlaczego mielibyśmy być wyjątkiem? – pyta retorycznie poseł Śliz.

Posłanka PiS o alkomacie w Sejmie: Pomysł absolutnie zły


Dzwonię do kolejnej osoby z Prawa i Sprawiedliwości. Zgadza się wypowiedzieć pod warunkiem zachowania anonimowości. – To jest pomysł absolutnie zły. Naraża parlament na śmieszność – ocenia polityczka PiS.

Na pytanie, czy nie dostrzega problemu w takich wybrykach, jak ten z udziałem posła Konfederacji, odpowiada równie zdecydowanie. – Poseł Wilk nie zrobił nic złego. Co innego senator Kopiec. On w budynku parlamentu groził przemocą innym! – nie kryje emocji posłanka.



Nasza rozmówczyni nawiązuje od kilkusekundowego nagrania sprzed miesięcy, które na początku tygodnia wrzucił na X jej klubowy kolega Dariusz Matecki. Widać na nim i słychać jak Maciej Kopiec, senator z Nowej Lewicy, ewidentnie pod wpływem alkoholu, zwraca się wulgarnymi słowami do osoby, która filmuje go w barze. Dzwonię więc do senatora Kopca. Czy on też, jak oburzona jego zachowaniem posłanka PiS, jest przeciw sprawdzaniu trzeźwości posłów przy pracy?

– Popieram pomysł marszałka Hołowni, by badać alkomatem parlamentarzystów, którzy są w stanie wskazującym na spożycie alkoholu – odpowiada senator Kopiec. Zastrzega, iż nagranie Mateckiego pokazuje, jak spędzał czas wolny. – Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy, by iść do pracy pod wpływem alkoholu. Nie pozwoliłby mi na to honor parlamentarzysty – zapewnia Kopiec.

Polityk Nowej Lewicy uważa, iż alkomat to za mało. – Jestem też za pomysłem ministry Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, by wprowadzić zakaz sprzedaży alkoholu na terenie całego kompleksu parlamentarnego – dodaje senator Maciej Kopiec. Czy tak chce usprawiedliwić scenę ze swoim udziałem uwiecznioną na nagraniu?

– Nie mogę się tłumaczyć tym, że w barze hotelowym sprzedawano alkohol. Nikt mi go na siłę do gardła nie wlewał – przyznaje polityk. W takim razie, po co zakaz? – Błędy są po to, by wyciągać z nich wnioski – mówi senator Kopiec.

Na koniec pytam go, czy żałuje wulgarnych słów, które skierował do Dariusza Mateckiego. – Żałuję tego, że można było mnie zobaczyć w takim stanie. Nie dopuszczę do tego, by to się kiedykolwiek powtórzyło – podsumowuje polityk Nowej Lewicy.

Idź do oryginalnego materiału