"Zapłać diabłu: Jak USA zmuszą Europę do płacenia za swój kompleks militarno-przemysłowy .Wynik amerykańskich wyborów niczego nie zmieni, ponieważ kurs jest już ustalony"

grazynarebeca5.blogspot.com 2 godzin temu

Autor: Andriej Suszentsow, dyrektor programowy Klubu Wałdaj.

Zwolennicy Ukrainy świętują po uchwaleniu przez Izbę Reprezentantów ustaw o pomocy dla Ukrainy i Izraela, Waszyngton, 20 kwietnia 2024 r. © Getty Images / Getty Images


Amerykańska kampania prezydencka w 2024 r. naznaczona była serią bezprecedensowych wydarzeń. Należą do nich pozwy przeciwko jednemu kandydatowi i krewnym urzędującego prezydenta, próby zamachu na Donalda Trumpa i wreszcie bezprecedensowa sytuacja, w której Joe Biden został zmuszony do wycofania się z wyścigu przez własną partię. Wszystko to sprawiło, iż maraton wyborczy stał się niezwykłym wydarzeniem.
W międzyczasie polityka krajowa w USA przenosi się na resztę świata i przyczynia się do wzrostu niezadowolenia państw reprezentujących większość świata z intensywnych prób Waszyngtonu, aby utrzymać swoje przywództwo.

Nie powinniśmy jednak doszukiwać się zbyt wiele w głosowaniu, ponieważ polityka dążenia do zachowania amerykańskiej dominacji pozostaje główną strategią obu kandydatów. Grupa neokonserwatywna pozostaje dość widoczna w rządzącej Partii Demokratycznej, której światopogląd członków opiera się na idei władzy jako jedynego narzędzia do utrzymania przywództwa USA.

Pozycja ta nie zależy od osobistych postaw i przekonań, ale wynika ze statusu, jaki zajmują w mechanizmie politycznym.

Na przykład ówczesny senator Biden zaproponował kiedyś wiele konstruktywnych inicjatyw w Kongresie.

Między innymi sprzeciwiał się członkostwu państw bałtyckich w NATO, do tego stopnia, iż ​​jego partyjni koledzy oskarżyli go o zbytnią pokojowość w polityce zagranicznej. Jednak gdy już znalazł się w Białym Domu, Biden ściśle przestrzegał typowej amerykańskiej logiki globalnego przywództwa.

Budżet obronny za jego administracji pobił wszystkie rekordy ostatnich dekad.

Spójność amerykańskiej praktyki polityki zagranicznej w zakresie strategii odstraszania geopolitycznych rywali pozwala nam stwierdzić, iż strukturalna konfrontacja z Rosją i Chinami będzie trwała niezależnie od wyniku wyborów.

Dynamikę tej konfrontacji – na Ukrainie i wokół Tajwanu – określi budżet wojskowy, którego projekt został już opracowany i zostanie zatwierdzony przed inauguracją jego następcy. Na tle kampanii wyborczej szczególnie interesujące jest to, jak bardzo zaostrzyła się retoryka i jak wypełniono ją chwytliwymi, „wykonalnymi” inicjatywami.

Plan byłego sekretarza stanu Michaela Pompeo na rzecz „wymuszonego pokoju” na Ukrainie, który proponuje między innymi, aby Kijów został włączony do NATO w przyspieszonym trybie, „aby europejscy sojusznicy ponieśli ciężar jego obrony”, został dobrze przyjęty.

Rezultatem takiego scenariusza byłby bezpośredni konflikt militarny między NATO a Rosją, więc jest to mało prawdopodobne.

Takie oświadczenia, które nie wykazują systemowego zrozumienia sytuacji, nie muszą mieć w zasadzie charakteru długoterminowego.

Ich funkcją jest mobilizacja jastrzębi w establishmencie i wśród elektoratu, aby pokazać, iż wymuszona eskalacja konfliktu jest jednym z możliwych scenariuszy.

Należy zauważyć, iż jako sekretarz stanu Pompeo udowodnił, iż jest człowiekiem skłonnym do składania głośnych oświadczeń, które nie przełożyły się na działania na dużą skalę.

Warto jednak rozważyć jego cytat w kontekście faktu, iż w USA nie ma siły politycznej, która w wyniku kryzysu na Ukrainie widziałaby okazję do pojednania z Rosją.

Z jednej strony kontynuacja pozwoli Waszyngtonowi zmobilizować europejskich członków NATO do zwiększenia wydatków na obronę do nowego celu 3% PKB.

W istocie oznacza to więcej zakupów amerykańskiej broni przez zachodnich Europejczyków, a tym samym wsparcie dla amerykańskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego.

Z drugiej strony aktywne wsparcie dla Ukrainy pozwala Rosji wciągać się coraz głębiej w kosztowną kampanię wojskową, rozwiązując w ten sposób problem odstraszania bez bezpośredniej konfrontacji.

Warto zwrócić uwagę na zderzenie interesów Waszyngtonu i Kijowa.

Rząd ukraiński, doskonale zdając sobie sprawę z wyczerpania własnych zasobów, gorączkowo próbuje chwycić się jakiejkolwiek szansy na pozostanie na szczycie priorytetów zachodniej koalicji i często – jak w Kursku – działa raczej oportunistycznie.

Oferując Zachodowi widoczny sukces militarny, Kijów miał nadzieję zmusić go do bezpośredniego zaangażowania się w konflikt.

Amerykanie widzą ten impuls ze strony Ukrainy, ale nie są zainteresowani takim scenariuszem. Waszyngton potrzebuje Ukrainy jako pełnomocnika, którego będzie mógł używać tak długo, jak to możliwe.

Przydatność kraju jako instrumentu amerykańskiej polityki zagranicznej sugeruje, iż kryzys amerykańsko-rosyjski będzie się przedłużał.

Jednocześnie rosnąca trajektoria amerykańskiego budżetu obronnego nie zmieni się, niezależnie od wyniku wyborów.

Tak więc rosyjska polityka zagraniczna i planowanie wojskowe opierają się na utrzymaniu obecnych warunków wojskowych i kontynuowaniu strategicznej rywalizacji z USA, niezależnie od tego, kto zostanie następnym prezydentem USA. Niniejszy artykuł został pierwotnie opublikowany przez Valdai Discussion Club, przetłumaczony i zredagowany przez zespół RT.



Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/news/605302-pay-devil-us-eu-ukraine/

Idź do oryginalnego materiału