Mieszkaniec Rudy Śląskiej otworzył rachunek za ogrzewanie i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Za mieszkanie o powierzchni 60 metrów kwadratowych musi zapłacić o 600 złotych więcej niż wcześniej. To nie jednostkowy przypadek – tysiące rodzin w całej Polsce otrzymuje podobne „pisma grozy”.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce
1 lipca 2025 roku skończył się rządowy mechanizm dopłat do ogrzewania, który przez trzy lata chronił Polaków przed pełnymi kosztami ciepła. Teraz przedsiębiorstwa ciepłownicze zaczęły naliczać rachunki według rzeczywistych taryf. Skutki są druzgocące.
Podwyżki sięgają 90 procent
W Rudzie Śląskiej mieszkańcy zmagają się z jednymi z najwyższych podwyżek w kraju. Jak informuje „Rzeczpospolita”, Rudzka Spółdzielnia Mieszkaniowa zapowiada wzrost o 60%, ale to nie koniec złych wiadomości. MGSM Perspektywa informuje o podwyżkach sięgających 88,30%.
Najgorzej mają mieszkańcy obsługiwani przez Węglokoks Energia ZCP. Tam koszty zmienne wzrosły o 120,18%, a koszty stałe o 41,16%. W praktyce oznacza to, iż niektórzy mieszkańcy będą płacić niemal dwukrotnie więcej za ogrzewanie.
„Podwyżki będą o prawie 90 procent. Tak to już jest, kiedy zamykają kopalnie. Zamiast myśleć o ludziach, to się tylko wszystko likwiduje” – mówi mieszkaniec Rudy Śląskiej.
Dramatyzm sytuacji potęguje fakt, iż dotknął on przede wszystkim osoby starsze o niskich dochodach. „Nie bardzo sobie radzę, bo mam niewielką emeryturę, mieszkam sama” – podkreśla jedna z mieszkanek.
Fala rozpaczliwych apeli do ministerstwa
Mieszkańcy nie zostali bezradni wobec drastycznych podwyżek. MGSM Perspektywa w Rudzie Śląskiej wysłała apel do Ministerstwa Klimatu i Środowiska o podjęcie działań w obronie lokatorów. Zachęcono też mieszkańców do przesyłania podobnych pism.
Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania – do resortu w Warszawie przesłano już kilka tysięcy apeli od zdesperowanych rodzin. W pismach zwracano uwagę, iż uwolnienie cen ciepła spowoduje średni wzrost opłat za centralne ogrzewanie dla wszystkich gospodarstwa domowego o około 600 złotych miesięcznie.
To nie są pojedyncze przypadki niezadowolenia, ale masowa reakcja na sytuację, która dotknęła setki tysięcy polskich rodzin w całym kraju.
Spółki tłumaczą się brakiem wpływu na ceny
Węglokoks Energia ZCP, odpowiedzialna za dostawy ciepła w Rudzie Śląskiej, zapewnia, iż sama nie podniosła cen. Maciej Sołtysik, prezes spółki, wyjaśnia: „Taryfa nie została zmieniona i obowiązują stawki zatwierdzone decyzją Prezesa URE z 21 stycznia 2025 r.”
Wzrost rachunków wynika wyłącznie z zakończenia rządowego mechanizmu dopłat, które wcześniej częściowo pokrywały koszty. Spółdzielnie podkreślają, iż nie mają wpływu na wysokość taryf, a dalsze podwyżki są możliwe – ich skala zależy od decyzji dostawców oraz Urzędu Regulacji Energetyki.
Prezes Węglokoks Energia dodaje, iż ceny ciepła kształtują koszty produkcji, w tym zakup paliw, a także koszty przesyłania i dystrybucji. Spółka stara się poprawić efektywność energetyczną, ale nie wszystkie elementy – jak ceny paliw czy koszty uprawnień do emisji CO2 – są od niej zależne.
Bon ciepłowniczy ratunkiem dla najuboższych
Do rządu dotarły apele z całego kraju, dlatego nowo utworzone Ministerstwo Energii przygotowało nowe rozwiązanie. W drugiej połowie 2025 roku ma zostać wprowadzony bon ciepłowniczy – mechanizm osłonowy skierowany do najuboższych gospodarstw domowych.
Bon będą mogli otrzymać tylko ci, którzy spełnią surowe kryteria dochodowe:
- gospodarstwa jednoosobowe z dochodem do 3272,69 złotych miesięcznie
- gospodarstwa wieloosobowe z dochodem do 2454,52 złotych na osobę
Dodatkowe warunki to korzystanie z ciepła systemowego i płacenie za nie powyżej 170 złotych za gigadżul.
Wysokość wsparcia będzie uzależniona od faktycznej ceny ciepła. Przy cenach od 170 do 200 złotych za GJ bon wyniesie 1000 złotych rocznie. Gdy cena przekroczy 200 złote, ale nie więcej niż 230 złotych za GJ, wsparcie wzrośnie do 2000 złotych. Najwyższe dofinansowanie – 3500 złotych rocznie – otrzymają ci, którzy płacą powyżej 230 złotych za gigadżul.
Co to oznacza dla ciebie?
Jeśli mieszkasz w budynku z centralnym ogrzewaniem, przygotuj się na wyższe rachunki. Skala podwyżek zależy od twojego miejsca zamieszkania i dostawcy ciepła, ale w wielu miejscach może sięgnąć kilkudziesięciu procent.
Sprawdź swoje kwalifikacje do bonu ciepłowniczego już teraz. jeżeli jesteś sam i zarabiasz mniej niż 3273 złote miesięcznie, lub jeżeli w wieloosobowej rodzinie dochód na osobę nie przekracza 2455 złotych, możesz kwalifikować się do wsparcia.
Przygotuj dokumenty potwierdzające dochody. Gdy ustawa wejdzie w życie, będziesz mógł złożyć wniosek w urzędzie gminy lub przez internet na platformie ePUAP.
Monitoruj rachunki za ciepło. jeżeli płacisz powyżej 170 złotych za gigadżul, spełniasz jeden z warunków do otrzymania bonu. Im wyższa cena, tym większe wsparcie.
Pamiętaj o zasadzie „złotówka za złotówkę”. choćby jeżeli nieznacznie przekroczysz próg dochodowy, przez cały czas możesz otrzymać bon – tylko jego wysokość zostanie zmniejszona o kwotę przekroczenia.
Przygotuj się na dłuższe oczekiwanie. Ustawa ma być przyjęta w trzecim kwartale 2025 roku, więc pierwsze wypłaty pojawią się prawdopodobnie w drugiej połowie roku.
Przykład z życia wzięty
Maria, emerytka z Zabrza, otrzymuje emeryturę w wysokości 2800 złotych miesięcznie. Mieszka sama w mieszkaniu spółdzielczym z centralnym ogrzewaniem. Jej ostatni rachunek za ciepło wyniósł 185 złotych za gigadżul.
Ponieważ jej dochód (2800 zł) jest niższy od progu (3273 zł), a płaci powyżej 170 zł/GJ, kwalifikuje się do bonu ciepłowniczego. Przy cenie 185 zł/GJ otrzyma 1000 złotych rocznie wsparcia.
Jan z żoną mają łączny dochód 5200 złotych miesięcznie, co daje 2600 złotych na osobę. Przekraczają próg o 145,48 złotego na osobę (2600 – 2454,52). Ich bon zostanie pomniejszony o 145,48 × 2 = 290,96 złotego, ale przez cały czas otrzymają wsparcie.
Program kosztuje niemal miliard złotych
Rząd szacuje, iż wprowadzenie bonu ciepłowniczego będzie kosztować 900 milionów złotych w ciągu 18 miesięcy. To pokazuje skalę problemu – setki tysięcy polskich rodzin potrzebuje wsparcia w opłacaniu rachunków za ogrzewanie.
Bon będzie obowiązywał w drugiej połowie 2025 roku oraz w całym 2026 roku. Rozliczenia końcowe, w tym rozpatrywanie odwołań i sporów sądowych, będą prowadzone aż do 2031 roku.
To znacząca zmiana w podejściu do wsparcia energetycznego. Zamiast powszechnych dopłat dla wszystkich, nowy system koncentruje pomoc na tych, którzy rzeczywiście jej potrzebują – gospodarstwach o najniższych dochodach zagrożonych ubóstwem energetycznym.
Dlaczego dopłaty się skończyły?
Rządowy mechanizm dopłat do ogrzewania był wprowadzony w 2022 roku jako reakcja na kryzys energetyczny wywołany wojną w Ukrainie. Rachunki odbiorców mogły wzrosnąć maksymalnie o 40% względem tych z września 2022 roku.
System spełnił swoją rolę w najtrudniejszym okresie kryzysu, ale jego dalsze utrzymywanie stałoby się zbyt kosztowne dla budżetu państwa. Ministerstwo Energii ocenia, iż po trzech latach potrzebne jest bardziej celowane wsparcie, skierowane tylko do najbardziej potrzebujących.
Skutki tej decyzji będą odczuwalne przez miliony Polaków. W niektórych miejscach, jak Ruda Śląska, mieszkańcy płacą już niemal dwukrotnie więcej niż wcześniej. W innych regionach podwyżki są mniejsze, ale przez cały czas odczuwalne dla domowych budżetów.
Bon ciepłowniczy to próba złagodzenia najdotkliwszych skutków tej zmiany. Czy wystarczy? To zależy od skali problemu w poszczególnych regionach i liczby gospodarstw, które faktycznie będą potrzebowały pomocy.
Jedno jest pewne – era taniego ogrzewania w Polsce definitywnie się kończy. Kto może, powinien rozważyć inwestycję w lepszą izolację czy alternatywne źródła ciepła. Dla wielu rodzin najbliższe lata będą oznaczały trudne wybory między ciepłem a innymi potrzebami.