Działalność Charliego Kirka poznałem przypadkowo kilka lat temu. Przeglądając YouTube, trafiłem na filmiki dokumentujące jego debaty ze studentami w kampusach całego USA. Nie ze wszystkimi poglądami się zgadzałem, ale byłem pod wrażeniem jego życzliwości i umiejętności rzeczowej debaty.
Rozmawiał ze wszystkimi i na wszystkie tematy, gdyż dyskusje inicjowali sami studenci, często przychodząc z zamiarem wykazania mu, iż się myli lub udowodnienia swoich poglądów. Bywały też argumenty ad personam lub inwektywy pod jego adresem. Na wszystko Charlie odpowiadał ze spokojem, szacunkiem dla rozmówcy i używając rzeczowych argumentów. Zawsze był szczery i otwarty na rozmowę.
Był znakomicie przygotowany na każdy temat, cytował fakty i źródła, obalając mity i błędne przekonania zaszczepione przez propagandę. Dyskutanci odchodzili może nie przekonani, ale z poczuciem, iż serwowana im przez media i uczelnie uproszczona wizja świata nie jest taka jednoznaczna, jak myśleli. Podobnie, także bierni słuchacze jego debat nabierali wątpliwości w stosunku do wszechobecnej na amerykańskich uniwersytetach propagandy.
Jego debaty za pośrednictwem filmików i podcastów docierały do milionów. I to prawdopodobnie było powodem zamachu. Musiał zginąć nie tylko za to, co mówił, ale za to, iż go słuchali i zaczynali wątpić w narrację głównego nurtu. Był niebezpieczny. o ile za agresję uznamy mówienie przez kogoś rzeczy, które nam się nie podobają, to przyznajemy sobie prawo agresywnej odpowiedzi. Możemy użyć wszelkich środków, aby go uciszyć.
Na amerykańskich (i europejskich) uniwersytetach stało się normą odmawianie prawa głosu tym, których władze uczelni uważają za niewłaściwych. Postępowe siły wielokrotnie uniemożliwiały Charliemu prowadzenie debat, czasem robiąc to w sposób instytucjonalny, a czasem organizując bezpośrednie na niego ataki nieznanych sprawców lub oburzonych studentów.
Tworzenie „bezpiecznych przestrzeni” chroniących nadwrażliwych przed niemiłymi doświadczeniami doszło do takiego absurdu, iż w uniwersyteckich bibliotekach dzieła literackie z przeszłości opatrzone są ostrzeżeniami, iż mogą urazić uczucia niedojrzałych i egocentrycznych osobników uważających się za studentów. Na przykład taki Mark Twain używał słowa Murzyn, a w średniowiecznej Anglii nie było zbyt wiele osób o innym kolorze skóry (jeden Otello wiosny nie czyni) ani praw kobiet.
Do takich miejsc pielgrzymował Charlie i rzeczowo dyskutował na proponowane przez studentów tematy, powodując dyskomfort u części z nich. Jak on śmiał?! Nie może być tak, iż ktoś chodzi i publicznie wygłasza poglądy lub mówi o faktach, które jakiejś grupie ludzi się nie podobają. No bo jakże, należy im się bezpieczna przestrzeń, czyli cały świat powinien dostosować się do ich wyobrażeń i oczekiwań.
Publiczne czytanie Przygód Tomka Sawyera, czy dowolnie wybranej książki jest dla wybranej grupy ludzi w USA bezprzykładną agresją, na którą jest tylko jedna adekwatna odpowiedź, śmierć agresora. Jeszcze raz powtarzam, o ile korzystanie z wolności słowa uznamy za agresję, to usprawiedliwiamy agresywną odpowiedź na wypowiedzi, które komuś się nie podobają.
Taką politykę prowadzą od dłuższego czasu oficjalne media oraz uświęceni politycy ugrupowań nazywających się postępowymi i demokratycznymi. Zamach i zabójstwo Charliego Kirka są tego skutkiem.
Na postawione wprost przez Mentzena pytanie, kandydat Kołalicji Łobywatelskiej na prezydenta Rafał Trzaskowski odpowiedział, iż popiera wolność słowa, ale nie mowę nienawiści. Oczywiście nie raczył wyjaśnić, kto i na jakiej podstawie będzie oceniał, co jest tą mową nienawiści. prawdopodobnie jakiś organ, Ministerstwo Prawdy krajowe, albo jeszcze lepiej Unii Europejskiej.
Według oświeconych europejskich elit wolność słowa nie jest niezbywalnym i przyrodzonym prawem wszystkich ludzi, ale nadanym przez rządy przywilejem. Dlatego rządy mogą w dowolny sposób to prawo ograniczać i odbierać pod dowolnym pozorem, na przykład ochrony uczuć jakiejś grupy ludzi. Przy czym to władza decyduje, czyje uczucia będą chronione. Na przykład w Europie przestano chronić uczucia religijne chrześcijan, ale silnie chronione są uczucia religijne wyznawców islamu. Dowodem na to są liczne orzeczenia sądów państw europejskich potwierdzających taką ochronę.
Także środowiska liberalne z nazwy uważają, iż mają prawo ograniczać wypowiedzi dla nich niewygodne, czy przykre. Gorzej niż w konserwatywnej Polsce jest w krajach Zachodu, gdzie sprawy zaszły dużo dalej. Tam ludzie są obowiązani do mówienia tego, czego wymaga od nich poprawność polityczna i grupy zawodowych ofiar.
Na przykład powinni brać udział w urojeniach osób wyobrażających sobie, iż są jakiejś piętnastej wymyślonej płci i używać wobec nich wydumanych zaimków. Zwrócenie się do kogoś Pan/Pani jest agresją, więc odpowiedzią może być agresja, już niekoniecznie słowna. Wśród zamachowców strzelających ostatnio w USA transseksualiści są bardzo znacznie nadreprezentowani, co jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę ich kondycję psychiczną, ale zupełnie przemilczane przez media.
Należy też nieustannie się kajać za domniemany rasizm. Do bycia rasistą automatycznie kwalifikuje sam fakt bycia białym, tak jak bycie czarnym uzasadnia poczucie krzywdy i domaganie się jej naprawiania przez rzekomo uprzywilejowanych białych. Ci, którzy nigdy nie byli niewolnikami, domagają się zadośćuczynienia od tych, którzy nigdy nie byli właścicielami niewolników. Specjalne traktowanie należy się wszędzie, w pracy, w szkole, na uczelni.
Tymczasem Charlie Kirk, 31-letni facet z mikrofonem i bez kontraktu z mainstreamową telewizją, którego liczba widzów przebijała oglądalność większości telewizji, ośmielał się rozmawiać i odpowiadać na wszelkie pytania i zarzuty. Śmiało mówił o tym, co miało być tabu, rzeczowo i bez ogródek uzasadniał swoje opinie. Można się było z nim nie zgadzać, ale nie można było ignorować. Nie poddawał się kulturze anulowania niewygodnych głosów, więc musiano go uciszyć fizycznie.
Starając się usprawiedliwić zabójstwo media i politycy fabrykują preteksty, zmyślają fakty i historie. Z upodobaniem przytaczają, iż Charlie był rzecznikiem dostępu do broni, starannie zapominając, iż większość przestępstw dokonywana jest przy użyciu broni nielegalnej, pochodzącej z nielegalnych źródeł, a legalna broń w rękach obywateli zmniejsza przestępczość.
Gdy podejrzewano, iż zamachowiec może być prawicowy, media powtarzały to w kółko. Nagle zamilkły, gdy okazało się, iż jest inaczej i iż ma transseksualnego partnera.
Jako przykład fabrykowania i przeinaczania informacji weźmy przykład Karen Attiah, byłej reporterki w Washington Post. Niedawno została zwolniona i uważa, iż to jest niesprawiedliwe. Bronią jej liczni możni tego świata, w tym Barack Obama. A jak wygląda jej rzetelność dziennikarska? Oto przykład jej własnego twierdzenia:
Według Karen Charlie rzekomo powiedział: Czarne kobiety nie mają wystarczającej mocy przetwarzania mózgu, żeby traktować je poważnie. Muszą ukraść miejsce białej osobie.
Tymczasem, to co w rzeczywistości powiedział Charlie Kirk, wygląda zupełnie inaczej. Streszczenie poniżej:
Joy Reid: dostałam się na Harvard wyłącznie dzięki akcji afirmatywnej.
Sheila Jackson Lee: Staję dziś jako oczywisty beneficjent akcji afirmatywnej
Michelle Obama: Nie miałam iść na Princeton, bo [moi doradcy szkolni] orzekli, iż mam zbyt słabe wyniki egzaminów.
Charlie Kirk: Joy Reid, Sheila Jackson Lee i Michelle Obama wykorzystały politykę rasową [tzw. akcję afirmatywną], aby dostać miejsca na uczelniach, na które bardziej zasługiwali inni.
Media: to nie do wiary, jak on mógł coś takiego powiedzieć.
Dłuższa wypowiedź na ten temat była dostępna w zapisie filmowym The Charlie Kirk Show. Wymienia Joy Reid, Michelle Obamę, Sheilę Jackson i Ketanji Brown jako osoby, które uznały się za beneficjentów działań afirmatywnych, mówi, iż same to przyznały. Podsumowując:
Wy trzy nie macie wystarczającej mocy mózgu, żeby być traktowane naprawdę poważnie. Musiałyście ukraść miejsce białemu, żeby być traktowanymi choć trochę poważnie.
Czyli jego wypowiedź nie jest na temat rasy, ale tylko i wyłącznie na temat tych trzech wymienionych z nazwiska kobiet oraz wykorzystanej przez nie w karierze polityki rasowej, czyli akcji afirmatywnej.
Charlie Kirk nie był rasistą, a rasę uważał za wydumany koncept, co łatwo widać z poniższego.
To powinno zostać rozpowszechnione i przeczytane przez wszystkich liberałów:
Idea „przywileju białych” jest rasistowska
Akademiki tylko dla czarnych są rasistowskie.
Klasy matematyczne tylko dla Latynosów są rasistowskie.
Nauka jasno wskazuje, wszyscy jesteśmy istotami ludzkimi.
Rasa została wymyślona, przestańcie jej używać. Nie ma naukowej podstawy dla rasy, to jest wymyślona etykietka.
Podobnie było z jego rzekomym antysemityzmem. Kiedyś zacytował antysemicki pogląd, aby się z nim zmierzyć i go skrytykować. Zdanie wyrwane z kontekstu krążyło w mediach jako „dowód” jego antysemityzmu, potem gdzieś wstydliwie zamieszczono sprostowanie, dobrze ukryte, aby nikt go nie zauważył. Sprostowanie oczywiście nie przeszkadza w powtarzaniu wymyślonego zarzutu.
Zadziwiające jak w skali świata skoordynowana jest kampania unieważniania zabójstwa Charliego. W mediach społecznościowych USA, ale i w telewizjach pojawiły się głosy, iż sam sobie był winien. Mówił rzeczy niewygodne, przekonywał młodzież i nie dawał się uciszyć.
W USA na porządku dziennym były wypowiedzi postępowców otwarcie cieszących się z zabójstwa. Podobnie było w wielu krajach europejskich, na przykład Eugyppius przytacza wypowiedzi niemieckich polityków i dziennikarzy tutaj i tutaj.
Jeżeli ktoś nie wierzy w koordynację działań, powinien popatrzeć na zajścia w Parlamencie Europejskim, ale i zadziwiająco podobne w polskim Sejmie. Propozycje uhonorowania minutą ciszy zamordowanego Charliego Kirka spotkały się z kpinami i odrzuceniem przez prowadzących obrady, a gdy konserwatywni posłowie jednak powstali, to ci „postępowi” nie mogli się powstrzymać od przeszkadzania.
Podobne zachowania bywały i na szczeblach władz lokalnych. Radny z Konina choćby opublikował w sieci swoje wygłupy (*). Stosunek mediów do samej śmierci jasno pokazuje nagłówek:
Radny z Konina opublikował film nawiązujący do śmierci Charliego Kirka, prawicowego radykała i orędownika swobodnego dostępu do broni palnej, zastrzelonego podczas wystąpienia na ten temat.
Charlie Kirk był za swobodnym dostępem do broni, więc sam się prosił. Co do prawicowego radykała, to w tej chwili zostaje się nim za twierdzenie, iż są tylko dwie płcie, a mężczyźni nie mogą rodzić dzieci.
Portal tvn24 kilkakrotnie zamieszczał krótkie kilkuzdaniowe notatki na temat śmierci Charliego i za każdym razem większość tekstu stanowiły wyliczanki, jakim to on był strasznym prawicowym ekstremistą. Notatki te nie niosły informacji, były tylko kolejnymi pretekstami do zamieszczenia wyliczanki epitetów.
Tak samo brzydko, jak i reszta polskich i zagranicznych „postępowych” mediów zachował się niegdyś przyzwoity (było, minęło) tygodnik Polityka nr 38 (3532). Artykuł zatytułowany jest Śmierć agitatora, co prawdopodobnie miało nasunąć czytelnikom obraz agitatora zachwalającego władzę radziecką ciemnym masom.
Tekst aż roi się od półprawd, przeinaczeń i agitowania czytelników, którzy powinni zrozumieć, iż ofiara sobie zasłużyła i sama się prosiła. Już sam podtytuł artykułu zasługuje na uwagę:
Dramaturgii zabójstwa Charliego Kirka nie wymyśliliby najlepsi scenarzyści politycznych thrillerów. Obóz Trumpa zyskał męczennika.
Winien jest Trump i ci, którzy go popierają, a zabójca wyświadczył im przysługę, więc powinni być mu wdzięczni.
Cała ostatnia kolumna dwustronicowego artykułu poświęcona jest Trumpowi i jego zwolennikom. Zaczyna się tak: Jeżeli powiada się, iż retoryka nienawiści jest zaraźliwa, to główne ognisko zarazy mieści się w Białym Domu. I dalej tak samo, aż do końcowego zdania artykułu: Zimna wojna nie skończy się, dopóki w Białym Domu urzęduje podpalacz, więc nie pozostawia wątpliwości, kto jest winien zabójstwa, i kogo należałoby teraz wziąć na cel.
Na dokładkę Polityka zaczyna artykuł i wielokrotnie powtarza, tak samo, jak tvn24 twierdząc, iż Charlie na kampusach przemawiał. To takie kolejne drobne kłamstewko sugerujące, iż agitował i występował jako kaznodzieja. To jest nieprawda. Jego wystąpienia były debatami, a nie przemowami, więc zginął, prowadząc dialog, a nie przemawiając. Tego nie można było jednak napisać, gdyż zepsułoby cały efekt artykułu. Podobnie jak wśród wielokrotnie powtarzanych zdań o prawicowym ekstremizmie zabrakło miejsca na wzmiankę, iż 31-letni Charlie osierocił dwójkę dzieci.
W niedzielę odbył się pogrzeb z udziałem prezydenta USA, podczas którego Trump powiedział:
Ci sami ludzie, którzy nazywają cię „hejterem” za użycie niewłaściwego zaimka, byli przepełnieni euforią z powodu zabójstwa ojca dwójki pięknych małych dzieci. […]
Ci sami komentatorzy, którzy w tym tygodniu krzyczą o faszyzmie z powodu anulowanego programu telewizyjnego w zeszłym tygodniu, sugerowali, iż Charlie zasłużył na to, co go spotkało. […]
Jedna część naszej społeczności politycznej wierzy, iż ma monopol na prawdę, dobro i cnotę – i dochodzi do wniosku, iż ma również monopol na władzę, myśl i mowę. Tak nie jest. […]
Jeśli mowa jest przemocą, to niektórzy z pewnością dojdą do wniosku, iż przemoc jest uzasadniona, by powstrzymać mowę. Nie pozwolimy, by to było usprawiedliwione.
Dziękuję za czytanie Substacka Jacka! Subskrybuj za darmo, aby otrzymywać nowe posty i wspierać moją pracę.
(*) Troszkę obok tematu. Zachowanie radnego z Konina przypomniało mi o moim nieżyjącym już niestety koledze ze szkoły. Został on przymuszony przez rodzinę do bycia ministrantem, co go strasznie męczyło. Wyjawił mi, iż aby złagodzić swoje męki, podczas mszy podśpiewywał sobie w duchu Walentyna, Walentyna… (Filipinki - Walentyna Twist 1964). Nie afiszował się jednak z tym (i nie wrzucił do sieci ;). Tymczasem radny z Konina, którego raczej nikt nie zmuszał do bycia radnym, wykazał się mniejszą dojrzałością od 11-latka. O tempora, o mores!