Wybory prezydenckie w Rumunii. Rozmowa z Georgianą Gheorghe [PODCAST]

2 dni temu

Dlaczego wybory prezydenckie w Rumunii zostały unieważnione? Kto stał za kampanią Călina Georgescu na TikToku? I jaki jest stan demokracji w Rumunii przed powtórnymi wyborami? Leszek Jażdżewski (Fundacja Liberte!) rozmawia z Georgianą Gheorghe, dyrektorką wykonawczą APADOR-CH, wiodącej organizacji zajmującej się prawami człowieka z siedzibą w Bukareszcie.

Leszek Jażdżewski (LJ): Czy mogłaby nas Pani przeprowadzić przez to, jak wyglądały wybory prezydenckie w Rumunii, począwszy od tych grudniowych, które zostały anulowane? Co wydarzyło się do tej pory?

Georgiana Gheorghe (GG): To polityczny thriller, który rozpoczął się znacznie wcześniej niż same wybory prezydenckie. W zeszłym roku w Rumunii odbyły się cztery tury wyborów: lokalne, parlamentarne, europejskie i prezydenckie. Nasza demokracja otrzymała bardzo poważny cios pod koniec 2024 r., kiedy to Trybunał Konstytucyjny Rumunii postanowił zostać graczem politycznym i unieważnić wybory prezydenckie.

Obecnie w Rumunii wciąż toczy się dyskusja, czy unieważnienie wyborów prezydenckich przez Trybunał Konstytucyjny było uzasadnione, czy też nie – czy uratowało to demokrację, czy raczej zniszczyło ją do poziomu, z którego niezwykle trudno będzie się podnieść. Moja organizacja i ja uważamy, iż rzeczywiście mamy do czynienia z drugim scenariuszem, w którym demokracja otrzymała bardzo poważny cios.

Społeczeństwo obywatelskie w Rumunii jest dość podzielone w kwestii tej decyzji, podobnie jak podzielone jest rumuńskie społeczeństwo ogólnie rzecz biorąc, ale nasze stanowisko w tej sprawie jest w dużej mierze zgodne z opinią Komisji Weneckiej na temat tego, co wydarzyło się w Rumunii. Opinia ta zasadniczo stwierdza, iż unieważnienie wyborów w Rumunii nastąpiło z naruszeniem podstawowych zasad demokracji.


European Liberal Forum · Presidential Elections in Romania with Georgiana Gheorghe

Trybunał Konstytucyjny podjął decyzję o unieważnieniu wyborów ex officio, chociaż w Rumunii nie ma przepisów, które stanowiłyby, iż Trybunał Konstytucyjny ma prawo unieważnić wybory. W związku z tym decyzja ta została podjęta w oparciu o własną wolę Trybunału.

Ogólnie rzecz biorąc, Trybunał Konstytucyjny w Rumunii orzeka o zgodności z konstytucją różnych kwestii, ale ma również pewne uprawnienia, jeżeli chodzi o wybory prezydenckie – i tylko prezydenckie, a nie jakiekolwiek inne wybory – a także referendum. Jednak nigdzie w prawie nie jest powiedziane, iż może on unieważnić wybory – może jedynie przyjrzeć się pewnym formalnym kryteriom zatwierdzania lub unieważniania kandydatów.

Trybunał Konstytucyjny zrobił to już przed pierwszą turą wyborów, w przypadku Diany Șoșoacă, przedstawicielki skrajnie prawicowej partii. Trybunał unieważnił jej kandydaturę, stwierdzając, iż jej dyskurs nie jest wystarczająco silnie powiązany z praworządnością i konstytucją Rumunii. Ta decyzja jest również dyskusyjna i była bardzo mocno krytykowana, ponieważ ponownie Trybunał Konstytucyjny wykroczył poza swoje kompetencje, jeżeli chodzi o zatwierdzanie lub unieważnianie kandydatur. To był pierwszy sygnał, iż Trybunał Konstytucyjny zaczyna odgrywać rolę polityczną.

Wracając do unieważnienia wyborów prezydenckich, nie miało ono podstaw prawnych, ponieważ sposób, w jaki zostało to zrobione, wyraźnie narusza standardy demokratyczne. Dla przykładu, od decyzji tej nie można się odwołać, nie było publicznego i uczciwego przesłuchania, nie było zagwarantowanych żadnych praw proceduralnych podczas tego procesu wyborczego i zostało to wszystko przeprowadzone bardzo późno. Trybunał Konstytucyjny podjął tę decyzję w bardzo dziwaczny sposób, ponieważ najpierw wezwał do ponownego przeliczenia wszystkich głosów. Zatwierdził pierwszą turę wyborów, a dwa dni później zadecydował o unieważnieniu wyborów na podstawie pewnych notatek informacyjnych pochodzących od służb specjalnych.

To, co skrytykowaliśmy w tamtym czasie, a na co również zwróciła uwagę Komisja Wenecka, to fakt, iż jeżeli decydujesz się unieważnić wybory, to musisz oprzeć swoją decyzję na dowodach, a notatki informacyjne pochodzące od służb specjalnych mogą jedynie dostarczyć kontekstu, co nie jest wystarczającym dowodem. Był to kolejny demokratyczny standard, który został naruszony. W tym świetle Trybunał Konstytucyjny działał niczym podmiot polityczny. W rzeczywistości nie było bowiem żadnej podstawy prawnej dla tego, co zrobił.

Co więcej, zgodnie z naszym ustawodawstwem, decyzje Trybunału Konstytucyjnego są ostateczne, więc nie można ich podważyć. Tutaj jednak wkraczamy w kwestie techniczne, ponieważ zgodnie z konstytucją nie można kwestionować decyzji Trybunału Konstytucyjnego, które dotyczą kwestii konstytucyjnych, a nie tych związanych z kwestiami wyborczymi. Teoretycznie można więc było zmienić przepisy tak, aby ten środek odwoławczy miał zastosowanie do pierwszej tury majowych wyborów, ale żaden polityk nie był tym zainteresowany. Temat został więc porzucony i w tej chwili nie można odwoływać się już od decyzji Trybunału Konstytucyjnego.

Jednocześnie kandydaci mają prawo do wolności słowa. Mogą powiedzieć, iż nie podoba im się Unia Europejska lub iż chcą zmiany konstytucji. Możliwość wyrażania takich opinii nie jest kwestią ekstremizmu. Jednak unieważnienie kandydata przez Trybunał Konstytucyjny tylko dlatego, iż korzysta on z wolności słowa, nie jest zbyt demokratyczne.

LJ: Jakie dowody, które doprowadziły do decyzji Trybunału Konstytucyjnego, zostały ujawnione? I dlaczego uważa Pani, iż te dowody były niewystarczające?

GG: Musiałabym wrócić do notatek sporządzonych przez służby specjalne, które według nas były bardzo źle przygotowane. Decyzja Trybunału Konstytucyjnego opierała się na publicznie dostępnych w mediach informacjach na temat sposobu działania TikToka i korelacji między manipulowaniem wyborcami za pośrednictwem TikToka.

Cały spór obracał się wokół faktu, iż ówczesny prezydent, Călin Georgescu, powiedział, iż jego kampania polityczna została przeprowadzona przy zerowych kosztach. Następnie rozpoczęło się całe dochodzenie w sprawie jego kampanii na TikToku – w jaki sposób była finansowana, czy przestrzegała przepisów dotyczących reklamy politycznej i tak dalej. Motywem przewodnim, który pojawił się w notatkach służb specjalnych, było to, iż zaistniał wpływ agenta obcego wywiadu. Nie podano jednak, o kogo konkretnie chodzi, choć oczywiście sugerowało to wpływ Rosji, ale nigdy tego nie potwierdzono. Wniosek był taki, iż zasadniczo Călin Georgescu był wspierany przez Rosję, iż był prorosyjskim kandydatem, a wyborcy na TikToku byli mocno zmanipulowani i wywierano na nich znaczny wpływ. Jednak trzeba podkreślić ponownie, iż nigdy tego nie udowodniono – i na to zwrócił uwagę sam ówczesny prezydent Rumunii, iż będzie to bardzo trudne do udowodnienia.

LJ: Niektóre raporty donoszą, iż w rzeczywistości to liberałowie, czyli Partia Narodowo-Liberalna, stali za tymi działaniami. Jak należy traktować ten argument?

GG: To bardzo skomplikowana opowieść o tym, jak Partia Narodowo-Liberalna zaprojektowała kampanię online, która przyniosła odwrotny skutek ze względu na sposób działania algorytmów. W moim rozumieniu, zaprojektowali oni kampanię dla kandydata Partii Narodowo-Liberalnej i współpracowali z niektórymi firmami i operowali konkretnymi hashtagami. Dlatego cała kampania miała przynieść korzyści kampanii Partii Narodowo-Liberalnej, ale z jakiegoś powodu przyniosła korzyści kampanii Călina Georgescu.

Wszystko to pokazuje, jak brak wiedzy o tym, jak działają algorytmy w mediach społecznościowych lub jak działa reklama polityczna, może obrócić się przeciwko twórcy w sposób, nad którym nie mam on kontroli. Ponieważ nie sądzę, by ktokolwiek spodziewał się, iż Călin Georgescu wygra w pierwszej turze wyborów, w przeciwnym razie zastosowana zostałaby ta sama formuła, którą zastosowano w przypadku innego skrajnego kandydata. Jednakże Trybunał Konstytucyjny nigdy nie zakwestionował dyskursu innych kandydatów, z wyjątkiem tych, którzy zajęli drugie miejsce w wyścigu prezydenckim.

LJ: Oznaczałoby to, iż wybory prezydenckie zostały unieważnione ze względu na sposób prowadzenia kampanii – czy to poprawny wniosek? Co się zatem dzieje w przypadku, gdy kampania jest nielegalnie finansowana lub prowadzona w nielegalny sposób? Powiedzmy, iż agenci obcego wywiadu naprawdę finansują kampanię danego kandydata, co powinno się wówczas stać zgodnie z literą rumuńskiego prawa?

GG: Oczywiście mamy w Rumunii obszerne przepisy dotyczące nieprzestrzegania prawa wyborczego. Muszę przyznać, iż nie jestem ekspertką w tej dziedzinie, ale z pewnością istnieją wykroczenia, a choćby przepisy karne w przypadku, gdy istnieją dowody wykazujące na to, iż kampanie polityczne nie są prowadzone prawidłowo.

Przykładowo, w odniesieniu do TikToka, fakt, iż nie ma oznaczenia reklamy politycznej jako takiej, jest naruszeniem. Dlatego też to, iż Călin Georgescu nie oznaczył swoich reklam politycznych, stanowi naruszenie. Niemniej jednak, powinniśmy się zastanowić nad tym, czy naprawdę chcielibyśmy unieważnić wybory tylko dlatego, iż kandydat naruszający obowiązujące przepisy nie oznaczył swojej kampanii jako reklamy politycznej. Oczywiście kwestia ta nie dotyczy tylko jego, ale także innych kandydatów.

Mamy przepisy, są grzywny i sankcje, ale trzeba je stosować przed kampanią wyborczą lub w jej trakcie. Nie można rozpocząć dochodzenia w sprawie przebiegu kampanii po unieważnieniu wyborów i próbować uzasadnić tym unieważnienie wyborów.

Rumunia jest klasycznym przykładem tego, jak wszystkie instytucje zawiodły w tej sprawie, począwszy od prokuratury – która nagle zdecydowała się zbadać zarzuty o faszyzm (które oczywiście mogą być bardzo ważne i uzasadnione, ale trzeba to zrobić we właściwym czasie), jak przestrzegane są zasady przejrzystości kampanii politycznych i jak działają ci, którzy muszą podjąć działania i nałożyć sankcje, – a skończywszy na Trybunale Konstytucyjnym.

LJ: Istnieją pewne teorie (ocierające się wręcz o teorie spiskowe), które zakładają, iż to rumuńskie państwo w państwie dokonało ingerencji w proces wyborczy i iż główni kandydaci partyjni tak naprawdę chcieli widzieć Călina Georgescu w drugiej turze, aby mogli z nim wygrać, ale coś poszło nie tak, więc musieli to naprawić. Co należy o tym sądzić?

GG: Bardzo trudno jest dokonać jakiejkolwiek oceny tej teorii, ponieważ nie mamy dostępu do politycznych kalkulacji i wglądu w manewry partii politycznych. Ale tak, niektóre informacje obecne w mediach publicznych rzeczywiście wskazują na to, iż Călin Georgescu został wykorzystany przez partie rządzące w ich dążeniu do zwycięstwa.

Zasadniczo sugerowały one swoim wyborcom głosowanie na Georgescu, aby ich kalkulacje polityczne się zgadzały i aby to one były zwycięzcami. Nie sądzę jednak, aby przewidziały one efekt swoich działań, przy czym z pewnością TikTok i media społecznościowe były dodatkowym elementem, który przyczynił się do faktycznego wyniku. Możemy jednak powiedzieć, iż przed, w trakcie i po wyborach miały miejsce pewne manewry polityczne, co wszyscy mogliśmy zaobserwować. Nie mamy jednak pojęcia, jaki był ich zakres, ale z pewnością widzimy ich efekty.

LJ: Jaki jest obecny stan demokracji w Rumunii już po tym poważnym kryzysie a w przededniu powtórnych wyborów, które odbędą się 4 maja?

GG: Demokracja w Rumunii jest bardzo krucha. Druga kandydatura Călina Georgescu została już unieważniona przez Trybunał Konstytucyjny – i dotyczy to nie tylko jego, ale także innych kandydatów. Wywołało to wiele napięć w społeczeństwie, zwłaszcza wśród zwolenników Călina Georgescu, co doprowadziło do gwałtownych protestów.

Demokracja w Rumunii jest silnie zagrożona. Legalność wyborów z 4 maja jest już kwestionowana, biorąc pod uwagę unieważnienie kandydatur. Bardzo trudno będzie przywrócić wiarę w demokrację. Musimy ciężko pracować nad zmianą ustawodawstwa, co będzie najłatwiej zrobić. Ale to jednak wymaga woli politycznej. A nie sądzę, byśmy mieli taką wolę.

Oprócz zmiany przepisów, proces wyborczy musi być bardziej sprawiedliwy i uczciwy, choćby dla kandydatów, których nie lubimy. Musimy przeprowadzić fundamentalną dyskusję na temat tego, czym jest demokracja i jak powinniśmy do niej dążyć, a także czym jest ekstremizm i jak rozwiązać problem tych wszystkich ludzi, którzy głosowali na kandydata skrajnej prawicy i którzy są bardzo niezadowoleni z obecnej klasy politycznej. Ich potrzeby nie są zaspokajane.

Musimy nauczyć się ze sobą rozmawiać, ponieważ w tej chwili jesteśmy bardzo podzieleni. Nie wiemy, jak ze sobą rozmawiać – choćby się nawzajem nie słuchamy.

Ponadto, musimy na nowo wyobrazić sobie, czym jest demokracja i gdzie jest miejsce poszczególnych osób w tym ustroju. Ponieważ w tej chwili demokracja jest w Rumunii tylko słowem, mówiąc szczerze. W oczach ludzi nie mamy wiarygodnych instytucji. I będzie to długa droga do zbudowania zaufania między obywatelami a tymi instytucjami – niezależnie od tego, kto wygra ten wyścig wyborczy.

LJ: jeżeli wygra George Simion (założyciel i przewodniczący Związku Jedności Rumunów, drugiej co do wielkości partii w obu izbach parlamentu od 2024 r.), czy będzie to oznaczać, iż jest to decyzja ludzi? Czy należy ją zaakceptować? Czy też uważa Pani, iż w takim przypadku Trybunał Konstytucyjny będzie musiał interweniować, aby zapobiec wygranej skrajnie prawicowych kandydatów?

GG: Kandydatura George’a Simiona, kandydata reprezentującego skrajnie prawicową partię, została już zatwierdzona przez Trybunał Konstytucyjny, więc wystartuje on w wyborach prezydenckich. Ma on całkiem spore szanse, by przynajmniej znaleźć się w drugiej turze wyborów. Zobaczymy, jak się wszystko potoczy, ale już teraz można śmiało powiedzieć, iż wiele głosów, które otrzymał Călin Georgescu, trafi do George’a Simiona.

Dlatego też istnieje wysokie prawdopodobieństwo, iż George Simion zostanie kolejnym prezydentem Rumunii i będziemy musieli sobie z tym poradzić. Mam nadzieję, iż Trybunał Konstytucyjny nie unieważni wyniku nadchodzących wyborów prezydenckich, niezależnie od tego, kto je wygra – choćby jeżeli będzie to kandydat, którego Trybunał Konstytucyjny nie lubi. Byłby to kolejny polityczny cyrk.


Niniejszy podcast został wyprodukowany przez Europejskie Forum Liberalne we współpracy z Movimento Liberal Social i Fundacją Liberté!, przy wsparciu finansowym Parlamentu Europejskiego. Ani Parlament Europejski, ani Europejskie Forum Liberalne nie ponoszą odpowiedzialności za treść podcastu, ani za jakikolwiek sposób jego wykorzystania.


Podcast jest dostępny także na platformach SoundCloud, Apple Podcast, Stitcher i Spotify


Z języka angielskiego przełożyła dr Olga Łabendowicz


Czytaj po angielsku na 4liberty.eu

Idź do oryginalnego materiału