Wspomnienia opozycjonisty – Głodówka wrocławska

20 godzin temu

Kontynuujemy prezentację monografii Roberta Makensona zatytułowanej „Działalność opozycyjna kolejarzy na terenie Wschodniego Okręgu Kolei Państwowych w Lublinie w latach 1980 – 1989” W bieżącym numerze część siódma.

Głodówka wrocławska – garść wspomnień oraz dalszy rozwój struktur związkowych

20 październik 1980 roku wczesny poranek – dworzec Wrocław Główny. Rysiek Szociński i ja wysiadamy na peron. Na skróty, klucząc pomiędzy układem torowym docieramy do sali szkoleniowej PKP Lokomotywowni Pozaklasowej we Wrocławiu. Na miejscu spotykamy naszego kolegę Janusza Iwaszko, także jak my z Lublina, który relacjonuje nam ostatnie wydarzenia. Okazuje się, iż ówczesny minister komunikacji Mieczysław Zajfryd zlekceważył postulaty środowiska kolejarzy i w tej chwili trwa napięta sytuacja. Na sali w lokomotywowni spotykamy Przewodniczącego Międzyokręgowej Komisji Porozumiewawczej Kolejarzy NSZZ „Solidarność” kol. Badełka oraz delegatów ze wszystkich okręgów i struktur wydzielonych. Rozpoczynamy ponownie obrady w zwiększonym gronie. Okazuje się, iż MKPK z premedytacją przeniosła się z Gdańska do Wrocławia i zaprosiła dodatkowych delegatów, bo sytuacja w rozmowach była patowa. Krótka plenarna analiza sytuacji przy udziale zaproszonych ekspertów i gości: prof. Mieczysława Zlata i dr. prawa Antoniego Lenkiewicza oraz delegatów Komisji Krajowej „S”. W pewnym momencie pada propozycja rozpoczęcia głodówki protestacyjnej. Po kolei słyszymy deklaracje kolegów z innych okręgów: „Przyłączam się”. Mikrofon dociera do nas. Rysiek i Janusz i ja składamy analogiczne deklaracje. Rozpoczyna się głodówka. Tak naprawdę nie wiemy na czym to polega, więc obecni na sali koleżanki i koledzy z kolejowej służby zdrowia nam to wyjaśniają. Można i wręcz należy pić dużo płynów, ale nie wolno jeść. Przed barakiem na zewnątrz po tej deklaracji gromadzą się ludzie. Tak będzie do końca protestu. Pojawiają się okrzyki poparcia, słychać oklaski. Wśród uczestników stan napięcia, realizowane są ciche rozmowy. Nikt nie wie jakie będą skutki naszej decyzji. Można spodziewać się ataku ZOMO i SB, aresztowania uczestników itp., jest to bowiem kolej i słychać sugestię, iż „ruscy” i Hoeneker z NRD nie będą czekać spokojnie. Pierwsza wizyta dyrektora Dolnośląskiego okręgu p. Marszałka. Namawia nas do zaprzestania protestu, czyni to jednak spokojnie, jakby na polecenie „z góry”. Następnie kilka nieskutecznych wizyt resortowych, m.in. v-ce min. Kamińskiego i Gołaszewskiego. Nie ustępujemy, bo oni nie maja nic do zaproponowania. Czas biegnie bardzo wolno. Gramy więc w szachy i brydża. Analizujemy możliwe warianty rozwiązań. Docierają do nas delegacje „S” z wyrazami poparcia z innych zakładów pracy z Dolnego Śląska (a następnie praktycznie z całej Polski). Przynoszą także podarunki rzeczowe i zebrane wśród załóg pieniądze. Morze kwiatów i telegramów. Przybywają koledzy z TVP Wrocław. Rozpoczynają kręcenie filmu z głodówki. Będzie on dostępny po 1989 roku. Wspierają nas aktorzy, piosenkarze i poeci zajmując nam czas swą twórczością. W rozmowach przez cały czas impas. choćby nocne spotkanie z delegacją resortową jest dla nas niekorzystne. Śpimy na sali na materacach. O kąpieli, czy spacerze na zewnątrz nie ma mowy. W drzwiach jest służba porządkowa i limituje wchodzące delegacje. Pojawia się ks. Orzechowski. Mówi tak: „Przyłączam się też do waszej głodówki, to może zgubię trochę brzucha”. Oczywiście to żart. Spowiada nas na sali i odprawa Mszę św. w drzwiach do baraku. Na zewnątrz tłumy uczestników, my stoimy na korytarzu wewnątrz. Po czterech dniach oczekiwania następują pierwsze symptomy kryzysu. Kilku kolegów, w tym Janusza Iwaszko i Mieczysława Glinczewskiego z Wrocławia zabrano do szpitala. Po poprawie wyników wracają do nas tego samego dnia. Stan napięcia rośnie. Słuchamy na sali radia „Wolna Europa”. Mówią o nas, ale nie dają nam większych szans na sukces. Większość z nas odczuwa osłabienie, zawroty głowy i zaburzenia równowagi. Mimo to trwamy, nikt nie wie jak długo. Pojawia się pomysł wsparcia protestu strajkiem czynnym w wybranym miejscu na sieci PKP. Krótka analiza plenarna. Pomysł ten natychmiast odrzucamy. Zbyt duże niebezpieczeństwo rozwiązania siłowego. To jednak nas dotyczy. Ludzie informują, iż przyjechały budy z ZOMO i rozstawiają się wokół dworca PKP. Na szczęście nic się nie dzieje. Rozmawiamy telefonicznie z rodzinami. Nastroje wśród głodujących zmienne. Od entuzjazmu do apatii i rezygnacji. Próbujemy się wspierać wzajemnie. Nikt jednak nie ustępuje i protest trwa. Nareszcie przełom. 26.X. 1980 roku pojawia się informacja o wysłaniu komisji rządowej pod przewodnictwem v-ce ministra pracy, płac i spraw socjalnych Janusza Obodowskiego. Tym razem rozmowy są już konkretne. Nie ma mowy o „listonoszach” bez kompetencji z „pustymi teczkami”. Przyjmują nasze postulaty, w tym newralgiczny – płacowy. Po tym wspólny, pierwszy posiłek po głodówce. Dają nam bulion i suchą bułkę. Lekarze tłumaczą, iż trzeba powoli wracać do normalnej diety. Teraz dopiero czuć zmęczenie. Napięcie opada. Można już wyjść na zewnątrz. Po raz pierwszy zwiedzamy teren dookoła baraku. Czekamy na komisję rządową i v-ce premiera Aleksandra Kopcia, który ma formalnie podpisać zawarte porozumienie. Krótka decyzja. Do podpisania pozostawimy po 2 kolegów z każdego okręgu. Reszta ma wrócić do siebie i zdać relację z głodówki. Wracam sam do Lublina z otrzymanym po raz pierwszy znaczkiem NSZZ „Solidarność” w klapie. Stoję na korytarzu prawie całą drogę. Obok co chwila przechodzą ludzie. Większość się uśmiecha na widok znaczka. Można jednak rozpoznać wielu UB-eków, którzy patrzą na to „krzywo”. Na dworcu w Lublinie tłumy witają mnie kwiatami, entuzjastycznymi okrzykami i wiwatami. Wówczas był to koniec wrażeń, ale patrząc ma obecną sytuację na kolei można zadać sobie pytanie: „Czy było warto i czy o to walczyliśmy?” . Odpowiedź jest retoryczna. Szkoda.

Komunikat MKPK – tekst przesłany do struktur „S” na sieci PKP (październik 1980 r.)

We Wrocławiu realizowane są negocjacje między Międzyokręgową Komisją Porozumiewawczą NSZZ „Solidarność” Kolejarzy a Komisją Rządową; rozmowy są kilkakrotnie przerywane; 21 X w lokomotywowni rozpoczyna się głodówka protestacyjna 34 członków „Solidarności” – pracowników PKP z 8 dyrekcji okręgowych kolei i biur projektowych kolejnictwa m.in. Krzysztof Gołygowski – przewodniczący NSZZ „S” kolejarzy Dolnego Śląska, a także Andrzej Ciechomski, Krzysztof Ciuraj, Mieczysław Glinczewski, Zbigniew Iwaniuk, Aleksander Janiszewski, Henryk Jarząbek, Wojciech Karkuciński, Jan Nesler, Mieczysław Rzepicki, Zbigniew Siwicki, Edward Skrzypczak, Zygmunt Sobolewski Władysław Tatarzyński, Ewaryst Waligórski i Konstanty Wojciechowski. Głodujący wydają oświadczenie, w którym stwierdzają, iż „nie mogąc pogodzić się z niesłusznymi decyzjami rządu PRL i przedstawicieli Ministerstwa Komunikacji odnośnie przerwania rozmów w Lokomotywowni Wrocław Główny między NSZZ “Solidarność” – Międzyokręgową Komisją Porozumiewawczą Kolejarzy, a Komisją Rządową, jako wybrani delegaci poszczególnych DOKP do rozmów na znak protestu ogłaszamy głodówkę do czasu podjęcia rozmów.” Głodówka rozpoczyna się w południe w świetlicy lokomotywowni. 23 X rozmowy zostają wznowione z udziałem doradców – prof. Mieczysława Zlata i dr. prawa Antoniego Lenkiewicza, a komisją resortu komunikacji. 26 X przybywa komisja rządowa pod przewodnictwem wiceministra pracy, płac i spraw socjalnych Janusza Obodowskiego. W nocy uzgodniony zostaje pierwszy sporny punkt, dotyczący dodatku wyrównawczego. Głodujący kolejarze przerywają protest. 31 X w Lokomotywowni Wrocław Główny zostaje podpisanie porozumienie pomiędzy Międzyokręgową Komisją Porozumiewawczą Kolejarzy NSZZ „Solidarność” a Komisją Rządową pod przewodnictwem min. Aleksandra Kopcia.

Rozwój struktur związkowych NSZZ „Solidarność” od października 1980 do grudnia 1981 r.

Po powrocie z Głodówki Wrocławskiej i po opadnięciu fali entuzjazmu wróciliśmy do normalnej pracy związkowej. Uczestniczyliśmy w dziesiątkach spotkań organizacyjno-informacyjnych NSZZ „Solidarność” nie tylko w środowisku kolejowym, ale także na prośbę działaczy z Regionu NSZZ „Solidarność”, także w spotkaniach innych firm i zakładów. Pamiętam, iż jednego dnia uczestniczyłem w takich spotkaniach siedmiokrotnie. Do domu wróciłem prawie o północy. Nie każdy dzień był tak intensywny, ale bywało wiele podobnych. Jednocześnie bardzo często wyjeżdżaliśmy „w teren” do naszych jednostek kolejowych rozlokowanych na innych węzłach kolejowych. Ówczesne kierownictwo naszego okręgu gwałtownie zaczęło wykorzystywać nasz Komitet do rozwiązywania problemów lokalnych. W tym okresie w każdej prawie jednostce organizacyjnej podległej kierownictwu okręgu funkcjonowały nasze struktury NSZZ „Solidarność”. Zwierzchnicy tych jednostek przez cały czas jednak wywodzili się ze struktur partyjnych PZPR. Nie wszyscy byli zagorzałymi komunistami, ale wszyscy należeli do PZPR, bo to był warunek objęcia konkretnej funkcji. Stąd na styku zwierzchnik – pracownicy (reprezentowani przez NSZZ „Solidarność”) dochodziło do sporów, a choćby konfliktów. Dziś wiemy, iż wiele z tych spięć prowokowanych było przez Służbę Bezpieczeństwa. Wiadomo też, iż część z wcześniej istniejących agentów TW otrzymało zadanie wniknięcia do struktur NSZZ „Solidarność” i osiągnięcia jak najwyższej funkcji związkowej. SB podjęła także próby pozyskania agentów TW wśród naszych działaczy, którzy do tej pory nie mieli styczności z służbami specjalnymi. Działo to się na zasadzie „kija i marchewki”. Celem wszystkich takich działań SB było zasianie fermentu wśród działaczy NSZZ „Solidarność” oraz pracowników – tak, by ich podzielić. Podobne intencje miało kierownictwo Wschodniego Okręgu Kolei Państwowych, które realizowało wytyczne SB i bez skrupułów grało nastrojami pracowników. Uczestniczyliśmy w „gaszeniu” źródeł takich konfliktów. Pod koniec 1980 roku pojawiły się problemy z rejestracją sądową NSZZ „Solidarność”, co miało przełożenie na oficjalną działalność „S” także i w PKP i Wschodniej DOKP. Po uporaniu się z formalną rejestracją NSZZ „Solidarność” przystąpiła do procedury demokratycznego procesu wyborczego. Przypomnijmy, iż do tej pory działacze NSZZ „Solidarność” organizowali się samorzutnie i bez deklaratywnego poparcia załóg pracowniczych. Teraz chodziło o uzyskanie mandatu do sprawowania odpowiednich funkcji. Trudno dziś ustalić konkretną datę jej rozpoczęcia, bo wszystko miało charakter płynny i zależało od stopnia przygotowania w danych środowiskach. Po zakończeniu długotrwałego procesu wyborczego nowe władze „S” na terenie kolejowym uzyskały mandat społeczny i pracowniczy.

(cdn)

Robert Makenson

(opracował do druku K. Wieczorek)

Idź do oryginalnego materiału