Wojna z ESG nie ma sensu. To nie jest lewicowa ideologia

15 godzin temu

ESG stała się tematem sporych kontrowersji, zwłaszcza ze strony przedsiębiorców. Eksperci branży inwestycyjnej – wykładający na Cambridge Johannes Lenhard oraz Hannah Leach partnerka w Houghton Street Venture – przekonują jednak, iż to niepotrzebne ideologizowanie tematu, a w praktyce kopanie się z koniem. W swoim artykule The war on ESG doesn’t make sense, wyjaśniają jak czynniki środowiskowe, społeczne i ład korporacyjny (czyli właśnie te trzy literki ESG), stają się coraz ważniejszym elementem decyzji inwestycyjnych.

Ich zdaniem integracja istotnych aspektów ESG pomaga inwestorom lepiej ocenić ryzyka – np. regulacyjne, czy środowiskowe – oraz odkrywać nowe możliwości tworzenia wartości, co przekłada się na wyższe zwroty z inwestycji. Przykłady firm, które zaniedbały kwestie ładu korporacyjnego i poniosły z tego powodu straty takich jak Deliveroo, czy Shein, pokazują, iż ignorowanie ESG może być „zabójcą wartości”. Z drugiej strony, odrzucanie ESG, jak w przypadku zakazu stosowania tych kryteriów w niektórych stanach USA, prowadzi do wzrostu kosztów kapitału, co ostatecznie obciąża podatników i emerytów. ESG zatem wpisuje się w podstawową odpowiedzialność inwestorów – realizację najwyższych zwrotów dla udziałowców i beneficjentów, w tym dla podatników i osób otrzymujących emerytury.

ESG na niepotrzebnej wojnie kulturowej

Ważnym punktem ich artykułu jest zwrócenie uwagi, iż inwestorzy venture capital (VC) często zarządzają pieniędzmi pochodzącymi od podatników, emerytów czy fundacji. W Europie największym źródłem kapitału VC są fundusze państwowe, które w 2023 roku odpowiadały za 37 proc. zebranych środków. Podobnie jest w USA, gdzie jednak wielu inwestorów z branży inwestycyjnej opiera się na integracji ESG i unika transparentności w tym zakresie. To budzi frustrację właścicieli kapitału, którzy coraz częściej wymagają raportowania i uwzględniania ESG w decyzjach inwestycyjnych.

Obecna fala krytyki ESG pochodzi głównie ze środowisk konserwatywnych, które niesłusznie utożsamiają ESG z „woke capitalism” – lewicową ideologią polityczną skupioną na kwestiach tożsamościowych oraz powierzchownej różnorodności. Przykłady to książka „Woke, Inc.” czy stanowisko miliardera Petera Thiela. W odpowiedzi na presję polityczną, niektórzy duzi zarządzający aktywami, jak BlackRock, unikają używania terminu ESG, stosując tzw. „green hushing” – ukrywanie lub minimalizowanie działań ESG, choć faktycznie kontynuują ich wdrażanie.

Potrzeba korekty, ale nie odrzucenia ESG

Autorzy artykułu podkreślają, iż krytyka rynku publicznego i konieczność zwalczania „greenwashing’u” są zasadne i potrzebne. Jednak negowanie całej idei ESG, zwłaszcza w takich segmentach rynku, takich jak venture capital, jest szkodliwe i krótkowzroczne. Na konferencjach branżowych oraz w środowisku inwestorów pojawiają się zresztą sygnały pozytywnych zmian. Europejskie regulacje (np. SFDR, CSRD) wymuszają coraz większą transparentność i odpowiedzialność ESG także na firmach spoza Europy, które prowadzą z nią interesy. Organizacje branżowe i fundacje non-profit dostarczają narzędzi i wytycznych do efektywnej integracji ESG w inwestycjach VC, a z drugiej strony europejskie fundusze państwowe i rodzinne (tzw. family office) powierzające kapitał funduszom coraz częściej wymagają uwzględniania ESG. To zmienia też amerykańską branże inwestycyjną, choć zarządzający VC za oceanem bywają oporni i niechętne zmianom.

Kluczowym argumentem ma być powiązanie ESG z obowiązkiem powierniczym inwestorów – czyli ich odpowiedzialnością za maksymalizację zwrotów dla beneficjentów. Według Lenhard oraz Leach zignorowanie ESG może prowadzić do strat, a uwzględnienie tych czynników zwiększa szanse na sukces inwestycyjny. W USA potrzeba lepszego zrozumienia i egzekwowania tej zależności, szczególnie wśród funduszy VC, które często unikają zaangażowania w ESG. Autorzy apeluje o bardziej jednoznaczne komunikowanie, iż obowiązek powierniczy ewoluuje w kierunku uwzględniania ESG, co jest zgodne z oczekiwaniami podatników, emerytów i darczyńców.

Idź do oryginalnego materiału