Witold Jurasz: Polska zdradziła białoruską opozycję. „Miałem ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu”

news.5v.pl 18 godzin temu

Pomocy finansowej udzielił mu jednak przedsiębiorca Maciej Radziwiłł. Na pytanie, czy nie czuje, iż biorąc de facto na utrzymanie byłego kandydata na prezydenta Białorusi, zastępuje państwo polskie, Maciej Radziwiłł stwierdził, iż „oczywiście tak”.

Dodajmy, iż wspiera on nie tylko wspomnianego Białorusina, ale też wiele innych osób, środowisk i inicjatyw (np. Muzeum Wolnej Białorusi czy też Młodzieżowy Hub Białoruski w Warszawie). Przeznacza na pomoc dla Białorusinów zarówno środki pochodzące z Fundacji Trzy Trąby (Fundacji rodziny Radziwiłłów), jak i swoje prywatne fundusze.

W przypadku byłego lidera białoruskiej opozycji, o którym mowa, bieżące utrzymanie (zakupy spożywcze, zakup leków i inne) to jednak nie jest jedyny problem. Człowiek ten miał bowiem poważne problemy medyczne, które uległy pogorszeniu po tym, gdy został zakażony podczas operacji w szpitalu w Polsce.

Co ciekawe, zdecydował się na operację w naszym kraju, a nie w Niemczech, gdzie również miał taką możliwość, gdyż bał się przekroczyć granicę polsko-niemiecką. Jego obawy wynikały z faktu, iż skończyła mu się polska wiza i w pewnym momencie przebywał w naszym kraju nielegalnie. Zapytany, czy politycy, którzy bardzo chętnie się z nim jeszcze kilka lat temu ostentacyjnie fotografowali, byli w stanie mu pomóc w tej sprawie, białoruski polityk odparł, iż dawno już przestał próbować dodzwaniać się do kogokolwiek.

Sprawy zdrowotne na szczęście udało się załatwić, w czym pomógł pragnący zachować anonimowość były prokurator Prokuratury Krajowej w stanie spoczynku, który mając kontakty rodzinne w środowisku lekarskim, zdołał zorganizować konieczną rehabilitację.

Polaków też zostawiliśmy

Sytuacja opisana powyżej nie jest niestety czymś wyjątkowym. W analogicznej sytuacji znaleźli się zmuszeni do ucieczki z Białorusi czołowi działacze prześladowanego przez reżim Aleksandra Łukaszenki Związku Polaków na Białorusi (ZPB)

Ich historie w styczniu na łamach Rzeczpospolitej w dramatycznym tekście opisał Rusłan Szoszon. Z jego reportażu wyłania się dokładnie taki sam obraz jak w opisanym wcześniej przypadku. Wynika z niego, iż znajdujący się w Polsce liderzy ZPB albo są w ogóle bez pracy, albo pracują za płace minimalne. Normą jest sytuacja, w której wykładowcy uniwersytetu pracują jako pomoc sprzątająca, albo smażą frytki w sieciach fast-food.

Prawdziwy dramat zaczyna się jednak wtedy, gdy mowa jest o ludziach w wieku 70-80 lat, którzy albo nie mogą znaleźć już żadnej pracy, albo też z racji wieku i stanu zdrowia nie są już w stanie pracować. Redakcji Onetu znany jest co najmniej jeden przypadek osoby, która natrafiwszy na mur obojętności polskich polityków, urzędów i fundacji otarła się o próbę samobójczą.

Cynizm polskich polityków

Polscy politycy, którzy nie tylko chętnie fotografowali się z białoruskimi opozycjonistami, ale też zachęcali ich do aktywnej walki z reżimem Łukaszenki, w chwili, w której opinia publiczna kwestią białoruską interesuje się w mniejszym niż wcześniej stopniu, całkowicie stracili zainteresowanie ludźmi, którym obiecywali pomoc i którym – zaznaczmy to bardzo wyraźnie – pomoc się należy.

Przede wszystkim jednak pomoc ta się opłaca Polsce. Jej brak bowiem oznacza, iż opozycja na Białorusi nie będzie chcieć pracować z naszym krajem. Obojętność, cynizm, tumiwisizm i głupota polityczna w tej sprawie łączy, dodajmy, polityków zarówno obecnej koalicji, jak i opozycji. Co gorsza, dzieje się tak od lat.

AP/Associated Press/East News / East News

30 sierpnia 2020 r. Dziesiątki tysięcy demonstrantów manifestowało na ulicach białoruskich miast po sfałszowanych wyborach prezydenckich

Zdradziliśmy choćby człowieka, który rozwiązał ZSRR

W „Demonie zza miedzy”, czyli książce o Białorusi i reżimie Łukaszenki opisałem historię pierwszego prezydenta Białorusi Stanisława Szuszkiewicza, który był nie tylko życzliwym Polsce i prozachodnim demokratą, ale przede wszystkim człowiekiem, który wspólnie z Borysem Jelcynem i Leonidem Krawczukiem podpisał tzw. porozumienia białowieskie, które położyły kres istnieniu ZSRR.

Opisując wydarzenie z roku 2010, napisałem: „Jak dziś pamiętam, kiedy (Szuszkiewicz) przyszedł do ambasady z prośbą o wydanie wizy. Oczywiście wiza została wydana, tyle iż pół roku później Stanisław Stanisławowicz przyszedł ponownie, znów z prośbą o wizę. Byłem bardzo zdziwiony, bo przecież wizy Schengen można wydać i roczne, i dwuletnie, i pięcioletnie. Było dla mnie oczywiste, iż były prezydent państwa i człowiek, który był jednym z tych, którzy doprowadzili do rozwiązania ZSRR, powinien dostać pięcioletnią wizę Schengen. Zadzwoniłem więc do konsula i w odpowiedzi usłyszałem, iż »im się wszystkim wydaje, iż mają dostawać nie wiadomo jakie wizy«”.

Przywołam jeszcze jeden fragment mojej książki:

„Było to bodaj w 2013 lub 2014 roku. Wychodziłem właśnie z Pałacu Prezydenckiego, gdzie składałem wizytę szefowi Kancelarii Prezydenta. Moje spotkanie miało trwać pół godziny, ale było skrócone, bo zaczynało się przyjęcie z okazji Święta Konstytucji. Kiedy wyszedłem, spotkałem na Krakowskim Przedmieściu Stanisława Szuszkiewicza. Spytałem go, czy idzie właśnie na przyjęcie, bo wydawało mi się, iż zupełnie naturalne, iż akurat na raut z okazji święta Konstytucji 3 Maja (czyli konstytucji, jakby nie patrzeć, I Rzeczpospolitej) były prezydent Białorusi powinien zostać wręcz obowiązkowo zaproszony. Stanisław Szuszkiewicz powiedział mi, iż co prawda był w Pałacu ledwie dwa dni wcześniej na spotkaniu, ale nikt go nie zaprosił.

Radek Pietruszka / PAP

Stanisław Szuszkiewicz, Warszawa, 2013 r.

Miałem ochotę zapaść się ze wstydu. Zaprosiłem pana Stanisława na kawę do hotelu Bristol, a następnie przepraszając go, iż muszę skorzystać z toalety, zadzwoniłem do Jacka Michałowskiego z prośbą, czy można pilnie, oczywiście przepraszając za zaistniałą pomyłkę, zaprosić Stanisława Szuszkiewicza i odpowiednio go uhonorować. Michałowski zareagował pozytywnie, ale niestety nie przekazał instrukcji w dostatecznie jasny sposób, dlatego, iż Szuszkiewicz został przez jednego z urzędników Kancelarii Prezydenta co prawda zaproszony, ale nie tak, jak powinien być zaproszony były prezydent sąsiedniego państwa, czyli z propozycją, iż zostanie wysłany samochód (i nie ma znaczenia, iż samochodem tym trzeba byłoby przejechać ledwie kilka metrów), ale w taki sposób, iż Szuszkiewicz usłyszał, iż właśnie jest przyjęcie i może przyjść. Szuszkiewicz mi to powtórzył, a następnie udał się na przyjęcie. Nie chcę przez to powiedzieć, iż był człowiekiem, któremu aż tak zależało na uznaniu, bo choćby cienia czegoś takiego w nim nie było. Po prostu był człowiekiem zbyt kulturalnym, żeby odmówić, choćby o ile został zaproszony w sposób w istocie chamski. W tej historii niestety jak w zwierciadle skupia się cała słabość i cały dramat białoruskiej opozycji.

W tym miejscu trzeba wyjaśnić, co w ogóle Szuszkiewicz w Polsce robił. Aleksander Łukaszenko z zemsty na Szuszkiewiczu nie zwaloryzował mu po hiperinflacji emerytury. W efekcie emerytura Szuszkiewicza w przeliczeniu warta była mniej więcej 1 dolara. I człowiek ten, który nigdy grosza publicznego nie wziął, musiał po prostu dorabiać do emerytury, czy też raczej do zapomogi, którą dostawał. Polska postanowiła udzielić mu pomocy, przy czym pomoc ta nie polegała na przyznaniu mu nagrody, której towarzyszyłby czek na 100 tys. albo pół miliona dolarów. Była to pomoc w postaci niskopłatnych wykładów na Uniwersytecie Warszawskim.

Dodajmy, iż Szuszkiewicz mieszkał wówczas w co najmniej marnym, bo najwyżej jedno- lub dwugwiazdkowym hotelu Harenda, podczas gdy, jeżeli już, to powinien był na koszt polskiego podatnika mieszkać w Bristolu. I nigdy nie musieć pracować ani jednego dnia. I choćby nie dlatego, iż miał zasługi dla Polski, dla Białorusi, a biorąc pod uwagę jego rolę w rozpadzie ZSRR – również dla świata, ale dlatego, iż tak się robi politykę. Wysyła się otóż sygnały do przyjaciół Polski, iż Polska o nich będzie pamiętać.

Polska niczego takiego nigdy nie zrobiła. Historia starości Stanisława Szuszkiewicza jest historią polskiej hańby. Jak w zwierciadle skupia się w niej całe pseudo-wielkopańskie, a w istocie do cna plebejskie chamstwo i pogarda, którą podszyty jest nasz stosunek do Białorusi i Białorusinów. W tym również do opozycji”.

Wyraźny sygnał do białoruskiej opozycji

Jest rzeczą oczywistą, iż Polska nie będzie w stanie pomóc każdemu, kto musiał uciekać z Białorusi. Fakt, iż nie jesteśmy w stanie jednak udzielić pomocy choćby byłemu prezydentowi, byłemu kandydatowi na prezydenta tudzież liderom polskiej mniejszości jest kompromitacją państwa polskiego.

To, iż umywamy ręce w stosunku do ludzi, wobec których mamy długi wdzięczności, a w niektórych wypadkach zaciągnęliśmy również konkretne zobowiązania, wysyła do białoruskiej opozycji i środowisk niezależnych tylko jeden, ale za to bardzo zły sygnał. Z Polską nie należy mieć nic wspólnego, nie należy się z Polską wiązać, nie wolno na Polskę liczyć i trzeba zakładać, iż wszystko, co Polska obieca, jest nic niewarte.

Korupcja, głupota albo działanie na zlecenie Moskwy

Beneficjentem powszechnego już w środowisku białoruskiej opozycji przekonania, iż tak właśnie jest, niestety jest jedynie Rosja. Takie postępowanie jest tym samym niczym innym, jak miną podłożoną pod polską politykę wschodnią, na którą wydajemy wcale niemałe środki.

Problem polega na tym, iż środki te częściej niż do białoruskiej opozycji, czy też środowisk niezależnych trafiają do niejednokrotnie kontrolowanych przez polskie służby specjalne fundacji i ośrodków, które powierzone im pieniądze wydają na utrzymywanie samych siebie.

Realna działalność leży tymczasem odłogiem. Fakt, iż dzieje się tak niezmiennie od co najmniej 20 lat i iż niezależnie od tego, kto rządzi Polską, nic się w tym zakresie nie zmienia, dowodzi tego, iż albo jesteśmy skorumpowani, albo jesteśmy głupcami. Trzecią opcją byłoby to, iż jesteśmy zinfiltrowani przez rosyjską agenturę i sabotujemy naszą przyszłość nie z głupoty i nie dla pieniędzy, ale na zlecenie z Moskwy.

CZYTAJ WIĘCEJ: Białoruski propagandysta z niepokojącą propozycją. Chodzi o zajęcie terytorium Polski

Idź do oryginalnego materiału