Kanada doświadczyła w tym roku największych od lat pożarów lasów, które wybuchły w tym roku wyjątkowo wcześnie. Problem pożarów, głównie iglastej tajgi jest złożony, ale wszystko wskazuje na to, iż winne jest globalne ocieplenie. Co gorsze, pożary w Kanadzie mogą wzmocnić dalsze ocieplenie klimatu.
Ogromna skala pożarów
To mogą być największe w historii Kanady pożary lasów i zarośli, gdyż Kanada dopiero wkracza w szczyt sezonu pożarowego. Największe pożary lasów mają miejsce dopiero w lipcu i sierpniu, kiedy jest najcieplej, i ściółka staje się sucha. Szacuje się, iż do tej pory w tym roku spłonęło już 4,3 mln hektarów terenu. To aż 15-krotnie więcej niż wynosi średnia z ostatniej dekady. Biorąc więc pod uwagę datę w kalendarzu, można śmiało mówić o sytuacji niemającej precedensu.
Warto wziąć pod uwagę dwie rzeczy oprócz ilości hektarów spalonej ziemi. Po pierwsze, pożary rozpoczęły się pod koniec kwietnia, a więc dość wcześnie. Zima tam kończy się później niż u nas. Ogień ogarnął leżącą na zachodzie kraju prowincję Alberta. Spłonęło tam co najmniej milion hektarów. Oficer ds. informacji o pożarach w Albercie, Christie Tucker, powiedziała, iż czyni to tegoroczną wiosnę najbardziej niszczycielską pod względem spalonych terenów leśnych w historii prowincji. „Mamy jedną większą liczbę dla całego sezonu pożarowego. Sezon pożarowy kończy się pod koniec października. Tak więc, jak na tę porę roku, jest to wyjątkowy rok”. Dodała też, iż „Nie widzieliśmy takich liczb w Albercie nigdy wcześniej”.
Niespotykana sytuacja
Pożary w Albercie zmusiły dziesiątki tysięcy ludzi do ewakuacji. Realne zagrożenie spowodowało, iż władze stanowe na początku maja ogłosiły stan wyjątkowy. Przyczyną pożarów na zachodzie kraju były niezwykle wysokie temperatury. Średnie odchylenie temperatur dla całego maja w zachodniej części Kanady wyniosło choćby 6oC. Region ogarnęła fala upałów, kiedy to w Kolumbii Brytyjskiej (tam też miały miejsce pożary) padł rekord, 14 maja temperatura osiągnęła 35,5oC. choćby nad wciąż jeszcze zamarzniętą Zatoką Hudsona w Arviat zanotowano 21,2oC. Naukowcy ocenili, iż majowa fala upałów na zachodzie Kanady stała się od 2 do 5 razy bardziej prawdopodobna z powodu globalnego ocieplenia.
Drugą sprawą jest to, iż pożary w tym roku objęły także wschodnią część Kanady. Chodzi o Nową Szkocję i Quebec. To sytuacja, która nie powinna mieć miejsca. „Rozkład pożarów od wybrzeża do wybrzeża w tym roku jest niezwykły”, powiedział Michael Norton z kanadyjskiego Ministerstwa Zasobów Naturalnych. „O tej porze roku pożary zwykle występują tylko po jednej stronie kraju, najczęściej na zachodzie”. Szczególnie Nowa Szkocja jest precedensem. To region, w którym przez cały rok panuje kapryśny, chłodny i wilgotny klimat. Pożary, które tam wybuchły, zostały opisane jako największe w historii.
„Już obserwujemy jeden z najgorszych sezonów pożarów w historii i musimy przygotować się na długie lato. Rząd Kanady przystępuje o pomoc dla Quebecu i natychmiast rozpocznie mobilizację kanadyjskich sił zbrojnych, zasobów przeciwpożarowych i pomoc w planowaniu wsparcia reagowania na pożary w prowincji”, oświadczył Steven Guilbeault, minister środowiska.
- Czytaj także: W USA i Kanadzie pożary przez cały czas szaleją. Mogą potrwać do późnej jesieni
Winne zmiany klimatu
Naukowcy gwałtownie ustalili związek ze zmianami klimatycznymi. Wiadomo, iż gorące i suche warunki wynikające z rosnących globalnych temperatur powodują, iż pożary stają się bardziej ekstremalne. Wielu amerykańskich komentatorów stwierdziło, iż pożary powinny stanowić „dzwonek alarmowy” dla działań na rzecz klimatu. Szczególnie iż skutki pożarów w Kanadzie odczuli mieszkańcy USA, głównie Nowego Jorku.
Ogromne, widoczne z kosmosu dymy z pożarów dotarły nad Nowy Jork, Waszyngton i wiele innych miast. Szczególnie trudna była sytuacja w Nowym Jorku, który 7 czerwca stał się drugim najbardziej zanieczyszczonym miastem na świecie. Według szwajcarskiej firmy IQAir zajmującej się pomiarami zanieczyszczenia powietrza, stężenie pyłów zawieszonych było 14,5 raza większe od zalecanej przez WHO normy. Jak podała telewizja CNN, 55 mln ludzi zostało objętych alertami związanymi z jakością powietrza. Jednak jak poinformowała Agencja Ochrony Środowiska (EPA), zła jakość powietrza dotknęła ponad 100 mln osób. Dym wpłynął na komfort życia mieszkańców, zmuszając ich do chodzenia w maseczkach. Problemy miało też lotnisko LaGuardia w Nowym Jorku. „Kryzys klimatyczny jest realny i zostanie. Musimy podjąć działania przeciwko niemu, zarówno krótko-, jak i długoterminowe”, powiedział amerykański senator Chuck Schumer.
Rola zmian klimatycznych
Istnieje wiele dowodów na to, iż zmiany klimatu zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia pożarów lasów w wielu częściach świata. Zwraca na to uwagę raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) z 2021 roku. Raport stwierdza, iż emisje gazów cieplarnianych doprowadziły do zwiększonej częstotliwości oraz skali niektórych ekstremów pogodowych i klimatycznych. W raporcie wymieniane są takie zdarzenia jak powodzie, susze i pożary.
Suche warunki, spotęgowane zmianami klimatycznymi, mogą powodować szybsze rozprzestrzenianie się pożarów na dużych obszarach. Raport stwierdza, iż „połączenie gorących i suchych warunków staje się bardziej prawdopodobne w prawie wszystkich regionach lądowych wraz ze wzrostem średniej temperatury na świecie”.
Mechanizm jest tutaj prosty: wzrost temperatur oznacza szybsze parowanie wody z ziemi. Grunt szybciej się wysusza. Jak pokazują badania, aby zrekompensować wzrost średniej temperatury o jeden stopień potrzeba 15-proc. wzrostu opadów. Okazuje się niestety, iż w ostatnich latach obserwuje się bardziej spadek niż wzrost opadów. Dotkliwość tej zmiany polega na tym, iż tajga generalnie jest suchym regionem świata. Przez badaczy nazywana jest „zieloną pustynią”. Tak więc niewielki spadek opadów oznacza ogromną zmianę. Jednocześnie obserwuje się w ostatnich latach wzrost ilości burz i uderzających piorunów. Każdy stopień ocieplenia powoduje 12-proc. wzrost liczby błyskawic. W lasach więcej błyskawic oznacza więcej pożarów, to właśnie one są podstawową przyczyną powstawia pożarów. Dotyczy to miejsc odległych, gdzie trudno jest obwinić podpalaczy czy po prostu niewłaściwe obchodzenie się z ogniem.
Daleko idące konsekwencje
Pożary tajgi są elementem tzw. dodatniego sprzężenia zwrotnego. O co chodzi? Dodatnie sprzężenie zwrotne to mechanizm umacniający, rozkręcający dalsze ocieplenie klimatu. Inaczej też mówiąc, stwarza on warunki dla dalszego ocieplenia klimatu, choćby gdy pierwsza przyczyna wzrostu temperatur zostaje wyłączona. Tego właśnie obawiają się klimatolodzy.
Pożary emitują nie tylko dym, ale też dwutlenek węgla. Od lat obserwuje się wzrost emisji CO2 przez dzikie pożary lasów i zarośli. Szacunki są różne, ale naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego podali jedną konkretną liczbę za rok 2021. 1,76 mld ton CO2 zostało wyemitowanych przez pożary lasów borealnych w Ameryce Północnej i Eurazji. To prawie 5 proc. antropogenicznych emisji. Jest to więc poważna sprawa, gdyż pożary lasów wyraźnie dokładają się do postępującej zmiany klimatu. Szczególnie iż spalony zostaje las, który wcześniej CO2 pochłaniał.
Kolejnym sprzężeniem jest wieczna zmarzlina. W niej uwiezione są wystarczające ilości metanu (CH4), by po uwolnieniu całości doprowadzić do wzrostu globalnej temperatury znacznie przebijającej bezpieczny próg 2oC. Działają tu dwa mechanizmy. Pierwszym jest spalanie wierzchniej warstwy, głównie wysuszonego torfu. To dodatkowa emisja CO2 do atmosfery. Jednocześnie szalejący pożar nagrzewa grunt, a to powoduje rozmarzanie wiecznej zmarzliny. Ta zaś uwalnia do atmosfery metan, który jest ponad 20 razy silniejszy od CO2 w skali 100 lat. Runo leśne i gleby na Dalekiej Północy są bardzo podatne na susze i pożary, bo takie zjawiska były tam kiedyś rzadkością. Sucha wiosna i lato sprawiają, iż podłoże gwałtownie wysycha. W ciągu zaledwie kilku tygodni choćby do głębokości jednego metra. Do tego pokłady torfu w glebach tajgi mogą tlić się miesiącami, co powoduje, iż jesienią, gdy maleje ilość opadów, pożary mogą wybuchać na nowo.
Nowa rzeczywistość klimatyczna
Według raportu Programu Środowiskowego ONZ do 2090 roku intensywność pożarów na świecie wzrośnie blisko o 60 proc. Winę będzie ponosić dalsze ocieplenie klimatu, napędzane tym, co dzieje się teraz. „Oczekuje się, iż eskalacja pożarów w regionie borealnym przyspieszy uwalnianie dużych zasobów węgla w warstwie gleby wiecznej zmarzliny”, powiedział Yang Chen z Uniwersytetu Kalifornijskiego. „Czynniki te mogą potencjalnie prowadzić do dalszego ocieplenia i stworzyć klimat bardziej sprzyjający dla występowania pożarów”. Wszyscy zabierający głos w tej sprawie naukowcy twierdzą, iż te pożary w Kanadzie są częścią naszej nowej rzeczywistości klimatycznej. Czeka więc nas ognista przyszłość, chyba, iż coś z tym zrobimy.
–
Zdjęcie: Shutterstock/120alpa.ca