– Dla mnie najważniejsze jest słowo "razem" – od początku do końca. W moim domu rodzinnym, od strony organizacyjnej, choć oczywiście istotniejsza jest część duchowa, Święta zaczynały się od wielkiego sprzątania. Moja mama uwielbiała porządek i trochę nas ganiała, tata natomiast powtarzał, iż dom to nie muzeum. Ale to wszystko tworzyło ciepły klimat oczekiwania.
Najbardziej lubiłem Wielką Sobotę i moment święcenia pokarmów – krótko, intensywnie, radośnie. Nie chodziliśmy na Rezurekcję, raczej na późniejsze Msze. Ale na przykład przy Świętach Bożego Narodzenia Pasterka? Obowiązkowo! Jestem nocnym markiem, więc to była moja godzina (śmiech). Może teraz się to zmieni – córki polubiły roraty, więc może i ja polubię poranne wstawanie?
– Co pojawia się u Was na świątecznym stole?