Chwalący się wyjątkową szybką dekarbonizacją struktury wytwarzania energii elektrycznej Brytyjczycy w środę 8 stycznia o mały włos uniknęli poważnych problemów, z blackoutem włącznie. Na ten dzień generacja farm wiatrowych okazała się wyjątkowo niska, a popyt ze względu na niższą temperaturę wysoki, a choćby wyższy niż prognozy. Do tego doszła niedostępność interkonektorów i w krytycznym momencie rezerwa mocy dyspozycyjnej miała spaść do zaledwie 580 MW przy 47 GW zapotrzebowania. Każda, choćby niewielka awaria groziła poważnymi konsekwencjami.
Ostatecznie sytuację uratowali Duńczycy. Najnowszy interkonektor Viking był w planowym przeglądzie, ale duński operator uruchomił go wcześniej i dostępne przez ten kabel 700 MW pozwoliło Wyspom prześliznąć się przez kilka krytycznych godzin popołudniowego szczytu.
Energetycy i górnicy żądają prądu z węgla
Kilka tysięcy związkowców demonstrowało w Warszawie, najpierw pod centralą PGE, a potem pod MAP. Domagali się od spółki, żeby nie zamykała węglowych elektrowni w Rybniku i Gryfinie, gdzie stare bloki na węgiel ustępują gazówkom. Sporą część protestujących stanowili górnicy, domagający się utrzymania w ruchu starych elektrowni, bez których jeszcze bardziej niepotrzebne staną się kopalnie.
Cała impreza dość gwałtownie przerodziła się w sprzeciw wobec Zielonego Ładu, systemu EU-ETS i generalnie wobec rządu. Przy okazji PGE przypomniała, iż decyzja o zamknięciu Rybnika i Gryfina zapadła w 2020 roku, czyli w czasach poprzedniego rządu.
Na razie nie wiadomo, czy związkowcy cokolwiek wywalczyli. Już w grudniu rząd i PGE trochę ustąpili, przedłużając prace Rybnika. Dwa bloki mają popracować pół roku dłużej - do połowy 2026, a dwa inne - do 2027. A w dniu demonstracji Sejm przyjął ustawę, przedłużającą rynek mocy dla jednostek niespełniających limitu 550 kg CO2 na MWh do 2028 roku. Ale to tylko działanie doraźne.
Zużycie węgla w energetyce będzie spadać, bo coraz więcej energii produkują OZE, a węgiel to dla wytwórców straty. Z kolei górnicy oczekują, iż będą dalej fedrować, generować straty i brać rządowe dopłaty. Systemowego rozwiązania nie widać.
Orlen w nowej strategii odkręca gaz
Orlen zaprezentował strategię na następne 10 lat. Koncern ma się skupić na podstawowej działalności, pozbywając się różnych dodatków, skupowanych w celach jawnie politycznych za poprzedniego rządu. Produkcja paliw i chemikaliów ma być bardziej zielona, m.in. dzięki wsadowi z odnawialnego wodoru, czy postawieniu własnych reaktorów SMR. Dwóch, a nie kilkudziesięciu, co obiecywał poprzedni prezes Daniel Obajtek. W strategii są też 4 morskie farmy wiatrowe i nowe lądowe aktywa OZE.
Orlen założył odejście do 2030 roku od węgla przy produkcji prądu, a w 5 lat później i od gazu w ciepłownictwie. Ale jednocześnie koncern budować będzie w najbliższych latach elektrownie gazowe i inwestować krocie w wydobycie gazu, w Polsce, Norwegii i jeszcze gdzieś, prawdopodobnie w Ameryce Północnej. Za 10 lat Orlen ma dysponować wolumenem rządu 27 mld m sześć. rocznie, z własnego wydobycia i importu LNG. Co ma starczyć na pokrycie krajowego popytu i może jeszcze na handel.
Zmienne wiatry wokół ustawy odległościowej
Trudno już zliczyć miesiące opóźnienia obiecywanej od ponad roku nowelizacji ustawy odległościowej. A na ostatniej prostej, jeszcze wewnątrz rządu pojawiło się parę pomysłów, zmierzających do rozwiania podstawowej prostej zmiany, czyli zmniejszenia minimalnej odległości stawiania turbin wiatrowych od budynków i innych obiektów z 700 do 500 metrów. Ministerstwo kultury niespodziewanie zaproponowało bowiem, żeby półtorakilometrową strefę ochronną wyznaczyć wokół wszystkich zabytków. Branża gwałtownie wyliczyła, iż przy ok. 500 tysiącach zarejestrowanych zabytków tereny dostępne dla wiatraków skurczą się o połowę.
A resort infrastruktury zażądał, aby nowe wiatraki stawiać nie bliżej niż w odległości 3H od dróg krajowych, bo…. migające czerwone światła ostrzegawcze mogą rozpraszać kierowców, a legendarne już kawałki lodu wyrzucane przez łopaty mogą trafić w ich samochody.
Projekt stanął na komitecie stałym Rady Ministrów i tam „szczęśliwie” - jak to określiła minister klimatu - ministerstwo kultury wycofało się ze swojego pomysłu. A resort infrastruktury uznał, iż dla komfortu kierowców i dobrostanu ich pojazdów wystarczy 250 metrów.
Komitet stały ma się znów zająć projektem w najbliższy czwartek.
Początek końca atomowego sporu Koreańczyków z Amerykanami
Departamenty Energii i Stanu USA oraz MSZ i Ministerstwo Handlu, Przemysłu i energii Korei Południowej podpisały porozumienie o zasadach współpracy i eksportu technologii jądrowych. Zgodnie z oficjalnymi komunikatami, porozumienie w formie Memorandum of Understanding daje stronom ramy współpracy w rozwoju cywilnego wykorzystania energii jądrowej, przy zapewnieniu administracjom kontroli eksportu technologii.
Wygląda to na pierwszy krok do rozwiązania sporu koreańskiego koncernu KHNP z amerykańskim Westinghouse wokół tego, czy Koreańczycy mają prawo, bez zgody Westinghouse budować elektrownie atomowe w innych krajach.
Co ciekawe, tego samego dnia pełniący obowiązki prezydenta Korei Południowej Choi Sang-Mok rozmawiał z premierem Czech Petrem Fialą o wygranym przez Koreańczyków przetargu na rozbudowę elektrowni Dukovany.
Od lat amerykańska firma twierdzi, iż Koreańczycy muszą mieć jej zgodę na eksport technologii nuklearnych, kupionych w latach 70. od Westinghouse, ponieważ w innym wypadku mogłaby być ścigana w USA za nielegalną proliferację. KHNP z kolei stoi na stanowisku, iż technologia została już tak dalece zmodyfikowana, iż stanowi własność koreańskiego koncernu i nikogo pytać nie musi. Amerykański sąd umył w tej sprawie ręce, zostawiając rozwiązanie rządom.