Ile dokładamy do OZE? Tak wygląda cała prawda o „taniej” i „zielonej”energii

7 godzin temu
Marek Tucholski na X.

Wiele osób pyta, ile dokładamy do tzw. OZE, bo do węgla to wiadomo. Zapraszam po odpowiedź, bo może być interesująca. Jednocześnie sama odpowiedź nie jest prosta. Oczywiście można podać dane dotyczące, chociażby dotacji z programu “Mój Prąd”, ale to tylko mały fragment szerszej rzeczywistości. Posłużmy się zatem porównaniem w kosztach wytwarzania energii elektrycznej.

Przyjmijmy optymistyczne założenia inwestorów, iż wiatraki na Bałtyku z pierwszych projektów (5,9 GW) będą osiągać wydajność 45% i wyprodukują około 23 TWh energii rocznie. Koszt inwestycji to 130 mld zł. Przyjmujemy, iż 2/3 środków będzie pochodzić z zewnętrznego finansowania. Zakładamy koszt kapitału ostrożnie na poziomie 3% dla 86 mld zł oraz koszty operacyjne na poziomie poniżej 3%. Wychodzi nam 503 zł za 1 MWh, czyli 11,7 mld zł rocznie, a więc 292,5 mld zł przez okres 25 lat.

Wiele osób pyta, ile dokładamy do tzw. OZE, bo do węgla to wiadomo.
Zapraszam po odpowiedź, bo może być interesująca.
Jednocześnie sama odpowiedź nie jest prosta. Oczywiście można podać dane dotyczące, chociażby dotacji z programu "Mój Prąd", ale to tylko mały fragment szerszej… pic.twitter.com/9OPO9sT69d

— Marek Tucholski (@tucholski_marek) January 10, 2025

Elektrownie węglowe do wytworzenia 23 TWh energii rocznie przy obecnej technologii potrzebują około 3,1 GW zainstalowanej mocy. Licząc 8 miliardów złotych za 1 GW mocy zainstalowanej, daje nam to razem 24,8 mld zł. Podobnie 2/3 sumy podlega kosztom kapitału na poziomie 3%, a koszty operacyjne to 12,5%. Przy sprawności spalania na poziomie nowoczesnych obiektów wynoszącej około 45%, emisyjności na poziomie 550 kg/MWh i kosztach ETS na poziomie 70 euro/t CO2 (297 zł) oraz cenie węgla na poziomie 500 zł/t koszt wyprodukowania 1 MWh prądu z węgla kamiennego wyniesie 390 zł/MWh, a więc 9 miliardów złotych rocznie i 225 mld zł w okresie 25 lat. To 67,5 miliarda złotych taniej niż w przypadku wiatraków na Bałtyku. Gdyby odjąć koszt ETS wyszłoby 131 mld zł, a więc aż o 161 miliardów złotych mniej. Wystarczyłoby na dopłaty do górnictwa na 16 lat i to nie tylko za węgiel dla tej elektrowni, ale dla całej branży tylko z różnicy w kosztach tej jednej elektrowni i omawianych farm wiatrowych.

To jednak nie wszystkie koszty wiatraków, które należy przywołać. Są jeszcze inne, a te dotyczą stabilizacji systemu, który źródła pogoodzależne destabilizują. Kosztów ekologicznych, wycinki lasów i zajmowania pól pod autostradę energetyczną z Pomorza na południe kraju, aby odprowadzić prąd z wiatraków i wiele innych mniejszych kosztów, które sprytnie ukrywa się przerzucając je na inne źródła energii i finalnie na konsumentów.

Inwestorzy, którzy dopominają się od Ministerstwa Klimatu i Środowiska ceny gwarantowanej dla prądu z wiatraków na Bałtyku na poziomie 570 zł/MWh wiedzą co robią. Zdają sobie sprawę, iż koszty są wysokie i grożą, iż nie przystąpią do aukcji, jeżeli nie dostaną więcej, niż ministerstwo w tej chwili proponuje, czyli około 500 zł. Po prostu nie chcą robić po kosztach.

Tak w wielkim skrócie wygląda “tania” i “zielona”energia w liczbach w porównaniu do “drogiej” i “brudniej” z polskiego węgla, a mowa tylko o 5,9 GW mocy w wiatrakach na Bałtyku. Plany są na 18 GW, do tego więcej wiatraków na lądzie, fotowoltaika, magazyny energii, wodór… Tanio to już było.

Wesprzyj Sławomira Mentzena

Idź do oryginalnego materiału