W Zabrzu rozegrał się scenariusz, którego Jarosław Kaczyński z pewnością nie chciałby oglądać. Ewa Weber, kandydatka Koalicji Obywatelskiej na prezydenta miasta, miażdży konkurencję. Kandydaci Kaczyńskiego i Mentzena odpadli. Weber ma realną szansę ten wynik wyraźnie poprawić, otwierając drogę do zwycięstwa w samorządowej grze, w której PiS niegdyś liczył na sukces.
Najbardziej uderzającym elementem tej kampanii jest całkowite odpadnięcie z wyścigu kandydatów Prawa i Sprawiedliwości oraz Konfederacji. Jeszcze kilka miesięcy temu oba środowiska snuły opowieści o rosnącym poparciu i rzekomym „zmęczeniu” wyborców Platformą Obywatelską. Tymczasem rzeczywistość okazała się brutalna – w Zabrzu zabrakło miejsca choćby na drugą turę dla skrajnej prawicy.
Dla Kaczyńskiego to sygnał alarmowy o sile atomowego rażenia. Zabrze jest symbolem przemiany, jaka zachodzi w wielu miastach średniej wielkości – tam, gdzie kiedyś PiS mógł liczyć na lojalny elektorat, dziś wyborcy odwracają się z rozczarowaniem. Powód? Wieloletnie ignorowanie lokalnych problemów, skupienie na propagandowych projektach i ciągłe dzielenie społeczeństwa zamiast realnych działań na rzecz mieszkańców.
Czas bezkarnego kłamana minął, a Kaczyński z roli hegemona politycznej sceny coraz szybciej przesuwa się w stronę małego śmiecia, przegranego człowieczka, którego wyborcy przestali już traktować poważnie.