Michael Bloomberg były burmistrz Nowego Jorku zapowiedział, iż opłaci amerykańską składkę na działania klimatyczne ONZ, której odmówił Donald Trump. To znak, iż podobnie jak w poprzedniej kadencji prezydenta w Ameryce formuje się koalicja, która chce wziąć na barki ciężar porzuconej przez Biały Dom walki z kryzysem klimatyczną
Bloomberg, to zresztą nie tylko były burmistrz Nowego Jorku, ale także były kandydat na prezydenta z ramienia Partii Demokratycznej, specjalny wysłannik ONZ ds. zmian klimatycznych i co nie bez znaczenia jeden z najbardziej majętnych ludzi świata – jest założycielem agencji informacyjnej, której nazwa wywodzi się od jego nazwiska. Opłacenie składki na UNFCCC czyli ramową konwencję Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu z pewnością go nie zrujnuje.
Sprawa jest poważna bo wg. informacji Reutersa ten wiodący organ klimatycznym ONZ zmaga się z poważnym niedoborem budżetowym, co zdaniem dyplomatów zaczęło zakłócać pracę organizacji i negatywnie wpływać na prowadzenie dialogu klimatycznego na całym świecie. A to właśnie UNFCCC prowadzi coroczne negocjacje klimatyczne z udziałem prawie 200 państw i pomaga wdrażać porozumienia zawarte w trakcie tych rozmów. Także Porozumienie Paryskie z 2015 roku, które Donald Trump w imieniu USA wypowiedział zarówno w tej jak i poprzedniej kadencji.
Powtórka z przeszłości
Odstąpienie Stanów z UNFCCC jest o tyle dotkliwe, iż to Amerykanie są kluczowym składkowiczem zabezpieczającym 21 proc. budżetu organizacji. Mowa o 7,2 mln euro. Bloomberg Philanthropies fundacja założona przez byłego burmistrza, która wzięła na siebie ciężar finansowania UNFCCC, nie wymieniła jednak kwoty dofinansowania. Sam Michael Bloomberg zobowiązał się zresztą takze do współpracy ze stanami, miastami i firmami w celu zapewnienia, iż USA będą wypełniać swoje globalne zobowiązania dotyczące klimatu. „W latach 2017–2020, w okresie bezczynności rządu federalnego, miasta, stany, przedsiębiorstwa i społeczeństwo podjęły wyzwanie, by dotrzymać zobowiązań podjętych przez nasz kraj — i teraz jesteśmy gotowi zrobić to ponownie” — powiedział w oświadczeniu.
Cytowana przez Reutersa Linda Kalcher, dyrektor wykonawcza think tanku Strategic Perspectives, powiedziała, iż decyzja Bloomberga jest dowodem na odzielaną również przez niektóre stany w USA gotowość do podjęcia działań i próby wypełnienia luki powstałej po wycofaniu się USA z międzynarodowej współpracy klimatycznej. „Tutaj wkraczają inni aktorzy z USA. Przewiduję, iż wiele interakcji będzie miało miejsce ponownie z amerykańskimi firmami i stanami, które chcą kontynuować politykę klimatyczną” – powiedział Kalcher, który jest również byłym doradcą ds. klimatu Sekretarza Generalnego ONZ.
Biały Dom sobie Stany sobie
Z analogiczną sytuacją mieliśmy do czynienia w 2017 roku gdy burmistrzowie ponad 250 amerykańskich miast podczas U.S. Conference of Mayors przyjęli rezolucję wspierającą strategie miast, zmierzającą do odwrócenia zmian klimatycznych. Punktem wyjścia tego dokumentu były odrzucone przez Trumpa Porozumienia Paryskie. Samorządowcy wprost zadeklarowali, iż swój kraj wprowadzą na ścieżkę prowadzącą do wypełnienia deklaracji złożonych w stolicy Francji. Amerykanie przyjęli przy tym ambitny plan, aby do 2035 roku całkowicie przerzucić się w miastach na energię odnawialną pozyskiwaną z wiatru, słońca, geotermii oraz fal morskich. Tę radykalną transformację wcielają zresztą w życie i to nie tylko w Kalifornii znanej ze swych ekologicznych inicjatyw. Kilkanaście stanów pracuje m.in. nad tym aby z miksu energetycznego wyeliminować gaz, paliwo tak bardzo admirowane przez Donalda Trumpa.