Uchwałą z 28 lipca 2023 r. (M.P. z 2023, poz.855) Sejm RP ustanowił rok 2024 Rokiem Melchiora Wańkowicza, jednego z najwybitniejszych polskich dziennikarzy w historii.
„Przyszło mu tworzyć w wieku kataklizmów, jakich doświadczył nasz naród, ale i w epoce odzyskanego państwa i kształtowania na nowo polskiego świata. Opisując go – z wielką siłą talentu reportażysty – dawał świadectwo, relacjonował, często na bieżąco, losy narodu” – napisano w uzasadnieniu.
Jednak ta 50. rocznica śmierci Melchiora Wańkowicza – pisarza, publicysty, ojca polskiego reportażu – obchodzona jest jakoś niepostrzeżenie i skromnie. Wprawdzie w Poznaniu odbyła się konferencja naukowa pt. Wańkowicz niedoczytany, ale choćby nie widać wznowień Jego bogatej spuścizny! Dziennikarze – w większości uganiający się za tanią sensacją i zajęci rozpowszechnianiem propagandy – również nie widzieli powodu fetowania twórcy niezrozumiałej (chyba) dla nich literatury faktu. Cieszy więc to, iż Muzeum Literatury w Warszawie zorganizowało wystawę zdjęć z 3 niepełnych albumów przekazanych Muzeum przez rodzinę pt.: „Melchior Wańkowicz. Fotoreporter”. Nie rozstawał się z aparatem fotograficznym chcąc ocalić od zapomnienia rzeczywistość także w obrazie, a gdy we wrześniu 1939 r. w Zaleszczykach czerwonoarmiejcy go zarekwirowali, potrafił go odzyskać od rosyjskiego oficera, w czym pomogła „Opierzona rewolucja”.
Życie
Najpierw jednak wypada przypomnieć coraz bardziej odchodzącą w cień sylwetkę Autora. Melchior Wańkowicz urodził się 10 stycznia 1892 r. w majątku Kalużyce na Mińszczyźnie. Był synem Melchiora – uczestnika powstania styczniowego, który kilkanaście lat wcześniej wrócił z zesłania i Marii ze Szwoynickich oraz kuzynem malarza Walentego Wańkowicza (autora znanego portretu Adama Mickiewicza). Wychowywany był jednak przez babkę po kądzieli we dworze Nowotrzeby w dolinie rzeki Niewiaży ( jej nazwę Litwini potem jakoś tam przeinaczyli) na Kowieńszczyźnie, gdyż w wieku dwóch lat został sierotą. Swoje dzieciństwo barwnie opisał później w „Szczenięcych latach”. Śmierć babki Felicji Szwoynickiej na przedwiośniu 1913 r. zamknęła istotną epokę, także w Jego życiu. „Niebawem ruszyła wielka dziejowa kra. Okazało się, iż istotnie Pan Bóg wiedział, czego chce zsyłając śmierć… Dom w Nowotrzebach i życie w nim zawarte musiały zniknąć. Był zbudowany na życiu niby życia tego przekwit, zmurszałość i przeżytek. Dom, w którego drewnianych ścianach grały świerszcze, nie był przygotowany na czasy, które idą. Ale domu tego mieszkańcy bici przez los i spychani przez życie, mieli w sobie siłę oporu, wielką stałość trwania, klęski przyjmowali jako normalne przejawy życia, powodzenia – z niepokojem czy aby nie są doraźnym odczepnym Boga za ich dobre postępki – zbyt nikłe by odkładać je aż do nagrody w niebie. Ludzie na podkładzie tego domu wyrośli, mniejsza o to wierzący potem czy nie, nieśli w psychice swojej przyciężki złom zasad, niezdolni do ułatwiania sobie życia, gdzie się nie godzi. Dlaczego? Nie wiadomo. Uleciały zasady, dogmaty, Pozostała struktura psychiczna” (M. Wańkowicz: „Szczenięce lata”. Wydawnictwo Literackie Kraków 1989, ss.56 – 57).
W gimnazjum Pawła Chrzanowskiego (obecnie XVIII L.O. im. Jana Zamoyskiego) włączył się w działalność polityczną podporządkowanej Lidze Narodowej Trójzaborowej Organizacji Młodzieży Szkół Średnich „Pet”, w której w latach 1909-1910 był sekretarzem generalnym i przewodniczył jej Zjazdowi w 1910 r. w Krakowie (wcześniej brał udział w strajku szkolnym 1905 r.). Jednak Jego pierwsze wystąpienie publiczne – jak opowiadał – miało miejsce w dzieciństwie, gdy jako siedmiolatek pozostawił inne dzieci i przybył z kieliszkiem „szampana” do wielkiej sali, gdzie fetowano samego Henryka Sienkiewicza. Gdy pisarz wstał, mały Mel życzył mu dobrej żony, dobrych dzieci i dobrych wierszyków… W Krakowie studiował prawo na UJ (które po wojnie ukończył w Warszawie) i zdążył ukończyć Szkołę Nauk Politycznych tuż przed wybuchem Wielkiej Wojny. Podczas I wojny został pełnomocnikiem Centralnego Komitetu Obywatelskiego Królestwa Polskiego do ewakuacji Polaków z terenów Rosji. W 1918 roku jako żołnierz I Korpusu Polskiego gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego (odznaczony Krzyżem Walecznych) był świadkiem pożogi rodzinnych Kalużyc, gdzie w parkowym krajobrazie zdewastowanego dworu walały się kartki z ponad 3 tysięcy tomów książek. Jednak skarbów tam bolszewicka tłuszcza nie znalazła („Strzępy epopei”)… Od 1924 r. był współwydawcą oficyny wydawniczej „Rój”, a tam wydaną publikacją była m.in. „Opierzona rewolucja” (reportaż z pobytu w Moskwie), „Sztafeta” (o początkach rozwoju przemysłu, m.in. o Centralnym Okręgu Przemysłowym), czy wielokrotnie jeszcze przed wojną wznawiany reportaż „Na tropach Smętka”. Książkę o okrutnym prześladowaniu polskości pozostawionej samej sobie przez polskie władze (skąd my to znamy?) napisał po wakacyjnych wędrówkach1935 r. z młodszą córką Martą po Warmii i Mazurach (Prusy Wschodnie) oraz na podstawie korespondencji z polskimi działaczami w III Rzeszy i konsultacjach ze znawcami przedmiotu (m.in. z Jędrzejem Giertychem), którym podziękował we wstępie do książki.
Gdy wyznaczone Mu w 1939 r. jako korespondentowi wojennemu miejsce postoju Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej płk. Stefana Roweckiego w palącym się Kurowie okazało się nieznane, dotarł do bombardowanego Lublina. Tam w niemieckim radiu z Wrocławia usłyszał po polsku, iż wiedzą, iż jest w Lublinie „…ale my go tropami Smętka złapiemy”. Mając taką perspektywę i świadomość, iż Niemcy w 1938 r. odmówili wiz tranzytowych Jego córkom udającym się na studia do Anglii, przedostał się pod koniec września do Zaleszczyk, a stamtąd w nocy przez Dniestr pod obstrzałem – do Rumunii. Tam napisał pośpiesznie, na podstawie tylko relacji uczestników wydarzeń ( reportaż relacji), pierwsze wstrząsające reportaże z wojny obronnej „bez źródeł, z jedyną ambicją by jak najprędzej panoszącym się wówczas fałszom i bredniom o wrześniu przeciwstawić prawdziwą czy bliską prawdy relację woli walki Polaków” (ze wstępu do wydania londyńskiego „Wrzesień żagwiący” z 1947 r.), w tym o tragedii żołnierzy Frontu Południowego gen. Sosnkowskiego pod Lwowem. Jako jedyny dziennikarz przeprowadził wywiad z marszałkiem Rydzem-Śmigłym i ministrem Beckiem ( w książce od „Stołpców po Kair”), rozmawiał również z mjr. Henrykiem Sucharskim tuż przed jego śmiercią („Westerplatte”). Nie dane mu jednak było przedostać się do Francji, o co zabiegał. Kilkuletnia dalsza tułaczka przez Cypr, Palestynę, Iran. Irak, Syrię i Liban, zaowocowała prócz potężnego już zbioru reportaży w tomie „Wrzesień żagwiący” (z umieszczonym na końcu opowiadaniem o dziejach oddziału majora „Hubala”), „De profundis” (o historii i martyrologii Żydów w serii przez „Lądy i morza” poświęconej dziejom ruchu syjonistycznego), czy „Dziejom rodziny Korzeniewskich” o gehennie Polaków wywiezionych w głąb ZSRR.
Jego los poprawił się wraz z otrzymaniem statusu korespondenta wojennego 2. Korpusu Polskiego, z którym przemierzył szlak do Egiptu , a następnie do Włoch, gdzie powstało Jego opus magnum – „Bitwa o Monte Cassino” – wybitne trzytomowe dzieło literatury reportażu wojennego, poświęcone bohaterstwu polskich żołnierzy. W kraju wyrywało sobie z rąk do rąk i zaczytywało się jej wydaniem jednotomowym pokolenie mojego Ojca, a dyskusjom nie było końca. W tej nieustannej pogoni za prawdą – i to niezależnie od konsekwencji, jakie z sobą niesie jej głoszenie i pisanie – po zakończeniu wojny wydał „Kundlizm” chłoszczący i wyszydzający naszą megalomanię – z jednej i kompleksy wobec Zachodu – z drugiej strony oraz inne wady narodowe, w tym poszlacheckie (ze słynną ich kwintesencją: „Szewc zazdrości kanonikowi, iż prałatem został”). Oczywiście nie zwiększyło to jego popularności, przeciwnie – przyczyniło się do jej spadku . choćby dochodziło do palenia egzemplarzy książki „hańbiącej naród polski”… Zwiedził jeszcze Niemcy, Francję i Austrię by zamieszkać w Londynie, a pod koniec lat czterdziestych oboje z małżonką Zofią ( po ponad 6 latach rozłąki połączyli się w grudniu 1945 r. w Rzymie) wyjechali do USA, gdzie zamieszkali u córki Marty (starsza Ich córka Krystyna zginęła w powstaniu warszawskim). Tam powstała książka „Polacy i Ameryka” – o wkładzie Polaków w budowę USA, które – jak podkreślał – zaczynały już tworzyć jakąś Międzyepokę, odchodząc od kultury europejskiej. Wydał też „Tworzywo” o losach polskiego wychodźstwa w Kandzie. Nie zgadzał się z uchwałą Zjazdu Pisarzy Polskich na emigracji o niepisaniu do kraju, za którym tęsknił.
Do Polski na kilka tygodni przyjechał w 1956 r. w związku z chorobą siostry, a oboje Wańkowiczowie na stałe do Polski wrócili w 1958 r. Jego rozchwytywane książki wydawał głównie Instytut Wydawniczy PAX. Reklama sprzed wojny zawdzięcza Mu hasło „Cukier krzepi”, powojenna: „LOT-em blisko”, ale nie sposób nie wspomnieć o „zupie na gwoździu” (z książki o tym właśnie tytule). Był sygnatariuszem słynnego listu 34 do władz PRL w 1964 r. przeciw zaostrzaniu cenzury a za przekazanie jego treści na Zachód był szykanowany, a choćby aresztowany. Po zawieszeniu kary 3 lat więzienia w zawieszeniu ( po amnestii zmniejszonej do 1,5 roku) kilkakrotnie z własnej woli ze szczoteczką do zębów chciał karę odsiedzieć, ale więzienia przed Nim już było zamknięte… W styczniu 1964 r. odbył 3-godzinną rozmowę z Władysławem Gomułką, po której zdjęto zapis na publikację Jego książek…
W napisanej na emigracji książce „Ziele na kraterze” wspominał biedę, w jakiej przyszło Wańkowiczom żyć na początku lat dwudziestych, gdyż „lawa” pochłonęła wszystko; jednak w końcu na kraterze jej wulkanu wyrosło życie. Nie trzeba było dwudziestu lat by ponownie wszystko stracił i jeszcze córkę… Melchior Wańkowicz zmarł w Warszawie 10 września 1974 r.
Fotografie odkrywają przed czytelnikami wizualną wrażliwość Wańkowicza… Pośród zbiorów Muzeum wyróżniamy i przedstawiamy trzy albumy, z których każdy dokumentuje nieco inną rzeczywistość i stanowi zamknięte, osobne dzieło. Eksponowane zdjęcia stanowią niezwykle cenne źródło historyczne. Umożliwiają cofnięcie się w czasie i zrozumienie socjologicznego oraz etnograficznego tła lat 1937–1938 w województwach wileńskim i nowogródzkim II Rzeczypospolitej, jesieni roku 1956 PRL-owskiej Polski, a także końca epoki Eisenhowera i początków ery rock and rolla w Stanach Zjednoczonych. – napisali twórcy wystawy.
Ekspozycję rozpoczynają fotografie jej bohatera, w tym na tle planu bitwy pod Monte Cassino, zdjęcia rodzinne, w tym córki Krystyny z długimi warkoczami (łączniczki i sanitariuszki baonu „Parasol” w zgrupowaniu „Radosława”). Pierwszy album zatytułowany „Północno – Wschodnie pogranicza II RP” jest efektem Jego długich wędrówek po województwie wileńskim i nowogródzkim w latach 1936-1938 (geograficznej Mińszczyzny podzielonej w 1921 roku traktatem ryskim) z cytatem: „Każda granica ma w sobie coś niesamowitego i mistycznego. Bo to taka sama ziemia z drugiej strony, a tak ludziom życie inne.”
II Rzeczpospolita
Wracając z Moskwy napisał, iż granica ryska „jest niepojęta jak śmierć”. Cóż, kurczyła się Polska od wschodu, ale nie chciała się skurczyć w świadomości przywiązanych do utraconych ziem – Polaków. W jednym z tekstów „Anody i katody” przytoczył pytanie przewoźnika przez Dniepr w Kijowie na początku XX w.: „Nu cztoż barin, wy choczetie na polskuju storonu? I dodał: Podobno nad Odrą też tak mówią…” Aparat fotograficzny uchwycił wiejski dom, chłopów, kobietę w stroju regionalnym (chyba niedaleko dworu Czarnockich w Lecieszynie), duchownych prawosławnych, zakonników z monastyru Zaśnięcia Matki Bożej w Żyrowiczach, wiejską zabawę, akordeonistę, nagrobek nieznanej kobiety, wiejską drogę, targ z tłumami, Żydów, mężczyznę z drewnianą nogą, kamień poświęcony J. Piłsudskiemu w języku białoruskim, kapliczki niedaleko Wołmy, jarmark na św. Piotra i Pawła, doktora Pelikana z rejonu Widzów, który leczy dzieci chore na jaglicę („Kurier Poranny” z 16.01.1938 „Potomek Pelikana z Dziadów otacza opieką dzieci chłopskie”), odpust w Budsławiu, szereg zdjęć żebraków na odpuście w Budsławiu, żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza, w tym witających wojewodę wileńskiego Ludwika Bociańskiego na tym odpuście, procesję, Jezioro Narocz – przed wojną największe polskie jezioro – i ludzi związanych z nim: są tam rybacy, są dzieci czyszczące ryby, rzekę Niemen i spław drzewa na Niemnie pod Mostami. Wańkowicz podchodził pod samą sowiecką granicę, gdzie najbliżej Mu było do Kalużyc i innych kresowych miejsc, w tym dworów, gdzie sprawy polskości i narodowej tradycji miały wymiar prywatny, choć miał świadomość, iż już było po zagładzie… Te zdjęcia to także Pszczelarz – osadnik z Chocieńczyc mieszkający przy samych drutach granicznych, wieża obserwacyjna niedaleko granicy polsko-sowieckiej niedaleko Wolmy, kapelan wojskowy, pies Wańkowiczów Gaweł z siostrami Mickiewiczównymi spod Beinicy („Kurier Poranny” – samorzutnie zorganizowały PCK). Zdjęcia prawdopodobnie posłużyłyby jako ilustracje przygotowanej w maszynopisie dwutomowej książki o Kresach, ale mimo starań małżonki pisarza, maszynopis nie przetrwał wojny…
Polska
„W sierpniu 1956 roku Wańkowicz przyjechał do Polski pierwszy raz od września 1939, gdy stał się uchodźcą, a po zakończeniu II wojny – emigrantem politycznym. Stale skupiony na rodzimych tematach, odczuwał brak kontaktu z polszczyzną i życiem codziennym rodaków. Są one nieznanym dotąd źródłem informacji, dokumentującym fakty i nastroje społeczne jednego z przełomowych okresów historii PRL – Października 1956” – z cytatu na wystawie.
W ciągu kilku tygodni odbył szereg podróży po Polsce, z których zachowały się zdjęcia z Kielecczyzny, procesji z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej pod klasztorem jasnogórskim, kościelnego, biskupów oraz pielgrzymów i milicjantów przy tamtejszym dworcu kolejowym, ale i uroczystość GL w lasach parczewskich, w tym Hilarego Chełchowskiego (jeden z dowódców GL) z matką poległych gwardzistów, są zdjęcia Lublina: Starego Miasta, Dzielnicy Tatary, Placu Zamkowego ( wtedy zebrań Ludowych), Rynku, kaplicy w niszy kościoła św. Marka, z Nowej Huty, kościół pw. Św. Krzyża na Obidowej ( Chabówka), przydrożnych kapliczek pod Nowym Targiem, zamku w Niedzicy i Dunajca widzianego z tego zamku. W Warszawie sfotografował Dworzec Śródmieście, zabytkową figurę Matki Bożej Passawskiej na Krakowskim Przedmieściu, miejsca egzekucji zakładników, pomnik Bohaterów Getta, Grób Nieznanego Żołnierza, okolice kościoła wizytek, gmach Sejmu, ul. Jezuicką 6 róg Piwnej – ówczesne miejsce zamieszkania Cata-Mackiewicza, płk. Jana Mazurkiewicza „Radosława”, inne ulice Warszawy: w tym Tucholską 2- 16 naprzeciwko zniszczonego „domeczku” Wańkowiczów, Plac Małachowskiego, Centralny Dom Towarowy, Rynek St. Miasta, Cmentarz Powązkowski z kwaterą powstańczą Batalionu „Gustaw”, zbiorowe groby żołnierzy polskich i radzieckich, zbiorowy grób powstańców styczniowych po bitwie pod Małogoszczą, grób Bieruta, kolejkę po mięso, PKiN na tle ruin, grupę partyjno – rządową (z łysiną premiera Cyrankiewicza roli głównej) podczas dorocznych dożynek na Stadionie Dziesięciolecia, antyradzieckie ulotki o groźbie interwencji wojskowej, podważające oficjalny przekaz o „ćwiczeniach wojskowych” czy tabliczkę z punktu zbiórki leków dla rannych Węgrów po interwencji ZSRR na ich kraj.
Jest zdjęcie gen. Juliusza Rómmla, zdjęcia Anny Kowalskiej i Marii Dąbrowskiej, która po lekturze podarowanej Jej „Drogi do Urzędowa” i innych publikacji, a następnie Jego wykładu w zatłoczonej Sali Kongresowej nazwała Autora Kiepurą naszej literatury (Dzienniki), Władysława Broniewskiego w ogrodzie swojej willi przy ul. Dąbrowskiego (przed wojną mieszkał niedaleko Wańkowiczów na Żoliborzu), Witolda Giełżyńskiego. I refleksja przy zdjęciach: „Pstrokatemu srokoszowi historii podobało się przewłóczyć żywe serca ludzkie. Cóż uczynią? Żyją, nim nie zemrą. Dwory kresowe już zmarły. Ich byłych mieszkańców odprowadza raz po raz na cmentarz coraz szczuplejsza garstka w zrudziałych okryciach. A wkoło Polska szumi…
Stany Zjednoczone
W styczniu 1957 roku Wańkowiczowie przyjechali do Kalifornii na zaproszenie kilku instytucji, m.in. Fundacji Huntingtona Hartforda. W tym czasie Wańkowicz pracował nad tzw. tryptykiem amerykańskim „W ślady Kolumba” (Atlantyk – Pacyfik, Królik i oceany, W pępku Ameryki). Na zdjęciach widzimy pejzaże górskie i morskie, portrety pracujących ludzi, wizerunki dzieci i biedaków, zwierzęta (wiewiórki, krokodyle, szopy), skały przedziwnych kształtów (Texas) i na brzegu Oceanu Spokojnego, domy wchodzące w morze – jakby uczepione skał. Jest zbiór śliwek pod Saratogą Kalif w Meksyku i zdjęcia mieszkańców. Aparat uchwycił kulig kowbojski po ranczach, tłumy na trybunach rodeo, fotografie w kowbojskich kapeluszach, potańcówki, w ogrodzie koło domku, Krzyż upamiętniający franciszkańskiego misjonarza, Junipera Serrę ( Kalifornia).
Najciekawsze wydają się fotografie Kresów, natomiast niezrozumiała i wprowadzająca w błąd jest informacja o tym, jakoby bolszewiccy żołnierze zastrzelili psa Wańkowiczów, gdy w Chełmie nie pozwalał im niszczyć biblioteki, bowiem z relacji Jego właściciela wynika, iż o agresji sowieckiej dowiedział się będąc w okolicach Tarnopola (gdzie niebawem dopiero tam spotkał sowieckich żołnierzy), a wspominając wyjazd z Warszawy (przez krótki odcinek jechał z żoną) nie napisał o Gawle!
Wystawa została i dofinansowana ze środków MKiDN oraz Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego. Warto obejrzeć wystawę, której termin przedłużono do 31 stycznia 2025 r. i warto – przechodząc ulicą Puławską – zatrzymać się chwilę przy jej skrzyżowaniu z ul. Rakowiecką, naprzeciwko dawnego kina Moskwa (które zastąpiły potwory ze szkła i stali ) by zapoznać się z treścią tablicy pamiątkowej umieszczonej na zewnętrznej stronie balkonu mieszkania tego niezwykłego twórcy.
Halina Ostowicz
Myśl Polska, nr 3-4 (19-26.01.2025)