W nocy zmieniamy czas na zimowy. Jakie są tego konsekwencje? Ekspert wytacza ciężkie działa

radiogorzow.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Freepik


W nocy z 26 na 27 października zmieniamy czas z letniego na zimowy – pośpimy przez to o godzinę dłużej. W niedzielę nad ranem wskazówki zegarów przesuniemy z godz. 3.00 na 2.00.

W całej Unii Europejskiej do czasu zimowego wraca się w ostatnią niedzielę października (a na czas letni przechodzi się w ostatnią niedzielę marca). Mówi o tym obowiązująca bezterminowo dyrektywa UE ze stycznia 2001 r.: „Począwszy od 2002 r. okres czasu letniego kończy się w każdym państwie członkowskim o godz. 1.00 czasu uniwersalnego (GMT), w ostatnią niedzielę października”.

W Polsce zmianę czasu reguluje rozporządzenie prezesa Rady Ministrów z 4 marca 2022 r. Przez kolejnych pięć lat, o ile Komisja Europejska nie powróci do prac nad odejściem od zmian czasu, będzie obowiązywał naprzemiennie czas zimowy i letni.

Prace nad odejściem od zmian czasu zostały zawieszone na szczeblu europejskim jeszcze przed pandemią. Wydawany co pięć lat Komunikat Komisji Europejskiej wprowadza wspólną we wszystkich państwach członkowskich datę i czas rozpoczęcia oraz zakończenia okresu stosowania czasu letniego.

Z przeprowadzonego w październiku br. sondażu IBRiS dla dziennika „Rzeczpospolita” wynika, iż prawie 70 proc. Polaków jest przeciwnych zmianie czasu z letniego na zimowy (jednak w 2022 r. takiego zdania było 80 proc.).

Dyskusja na temat zasadności zmiany czasu w Unii Europejskiej toczy się od kilku lat. Konsultacje publiczne przeprowadzone przez Komisję Europejską wśród Europejczyków w 2018 roku wykazały, iż 84 proc. respondentów opowiedziało się za zniesieniem zmian czasu. Zebrano w nich 4,6 mln odpowiedzi (największą liczbę w historii).

Komisja Europejska – na prośbę obywateli, po rezolucji PE, a także w oparciu o szereg badań naukowych – we wrześniu 2018 roku zaproponowała więc rezygnację z sezonowych zmian czasu. Prace nad projektem przerwała pandemia COVID-19.

– Po raz ostatni wskazówki mieliśmy przesunąć w 2021 roku. Wpływ na tamtą decyzję miała postawa kilku państw, w tym Finlandii, Litwy, Szwecji i Polski. W naszym kraju blisko zaprzestania zmiany czasu było w 2017 roku, gdy przewidujący to projekt złożyło w Sejmie PSL

– powiedział poseł PSL Andrzej Grzyb, cytowany przez „Rzeczpospolitą”.

Poseł Grzyb przez dwie kadencje zasiadał w europarlamencie w zespole pracującym nad odejściem od zmiany czasu.

Badań dotyczących wpływu zmiany czasu w nasze zdrowie, samopoczucie, środowisko i gospodarkę nie brakuje. Dowodzą one, iż zmiana czasu zakłóca funkcjonowanie naszego zegara biologicznego.

Japończycy wyliczyli, iż stosowanie wyłącznie jednego czasu może zmniejszyć emisję dwutlenku węgla o 400 tys. ton i pomóc zaoszczędzić do 930 mln litrów paliwa. Ponadto przyczynia się do spadku liczby ulicznych kradzieży o 10 proc. Ze zmian czasu w Japonii zrezygnowano (po raz ostatni czas zmieniono w 1951 r.).

Dziś w wymiarze ekonomicznym zmiany czasu to głównie koszty. Szczególnie zauważalne są one w systemach logistycznych – tam, gdzie wykorzystywany jest system pracy zmianowej czy w systemach elektronicznych prowadzących transakcje finansowe w wymiarze globalnym.

Ustalenia dotyczące czasu letniego zostały wprowadzone przez państwa europejskie w ubiegłym wieku, a ich celem było oszczędzanie energii, w szczególności w czasie wojny i podczas kryzysu naftowego w latach 70. XX wieku.

26 pociągów pasażerskich będzie mieć godzinny postój

W związku ze zmianą czasu w zimowy 26 pociągów zatrzyma się na godzinny postój na najbliższej stacji, po czym wyruszą w dalszą drogę – wynika z informacji przekazanej przez zarządcę infrastruktury kolejowej PKP Polskie Linie Kolejowe.

Godziny przyjazdu do docelowych miejscowości nie zmienią się, natomiast składy wyjeżdżające w niedzielę 27 października, będą kursować już normalnie, zgodnie z obowiązującym rozkładem.

Postój obejmie 12 pociągów PKP Intercity, 2 RegioJet, 4 składy Kolei Mazowieckich, 1 skład Kolei Śląskich, 2 składy SKPL Cargo, 2 składy PKP Szybkiej Kolei Miejskiej w Trójmieście, 2 składy warszawskiej SKM oraz 1 skład Polregio.

PKP PLK to w 100 proc. spółka Skarbu Państwa, zarządca krajowej infrastruktury kolejowej. Przedsiębiorstwo odpowiada za zarządzanie państwową siecią linii kolejowych oraz za zarządzanie i synchronizacją ruchu. Spółka odpowiada również za opracowywanie i aktualizowanie rozkładu jazdy pociągów w skali całego kraju.

Dalsza część tekstu pod polecanym artykułem

Komisja Europejska nie porzuciła pomysłu zniesienia zmiany czasu; piłka po stronie stolic

Kraje członkowskie w Radzie UE po raz ostatni dyskutowały zniesienie zmiany czasu w 2019 r. Od tamtej pory temat pozostaje w zawieszeniu. Europosłanka Elżbieta Łukacijewska ma nadzieję, iż porozumienie osiągnie polska prezydencja. Komisja Europejska także nie porzuca tego pomysłu.

W nocy z soboty na niedzielę w całej Unii Europejskiej zegarki zostaną przesunięte z godz. 3 na 2. Zmiana czasu, dokonywana co pół roku, jest starsza od samej Wspólnoty, ponieważ praktykę tę zastosowano już w trakcie I wojny światowej w celu zaoszczędzenia energii.

Obowiązująca w tej chwili dyrektywa weszła w życie w 2001 r. Zgodnie z jej przepisami, wszystkie państwa członkowskie wprowadzają czas letni w ostatnią niedzielę marca i wracają do standardowego czasu zimowego w ostatnią niedzielę października.

W 2018 r. pojawiła się jednak szansa na odejście od przestawiania zegarków co pół roku. Komisja Europejska pod wodzą poprzednika Ursuli von der Leyen, Jean-Claude’a Junckera, zaproponowała zniesienie zmiany czasu. Propozycję tę poparł Parlament Europejski, ale sprawa utknęła w Radzie UE, ponieważ kraje członkowskie nie mogły się porozumieć co do strefy czasowej, do której chcą należeć.

KE kierowana przez von der Leyen podtrzymuje swoją propozycję dotyczącą zniesienia zmiany czasu. Rzecznik tego organu Adalber Jahnz powiedział PAP, iż propozycja KE nie uwzględnia jednak tego, który kraj znajduje się w jakiej strefie czasowej.

– Skutki prawdopodobnie będą zależeć od położenia geograficznego. Dlatego też każde państwo członkowskie powinno dokonać oceny, biorąc pod uwagę możliwe scenariusze wyboru stałego czasu standardowego, ich skutki, wyniki dialogów krajowych i rozmów z innymi państwami członkowskimi

– powiedział.

Obecnie w UE istnieją trzy standardowe strefy czasowe: czas zachodnioeuropejski (stosują go Irlandia i Portugalia), czas środkowoeuropejski (17 państw położonych w tym miejscu geograficznym, w tym Polska) oraz czas wschodnioeuropejski (Bułgaria, Cypr, Estonia, Finlandia, Grecja, Litwa, Łotwa i Rumunia).

– Ja bym bardzo chciała, żeby polska prezydencja miała to wśród swoich tematów

– przyznała europosłanka Platformy Obywatelskiej Elżbieta Łukacijewska. Polska przejmie przewodnictwo w Radzie UE od Węgier 1 stycznia i będzie kierować pracami tego organu przez kolejne pół roku.

W ocenie Łukacijewskiej zamknięcie tej sprawy nie wymaga wiele pracy.

– Chodzi o ustalenie, który czas zostawiamy i następnie o dostosowanie wszystkich systemów, zwłaszcza w sektorze transportu. Takie są oczekiwania nie tylko w Polsce, ale prawie w całej Europie, więc gdyby polskiemu rządowi się udało, bylibyśmy na pewno bardzo dumni i usatysfakcjonowani

– powiedziała

Po raz ostatni Rada UE zajmowała się kwestią w 2019 r. Od tamtej pory stolice nie powróciły jednak do tematu. Trudności wiążą się z tym, iż kraje muszą porozumieć się między sobą i skoordynować, przy którym czasie chcą zostać. Obawy ma także biznes, zwłaszcza sektor lotniczy, który ma ustalone kalendarze na kilka lat do przodu.

W ocenie Łukacijewskiej biznes niepotrzebnie obawia się zmiany. Jak zaznaczyła, wystarczy dać sektorowi wystarczająco dużo czasu w zmianę, np. dwa lata.

– Dwa lata i wreszcie przestaniemy przeżywać te huśtawki nastrojów dwa razy w roku

– skonkludowała.

Koncepcja zmiany czasu liczy około 300 lat

Zwolennikiem zmiany czasu był Benjamin Franklin w XVIII wieku, ale koncepcja została zrealizowana w 1916 roku przez Niemcy. jeżeli znowu mielibyśmy przejść na czas stały, gospodarka mogłaby potrzebować kilku lat na przystosowanie – powiedział PAP dr inż. Maciej Gruszczyński, kierownik Laboratorium Nowych Technologii Czasu i Długości w Głównym Urzędzie Miar.

PAP: Przed nami zmiana czasu – tym razem z zimowego na letni – co od lat irytuje ludzi. Niemniej jednak, pomimo wielu zapowiedzi zniesienia tych „igraszek z czasem”, w najbliższy weekend – w nocy z sobotę 26 października na niedzielę 27 października przesuniemy wskazówki zegara o godzinie 3 na godzinę 2 – a więc cofniemy czas. Jak pamiętam, ta historia mieszania w czasie zaczęła się od Niemiec, które w 1916 r. zdecydowały się na taki ruch z przyczyn gospodarczych.

Maciej Gruszczyński: Tak było, na co wpływ miało to, iż trwała I wojna światowa i koniecznością stało się oszczędzanie surowców. Natomiast duża część z nich była wykorzystywana do oświetlania – choćby ulic czy fabryk, w ogóle – miejsc pracy. Okazało się, iż przesunięcie czasu o jedną godzinę do tyłu latem pozwoli nam na lepsze wykorzystanie światła dziennego do realizacji naszych zadań. Jednak pomysł zmiany czasu ma dłuższą historię, iż wspomnę tyko Benjamina Franklina, który sugerował możliwość wprowadzania czasu letniego już w 1784 r., czy Brytyjczyka Williama Willeta, który propagował tę ideę na początku XX w. Jednak dopiero sytuacja przymusowa, jaką był wybuch wojny, sprawiła, iż przestano się śmiać z tego pomysłu, tylko wprowadzono go w życie.

PAP: niedługo po Niemczech zmieniać czas zaczęły także inne kraje.

M.G.: Np. Wielka Brytania, ale także inne, którym przynosiło to ekonomiczne korzyści. Przy czym warto zaznaczyć, iż były to państwa położone na szerokościach geograficznych podobnych do szerokości geograficznej Polski.

PAP: Wówczas przeważył aspekt ekonomiczny, na ile on jest w tej chwili istotny?

M.G.: Trudno powiedzieć. o ile mówimy tylko o zużyciu surowców przeznaczanych na oświetlenie, to rzeczywiście ten aspekt jest coraz mniej istotny. Niemniej jednak trudno jest nam to zmierzyć – miarodajne porównanie byłoby wtedy, kiedy byśmy porównali rok, w którym wprowadzono zmianę czasu, do roku, w którym tej zmiany nie było. Ale to także nie byłoby w stu procentach pewne, gdyż dużo również zależy od aury – jednego roku zima jest mroźna, bardzo dolegliwa, a innego – łagodna. Ogólnie mówiąc, przesunięcie czasu o jedną godzinę współcześnie może nie dawać istotnych oszczędności mając na uwadze tylko zużycie energii elektrycznej.

Natomiast poprzez zamianę naszego naturalnego czasu, jakim jest w Polsce czas zimowy, na letni, mając naturalne światło rano, dodajemy sobie od wiosny do jesieni jedną godzinę na wykorzystanie światła słonecznego po południu. Zarabia wtedy np. mała gastronomia, tudzież organizatorzy wydarzeń typu sport i rekreacja. W USA zrobiono badania, z których wynika, iż ta godzina plus to setki milionów dolarów dla firm, które zarabiają na upodobaniu Amerykanów do grillowania.

Tak więc, choć może pierwotny powód, dla którego wprowadzono zmianę czasu, wydaje się być już nieistotny, pozostają inne, dla których gospodarka na tym korzysta.

PAP: Nie zapalamy świateł, ale włączamy klimatyzatory, więc straty mogą się równoważyć. Są także inne negatywy związane ze zmianą czasu. Ja np. współczuję tym wszystkim, którzy muszą prostować rozkłady jazdy pociągów czy samolotów, nie mówiąc już o stratach wynikających z przestojów taboru…

M.G.: Na każdy argument można znaleźć kontrargument, ale muszę zaznaczyć, iż jako Laboratorium Czasu Głównego Urzędu Miar, odpowiedzialnego za generowanie czasu urzędowego, zmianę czasu traktujemy tylko technicznie i zachowujemy do niej neutralny stosunek. Natomiast staramy się przytoczyć jak najwięcej argumentów zarówno za, jak i przeciw. Polecam zapoznanie się z nimi na naszej stronie >>https://www.gum.gov.pl/pl/inne/portal-informacyjny-dot/4655,Zmiany-czasu-czy-rezygnacja-ze-zmian-czasu.html.

Nie ukrywam jednak, iż zmiany czasu mają negatywny wpływ na organizm człowieka, natomiast można i warto się do tego przygotować. Zmiana czasu letniego na zimowy zawsze jest wprowadzana z soboty na niedzielę w ostatni weekend października, możemy więc po prostu położyć się w sobotę godzinę później spać, albo wręcz kilka dni wcześniej próbować nieco później zasnąć

Natomiast jeżeli chodzi o podróżnych, to przecież informacje o zmianach np. odjazdów pociągów dostępne są wcześniej. Z tego, co wiem, ów godzinny postój, wynikający ze zmiany czasu, dotyczy zaledwie kilkunastu składów w kraju, natomiast, gdyby spojrzeć w statystyki, okazałoby się, iż na co dzień, podobnych opóźnień, biorących się z całkiem innych przyczyn, jest dużo więcej.

Proponowałbym więc, aby zmianę czasu potraktować tak, jak konieczność wymiany opon w naszych samochodach z letnich na zimowe.

PAP: Dostrzega pan jakieś społeczne konsekwencje zmian czasu?

M.G.: Przyjęło się, iż adekwatnym czasem dla terytorium naszego kraju jest czas zimowy, adekwatny dla południka 15 stopni na wschód, który przechodzi przez zachodnią część Polski: Słońce góruje wówczas na tym południku o godz. 12.

Był długi okres, kiedy zmiana czasu w letni w Polsce nie była wprowadzana, dlatego do tego czasu zimowego przystosowane zostało całe życie społeczne – przedszkola i szkoły zwykle zaczynają funkcjonowanie o godzinie ósmej rano, więc o ile ktoś ma dzieci i musi je odprowadzić do placówki oświatowej, to chciałby móc tak zacząć i zakończyć pracę, żeby móc je stamtąd odebrać.

Natomiast w krajach zachodnich, jak Francja czy Hiszpania, gdzie Słońce wstaje później, choć obowiązuje ta sama strefa czasowa, szkoły i urzędy zaczynają funkcjonowanie o godzinie dziewiątej.

Ale świat i nasze życie się zmieniają, ta godzina ósma, która przez dekady regulowała nasz rytm dnia, przestaje być „święta”, zwłaszcza w dużych miastach, gdzie wiele firm i urzędów otwiera się o dziewiątej albo choćby później, poza tym w coraz szerszym zakresie mamy możliwość pracy zdalnej, więc nie musimy się zrywać o świcie. Z tego powodu nie mamy aż tak dużej motywacji, aby „łapać” tę dodatkową godzinę światła dziennego i dla sporej części społeczeństwa zmiana czasu jest na tyle uciążliwa, iż wolałaby żyć według jednego czasu. A tym najczęściej preferowanym jest czas letni, co wynika z badań ankietowych.

PAP: Z tymi zmianami czasu w Polsce było dość zabawnie, bo zmieniało się to niczym w kalejdoskopie. Pierwszy raz uczyniono to w 1919 r., potem musieliśmy się dostosowywać do czasu niemieckiego okupanta, ale po końcu II wojny światowej ze zmianą czasu było jak ze skoczkiem na szachownicy i przeskakiwaliśmy w nim w niekontrolowany sposób.

M.G.: Początkowo czas letni traktowano jako „war time”, czyli czas na okres wojny czy bezpośrednio powojenny, a czynnik społeczny czy ekonomiczny w dłuższej perspektywie niekoniecznie był brany pod uwagę. Jednak przykład Wielkiej Brytanii i USA, które w miarę regularnie dokonywały zmian czasu, mógł zachęcać do eksperymentowania w tym obszarze.

Być może po okresie odwilży w 1956 roku przeprowadzono pierwszą próbę (w latach 1957-64), a później, w następstwie kryzysu naftowego w 1973 roku, wprowadzono już od 1977 roku zmiany czasu w stałe, podobnie jak inne kraje europejskie. Wracano do zmian czasu, bo usprawniały nasze życie i funkcjonowanie państwa.

Kiedy stosowaliśmy czas zimowy latem, było to o tyle uciążliwe, iż jasno robiło się już ok. godz. trzeciej rano, a nie znam bodaj nikogo, kto chciałby wstawać o tej porze, żeby wykorzystać światło słoneczne do tego, aby się pogimnastykować, pójść z dziećmi na spacer, potem pobiec do pracy, a po powrocie z niej mieć jeszcze siłę, żeby się cieszyć kolejnymi trzema godzinami światła. Dlatego, moim zdaniem, zmiana czasu z zimowego, czyli „naturalnego”, na letni poprawia – poza tymi aspektami ekonomicznymi, o których już mówiliśmy – nasz komfort życia. Stosowanie czasu letniego daje nam dodatkową godzinę na aktywność po pracy przy świetle słonecznym.

PAP: Wiem, już pan to powiedział, iż Główny Urząd Miar nie zajmuje stanowiska w kwestii, czy zmiana czasu jest korzystna, czy nie, ale jestem interesująca pańskiego stanowiska.

M.G. Tak naprawdę nie ma jednego dobrego wyboru, cokolwiek postanowimy, o ile chodzi o czas, będziemy musieli borykać się pewnymi trudnościami.

Załóżmy, iż jeżeli przeszlibyśmy na stałe na czas letni, to uciążliwe by były dla nas poranki zimą, kiedy jasno zaczęłoby się robić po godz. dziewiątej. I nie wiadomo, czy nasze problemy z aktywnością, ze snem, wówczas by się jeszcze nie nasiliły, gdyż o poranku zimą jest najgorsza aura, a mówimy tutaj o ok. 100 dniach z dłuższymi ciemnymi porankami, niż w dniu, kiedy Słońce wschodzi najpóźniej, tj. 22 grudnia.

PAP: No dobrze, w takim razie proszę mi powiedzieć, kto i gdzie odmierza czas dla całego świata?

M.G.: W Polsce czas jest mierzony w Laboratorium Czasu i Częstotliwości, w Głównym Urzędzie Miar. W każdym kraju jest taka instytucja, która odpowiada za zachowanie spójności pomiarowej – mówiąc prosto, chodzi o to, aby w każdym miejscu na naszej planecie każdy kilogram ważył tyle samo oraz, żeby każda sekunda trwała tyle samo.

My realizujemy skalę czasu urzędowego, czyli UTC(PL) + 1 h lub + 2 h, w oparciu o wskazania zegarów atomowych, które są przechowywane w naszym laboratorium. Ale nasza skala czasu i czas odmierzany przez nasze zegary atomowe i skale czasu i zegary atomowe w innych krajach są non-stop porównywane i regularnie analizowane przez Międzynarodowe Biuro Miar w Sevres – w ten sposób jest wyznaczana ogólna skala UTC, czyli uniwersalny czas koordynowany. Ten czas atomowy wyliczany jest dla południka zerowego, Greenwich. To jest czas ciągły, więc gdy tam Słońce góruje, to jest w przybliżeniu godzina 12 czasu UTC.

Natomiast każda kolejna strefa czasowa to jest przesunięcie – zwykle o jedną godzinę. w uproszczeniu – nasz czas środkowoeuropejski, czyli zimowy, to jest UTC +1 h, a czas letni środkowoeuropejski, czyli czas letni, to UTC +2 h.

Aby skorzystać z tego czasu, który my generujemy, można wykorzystywać specjalistyczne serwery NTP (tempus1.gum.gov.pl lub tempus2.gum.gov.pl), albo pobrać aplikacje na urządzenia mobilne dostępne na stronie: https://e-czas.gum.gov.pl/e-czas-on-line/, by sprawdzić, czy mamy adekwatny czas na zegarkach.

PAP: Co by było, gdyby Unia Europejska, która jest strażnikiem naszego czasu, doszła jednak do wniosku, iż pozwala swoim państwom członkowskim samodzielnie nad nim panować?

M.G.: Wszędzie na świecie jest stosowany czas UTC. jeżeli chodzi o ruch morski czy lotniczy, zdarzenia są zapisywane przez operatorów portów czy żeglarzy właśnie w tym ciągłym czasie. Tak samo jest w systemach teleinformatycznych.

Natomiast lokalny czas urzędowy, regulujący rytm dnia na danym obszarze, w powiązaniu z okresem naturalnego światła, jest kwestią umowną.

Obecnie, na terytorium Unii Europejskiej, na mocy odpowiedniej dyrektywy, jesteśmy zobowiązani do zmian czasu. Przy pozostawieniu pełnej samodzielności krajom członkowskim w tej sprawie, mogłoby powstać swoista szachownica na mapie Europy, gdzie sąsiadujące kraje, mające historycznie tę samą strefę czasową, mogłyby przyjąć na stałe lub okresowo różne strefy czasowe. Utracilibyśmy spójność.

Aby to prawo mogło być zmienione, to muszą być poczynione odpowiednie procedury legislacyjne na poziomie europejskim.

Prace nad zmianą dyrektywy, która mogłaby dopuścić stosowanie w krajach Unii Europejskiej czasu trwającego cały rok rozpoczęła się w 2018 r., kiedy to Komisja Europejska uruchomiła badania ankietowe, w których każdy obywatel UE mógł się wypowiedzieć, czy ta zmiana czasu jest dla danej osoby korzystna i czy rekomendowałaby ona odstąpienie od zmian czasu. Okazało się, iż za odstąpieniem od zmian czasu było 84 proc. obywateli UE, natomiast, o ile chodzi o wybór jednego czasu – a więc czy ma być on letni, czy zimowy, zdania były bardziej podzielone.

Wprawdzie te rekomendacje zaowocowały przygotowaniem projektu dyrektywy zmieniającej kwestię przymusu wprowadzanie zmian czasu, ale ostatecznie nie została ona przyjęta. Dodam, iż po tych badaniach ankietowych przeprowadzonych na forum unijnym, do rozmów zostali zaproszeni przedstawiciele różnych branż, m.in. transportu, także lotniczego, turystyki etc. I to, co wybrzmiało z tej dysputy, to konstatacja, iż jeżeli mielibyśmy przejść na czas stały, to gospodarka na przystosowanie się do tej zmiany potrzebuje przynajmniej kilku lat.

Bo o ile my możemy po prostu manualnie przestawić nasze zegarki, to systemy informatyczne, które z wykorzystaniem znanych algorytmów obsługują zmianę czasu z letniego na zimowy, wymagałyby aktualizacji. To się na pierwszy rzut oka wydaje proste – przesunięcie czasów godzinę w przód, bądź w tył. Natomiast zmiana czasu w urządzeniach rozproszonych, np. zainstalowanych na statkach, samolotach, które interpretują w odpowiedni sposób czas, nie może zostać zrobiona „na rympał”. Trzeba by było zbadać, jak wycofanie się ze zmian czasu wpłynie na złożone systemy informatyczne we współczesnej gospodarce cyfrowej.

Druga kwestia jest taka, iż jeżeli dalibyśmy każdemu państwu na terenie Unii Europejskiej wolność dotyczącą ustalania ram czasowych, utracilibyśmy spójność czasową, tę jednorodność, która sprawia, iż łatwiej jest nam wszystkim funkcjonować. Obecnie, gdy jesteśmy spójni, nie musimy się zastanawiać, jaki i gdzie jest czas letni w lecie, a czy aby ten zimowy jest tylko zimą.

Idź do oryginalnego materiału