W końcu dobre informacje. Susza zażegnana i duże szanse na białą zimę

1 godzina temu

Susza ustępuje i są spore szanse, iż na wiosnę problem deficytu wody stanie się dużo mniejszy niż w ostatnich latach. Deszczowy październik, a ostatnio także ochłodzenie i intensywne opady śniegu znacząco zmniejszyły problem posuchy w Polsce. To dobra wiadomość. Co więcej, niewykluczone, iż nadchodząca zima okaże się naprawdę zimna z powodu tzw. „Bestii ze Wschodu”. Powód ewentualnej ostrej zimy może jednak zaskakiwać.

Tym powodem jest ocieplająca się Arktyka. To właśnie to, co dzieje się na Dalekiej Północy, wpływa na przebieg pór roku w naszej części świata – na to, czy czeka nas zimna wiosna oraz sucha lub wilgotna, słaba lub śnieżna zima.

Arktyka jest kluczowa, choć oczywiście rolę odgrywają także inne czynniki, takie jak cykle ENSO na Pacyfiku.

Susza w Polsce ustępuje

W tym roku Polska przeżywała dramatyczną suszę, głównie z powodu braku opadów śniegu zeszłej zimy. Tatry doświadczyły wtedy wyjątkowo małej grubości pokrywy śnieżnej. Na Kasprowym Wierchu – gdzie mieści się najwyżej położona stacja IMGW – maksymalna pokrywa śnieżna osiągnęła jedynie 86 cm, podczas gdy zwykle przekracza półtora metra. To, w połączeniu ze słabymi opadami deszczu wiosną, doprowadziło do dramatycznej suszy i rekordowo niskiego poziomu wód w polskich rzekach.

Teraz jednak sytuacja się zmienia.

Poziom wilgotności gleby w warstwie 28-100 cm pod koniec września, października i listopada 2025 roku. Źródło: IMiGW.

Duże ochłodzenie w drugiej połowie listopada mocno ograniczyło parowanie wody z gleby. Do tego doszły opady śniegu. Seria zimowych opadów w trzeciej dekadzie listopada zaczyna już przynosić efekty. Woda z powoli topniejącego śniegu, którego podłoże nie pozostało wychłodzone, wsiąka w glebę i ją nawadnia.

– Dodajmy, iż to już jest koniec listopada, więc jak najbardziej to naturalne zjawisko. Każda ilość śniegu, która się roztopi i wsiąknie w ziemię na pewno nas oddali od problemu suszy na wiosnę. Co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości. Także czekamy na opady – mówił dla TVN24 klimatolog Bogdan Chojnicki, prof. Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

  • Czytaj także: Dlaczego polskie rzeki schną na wiór? Prof. UJ: deficyt wody będzie się pogłębiał

Koryta rzek znów wypełnione wodą

Ostatnie deszcze i śnieg przekładają się na stan wody w polskich rzekach.

Stan wody w polskich rzekach pod koniec listopada 2025 roku. Źródło: IMiGW.

Jeszcze trzy miesiące temu sytuacja rzek w naszym kraju była dramatyczna. Przepływ wody wyglądał bardzo źle. Strefa wód niskich obejmowała wtedy dwie trzecie punktów pomiarowych. Teraz to już tylko 20 proc. Strefa wody średniej w tej chwili to blisko 70 proc., a na przełomie sierpnia i września – około 30 proc. Widać więc, iż sytuacja uległa znacznej poprawie. Co więcej – 26 listopada pojawiły się choćby ostrzeżenia hydrologiczne dotyczące możliwego wezbrania wód.

Arktyka funduje nam zimę w listopadzie

Duży wpływ na wycofującą się suszę ma Arktyka. Listopadowe ochłodzenie jest tego przykładem, a przyczyną brak lodu na Morzu Barentsa i Karskim.

– Obszar Morza Barentsa i Karskiego jest niezwykle ciekawy, ponieważ należy do najszybciej ocieplających się regionów Arktyki (która i tak ociepla się około 3–4 razy szybciej niż średnia dla całej Ziemi). Najmocniej widać to właśnie późną jesienią i na początku zimy – mówi dla SmogLabu Piotr Abramczyk, mgr Meteorologii Stosowanej na Uniwersytecie w Reading.

Mapy pokazujące tempo ocieplania w porównaniu do średniego ocieplenia globalnego – osobno dla okresu październik–grudzień (po lewej) i dla całego roku (po prawej). Źródło: Zack Labe.

Brak lodu oznacza wzrost temperatur w Arktyce, co przekłada się meandrowanie prądu strumieniowego (jet stream). W wyniku tego dochodzi do intensywnego spływu zimnych mas powietrza z Arktyki. To polarne powietrze potem przez dłuższy czas utrzymuje się nad nami.

  • Czytaj także: W Arktyce gorąco, a Polsce pogoda wraca na adekwatne tory

Przed nam sroga zima?

Choć nie ma stuprocentowej gwarancji, to rekordowo mało lodu w Arktyce może nam taką zimę zafundować. Abramczyk wskazuje na zależność między brakiem lodu na Morzu Karskim i Barentsa w okresie jesiennym na to, co może wydarzyć się w kolejnych tygodniach.

– jeżeli arktyczne powietrze płynie nad otwartym, niezamarzniętym oceanem w drodze do Europy, po drodze się ociepla i staje się bardziej wilgotne. W rezultacie nad Europę napływa masa powietrza, która jest mniej mroźna, ale za to bardziej sprzyjająca opadom. Przykładem jest to co stało się podczas znanej wszystkim „Bestii ze Wschodu” w lutym 2018 roku – tłumaczy meteorolog.

Sytuacja synoptyczna podczas „Bestii ze Wschodu” a) Średnie dobowe anomalie temperatury powietrza na 2 m i ciśnienia przy powierzchni w okresie 19 lutego–28 marca 2018 r. (zaznaczone ośrodki wysokiego (H) i niskiego (L) ciśnienia). b) Anomalie temperatury powierzchni morza i suma opadu śniegu w tym samym okresie. Średnie pokrycie lodem morskim zaznaczono jasnoszarym kolorem. Anomalie liczone względem okresu 1981–2010. Źródło: Nature.

Jak pokazują badania opublikowane w czasopiśmie Nature w 2021 roku, nietypowo ciepłe Morze Barentsa, wolne od lodu mniej więcej w 60 proc, mogło dostarczyć w czasie występowania „Bestii ze Wschodu” choćby do 88 proc. świeżego śniegu nad północną Europą.

Jeśli wir polarny się rozpadnie, to mocno zmarzniemy

Deficyt lodu na Morzu Karskim i Barentsa może więc doprowadzić do daleko idących zmian w cyrkulacji atmosferycznej.

– Zmiany zasięgu lodu na Morzu Barentsa i Karskim mogą też wpływać na układ wyżów i niżów w wyższych szerokościach geograficznych. Większość badań – choć z pewnymi niuansami – wskazuje na statystycznie zauważalny związek między późnojesiennym zasięgiem lodu na Morzu Barentsa i Karskim, a stanem tzw. oscylacji arktycznej (AO) i północnoatlantyckiej (NAO) w dalszej części okresu zimowego – tłumaczy Abramczyk.

Te oscylacje są zjawiskami meteorologicznymi, których cechą jest utrzymywanie się odpowiedniego rozkładu ciśnienia atmosferycznego przez dłuższy czas.

Abramczyk w rozmowie z redakcją wskazuje, iż niski zasięg lodu sprzyja ujemnym fazom AO/NAO. To w uproszczeniu zwiększa ryzyko chłodniejszych warunków w Europie. Ponadto, ja wyjaśnia, często dzieje się to z udziałem stratosfery. Dochodzi do rozpadu wiru polarnego w stratosferze. W wyniku czego z pewnym opóźnieniem istnieje możliwość pojawienia się ujemnej NAO.

Możemy się więc spodziewać srogiej zimy, dzięki czemu znacznie poprawi się sytuacja hydrologiczna. A szanse na nią zwiększa chłodna faza ENSO na Pacyfiku, która ma teraz miejsce. Z drugiej strony musimy mieć na uwadze to, co stanie się gdy lód w Arktyce zniknie całkowicie.

– Temat wpływu tego typu sytuacji na pogodę i klimat średnich i wysokich szerokości geograficznych jest intensywnie badany. Póki co wnioski są niejednoznaczne, a wpływ samej utraty lodu trudny do jednoznacznego wydzielenia na tle sygnałów globalnego ocieplenia i naturalnej zmienności klimatu – mówi Abramczyk.

Meteorolog zwraca jednak uwagę, iż brak lodu w Arktyce może spowodować to, iż Europa stanie się cieplejsza niż dziś. Zimy będą słabsze niż obecnie, więc deficyt śniegu może się zwiększyć.

Zdjęcie tytułowe: Shutterstock/Pawel Uchorczak

Idź do oryginalnego materiału