W polskiej polityce są momenty, w których pojedyncze zdanie potrafi odsłonić więcej niż obszerne analizy. Tak było podczas Rady Krajowej Koalicji Obywatelskiej, gdy premier Donald Tusk — z ironią, ale i wyraźną polityczną kalkulacją — powiedział: „Jarosław Kaczyński jest jednym z gwarantów naszego sukcesu”.
Zdanie na pozór prowokacyjne okazało się trafnym podsumowaniem tego, co od miesięcy dzieje się na prawicy: chaosu, walk frakcyjnych, utraty kontroli, a przede wszystkim braku politycznej świeżości, której Kaczyński nie jest już w stanie zapewnić własnej partii.
Tusk rozwijał tę myśl, mówiąc: „Życzę zdrowia i jak najdłuższego panowania Jarosławowi Kaczyńskiemu w PiS-ie”, po czym dodał, iż „tam rzeczywiście już pod dywanem te partyjne buldogi naprawdę wzięły się… wiecie za co”. To obrazowe stwierdzenie nie jest tylko retoryką — to diagnoza. PiS coraz wyraźniej przypomina partię, która walczy już nie o władzę, ale o to, kto w ogóle utrzyma stery w wewnętrznym chaosie. A Kaczyński, zamiast budować przyszłość formacji, stał się jej hamulcem.
Premier przeszedł następnie do tego, co nazwał otwarcie „kryptoaferą”, podkreślając, jak spór wokół ustawy o kryptowalutach ujawnił pęknięcia na prawicy — ale także ich zaskakujące zjednoczenie tam, gdzie chodzi o interesy finansowe. „Widać, że… ścierają się, kłócą się zawzięcie o to, ile kto z nich będzie miał wpływu… Ale przychodzi ten dzień, kiedy wszyscy oni, bez wyjątku, w PiS-ie i Konfederacji są zjednoczeni jak jeden mąż. Kiedy chodzi o kasę” — mówił Tusk.
Słowa te uderzają w samo sedno politycznych kalkulacji zarówno PiS, jak i Konfederacji. Gdy sprawa dotyczy mechanizmów nadzoru nad rynkiem finansowym, przejrzystości i bezpieczeństwa państwa, pojawia się niepokojąca jedność ugrupowań, które publicznie deklarują wzajemną wrogość. Tusk wskazał zresztą na paradoksalny sojusz obu partii podczas sejmowego głosowania nad odrzuceniem prezydenckiego weta.
A to właśnie weto stało się nowym polem konfliktu. Premier mówił wprost: „mogę już dzisiaj powiedzieć z pełnym przekonaniem — skandalicznym wetem prezydenta Nawrockiego”. W tej wypowiedzi nie ma przesady. jeżeli państwo ma radzić sobie z zagrożeniami dotyczącymi kryptowalut, w tym z możliwym „rosyjskim śladem”, o którym Tusk wspominał na tajnym posiedzeniu, to konieczna jest legislacja — nie jej blokowanie. Prezydenckie weto, poparte przez PiS, pokazuje więc nie troskę o obywateli, ale interes polityczny „obozu antyrządowego”.
Tusk zwrócił się wręcz bezpośrednio do liderów prawicy: „Prezydencie Nawrocki, prezesie Kaczyński, panowie Bosak, panowie Mentzen, nie miejcie złudzeń. Nikt nie będzie obojętny na to, co robicie”. Jest to nie tylko ostrzeżenie, ale i zapowiedź, iż rząd nie będzie biernie patrzył na próby sabotowania wysiłków w sprawach związanych z bezpieczeństwem ekonomicznym państwa.
Sejm ostatecznie nie odrzucił weta — 243 posłów było za, 192 przeciw. To pokazuje, iż PiS i Konfederacja w kluczowym momencie stanęły ramię w ramię. Ale jeszcze więcej mówi to o Jarosławie Kaczyńskim, który od lat kreuje się na lidera stojącego na straży państwa. Tymczasem dziś stoi na straży własnej partii, próbując powstrzymać jej rozpad, a jego wpływ ogranicza się do mobilizacji opozycji… tyle iż nie jego, ale tej rządzącej.
Tusk trafnie zauważył, iż Kaczyński jest „gwarantem sukcesu” KO, bo jego polityka — zatopiona w konflikcie, zahamowana w rozwoju — nie potrafi odpowiedzieć na realne wyzwania współczesności. Rządzący, choć borykają się z trudnymi tematami, przynajmniej próbują je nazwać i rozwiązać. Opozycja PiS natomiast zajmuje się sobą.
Polska polityka, jak widać, potrzebuje nowych idei i nowych przywódców. Z pewnością nie kolejnych miesięcy trwania Kaczyńskiego, który zamiast wyznaczać kierunek, stał się jego przeszkodą.

2 godzin temu






