Tusk w Piotrkowie. Ostatnie namaszczenie dogorywającego pacjenta

4 dni temu

Wiadomość o planowanej wizycie premiera Tuska w Piotrkowie Trybunalskim rozeszła się po mieście jak pogłoska o cudzie w hospicjum i zelektryzowała działaczy Platformy Obywatelskiej. Uwierzyli, iż może jeszcze coś drgnie — choć pacjent od dawna ledwo zipie i dawno przestał reagować na bodźce.

Prezydent-kochaś i poseł z rurką w nosie założyli najlepsze ubrania i nakręcili rolkę promocyjną. Z błyskiem w oku zapraszają na spotkanie z premierem. Słychać entuzjazm, czuć napięcie.

Pod filmem, w komentarzach, rozkwitła narodowa poezja.

Opinie po filmem w profilu Juliusza Wiernickiego. Kliknij, aby powiększyć.

Ale jeden wpis przebił wszystkie:

A jakie to wyzwania czekają nasze miasto, poza obsadzaniem na stanowiskach kolesi i spotkaniami z gejami?

Dla prezydenta-kochasia wizyta Tuska to okazja, żeby choć przez chwilę ogrzać się w blasku premiera. Bo człowiek ten, poza skandalami obyczajowymi, niczym się nie wyróżnił. Nie ma żadnych sukcesów, żadnych osiągnięć, żadnej wizji. W pamięci mieszkańców zapisał się jako osobnik nieporadny, niedojda bez kierunku i pomysłu. Może więc tylko uśmiechać się do kamery i liczyć, iż blask cudzy przykryje jego własny cień.

Piotrków, to dziś scena z jedną aktorką i jednym mikrofonem. Rozpoznawalna jest tylko Beata Dróżdż z PiS – w otoczeniu swojej gwardii emerytów i nieudaczników, wiernych aż do ostatniej kropli krwi albo potu – do wyboru. Poseł z rurką w nosie, który tak bardzo zadomowił się w mieście, iż tylko czekać, aż zostanie honorowym obywatelem Piotrkowa, oraz kilkuosobowa resztówka spod znaku czerwonego serduszka nie stanowią dla niej poważniejszej konkurencji. Podgryzają się wzajemnie. choćby nie potrafią zgromadzić wokół siebie więcej niż cztery, może sześć osób – z czego połowa to zawsze byli milicjanci i esbecy.

Organizatorzy nieprzypadkowo wybrali termin wizyty na środek tygodnia. Dzięki temu autobusy z działaczami PiS i klubów „Gazety Polskiej” nie będą musiały zawracać ze stolicy, gdzie w weekendy najczęściej biorą udział w protestach lub marszach poparcia. Środy mają wolne, więc mogą spokojnie demonstrować przeciwko Donaldowi Tuskowi i jego polityce emigracyjnej – bo jak wiadomo, tym ostatnio zajmuje się propaganda propisowska.

Jak będzie wyglądało spotkanie z premierem? Scenariusz prosty jak szyna tramwajowa. Pisowcy zrobią zamieszanie, Tusk wejdzie do wywietrzonej sali gimnastycznej, opowie, iż Polska się rozwija, iż idziemy w dobrym kierunku, a minister Żurek gania pisowskich złodziei po krzakach. Ktoś dostanie spazmów z radości, inny z nienawiści. A potem wszystko wróci do normy – czyli do stanu śmierci klinicznej. Czy warto zrezygnować z oglądania „Klanu” by wziąć udział w przewidywalnym widowisku?

Nawet Tusk nie wskrzeszy miasta w stanie terminalnym. Bo żeby ożywić Piotrków, trzeba nie przemówień, ale wagonów pieniędzy i całego pociągu osobowego ze specjalistami od ekonomii, prawa i zarządzania. Bo choćby jeżeli dać tym, którzy dziś rządzą miastem, górę pieniędzy – roztrwonią je jak dzieci: na wiatraczki, watę cukrową, gumę do żucia i lemoniadę. Piotrków nie potrzebuje premiera – potrzebuje zdeterminowanego patologa.

→ (mb)

14.10.2025

• collage: barma / Gazeta Trybunalska

Idź do oryginalnego materiału