Tusk przywraca sens polityce. Prawda i dobro zamiast kłamstwa i pogardy

10 godzin temu
Zdjęcie: Tusk


Na warszawskim kongresie zjednoczeniowym Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej padły słowa, które – wbrew szyderstwom przeciwników – mają szansę stać się punktem zwrotnym w polskiej polityce.

Donald Tusk mówił o prawdzie i sile dobra, o potrzebie jedności w obronie wolności i o odrzuceniu kłamstwa, które przez ostatnie lata zatruwało życie publiczne. „Mówmy prawdę. Przeciwstawiajmy się złu. Nie pozwólmy, aby Polskę ogarnęła fala kłamstwa, pogardy i nienawiści” – powiedział premier. To słowa proste, ale w dzisiejszej Polsce brzmią jak deklaracja odwagi.

Koalicja Obywatelska – tak nazywa się teraz zjednoczona formacja, która ma ambicję nie tylko rządzić, ale też odbudować wiarę w sens polityki. „My się nazywamy Koalicja Obywatelska, bo jako Koalicja Obywatelska wygrywaliśmy już wybory. I wygramy następne. Żadnych sztuczek, tylko prawda, tylko siła, tylko dobro. Do zwycięstwa!” – zapowiedział Tusk, a sala odpowiedziała owacją.

To wystąpienie różniło się od patetycznych mów sprzed lat. Było bardziej konkretne, bardziej europejskie, ale też bardziej emocjonalne. Tusk mówił jak człowiek, który zna wartość słów i wie, iż dziś polityka nie może być tylko zarządzaniem – musi być moralnym wyborem.

„Więcej nie pozwolimy, aby bezkarnie kłamano o historii i pogardzano ludźmi” – przypomniał premier. To nie przypadkowa fraza. To nawiązanie do lat rządów Prawa i Sprawiedliwości, gdy kłamstwo i manipulacja były fundamentem państwowej propagandy. PiS przez osiem lat przekonywał, iż Polska jest samotna, iż Zachód chce nas „podporządkować”, iż suwerenność to izolacja. Tymczasem Tusk mówi dziś wprost: prawdziwa siła Polski bierze się ze wspólnoty.

„Nie damy się podzielić z Europą, nie damy się podzielić z Zachodem” – oświadczył. W tym zdaniu słychać sprzeciw wobec wszystkiego, co przez lata PiS budował: wobec polityki lęku, resentymentu i nieufności.

Były przewodniczący Rady Europejskiej nie ucieka od twardych danych. „Czytamy dziś dane MFW: właśnie przeganiamy Japonię, jeżeli chodzi o dochód narodowy per capita. Mamy silne państwo, suwerenne, coraz powszechniejszy dobrobyt” – mówił Tusk. To zdanie nie było przechwałką, ale przypomnieniem: Polska naprawdę się rozwija, jeżeli nie rządzi nią kompleks niższości wobec Zachodu.

Tusk z dumą mówił o infrastrukturze, o nowoczesności i o tym, iż suwerenność w XXI wieku nie polega na odgradzaniu się drutem kolczastym, ale na budowaniu potencjału – technologicznego, edukacyjnego, gospodarczego. „Nie ma sensu słuchać tych dziadersów, którzy nie mają pojęcia, na czym polega suwerenność w XXI wieku” – podkreślił, nawiązując do PiS-owskich polityków, którzy z dumą odrzucają europejskie inicjatywy w imię archaicznego „wstawania z kolan”.

Tusk uderzył też w źródło największej manipulacji ostatnich lat – narrację o złym Zachodzie. „To są siły, dla których głównym celem jest wyprowadzenie Polski z Unii i wmówienie Polakom, iż zło jest na Zachodzie, a nie na Wschodzie. To wszystko zaplanowane działania Moskwy” – mówił premier, przypominając, iż rosyjskie wpływy w Europie są faktem. Wspomniał o Brexicie, Katalonii i protestach we Francji. To nie przypadek, iż PiS swoją retoryką coraz bardziej przypomina prorosyjskie ruchy antyeuropejskie – bo karmi się tym samym lękiem i tym samym mitem o „oblężonej twierdzy”.

Tusk nie unikał emocji. Mówił o „złodziejach”, którzy „trzęsą się dziś ze strachu”, ale też o ludziach, którzy przez lata byli ofiarami polityki nienawiści. „Wolę żyć w państwie, gdzie złodziej się boi, a nie sprawuje władzę” – powiedział. W tych słowach pobrzmiewa gniew, ale i satysfakcja. Bo Polska, którą dziś buduje jego rząd, nie jest już państwem bezkarności.

Dla PiS-u był to kongres „bredni i kłamstw”. Dla milionów Polaków – moment, w którym usłyszeli, iż wreszcie można mówić o wartościach bez cynizmu.

Donald Tusk mówił nie tylko o polityce, ale o sensie wspólnoty. „Dobro musi zwyciężać zło, ale musi być silne. W polityce dla słabych nie ma litości” – podkreślił. To przesłanie do tych, którzy po latach chaosu chcą normalnego państwa, opartego na zaufaniu, prawie i szacunku.

Wbrew propagandzie prawicowych mediów, nie był to kongres próżności. Był to kongres nadziei – na Polskę, która nie boi się nowoczesności, nie wstydzi się Europy i nie karmi się strachem.

Bo jak powiedział Tusk na zakończenie: „Niektórzy z was pamiętają, kiedy PO miała 12 procent. A ja powiedziałem: będzie 40. Było 42! I dziś też wygramy – razem, prawdą i dobrem.”

Idź do oryginalnego materiału