Tusk jako "dobry car". "Wie, iż popełniono wiele błędów"

2 godzin temu
Zdjęcie: Premier Donald Tusk Źródło: PAP / Maciej Kulczyński


Donald Tusk jest świadomy licznych błędów, jakie popełniła władza w trakcie powodzi. Stąd obrał strategię pod hasłem "car dobry, źli bojarzy".


"Premier doskonale wie, iż podczas powodzi popełnionych zostało wiele błędów. Dlatego przyjął jedyną możliwą postawę – dobrego cara, który beszta marnych bojarów" – pisze Andrzej Stankiewicz na łamach "Newsweeka".


–Od pierwszych dni słyszę od ludzi, którzy utracili mieszkania i domy – "gdzie my będziemy mieszkać?". Zapewnimy możliwość mieszkania wszystkim, bez wyjątku – powiedział Tusk podczas porannego posiedzenia sztabu kryzysowego we Wrocławiu. Posiedzenia są organizowano regularnie od kilku dni. Premier pokazuje, iż trzyma rękę na pulsie.


Jednak według Stankiewicza to tylko swego rodzaju przykrywa. "Tak naprawdę premier nie ma wyjścia. Musi wziąć na swe barki odpowiedzialność za powódź, bo nie wierzy w sprawność instytucji państwa i kompetencje ludzi, którzy nimi kierują. Zakłada, iż bez takiej osobistej interwencji jego podwładni koncertowo rozłożyliby całą operację, zostawiając mu w spadku polityczne problemy. Stąd transmitowane dwa razy dziennie sztaby kryzysowe z Dolnego Śląska, gdzie Tusk się dziwi i wścieka na raporty swych ludzi; grozi im palcem, ale i potrafi pochwalić" – czytamy.


Tusk chce uniknąć odpowiedzialności


Lider PO przekalkulował polityczne zyski i straty. "To zręczna poza. Tusk płaci oczywiście cenę tego, iż bierze wizerunkową odpowiedzialność za powódź – ceną są złorzeczenia i pretensje powodzian, których odwiedza nieogolony, w ciemnej kurtce. Ale to koszt niewielki. Poszkodowani zawsze będą rozgoryczeni, za to zyski są dla premiera niewspółmiernie większe – zdejmuje z siebie odpowiedzialność za błędy, w tym bagatelizowanie zagrożenia powodziowego przed pierwszym uderzeniem wielkiej wody" – wskazano.


"Powodzi politycznie wygrać nie można. Zawsze coś pójdzie nie tak, media znajdą ludzi, którzy stracili dorobek życia, a ich przejmujące historie są jednocześnie aktem oskarżenia wobec władzy. Ale Tusk wie także, iż powodzi można politycznie nie przegrać, jeżeli zademonstruje się empatię wobec powodzian, twardą rękę wobec opieszałych urzędników i otwartą sakiewkę wobec najbardziej potrzebujących" – opisuje "Newsweek". Jednym zaufanym człowiekiem Donalda Tuska jest szef MSWiA Tomasz Siemoniak.


Czytaj też:Wielka powódź. Polacy ocenili pracę rząduCzytaj też:Tusk do powodzian: Nie ma się co oszukiwać
Idź do oryginalnego materiału