TUSK ATAKUJE GLAPIŃSKIEGO, BY NIEMCY MOGLI ZAGARNĄĆ POLSKIE ZŁOTO

5 dni temu

W całej swojej historii kondycja Narodowego Banku Polskiego nie była tak znakomita, jak jest obecnie. Absolutnie wszystkie dane dotyczące NBP są lepsze, niż to w swych prognozach przewidywali najwięksi z optymistów.

Atakujący polski bank centralny i jego prezesa muszą wymyślać niestworzone historie, by skonstruować cokolwiek mogącego przypominać zarzut. I wszystkie one są jak kulą w płot. Bredzili o wysokich pensjach Zarządu a okazało się, iż w stosunku do średniej płacy krajowej są niższe, niż kiedykolwiek. Wymyślali i nagłaśniali obyczajowe plotki a kończyło się to informacją, iż dotyczą one osób w banku już niezatrudnionych. Histeryzowali na temat rzekomego upolitycznienia a łatwe do sprawdzenia fakty dowodzą niezbicie, iż obecny prezes nie dokonał niemal żadnych zmian kadrowych, skutkiem czego odsetek osób w jakikolwiek sposób kiedyś związanych z niedawnym obozem władzy zamyka się w ułamkach promila. Zdolnych do myślenia wszystkie te kalumnie zastanowić musiały brakiem argumentów dotyczących wyników i zasobów NBP. I wiadomo dlaczego – tak dobre nie były nigdy wcześniej.

Jednym z faktów najbardziej namacalnych jest poziom rezerw, znajdujących się w dyspozycji Narodowego Banku Polskiego. Ich rozmiar oznacza wielkość polisy, jaką nasze państwo dysponuje na wypadek nadejścia trudnych czasów: pogorszenia koniunktury, ataków na polski system finansowy, nadmiernego osłabienia wartości złotówki, recesji gospodarczej lub kryzysu innego rodzaju oraz wojny. Na ewentualność takich okoliczności jak największymi rezerwami swe skarbce wypełniają wszystkie banki centralne świata. A w ciągu ostatnich ośmiu lat żaden nie rozwinął się pod tym względem aż tak, jak nasz Narodowy Bank Polski.

Złoto gromadzą wszyscy, ale jeszcze osiem lat temu Polska wśród jego posiadaczy praktycznie się nie liczyła. Potężne zakupy rozpoczął dopiero prezes prof. Adam Glapiński. I zawsze były to zakupy, które obserwując wszyscy inni prezesi po prostu kiśli z zazdrości. Analitycy spierają się, czy było to wynikiem pracy najdoskonalszych znawców rynku, fenomenalnego i permanentnego szczęścia, czy wprost nieprawdopodobnego „bankierskiego nosa” prezesa Glapińskiego. Fakty są takie, iż każdy zakup dokonywany był tuż przed skokowym wzrostem ceny złota. Jeden z takich zakupów w ciągu jednego miesiąca zaowocował zyskiem ponad czterech miliardów złotych! A złoto drożeje cały czas. W roku 2002 jeden jego gram kosztował 41 PLN, w 2009 niemal 100 PLN, w 2019 159 PLN a dziś – niemal 300 PLN. Historia zna także wahania w dół, ale praktycznie od zawsze, w perspektywie długoterminowej, złoto na wartości zyskuje. A tutaj chodzi o inwestycję jak najbardziej – długoterminową.

Dziś w skarbcach NBP znajduje się taka ilość kruszcu, jaka jeszcze kilka lat temu nikomu się choćby nie śniła. Łączny ciężar sztab czystego złota to prawie 374 tony. Wprawdzie daleko nam do najzasobniejszych banków centralnych świata, wśród których amerykański zawiera 8133 tony, niemiecki 3352 tony a chiński 2262 tony. Po ostatnich zakupach nasz polski bank centralny przeskoczył jednak np. zasoby Wielkiej Brytanii. Dziś polski złoty skarbiec jest czternastym najbogatszym na świecie.

Prezes prof. Adam Glapiński uważa jednak, iż w czasach tak trudnych jak dzisiejsze, polski bank centralny powinien dysponować zasobami jeszcze większymi. Stąd wymienia liczbę 570 ton jako taką, do której dąży. Bo taka ilość złota zaliczyłaby Polskę do grona kilku najstabilniejszych gospodarek świata wyróżniających się najniższym ryzykiem inwestycyjnym. Zasoby takie dawałyby także możliwość stawienia czoła choćby największym i najbardziej gwałtownym zagrożeniom kryzysowym czy wojennym. Prezes Glapiński uważa też, iż co najmniej 20% rezerw powinno się składać właśnie ze złota. Waluty bowiem mogą tracić na wartości a banknoty – po prostu spłonąć. A złoto nie tylko jest niezniszczalne, ale jego wartość będzie coraz większa. I stracić je można tylko skutkiem rabunku. Wiedzą to wszyscy prezesi banków centralnych i wszyscy dążą w tym samym kierunku. Nikomu jednak nie udaje się uzyskiwać rezultatów swym rozmiarem choćby zbliżonych do owoców pracy prof. Glapińskiego. Dziś złoto to ok. 16% także rekordowych rezerw NBP. Łącznie liczą one dziś ponad dwieście miliardów dolarów amerykańskich. Sam wzrost wartości polskiego złota od objęcia kierownictwa banku centralnego przez prof. Glapińskiego jest aż sześciokrotny! Każdemu bankowcowi świata wzrosty te przyprawiają zawrót głowy. choćby właściciele najzasobniejszych kopalń złota nigdy nie byli w stanie swych sejfów wypełniać w podobnym tempie.

Łakomiących się na czternasty największy skarbiec świata oczywiście nie brakuje. I najściślej takie i wyłącznie takie są powody wściekłych ataków Tuska na Narodowy Bank Polski i osobę jego prezesa. Tusk jest bowiem rzecznikiem sporządzonych wyłącznie przez Niemców (i jednego Belga – znanego nam wszystkim Guya Verhofstadta, polskie Święto Niepodległości nazywającego „marszem nazistów”) nowych traktatów europejskich. Jeden z kluczowych punktów owych traktatów mówi, iż zasoby złota naszego banku centralnego trafić mają do skarbców zarządzanego przez Niemcy banku we Frankfurcie nad Menem. Jest to oczywiście hucpa o skali nie mogącej się pomieścić w głowie. Ten szwindel wszech czasów oznacza jednak najściślej właśnie to – wpływ Polski na dysponowanie całością polskich zasobów złota spaść ma do absolutnego zera. Jedynymi zaś jego dysponentami stać się mają Niemcy.

Wszystko, co od 13 grudnia 2023 roku robi Tusk, wygląda na realizację zadania opisanego wprost w nowych unijnych traktatach. Jeden z ich punktów mówi o „terytoriach rdzeniowych Unii Europejskiej”. Polska do nich ma nie należeć, stąd prawa Polaków z mocy nowej legislacji będą całkowicie inne od praw Niemców czy Francuzów. Kolejny punkt stwierdza wprost, iż „jedyną walutą UE jest euro”. I następny: „wszystkie zasoby bankowości centralnej znajdują się w dyspozycji Europejskiego Banku Centralnego”. Czyli niemieckiego – z Frankfurtu nad Menem. O tym, iż de facto jest to bank niemiecki i tylko niemiecki najboleśniej przekonała się Grecja. Kiedy znalazła się w tarapatach ten de facto niemiecki choć z nazwy europejski bank centralny nie zrobił absolutnie niczego, by Grecji pomóc i zarazem wszystko, by Niemcy mogły Grecję maksymalnie pogrążać w kryzysie, eksploatowanym celem tylko i wyłącznie niemieckich korzyści.

Cele ataków Tuska na NBP są dwa: usunięcie prezesa w sprawie euro mówiącego „po moim trupie” i odebranie Polsce jej rezerw złota, w myśl niemieckiego planu mających się znaleźć w dyspozycji banku z Frankfurtu nad Menem. Niemieccy mocodawcy Tuska wyposażają go też właśnie w nowy „argument”, mogący służyć grabieży polskiego skarbu. Jest nim wdrażana przez Komisję Europejską procedura związana z nadmiernym deficytem, do którego Tusk doprowadził po kilku miesiącach swoich rządów. Wystarczyło pół roku, by wpływy spółek skarbu państwa runęły w dół. Ceny benzyny wzrosły a wpływy Orlenu są już ułamkiem uzyskiwanych w czasach prezesa Obajtka. I podobnie dzieje się w przeważającej części polskiej gospodarki. Poprzednim razem procedury nadmiernego deficytu Tusk uniknął kradnąc Polakom OFE. Co Polakom ukradnie tym razem? jeżeli metodami proceduralnymi czy pozaproceduralnymi przypuści atak na NBP i jego prezesa – to żadnych wątpliwości nie miejmy, o co może chodzić. Chodzić będzie o to, by sterowany z Niemiec kierownik proniemieckiego reżimu okradł Polaków z ich złota.

Artur Adamski

Idź do oryginalnego materiału