Przypadek chciał, aby brzemienne w skutki wybory odbyły się w setną rocznicę powstania Republiki . Tak jak sto lat temu, Turcy ponownie stają przed wyborem, który wpłynie na życie przyszłych pokoleń.
Swego czasu, gdy pisał pierwszą wersję słynnego dzieła o zderzeniu cywilizacji, Samuel Huntington postawił nad terytorium Turcji wielki znak zapytania. Amerykański teoretyk nie miał dylematu, gdzie zaklasyfikować Turcję, zgodnie z tym modelem teoretycznym ma ona miejsce w bloku islamskim, ale zastanawiał się: jak to zrobić, skoro proponowane ramy pozostają spójne i przekonujące!?
Ponieważ pod wieloma względami kraj ten różnił się od innych państw muzułmańskich. W końcu różnice są tak znaczące, iż Turcję można by sklasyfikować jako nową, odrębną cywilizację!
Z jednej strony, spośród licznych sąsiadów, czy to irańskich (perskich), czy arabskich, Turków łączy wiele rzeczy (język, tradycja, różne interpretacje wydarzeń historycznych, skomplikowane stosunki dwustronne w okresie postosmańskim, wzajemny konflikt aspiracji, mimo wszystko , istnieje członkostwo w NATO i „europejski” czy „zachodni” wymiar tureckiej polityki), w wyniku czego „bliskość religijna” w pewnych sytuacjach ma znaczenie „drugiej kategorii”.
Z drugiej strony, ze względu na swoją „głębokość historyczną”, położenie geograficzne, znaczenie polityczne i rosnącą potęgę, Turcja pozostała nieodzownym aktorem w świecie islamu, wokół którego „kręciło się” wiele rzeczy.
Wpływ na Europę i Eurazję
I to nie tylko w świecie islamskim. Tak jak istnieje „europejski” czy „zachodni” wymiar tureckiej polityki, istnieje również „turecki” czy „neoosmański” wektor wpływu na kształtowanie się procesów politycznych w Europie. A dokładniej – w zachodniej Eurazji. Nie jest więc przypadkiem, iż Turcja jest wśród członków G 20. Patrząc na potencjały siłowe – gospodarcze, militarne i polityczne, należy do niej.
Jest dziewiętnastą co do wielkości gospodarką świata, siedemnastym najbardziej zaludnionym krajem, dziesiątą najlepiej wyposażoną armią (choć porównania te są na „chwiejnych nogach”, należy to podkreślać i robić regularnie), dwunastą pod względem ważności destynacją turystyczną, skrzyżowanie dróg i węzeł logistyczny, w tej chwili coraz ważniejszy czynnik w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego…
W rezultacie od (nie)stabilności Turcji zależy cały szereg rzeczy, nie tylko w jej najbliższym otoczeniu, ale także kiedy chodzi o bezpieczeństwo kontynentalne. A o tym, czy Turcja pozostanie stabilna, czy stanie się niestabilna, w dużej mierze zadecydują zbliżające się wybory.
Ingerencja w proces wyborczy
Dla zachodnich politologów wybory są okazją do wpływania na kierunek polityki zagranicznej kraju. Oczywiście poprzez rażącą ingerencję w proces wyborczy i doprowadzenie do porażki Tayyipa Recepa Erdogana. Turcja Erdogana nie tylko nie towarzyszyła ani nie wspierała antyrosyjskich działań i sankcji USA i UE, ale zdołała uzgodnić z Moskwą zupełnie nowe formy współpracy i obustronnie korzystne stosunki dwustronne.
Stąd pojawienie się Turcji jako coraz ważniejszego czynnika na „energetycznej mapie”. Erdogan od dawna „przeszkadza” wielu w Waszyngtonie i Brukseli, a wydarzenia ostatniego roku tylko umocniły ich w tej pozycji. Na tym jednak lista problemów obecnego prezydenta się nie kończy, a jego zmartwienia nie dotyczą wyłącznie oszustów z zewnętrznych ośrodków władzy, którzy „dadzą mu łeb” i wyślą na emeryturę.
Turcja stoi przed poważnymi wyzwaniami, wśród których prawdopodobnie największym jest ciągła inflacja. Siła nabywcza obywateli spada z miesiąca na miesiąc. W ubiegłym roku wzrost cen w budownictwie mieszkaniowym wyniósł około 80 proc., podczas gdy produkty spożywcze podrożały o zawrotne 75 proc.
Przeciwnik Erdogana, Kemal Kilicdaroglu, rozpoczął kampanię ze swojej kuchni, trzymając w dłoni główkę cebuli. Wraz z eksplozją cen żywności cebula staje się zbyt droga dla niektórych obywateli. W jednym z badań „niezależnych ekspertów”, które należy traktować z dużym marginesem, podaje się nawet, iż rzeczywista stopa inflacji w 2022 roku wyniosła 135,55 proc.
Wyższa cena metra kwadratowego związana jest nie tylko z realnym wzrostem cen materiałów budowlanych i tendencjami inflacyjnymi, ale także z presją na rynek i zwiększonym popytem. Mianowicie ogromna liczba obcokrajowców, Arabów z państw Bliskiego Wschodu, a także obywateli Rosji i Ukrainy, zainwestowała w tureckie nieruchomości w ubiegłym roku, co sprawiło, iż zakup mieszkania stał się dla miejscowej ludności misją niemożliwą. Chyba dlatego opozycja mogła usłyszeć w kampanii przedwyborczej, iż trzeba ograniczyć sprzedaż nieruchomości obcokrajowcom.
W ślad za tym trendem poszły konsekwencje niszczycielskiego trzęsienia ziemi, które jeszcze bardziej pogłębiło kryzys. Jednak pomimo tego, iż te okoliczności dają większości zjednoczonej opozycji największe szanse na wygranie wyborów w ciągu ostatnich 20 lat, wcale nie jest pewne, iż tak się stanie.
Jak wyjść z kryzysu?
O ile Erdoğan widzi wyjście z kryzysu poprzez intensyfikację projektów strategicznych i nowych inwestycji państwowych, które mogą rozruszać gospodarkę (pośrednio – choćby MFW nie przewiduje tej strategii jako złej, gdyż przewidywał, iż mimo wszystko wkład Turcji w wzrost światowej gospodarki do 2028 roku wyniesie 2,1 proc.), jego przeciwnicy mówią o porozumieniach z międzynarodowymi instytucjami finansowymi (co jest eufemizmem dla Banku Światowego i MFW) oraz o środkach oszczędnościowych. jeżeli ktoś wie, jaki obraz mają te międzynarodowe instytucje finansowe, które wciąż mogą „sprzedawać cegły” tylko w części Serbii i Mołdawii, ale także doświadczenia, jakie Turcja miała z nimi nie tak dawno temu, to jasne jest, iż propozycja się nie udała.
Można też pokazać, jak źle poszło z (wyjątkowym) przeciwnikiem, prezydentem „Republikanów” i de facto od półtorej dekady liderem opozycji, który jest politykiem doświadczonym i poważnym, ale który po prostu nie nie wydaje się charyzmatyczny w kampanii prezydenckiej, a w dodatku jest starszy od Erdogana. Kilicdaroglu ma 75 lat! Mimo ewidentnych kłopotów, można powiedzieć, iż Erdoganowi wciąż udaje się narzucić „tempo kampanii” i przedstawiać je jako swoją przewagę.
Jubileusz i wybory
W każdym razie, patrząc na wyniki wyborów i wydarzenia powyborcze w Turcji, pojawia się duży znak zapytania. Nie tylko ze względu na niepewne wybory prezydenckie, ale także z powodu jeszcze bardziej niepewnego podziału mandatów w nowej kadencji parlamentu, przy skomplikowanych relacjach koalicyjnych w ramach dwóch największych bloków i trzeciego – lewicowej listy, która m.in. jasne, „przeskoczyć” obniżony próg wyborczy wynoszący 7 proc. i być też reprezentowanym w parlamencie.
Od (nie)stabilności Turcji zależy cały szereg rzeczy, związanych z kwestiami regionalnymi na Bliskim Wschodzie, w Azji Środkowej i na Bałkanach, bezpieczeństwem kontynentalnym (europejskim), a także całokształtem stosunków międzynarodowych. Dlatego wiele zależy od zbliżających się wyborów. Tak wielu, iż trudno zgadnąć, dokąd „potoczy się” po nich proces.
W czwartek Kilicdaroglu napisał na Twitterze wiadomość po rosyjsku, wzywając Moskwę, by nie ingerowała w nadchodzące wybory prezydenckie i parlamentarne w Turcji 14 maja, jednocześnie twierdząc, iż Rosja stoi za niektórymi ujawnionymi wcześniej „edycjami, spiskami i nagraniami”.
Obecny prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zareagował na komentarze swojego rywala w nadchodzących wyborach i powiedział swojemu koledze, iż powinien się wstydzić.
„Teraz pan Kemal zaczął dokuczać Rosji. Mówi, iż Rosja zarządza wyborami w Turcji. Wstydźcie się, wstydźcie się. Co na to, jeżeli powiemy, iż Ameryka, Anglia i Niemcy zarządzają wyborami w Turcji?”, powiedział Erdogan .
Z kolei turecki minister spraw wewnętrznych Suleyman Soylu oskarżył USA o ingerowanie w wybory w Turcji , po decyzji jednego z kandydatów na prezydenta, Muharrema Ince, o wycofaniu się z wyścigu wyborczego.
„Stany Zjednoczone ingerują w nasze wybory. Wszyscy w tym kraju już o tym wiedzą, a sam prezydent USA Joseph Biden to stwierdził. Jest jasne, skąd wziął się atak na kandydata Muharrema Ince’a, a także gdzie był koordynowany. Ostatniego dnia pan Biden aktywował swoich ludzi w Turcji” – powiedział Soylu CNN Turk.
Jacek Mędrzycki