Wybory prezydenckie 2025. W obozie PO, iż Rafał Trzaskowski ma realną szansę na zwycięstwo w nadchodzących wyborach prezydenckich już w pierwszej turze. To scenariusz, który jeszcze niedawno wydawał się zbyt optymistyczny, ale dziś – w kontekście zmieniającej się dynamiki politycznej – nabiera realnych kształtów. Warunek jest jeden: wysoka frekwencja.
Trzaskowski ma silne zaplecze, rozpoznawalność i doświadczenie. To kandydat, który potrafi łączyć elektorat wielkomiejski z młodymi wyborcami oraz centrum polityczne. Jednak sam potencjał nie wystarczy – kluczowa będzie mobilizacja. To właśnie frekwencja może zdecydować, czy Trzaskowski obejmie urząd prezydenta już po pierwszym głosowaniu.
Tusk zna stawkę: czas na rozliczenia
Donald Tusk doskonale zdaje sobie sprawę z tej zależności. Wie, iż aby zmotywować wyborców, musi dostarczyć im konkretów – i to szybko. Jednym z najmocniejszych impulsów mobilizacyjnych są rozliczenia rządów PiS. To słowo działa na wyobraźnię wyborców, którzy oczekują sprawiedliwości, przejrzystości i ukrócenia patologii, zwłaszcza wśród służb specjalnych.
Odkładanie rozliczeń w czasie może zdemobilizować część elektoratu. Tusk, jako lider koalicji rządzącej, musi pokazać, iż nie tylko obiecuje, ale też działa – konsekwentnie i stanowczo. Rozliczenia to nie rewanżyzm, ale fundament odbudowy zaufania do państwa prawa.
Frekwencja zdecyduje o przyszłości
Wszystko wskazuje na to, iż wybory prezydenckie będą miały charakter plebiscytu: za lub przeciw kontynuacji zmian zapoczątkowanych po 15 października. Przy wysokiej frekwencji wśród zwolenników Koalicji 15 Października, Trzaskowski może zyskać wystarczające poparcie, by rozstrzygnąć wybory na swoją korzyść już w pierwszej turze.
Dlatego każdy dzień zwłoki, każdy niedomknięty rozdział rządów PiS, każdy kompromis ze „starą patologią” to ryzyko dla tego planu. Im szybciej Tusk i jego zaplecze pokażą, iż rozliczenia są realne i nieodwracalne, tym większa szansa na sukces Trzaskowskiego.
Czas działa na korzyść tylko wtedy, gdy się go nie marnuje.