Henryk Dębowski, radny PiS, jest prawdziwym utrapieniem dla Tadeusza Truskolskiego, prezydenta Białegostoku. Jego interpelacje celnie trafiają w absurdy w białostockim magistracie. Niedawna dotycząca kompletnie nietrafione inicjatywy radnych Łukasza Prokoryma i Jowity Chudzik w sprawie butelkomatów wyjątkowo celnie pokazuje jak bezcelowo wydatkowane są pieniądze z miejskiej kasy przy jednoczesnej deklaracji magistratu, iż Białystok musi oszczędzać, bo nie ma pieniędzy. Oto historia o dwóch butelkomatach za 100 tysięcy złotych i kupionych za to dwóch drzewkach. Co w tym jest bezcenne? Nie, nie edukacja ekologiczna mieszkańców. Co? Zostawiam odpowiedzi Czytelników! Interpelacja Dębowskiego dotyczyła zakupu dwóch butelkomatów 2020 roku oraz efektów tej inwestycji. I co wynika z dociekliwości radnego PiS-u? Otóż kiedy w styczniu 2020 roku Białystok z pompą uruchamiał dwa butelkomaty to prezydent Tadeusz Truskolaski zapewniał, iż zyski ze sprzedaży zebranego plastiku zostaną przeznaczone na nowe nasadzenia, symbolizując "zielony Białystok". Poza aspektami ekologicznej edukacji mieszkańców miasta miała ona przynieść środki na nasadzenie drzew. A tych w mieście pod rządami Truskolaskiego ubywa. To jeden z powodów, dla których część mieszkańców określa prezydenta złośliwym mianem "Betonowego Tadzia". Odpowiedź sekretarza miasta Krzysztofa Karpieszuka na pytanie o efekty akcji z butelkomatami odkrywa gorzką prawdę o tej kosztownej inicjatywie. Miasto na dwa urządzenia wydało około 100 tysięcy złotych. Co w zamian? Efekty są przyniosły wyjątkowo skromny bilans ekologiczny i finansowy. Butelkomaty, które początk